Czarna studnia (cz. 1)

Czarna studnia

Z leśnych ostępów urokliwej miejscowości Wessolla[1] ku kopalniom węgla kamiennego w Emanuelssegen[2] prowadzi trakt. Mijają nas a to barwne dywany pyszniących się rozkwitem łąk, a to powabne, liściaste zagajniki, po czym pochłania nas noc, a wraz z nią głęboki mrok gęstych lasów iglastych. Odtąd idziemy w górę, zaś świerki i jodły zbijają się w coraz to głębszą gęstwinę. W pewnym miejscu droga się rozchodzi: prowadząc w lewo w dół, ku przyjaznemu miasteczku, które poświęcono świętemu Mikołajowi, w prawo zaś coraz bardziej w górę, ku wejściom do buchających siarką otchłani.

https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/410523/edition/404556/content

Tam właśnie, na rozstaju dróg, na lewo od porośniętego lasem górskiego grzbietu, wypływa krystaliczna woda, zwana w przekazie ludowym czarną studnią. Jakże cudownie jest wypocząć tutaj, w cieniu aromatycznych sosen, u stóp przejrzystego źródła, gdzie po trudach wędrówki wita nas słodka nimfa czarnej studni.

Wy także zbierzcie rosnące na bagnistej ziemi niezapominajki i przynieście je nimfie w darze, by oddać się słodkim wspominkom. A teraz umośćcie się wygodnie w przytulnym miejscu. Opowiem wam o jej losach, którymi wciąż jeszcze rozbrzmiewają mroczne podania.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Gdy Marek Aureliusz toczył z Kwadami[3] krwawą wojnę, po przekroczeniu Dunaju jego legiony dotarły w góry, z których na wschodzie wypływa Wisła, a na zachodzie Odra. Tutaj wszelako gęste lasy i nieprzebyte przepaści, lecz w jeszcze większym stopniu potężna miłość do ojczyzny, jaką pałali Germanie oraz ich sprzymierzeńcy, stawiła rzymskim broniom nieodparty opór. Tylko pojmanym wolno było ujrzeć świętości naszych przodków, których nie mieli prawa zbezcześcić. Rzym uznał tę napaść na nasze ziemie za zwycięstwo, i taką właśnie wieść przekazano umierającemu w Wiedniu cesarzowi; lecz jego słabemu synowi Kommodusowi przyszło zapłacić za pokój w rzymskim cesarstwie najwyższą cenę.

Dej pozōr tyż:  Górnośląski utopiec – konteksty może nieco mniej oczywiste

Valerius, młodzieniec w rozkwicie życia, wywodzący się z rzymskiego rycerstwa, jak wielu swych krajan podzielić musiał los jeńca. Wraz z pozostałymi powiedziono go w głąb kraju. Pewnego razu pochód rzymskich jeńców dotarł do owej gęstwiny lesistych wzgórz, gdzie z wijących się wśród gór szczelin unosiła się zdradziecka siarka. Zwycięzcy słusznie poczuli się w tym miejscu bezpieczni, przekonani, że jeńcy nie odnajdą drogi powrotnej. Zdjęto im zatem więzy, zachęcając, aby wygodnie się rozgościli.

Po wielu dniach, a nawet nocach marszu, karmieni lichą strawą Rzymianie ochoczo skorzystali z zachęty. Dawno już stracili nadzieję, że ujrzą kiedyś swój kraj. Ach, zapewne wygasłaby w nich zupełnie, gdyby tylko wiedzieli, że ich uwielbiany cesarz zmarł, a dziwak Kommodus zawarł pokój. Jeno Valerius nie stracił jeszcze wiary. Zagłębił się więc w las, lecz nie po to, aby nazbierać czarnych jagód, które wówczas zastępować musiały Niemcom najcudowniejsze smaki południa, lecz aby wysądować okolicę. Zwycięzcy i pokonani odpoczywali beztrosko. W wolnej ojczyźnie nie trzeba było im straży. Gdy zaś się zbudzili, jeńcy zostali rozdzieleni, a kiedy zjawili się książęta, każdy z nich zabrał tych, których potrzebował, na swój dwór. I nikt nie szukał uciekiniera Valeriusa, gdyż jeńców było wielu, a Niemców łatwo ukontentować.

Strudzony daremną wędrówką Valerius wrócił niebawem na miejsce, gdzie zostawił barwną chmarę swych wrogów i przyjaciół. Nie widząc nikogo, poczuł się opuszczony przez wszystkich i samotny w nieprzebytym lesie. Opary siarki dobywały się z rozpadlin i przepaści, przyjmując kształt błękitnych płomieni, które przepłaszały zwierzynę, a nawet radosnych piewców wiosny. Również Valerius postanowił uciec od tego groźnego miejsca, które nienawidził po dwakroć, gdyż przypominało mu ono ojczyste Pola Flegrejskie. Lecz dokąd miał pójść? Z wolna podążył niewyraźnym śladem swych przyjaciół. Śmierć z głodu, na rogach dzikiego tura albo w krwawym uścisku niedźwiedzia była bowiem straszniejsza niż niewola, która zawsze dawała nadzieję na ucieczkę. Ślady przyjaciół zatarły się jednak rychło w trawie, a na głos wypoczywającego Valeriusa odpowiadało jeno echo. I gdy w mrocznym zagajniku doścignęła go noc, bardziej zmęczony niż senny spoczął na miękkim mchu.

Dej pozōr tyż:  4. Semester (Ober)Schlesisch an der VHS Heidelberg

Pola Flegrejskie. Autorstwo zdjęcia: Donar Reiskoffer, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=238345

Tylko ten bowiem nie lęka się nawet w bezludnym lesie, kto stawił czoła niebezpieczeństwu na krwawym polu bitwy. I tak spłynął na Valeriusa ożywczy sen, by otoczyć go upragnionymi obrazami stron ojczystych i przemienić germański las w cesarski pałac. Nie słyszał skrzeku puchacza ani wycia wilków, zaś do jego ucha docierała jeno muzyka sfer, rozbrzmiewająca pod hesperyjskim niebem ojczyzny.

Lecz oto spójrzcie, jak jego sen wypełnia się życiem, a oko i ucho miotają się między jawą a fantazją. Sen odchodzi, a budzące się zmysły dostrzegają obecność rzeczywistych postaci.

Valerius umościł sobie łoże na zboczu lasu, na wprost tryskającego źródła, które płynie tutaj ku nam, przyjaciele, w czarnej studni, dając nam orzeźwienie. I tak oto pierwszy promień ze wschodu zarumienił mu nadobne oblicze, zaś rześki Eurus[4] igrał w jego kręconych włosach. Niedawne marzenia odeszły na widok nowego dnia, zaś minione obrazy zacierały się coraz bardziej w obliczu blasku, który rozjaśnił mu oczy: u wejścia do groty, rozświetlonej tysiącem wielobarwnych świateł, stało bowiem prześliczne dziewczę, przyjaźnie zapraszając go do środka. Rozdzielone u nasady czoła włosy spływały w poskręcanych lokach na plecy, by z tyłu złączyć się w zgrabnym węźle. Gdy spoczął na nich pocałunek Aurory, włosy zalśniły jeszcze żywszym złotem. Przywdziane w białą szatę, spiętą pod biustem czarną opaską i przywdzianą u dołu gałązkami brzozy, nadobne dziewczę zbliżyło się do Valeriusa, obdarzając go spojrzeniem, w którym jako żywo czaił się półmrok jej serca. Opasawszy go potężnym mieczem, dziewczyna przyjaźnie poprowadziła Valeriusa do chłodnego wnętrza groty. Jej wejścia strzegły dwa olbrzymie niedźwiedzie, które na widok młodzieńca wyszczerzyły zęby, łaknąc krwi, lecz ustąpiły przed towarzyszką rycerza. W długim, kamiennym korytarzu, rozjaśnionym blaskiem najpiękniejszych lamp, światło rozpraszało się, upodabniając się do przecudnej tęczy. Korytarz ów poprowadził obcego przybysza z Rzymu i jego milczącą towarzyszkę do wysokiej sali, której sklepienie podtrzymywały dwadzieścia cztery błyszczące kolumny. Lśniące światło świec umieszczonych na kandelabrze rozświetlało wytworną salę, pośrodku której stał ołtarz z porfiru, przyozdobiony przecudną statuą z jaśniejącego bielą alabastru. Tutaj dziewczyna zostawiła rycerza, znikając przez jedne z bocznych drzwi.

Dej pozōr tyż:  Kaj je Dante? W Teatrze Śląskim startuje kurs pisania w języku śląskim

c. d. n.

przełożyła Nina Nowara-Matusik

Nina Nowara-Matusik jest germanistką, literaturoznawczynią i tłumaczką. Studiowała germanistykę w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz w Uniwersytecie Trewirskim w Niemczech. Mieszka w Bytomiu. Obecnie pisze książkę poświęconą obrazowi Bytomia w literaturze niemieckiej.

Śląsk Magiczny – wstęp

[1] Dzisiaj Wesoła, dzielnica Mysłowic. Pozostawiam toponimy górnośląskie w ich oryginalnym brzmieniu. Obecne nazwy miejscowości podaję w przypisach – przyp. tłum.

[2] Murcki. Przyp. tłum.

[3] Starożytne plemię germańskie. Przyp. tłum.

[4] W mitologii rzymskiej bóg wiatru wschodniego. Przyp. tłum.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jedyn kōmyntŏrz ô „Czarna studnia (cz. 1)

  • 21 grudnia 2022 ô 20:05
    Permalink

    Bardzo przyjemne w odbiorze tłumaczenie – lekkie. Tekst sam się czyta, a dodatkowo bardzo podoba mi się oddanie kolorytu poszczególnych słów charakterystycznych dla opowiadań z początku XX wieku.

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza