Czarna studnia (cz. 4)
Czarna studnia (cz. 4)
Starzec rzekł na to: „Znajdujesz się w pracowni natury. Ja zaś jestem ogniwem ogromnego łańcucha, który rozciąga się od Babilonu, przez całą kulę ziemską, aż po te germańskie knieje, a nawet po samo Thule[1], zaś jego celem jest badanie przyrody i jej mocy oraz zjawisk naturalnych. Popatrz tutaj, ponad niebosiężnym Krapakiem[2], po prawej to kraina Hesperyd[3] i misteriów eleuzyjskich, po lewej promienna Tyana[4], zaś jeszcze bardziej na południe dostrzegłbyś kolebkę ludzkości, wspaniały Babilon, gdyby tylko twój wzrok nie był tak ograniczony. Otrzymasz jednak wyjaśnienia. To, co mam, podaruję ci w imię mego nauczyciela, który nakazał mi przekazać swe nauki człekowi godnemu, aby stały się dziedzictwem światlejszych pokoleń. Na razie mądrość wciąż jeszcze skrywa się za misteriami, lecz wkrótce już stanie się częścią życia!”
Gdy tylko Valerius pojął przemowę czcigodnego gospodarza, poznając w nim wychowanka wielkiego Apolloniusa z Tyany[5], z jego ust wyrwały się następujące słowa: „Ależ Damisie[6], jakim cudem dotarłeś wraz ze skarbami nieśmiertelnego Apolloniusa na to barbarzyńskie pustkowie?” „Nie jestem Damisem, towarzyszem jego naukowych wypraw, gdyż ten już od dawna obcuje wraz ze swym nauczycielem ze światłem wieczności. Jestem Germaninem, między źródłami dwóch wielkich rzek, pochodzę stąd, gdzie Suevus[7] płynie ku germańskiej ziemi, by w deszczu łez roszonych przez Heliady[8] połączyć się z Eridanusem[9], zaś dumna Vistula przybywa z wizytą do dzikiej Scythien[10], by zatracić się w nierozpoznanych dotąd krainach. Nie uchroni mej ojczyzny to, co w dzikiej walce z twoim ludem jeno zadaje rany i odbiera siły, ale nauka, która pozwoli poznać naturę i dzięki niej okiełznać człowieka oraz wydobyć jego wewnętrzną siłę – to ona przyniesie kiedyś Germanii koronę zwycięzcy! Dlatego żyję tutaj, pracuję i oddaje się nauce. I podobnie jak więzi naszego Związku Ewergetów[11] już za czasów boskiego Pitagorasa zawiązały się na południu, by następnie się rozwinąć, tak i Appolonius, poczynając od Epheusu[12], gdzie zostałem jego uczniem, zawiązał je również w mej ojczyźnie.”
„A zatem”, przerwał mu rozgniewany Valerius, sięgając zarazem po swój miecz, „uczyniłbym wiecznemu Rzymowi większą przysługę, gdybym więzi te za jednym zamachem rozciął?” „A czyż wtedy”, odparł mu ze stoickim spokojem starzec, „twój Rzym byłby dalej wiecznym? Uwierz mi, młodzieńcze, to nie siła miecza decyduje o zwycięstwie, jeno siła ducha! Gdy tylko duch innego rodzaju przeniknie twój Rzym, to wtedy on sam narodzi się na nowo, niczym Feniks z popiołów, by po raz drugi w znanym mu świecie ustanowić prawo!”
Zdumiony pełną mocy godnością starca oraz słowami, które brzmiały w jego uszach niczym przepowiednia Pytii, Valerius poprosił urażonego starca o wybaczenie. Jego dalekosiężna wizja zyskała uznanie w oczach rycerza.
Udobruchany młodzieniec zapytał tedy: „A gdzież jest owo cudowne dziewczę?” Na co, spoglądając na niego przyjaźnie, starzec oddalił się, zaś pozostawiony sam sobie Valerius rozejrzał się wokół, podziwiając wspaniały widok z wysokiego dachu świątyni. Przed nim rozpościerały się buchające siarką przepaście, których szczeliny zdawały się ukrywać rodzący się wulkan. Na prawo od nich, ponad wysokim grzbietem zalesionej góry, niczym jasna wstęga wił się pobliski Suevus, na lewo zaś kipiała w swym kamiennym korycie mroczna Vistula. Za jego plecami świat sprawiał wrażenie niedostępnego chaosu. „Ach!”, zawołał Valerius, z oczyma pełnymi łez, gdyby tak móc zajrzeć do kraju Hesperydów, spojrzeć na cudowny Rzym! Czyż nie widzę go jako żywo oczyma duszy mojej, z jego złotymi pałacami, Kapitolem, ze wszystkimi jego skarbami? Możesz dać mi, co tylko możesz, czcigodny starcze, lecz to Rzym pozostanie światem!”
Tymczasem, zerkając nieśmiało, do Valeriusa podeszła Ganna[13] (gdyż tak nazywało się owo przecudne dziewczę): „Pytałeś o mnie, Valeriusie?” Ten zaś odparł uprzejmie: „Życzeniem moim było podziękować mej dobrodziejce o wymownym spojrzeniu i usłyszeć jej słowa.” Skinąwszy nieznacznie głową, Ganna wzięła go pod rękę i sprowadziła po schodach do sali, gdzie, przyjaźnie uśmiechając się, powitał go starzec. Czekał już na niego skromny posiłek z mleka, masła, sera i potraw roślinnych, w towarzystwie musującej oskoły i pożywnej wody jęczmiennej.
Valerius był nadzwyczaj szczęśliwy. Z szumiącym pucharem w ręku oraz Ganną u boku, przeczuwając rychły powrót do ojczyzny, ponownie zdał się na starego przyjaciela. Reinhardt, gdyż tak zwał się czcigodny starzec, rzekł w końcu do niego: „To, co widziałeś i słyszałeś wczoraj w głębinach groty, nie było niczym innym, jak tylko walką żywiołów, które ścierają się tutaj z pełną mocą o władzę. Wyrocznia mówi, iż przystojny młodzieniec, który dostąpił wtajemniczenia pierwszego stopnia, zadecyduje o zwycięstwie jednej ze stron. Jeśli mocą swego ducha zdusi ogień, nowe życie zyska woda. Synu mój, wybrano cię do tego, ty zaś dokonałeś tego czynu! Nigdy już niszcząca siła ognia nie spustoszy mego kraju, a potężnie rzeki, zamknięte bezpiecznie w korytach, popłyną żwawo przed siebie!”
Tak skończyła się uczta i Valeriusa odprowadzono na spoczynek. Znużony młodzieniec zbudził się dopiero, gdy słońce stało już wysoko na niebie. Reinhard wziął go czule w ramiona – wieczorem bowiem Ganna wyznała mu z radością, co skrywało jej niewinne serce. Z wdzięcznością odwzajemniając uścisk młodzieniec rzekł: „Ojcze, czego ode mnie żądasz? Uczynię wszystko, lecz daj mi Gannę jako dowód twej miłości! Mnie stanie się żoną, stroskanemu ojcu w Rzymie troskliwą córką, zaś Marcii kochającą siostrą.”
„Jak zwykle spełniasz moje życzenia! Wróć z nią u boku do Rzymu, gdzie prześladują nas twój cesarz i jego kapłani, gdyż nasz wielki Apollonius przepowiedział niegdyś śmierć waszemu zbirowi Domizianowi[14]. Nie zabraknie ci tam zwolenników, a ja dam ci listy polecające do naszych skrytych, bardzo bliskich przyjaciół. Załóż tam szkołę, aby ta mogła czynić dobro, pośrednicząc między Orientem, Grecją i nami. Obdarzymy cię wszelakimi dobrami i wyruszysz niebawem w podróż powrotną.”
„Raz jeszcze pragnąłbym udać się do owego cudownego źródła”, odparł Valerius, „aby wyrazić mu mą wdzięczność”. „Nasza droga wiedzie obok niego”, rzekł na to starzec.
Przygotowano się zatem do podróży. Ze łzami w oczach żegnała się Ganna ze swą samotnią i ze swym ojcem. Lecz widząc, jak bardzo ukontentowany jest jej ojciec, gdyż dzięki temu, co miał najdroższego na ziemi, spełniały się jego pragnienia, tym mocniej tuliła się do Valeriusa. Dwoje jucznych zwierząt niosło ich rzeczy, a ich samych dwa hoże konie. Starzec wsiadł do dwukołowej kolasy i tak zmierzali w dół ku tajemniczemu źródłu.
Gdy dotarli na miejsce, rozsiedli się wokół, głos zaś na pożegnanie zabrał Reinhard: „Po burzy nastaje spokój! Cicho szemrze słodka nimfa u naszych stóp, świętując swe wspaniałe zwycięstwo! Czuwałeś, walczyłeś i milczałeś, przynosząc jej ostateczny triumf! W nagrodę dostąpisz wtajemniczenia drugiego stopnia, te zaś cenniejsze jest niźli misteria orfickie: oto bowiem otrzymujesz jej wybrankę, moją Gannę oraz na powrót swą ojczyznę! Bądź jednak godny mej córki i spełnij nadzieję, jaką w tobie pokładam.” Serdecznie ściskając dłoń Ganny, a potem jej ojca, Valerius wyraził swą wdzięczność. Ukontentowany tym starzec ciągnął dalej:
„Dziko ciskając płomienie płonie więc ogień w podziemnych czeluściach, zwycięstwo odniosła woda! Aliści, pewnego dnia ogień się wypali, zaś jego ostatki, dobrodziejstwo dla ludzi, wydostaną się na powierzchnię. I dadzą im ochronę przed zimnem tego kawałka ziemi i mienić się będą blado w czarnych kamieniach. A wtedy nie noc będzie kryła mą ojczyznę, a natura, nauka i sztuka, co uczynią z niej gwiazdę prześwietną i przepędzą pogardę. Wówczas źródło to zwać się będzie czarną studnią, podobnie jak skały, co sterczą pośród siarczanych otchłani. Będą one jednak otuchą dla pracowitego gwarka, obdarzając łaską i bogactwem przyszłe pokolenia! Idź zatem i uczyń dla swego ludu to, co ja czynię dla mego. Nie uchronisz go przed upadkiem, lecz pamiętaj: człowiek był wcześniej niż Rzymianin! Pozostańmy przyjaciółmi!” Rzekłszy to, starzec zniknął, a Valerius wraz z Ganną ruszył do Rzymu, w ramiona swych bliskich, gdzie w pełni czynił zadość pragnieniom swego czcigodnego dobrodzieja!
Źródło: Karl Wunster: Oberschlesien, wie es in der Sagenwelt erscheint. Liegnitz 1825, s. 9–29.
Karl Wunster, ur. w 1789 roku w Breslau, zmarły w 1834 w Berlinie. Studiował teologię w Halle, by następnie pełnić funkcję kaznodziei w różnych miejscach na Śląsku (w tym w latach 1816 –1820 w Hołdunowie (niem. Anhalt), obecnie dzielnicy Lędzin) oraz w Poznańskiem.
Nina Nowara-Matusik, literaturoznawczyni, germanistka, tłumaczka, profesorka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Redaktorka naczelna otwartego czasopisma naukowego „Wortfolge. Szyk Słów”. Mieszka w Bytomiu.
Śląsk Magiczny – wstęp
Czarna studia cz.1
Czarna studnia cz.2
Czarna studnia cz.3
[1] Legendarna wyspa oraz miasto w dzisiejszej Grenlandii. Przyp. tłum.
[2] Nazwa własna, odnosząca się prawdopodobnie do Karpat. Przyp. tłum.
[3] Greckie nimfy, strzegły jabłoni o złotych jabłkach. Przyp. tłum.
[4] Tiana, Tuwana, starożytne miasto w Kapadocji. Przyp. tłum.
[5] Apoloniusz z Tiany: filozof, wędrowny kaznodzieja, rzekomy cudotwórca.
[6] Damis Asyryjczyk był jego najwierniejszym uczniem. Przyp. tłum.
[7] Prawdopodobnie chodzi o Odrę. Przyp. tłum.
[8] Heliady były córkami Heliosa. Gdy opłakiwały swego martwego brata Faetona, ich łzy przemieniły się w kamień (bursztyn). Przyp. tłum.
[9] Mityczna rzeka, do której miał wpaść Faeton, po tym jak Zeus raził go piorunem, by powstrzymać jego szaleńczy rajd rydwanem Heliosa, zagrażający ziemi. Przyp. tłum.
[10] Chodzi prawdopodobnie o obszar między Azją a Europą: Azerbejdżanem, Białorusią, Ukrainą i dzisiejszą Polską. Scytowie byli rzekomo przodkami Sarmatów. Przyp. tłum.
[11] W 1791 roku założono na Śląsku Evergetenbund, organizację masońską. Ewergeci to także nazwa starożytnego plemienia indyjskiego, podbitego przez Aleksandra Wielkiego. Greckie Euregeten oznacza dobroczyńcę. Przyp. tłum.
[12] Miasto Efez, obecnie Turcja. Przyp. tłum.
[13] Według braci Grimm Ganna miała być jedną z germańskich wieszczek. Przyp. tłum.
[14] Cesarz rzymski Domicjan uwięził Apolloniusza w związku z głoszonymi przez niego ideami. Po przesłuchaniu cesarz puścił go wolno. Przyp. tłum.