Górnośląski utopiec – konteksty może nieco mniej oczywiste

Utoplec, utopek, utoplaszek, rokita, rarek, jędra, wassermōn – jakkolwiek byśmy go nie nazwali, górnośląski demon wody będzie przywoływał podobne skojarzenia i budził podobne oczekiwania. Że będzie czyhał na niegrzeczne dzieci w pobliżu stawu – wiadomo. Że będzie wciągał do wody pijaków – wiadomo. Że zagra z młynarzem w skata – to też. Że zemści się okrutnie na rzeźniku, który odmówił mu kawałka mięsa, utapiając go w przydrożnym rowie – to może trochę mniej. Zasiada bowiem wodnik na samym szczycie parnasu górnośląskich straszków, a być może nawet rządzi nim niepodzielnie, jeśli pominiemy nie mniej popularnego w tym regionie skarbnika. Najciekawsze jednak są te historie o owym upadłym aniele (na taką genezę wodnego demona wskazuje jeden z polskich etnografów), które ukazują jego nietypowe oblicza. Bo choć wiadomo, że utopek mistrzowsko opanował sztukę przemiany (w rybę, konia, pierścień, sztygara itd.) i poznać go można po zielonej skórze, czerwonej czapeczce, wodzie kapiącej z kubraczka lub nogach kaczki, to owe oczywiste ostrzeżenia nie zawsze wysuwają się na pierwszy plan opowieści, a czasami nawet nie ma ich wcale. W zamian za to obrastają historie o wodniku w całą masę nieoczywistych kontekstów, epizodów i wątków, które znamy być może z innych bajek i przekazów – i tak właśnie dzieje się w poniższych opowiastkach. Zapraszam do lektury!

Nina Nowara-Matusik  

U utopca

Pewien biedny rybak, głowa wielodzietnej rodziny, co służył u jednego księcia i dostawał za to zarobek, otrzymał rozkaz złowienia ogromnej liczby różnych ryb na wielką ucztę. Zarzucił więc sieci i wędziska, lecz gdy nastał wieczór, nie znalazł w nich ani jednej ryby. Strapiony wrócił do domu. Na to książę zagroził mu, że jeśli na drugi dzień nie dostarczy mu ryb, straci posadę. Kolejnego dnia nie poszło mu lepiej. Wieczorem, gdy nie wiedział już, czy ma wrócić do domu czy odebrać sobie życie, nagle stanął przed nim utopiec, mówiąc:

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Dej pozōr tyż:  Kaj je Dante? W Teatrze Śląskim startuje kurs pisania w języku śląskim

– Pomogę ci w kłopocie, ale krwią ze środkowego palca twojej lewej ręki musisz podpisać mi cyrograf, że oddasz mi swojego najstarszego syna.

I tak się stało. Zafrasowany rybak wrócił do domu. Gdy żona spytała go, co go trapi, powiedział jej prawdę. Cała noc minęła im na szlochaniu i wylewaniu łez. Aż w końcu podjęli decyzję, że spełnią żądanie ducha, aby nie zabrakło im chleba. Mały utopiec dał rybakowi drobne korzenie, by ten powiesił je na wędkach i sieciach, obiecując mu, że odtąd już przez całe życie jego połów będzie bogaty, co też od razu zaczęło się spełniać. Zasmucony rybak oddał mu więc swego najstarszego syna. Czternastoletni chłopaczyna podziękował ojcu za opiekę, po czym utopiec rzucił się wraz z nim do wody. Po jakimś czasie dotarli do kryształowego pałacu.

Grafika wygenerowana przez AI

Chłopcu na niczym tam nie zbywało. Utopiec miał żonę i córkę piękną jak z obrazka, co miała tyle lat, co synek rybaka. Była mu bardzo przychylna. Powzięła więc plan, aby pod nieobecność rodziców uciec wraz z wybrankiem swego serca na powierzchnię, co też początkowo im się udało. Zabrali ze sobą najcenniejsze klejnoty i oddalili się od kryształowego pałacu już spory kawałek, gdy dziewczyna obejrzała się za siebie i dostrzegła, że jej matka depcze im po piętach, a wraz z nią oddział licznego wojska. Powiedziała więc ukochanemu o grożącym im niebezpieczeństwie, upominając go, aby był jej wierny na śmierć i życie, co ten jej przysiągł. Następnie dzięki swym magicznym mocom przemieniła go w kaczora, siebie zaś w kaczkę, po tym jak uderzywszy laską w ziemię wyczarowała ogromne, otoczone bagnami jezioro. Obie kaczki poczęły żwawo pływać po stawie. A wtedy matka dziewczyny rozkazała swym żołnierzom zastrzelić kaczora. To jednak się nie udawało, bo kaczki ciągle schodziły pod wodę. Matka dziewczyny odpuściła, lecz niebezpieczeństwo nie minęło. Po wielu przemianach i bezowocnych próbach zabicia syna rybaka i pojmania córki okrutna kobieta zmarła. Zakochana para przybyła do miasta, w którym mieszkał król. Królewna zakochała się w uciekinierze, który zaoferował jej klejnoty na sprzedaż, zapadła na śmiertelną chorobę i oznajmiła, że ozdrowieje tylko wtedy, gdy ów przystojny mężczyzna z obcych stron zostanie jej mężem. Przywołano go, to połechtało jego ambicję i poczuł się zaszczycony, odbyło się więc wielkie wesele. Gdy goście siedzieli przy stole, przez otwarte okno wleciał gołąb, usiadł na krzesło i zaczął pytać:

Dej pozōr tyż:  Katowice: Teatr Korez w maju

– Pamiętasz jeszcze, mój niewierny kochanku, jak opuściłam matczyny dom i cię uratowałam, za co przysiągłeś mi wieczną miłość? Pamiętasz, jak pływaliśmy po stawie przemienieni w kaczki?

Pan młody bladł coraz bardziej, a panna młoda i goście nie mogli się przestać dziwić, więc poprosili o wyjaśnienia. Wyjaśnił więc wszystko co do joty. Królewna oddała go, po czym odbyło się nowe wesele, na którym byli również jego rodzice.

źródło: Oberschlesische Märchen. Von J. Lompa. Beim Wassermanne. W: F. Przibilla: Sagen und Märchen. Breslau 1912, s. 74–75.

 

Jabłka o ludzkim głosie

Pewna młoda kobieta z Marktdorf[1] w powiecie Ratibor[2] musiała codziennie chodzić po mleko do majątku Seehof. Chodziła tę samą drogą od trzech lat, gdy nagle zauważyła, że nad brzegiem stawu rośnie jabłoń. Nigdy wcześniej nie widziała tego drzewa, które akurat teraz wydało przecudne owoce. Dziewczę zaczęło się więc zastanawiać, cóż to mogłoby oznaczać.

Grafika wygenerowana przez AI

Zbliżał się wieczór. Wiatr igrał w koronie drzewa, a zachodzące słońce pozłacało owoce. Gdy dziewczyna stała tak jak oniemiała, jabłka zaczęły mówić:

Chodźże na tańce, dziewico,
bo cudne jak my jest twe lico,
jak nasze listowie warkocze
tam chłopiec twój czeka ochoczo!

Dziewczyna z przerażeniem wpatrywała się w owoce. Lecz one kołysały się radośnie w wieczornym wietrze, zaś szelest liści wciąż brzmiał niczym pieśń. Wtedy jabłka przemówiły ponownie:

Dej pozōr tyż:  Ciepnij geld na ratowanie zōmku Schaffgotschów w Kopicach!

Spójrz tylko, jak tutaj wisimy,
na wyciągnięcie ręczyny!
Odgryź szybciutko kawałek,
a czego chcesz, to się stanie!

Dziewczyna z wahaniem podeszła bliżej. Już miała sięgnąć po jabłko, gdy zdała sobie sprawę, że być może to wodnik prowadzi z nią jakąś grę. Szybko wykonała znak krzyża i patrzcie tylko – drzewo zniknęło. Z wody zaś dobiegł do niej szyderczy śmiech.

źródło: Karl Ernst Schellhammer: Die sprechenden Äpfel. W: Oberschlesischer Sagenspiegel. Ein Bild von der Geschichte und dem Volkstum der Heimat. Peistkretscham OS 1942, s. 108–109.

 

Przełożyła Nina Nowara–Matusik, germanistka, tłumaczka, literaturoznawczyni. Profesorka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Prowadzi autorskiego bloga Perspektywa Bonitki. Ostatnio opublikowała antologię tłumaczeń pt. Po drugiej stronie studni. Górny Śląsk w przekładach.

[1] Obecnie Markowice, dzielnica Raciborza. Przyp. tłum.

[2] Racibórz. Przyp. tłum.

 

Śląsk Magiczny – wstęp
Czarna studia cz.1
Czarna studnia cz.2
Czarna studnia cz.3
Czarna studnia cz. 4
Polna piastunka
Las Goj (cz.1)
Las Goj (cz. 2)
Las Goj (cz. 3)
Las Goj (cz. 4)
Spacer po Wesołej (cz.1)
Spacer po Wesołej (cz. 2)
Spacer po Wesołej (cz.3)
Narzeczona wodnika. Baśń Eichendorffa
Kobieta z bagien (cz. 1)
Kobieta z bagien (cz. 2)
Kobieta z bagien (cz. 3)
Eichendorff młodzieńczy
O(d)czarowując Górny Śląsk – Arthur Silbergleit
Arthur Silbergleit: Górny Śląsk. Cz. 2
Arthur Silbergleit: Górny Śląsk. Cz. 3 (ostatnia)
Alfred Nowinski: O tym, jak dzieciątko Jezus przybyło na Górę św. Anny
Górnośląska Meluzyna
Wieszczka z wieży czy wietrznica? Górnośląska Subella
O zjawach, odkupieniu i kobiecej sile
Bajka o fynchelkach
Jeszcze o górnośląskich fynchelkach
Sobowtór – cz. 1
Sobowtór – cz. 2
Dzielna młynareczka
Dirszel – cz. 1
Dirszel – cz. 2
Gdzie szumi Opawa – cz. 1
Gdzie szumi Opawa – cz. 2
Gdzie szumi Opawa – cz.3
Szalony hrabia
Trzech martwych górników w kopalni “Łazarz”

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza