Polna piastunka

Polna piastunka

Polna piastunka – gdyż tak postanowiłam przetłumaczyć niemieckie Roggenmuhme – występuje w folklorze słowiańskim i śląskim, a także na Łużycach, gdzie pojawia się pod takimi określeniami jak Pschiponza/Pschesponiza („idąca przez pole”, pojawiająca się „przez poł/u/ednie”)[1] lub południca/połednica. Niezależnie od właściwej etymologii i lingwistycznych dociekań, gubi się gdzieś w tych tłumaczeniach słowo „Muhme”, oznaczające mamkę, nianię, ciotkę, aluzyjnie wskazujące na jej ścisły związek z dziećmi, nie tylko polem i południem.

Jak pisze Paul Drechsler, piastunka często miała pojawiać się w porze żniw m.in. w Miasteczku Śląskim (Georgendorf), spacerując polem lub miedzą. W lewym ręku miała trzymać zapaskę, prawą zaś co rusz podnosić coś z ziemi i wrzucać do fartucha. Głowę miała rzekomo trzykrotnie opasaną czerwoną chustą, a sukienkę krótką i wielobarwną. Kogo spotkała na swej drodze, ten musiał odpowiedzieć jej na tysiące pytań[2]. Jeśli nie znał choć jednej odpowiedzi, umierał lub dotykał go paraliż. Wtedy zaś piastunka znikała niczym cień pod przypadkowym, ale wielkim, kamieniem. Owego deamonum meridianum obawiały się także zwierzęta[3]. W literaturze niemieckojęzycznej chyba częściej pojawia się jako Mittagsfrau lub Mittagsgespenst/Mittagsgottheit. Kim zatem jest? Czy naprawdę tylko metaforycznym ostrzeżeniem przed udarem słonecznym? Pozwólmy przemówić literackiej wyobraźni…

Źródło: Oberschlesische Sagen. Nacherzählt von Paul und Hildegard Knötel. Mit Bildern von P. Knötel. 2. Auflage, Kattowitz o. J., s. 46.

Tłumaczenia te dedykuję dr Monice Blidy, dziękując za inspirację…

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Sen Grety

Na pola z dojrzałym zbożem lał się żar. Kłosy ciężko zwieszały głowę, by nagle lekko zadrżeć na wietrze: pośrodku złocistego morza błysnęła kosa. Świat wokół – dumne kłosy, żarzący się mak i błękitna ostróżka – zamarł.

„Szkoda tych prześlicznych łanów zboża!”, pomyślała Greta, córeczka Lindenbauera, co z wielkim koszykiem w ręku wędrowała miedzą. „Można by pobawić się w chowanego!”. Na jej widok żeńcy radośnie pozdrowili Gretę. Dziewczynka wypoczęła nieco, gdy ci jedli, pili i gawędzili. Z dworku Lindenhof aż do pola było dosyć daleko. Do tego ten ciężki koszyk. A wszystkie te szumiące, bzyczące i cykające muchy, komary i świerszcze tak strasznie ją męczyły, tak strasznie…

Dej pozōr tyż:  Zdarzyło się w styczniu – śląskie kalendarium

Szum począł się wzmagać. Dochodził ze środka pola, był coraz bliżej. Tam! Największy kłos zaczął rosnąć i mrocznieć. Ach, to przecież nie był już kłos, lecz trzepoczący na wietrze, czarny płaszcz, a w nim strupieszała kobieta o bezzębnych ustach. Gdy dotknęła dziecko swym kosturem, Greta nie mogła się poruszyć ani w przód, ani w tył. Mała stała, jakby ktoś przykuł ją do ziemi.

Spojrzawszy ze złością na dziecko, kobieta rzekła: „Czyżbyś mnie nie znała? Jestem polną piastunką. Szukam cię już od dawna. Ciebie, Petera, Liese i Fritza. Wszystkie te pola są moje! A wy co zrobiliście?! Podeptaliście mi zboże, niegrzeczne pętaki, gdy szukaliście słoneczników i bawiliście się w chowanego! Biegaliście po samym środku pola i zniszczyliście je! Właśnie teraz, gdy nastały ciężkie czasy, gdy wszyscy potrzebujemy kłosów na chleb. A z chlebem, co powstaje z moich kłosów – jak się z nim obchodziliście?! Skórki z chleba, a nawet całe kromki walają się po szkolnym podwórku! Poczekajcie tylko, polna piastunka już was nauczy, że nie wolno deptać kłosów i obojętnie wyrzucać chleba! Zapłacicie mi za to!”

Przeraźliwy krzyk wstrząsnął całym polem. Wraz zbiegli się wszyscy parobkowie i dziewki. „Greto, cóż się stało?”, zawołała ochmistrzyni Lina. „Dlaczego tak krzyczysz?”. Greta z lękiem rozejrzała się wokół. Szum ucichł, polna piastunka znikła. Mała w zdziwieniu przecierała oczy. „Chyba coś mi się śniło – coś strasznego!”. „Cóż takiego?”, zapytała Lina. Tego jednak Greta nie wyjawiła. Potem w tajemnicy powiedziała o wszystkim na ucho Peterowi, Liese i Fritzowi. Lecz owa straszna godzina zapadła jej w pamięć i nie mogła o niej zapomnieć już po kres swoich dni.

Dej pozōr tyż:  Dirszel (cz. 2)

Źródło: Maria Lux: Gretels Traum. W: „Die Kinderwelt”. Beilage zum „Oberschlesischen Kurier“, nr 28/1937, s. 7–8.

 

Polna Piastunka

Podanie z Górnego Śląska

Opracował Franz Fischer

Na Brynicy kwitną wodne lilie, białe i żółte. Bezmiar białych. Łany zboża kołyszą się na wietrze, a w pobliżu falują łąki, poprzecinane polami z kapustą i ziemniakami.

Zboże to królestwo polnej piastunki. Mieszka w nim i przechadza się pomiędzy kłosami, omiatając pola śmiercionośnym spojrzeniem. Łany poruszają się niczym morskie bałwany, przykuwając wzrok i porywając w krainę fantazji. Zapach dojrzewających ziaren pieści i kołysze do snu, wlewając w serce błogość. Między kłosami niesie się delikatny, zniewalający szum i cykot… Zaś po drugiej stronie rzeki wisi skwar.

I wtedy z popękanej ziemi poczyna wyłaniać się piastunka.

Polne skrzaty w osłupieniu zastygają przed norkami, wyciągają łebki i kiwają nimi zaspane, i z trudem dźwigają ciążące powieki, i patrzą, jak ogromna staje się – piastunka.

Niczym dym i mgła, niczym pajęcza sieć rozrasta się w nieskończoność. Zaś smugi w kolorze maku i chabru stają się przędzą, co tka barwne szaty i zapaskę, i na głowę chustę. I oto jest, piastunka, śmiertelnikom podobna, i oto kroczy miedzą.

Biada temu, kto ją spotka!

Matko, dziecko twe leży na miedzy! Zostaw już swe grabie, twe dziecko jest na miedzy, a tam śpieszy piastunka!

Lecz matka nie słyszy!

W cieniu kłosów, muskane podmuchem chwiejących się łodyg, spoczywa dziecię. Matka z troską posłała mu na trawie chustę. Utulone słodko pośród kwiatów i traw leży jej maleństwo. Różowe nóżki radośnie kopią w górę. Gwiaździsty blask promienieje w oczkach, sięgając nieba, co mieni się błękitem na drugim brzegu. Patrzą za chmurami, te zaś stają się postaciami i obrazami, tak jest ich wiele, tak różnych, oczka podążają więc za nimi w dal, by potem, błogo się uśmiechając, zamknąć je w najgłębszych zakamarkach serduszka, gdzie będzie im słodko i będą wzrastać aż po bramy dziecięcego raju.

Dej pozōr tyż:  Przegląd Kina Bułgarskiego - rozmowa z reżyserką Janą Lekarską

Lecz oto już nadchodzi ona. Kłosy skłaniają głowy, zaś łany dygają z czcią na powitanie. Piastunka dziękuje kiwnięciem dłoni i podchodzi do dziecka. Jego duszyczka wylatuje jej naprzeciw.

Matko! Piastunka zabiera twe dziecko!

Lecz ona nie słyszy!

I znów kroczy miedzą starucha, trzymając u piersi odchodzącą duszyczkę. Przędza i smugi rozpływają się w połyskującej mgle. Zanurza się w gęstwinie kłosów, kurcząc się i kurcząc, by zniknąć zupełnie. Pęknięcia w ziemi znaczą drogę, po której stąpała.

Wyciągają szyje skrzaty, przecierając oczka i nasłuchując przy ziemi: tam szumi, tam kroczy piastunka – zaś na niebie unosi się skwar.

Martwym znajduje matka swe dziecko. Pośród pogrążonych w żałobie kłosów, ziół i kwiatów, na granicznej miedzy. Zbłąkanej duszyczki nie przywołają już ani żałość, ani łzy. Jest u piastunki.

Kolejna wodna lilia rozkwita na Brynicy.

Na Brynicy kwitną wodne lilie, białe i żółte. Bezmiar białych.

Piastunka zabiera chłopców i dziewczynki.

 

Źródło: Franz Fischer: Die Pschiponza. W: „Der schwarze Adler“, nr 27/1920, s. 4.

 

Tłumaczyła Nina Nowara-Matusik

[1] Por. Karl Albinns: Die Mittagsfrau. W: „Gebirgssfreund“, Nr. 14/1889, s. 108–110.

[2] O takim zachowaniu piastunki koło Koźla pisze też Richard Kühnau, w: Schlesische Sagen. Band 2, Elfen-, Dämonen- und Teufelssagen, Leipzig 2011, s. 210–211.

[3] Paul Drechsler: Sitte, Brauch und Volksglaube in Schlesien (Schlesiens volkstümliche Überlieferungen: Sammlungen und Studien der Schlesischen Gesellschaft für Volkstunde: Bd. 2). Leipzig 1906, s. 179–180.

Nina Nowara-Matusik, literaturoznawczyni, germanistka, tłumaczka, profesorka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Redaktorka naczelna otwartego czasopisma naukowego „Wortfolge. Szyk Słów”. Mieszka w Bytomiu.

Śląsk Magiczny – wstęp
Czarna studia cz.1
Czarna studnia cz.2
Czarna studnia cz.3
Czarna studnia cz. 4

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

2 kōmyntŏrze ô „Polna piastunka

  • 5 lutego 2023 ô 11:16
    Permalink

    Nino, robisz tutaj naprawdę dobrą robotę, wspaniała inicjatywa i pełen profesjonalizm. Jestem pod wrażeniem. Alle Achtung!

    Ôdpowiydz
  • 26 stycznia 2023 ô 10:14
    Permalink

    … noooo nos straszyli za bajtla …. we zbozu je Janczykuba …. bezto po zbozu nieloutejcie …tam sie niebawcie !!!!

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza