Spacer do Wesołej (cz. 2)
Drugi Faust
Kto wywyższa się ponad innych z racji staranniejszego wykształcenia i większej uczoności, nie będzie przez bliźnich traktowany jak swój. Oddalą się od niego, unikając jego władczej bliskości, by uznać go, w zależności od kaprysu, za anioła bądź za diabła. – Biada temu, kto wyróżnia się za sprawą swego rozumu, otwierając serce na namiętność! Niezawodnie posądzi się go o konszachty z diabłem, nawet jeśli miałaby to być jeno żądza wiedzy! Szatan Lessinga[1] powiedziałby na to: „To wystarczy, by zwieść na zatracenie!”
A zatem: żył rzekomo w Wesołej drugi Faust[2], mężczyzna posądzany o czary oraz o sztukę wytwarzania złota – tutaj? Pod rządami Anhaltów[3]? Dziwne to ponad miarę. Jeśli jednak by podanie nie prowadziło donikąd, to udowadnia ono przynajmniej, że sztuka i nauka były wówczas dla tego kraju zjawiskiem nowym.
W Ilsenburgu, małym, prowincjonalnym miasteczku w Hrabstwie Wernigerode, którego zachwycające zakątki sprawiają, że serce otwiera się na najwyższe rozkosze przyrody, odwodząc ducha od zgiełku świata, by zająć go sprawami poważniejszymi, roku pańskiego 1751, pośród ciasnych ścian ojcowskiego domu, narodził się Ruberg. Choć pożoga wojny siedmioletniej dała się we znaki jego rodzicom, to ci nie żałowali środków, aby wspierać wychowanie Johanna Christiana. Cóż bowiem lepszego mogli zostawić temu obiecującemu chłopcu ci dobrzy ludzie, jeśli nie naukę i przykład, dzięki którym ów dobrze zapowiadający się młodzieniec mógł stać się użytecznym człowiekiem? Zwiastuny śmiałych ambicji, skrzący się duch – w parze z pilnością i cierpliwością – wszystkie te cnoty naszego Ruberga wróżyły mu świetlaną przyszłość i sowitą odpłatę za wyrzeczenia, jakie rodzice skwapliwie ponosili ze względu na syna. Na wszystko, co w nim dostrzegali, odpowiadali mu miłością – do czegóż bowiem nie są zdolne rodzicielska pycha i bieda, co syci się nadzieją? – na jego bezduszny chłód wobec wszelkich tych spraw, co cieszą chłopców, na cichość serca, a nawet na upór, co coraz częściej przeradzał się w nieposłuszeństwo i przekorę. Te cechy syna były dla nich namacalną rękojmią, iż obiecujący młodzieniec wyrośnie kiedyś na samodzielnego człowieka o nieugiętym usposobieniu.
Ilsenstein w Górach Harzu
Ruberg spędzał czas zazwyczaj samotnie, zaś jego rodzinne miasteczko, podobne raczej do plamki błota, nie dawało mu sposobności do pogłębiania wiedzy. I oto pewnego razu, gdy wspiął się na Ilsenstein i roztoczył się przed nim zachwycający widok na doliny Harzu, serce wezbrało mu radosną nadzieją i rozpaliło w duszy pragnienie, by z całych sił podążać za tym, czego tak usilnie szukał. To właśnie ów stan ducha – lecz także huty i kopalnie położone w jego ojczyźnie – skierowały go na górniczą ścieżkę. W odludnych rozpadlinach pomiędzy mrocznymi wzniesieniami czuł się jak w domu, zaś wnętrze ziemi ujawniało przed żądnym wiedzy i pełnym werwy młodzieńcem więcej skarbów, aniżeli mógł dać mu ich nieprzystępny świat na powierzchni. Azaliż, górniku, pamiętaj! Twa praca jest wprawdzie ciężka i niebezpieczna, lecz tak samo trudna i długa jest droga, którą przejść musisz, aby poszerzyć krąg swych wpływów. Jeśli brak ci środków i kontaktów, po kres życia trwać musisz wiernie przy górniczej skórze[4], którą się opasałeś, nawet jeśliby twój charakter i wiedza odróżniały cię od twych braci. Duchy podziemia spuściły bowiem na ów świat gęstą zasłonę i jeśli szczęście nie wskaże ci żyły złota, co lśni pośród mrocznych rud, to nawet najjaśniejsze światło twego ducha nie przeniknie mgieł i nie wydostanie się do świata nad ziemią, by ten okazał ci wdzięczność.
Taki oto los musiał też zapewne spotkać naszego Ruberga! I tak tego niestrudzonego, wielostronnie wykształconego człowieka, zdolnego chłonąć wiedzę w sposób wprost nieprzeciętny, wezwała do Pszczyny wielce oświecona księżna von Anhalt-Köthen-Pleß, Louise Ferdinande, z domu Reichsgräfin von Stollberg-Wernigerode, by ten zmodernizował kopalnie i huty w podległym jej wolnym państwie stanowym[5]. To właśnie ona, zapamiętała i wykształcona promotorka tego, co było w tych okolicach dobre i piękne, łaskawie wspierała młodego człowieka, który miał wówczas[6] trzydzieści dwa lata i odznaczał się wiedzą, ikrą oraz niekończącym się zapałem do badań. Budowa huty szkła w Wesołej oraz, prawdopodobnie, realizacja kilku innych dalekosiężnych planów owej wyjątkowej księżnej, były zadaniami, które wesprzeć miał Ruberg. By jeszcze godniej go do nich przysposobić, książę Erdmann wysłał go wpierw do Hanoweru i Anglii, gdzie już dawno zadomowiły się przemysł oraz przedsiębiorczość. Po powrocie zatrudniono Ruberga jako głównego zarządcę całego zakładu w Wesołej, który wówczas już zyskiwał na znaczeniu.
Po jego powrocie huta szkła istniała już wprawdzie[7], lecz wykorzystywano w niej drewno, a fabrykat był zanieczyszczony. Ruberg powziął zatem zamiar, by w Wesołej samemu wydobywać węgiel kamienny i tym sposobem nadać szkłu takiej czystości i bezbarwności, aby mogło konkurować z angielskim[8].
Gdy w 1751 roku węgiel kamienny rozpoczęto wydobywać w górnośląskiej Rudzie, od dwustu lat działo się to już na Śląsku Dolnym. Równo dwadzieścia lat potem w księgach rachunkowych kopalni pojawił się zapis o podatkach z pszczyńskich kopalni węgla kamiennego. Księstwo Pszczyńskie ma kilka kopalni węgla; nie mnie decydować, czy Ruberg istotnie odkrył węgiel kamienny w Wesołej czy też może rozpoczął jego wydobycie. Tak czy siak, podanie przypisuje te zasługi właśnie jemu.
Tym sposobem zyskał Ruberg pośród miejscowych miano czarnoksiężnika. Wiedzieć bowiem, co kryje się w najgłębszych szybach ziemi, pod borami, których od chwili ich stworzenia nie tknął zapewne żaden topór, to w oczach ówczesnych ludzi o ograniczonych horyzontach było czymś nadprzyrodzonym, lecz nie rzeczą świętą, a raczej godną potępienia – dziełem szatana. Kto wie, czy Ruberg kiedykolwiek usłyszał tę gadaninę. Wiedząc jednak, jaki był jego charakter, to takie bajdy nie mogły stanąć mu na przeszkodzie.
Źródło: Carl Wunster: Spaziergang nach Wessolla. W: Carl Wunster: Oberschlesien, wie es in der Sagenwelt erscheint. Liegnitz 1825, s. 137-155.
c. d. n.
[1] Gotthold Ephraim Lessing, słynny oświeceniowy dramatopisarz, nosił się z zamiarem napisania sztuki poświęconej Faustowi. Do dzisiaj zachowały się jednak tylko pojedyncze sceny tego dramatu. W jednej z nich szatan wypowiada słowa, które przytacza Wunster. Przyp. tłum.
[2] Nie mam na myśli związanej z Guttenbergiem historii o Johannie Fauście, złotniku z Moguncji, żyjącym w połowie XV wieku, lecz o osławionym czarnoksiężniku doktorze Fauście z wieku XVI, którego areną działań były Niemcy. Miał on bywać w Piwnicy Auerbacha w Lipsku, by ostatecznie zostać okrutnie zgładzonym przez diabła w wiosce Rimtich. Kto pragnie dowiedzieć się więcej, niechaj otworzy starą dobrą księgę jarmarczną pt. Historia doktora Jana Fausta, szeroko okrzyczanego czarnoksiężnika i maga, drukowaną w Kolonii nad Renem oraz Norymberdze. A nadto, niech poczyta sobie studia Görresa o niemieckich księgach jarmarcznych, Wirtembergische Bibliothec, oder Nachricht von allen bekannten, gedruckt und ungedruckten Schriften, welche das Herzogliche Haus oder Herzogthum Wirtemberg, oder einige Theile, oder Personen, derselben betreffen (Johanna Jacoba – przyp. tłum.) Mosera z dodatkami (Ludwiga Timoteusa – przyp. tłum.) Spittlera, a nade wszystko genialne opracowania tematu Fausta pióra Goethego oraz Klingera. Cóż to za wyborna postać, ów Faust! Żył w czasach trwających zbyt krótko dla jego ducha i zbyt ograniczonych. I gdy odważył się wyjść poza granice epoki, ogarnęło go zwątpienie i niechęć, co stało się przyczyną jego upadku. Jeno nienasycona żądza poznania w stanie jest przeniknąć gęsty mrok, by dotrzeć do jasnego światła!
[3] Jeśli nawet za prawdopodobną przyjąć można by opinię, iż Faust urodził się w Maulbronn w Szwabii, nie całkiem wyssana z palca wydaje się także druga hipoteza, jakoby miał on być synem chłopa z Anhaltu.
[4] Chodzi o skórzany fartuch, który dawniej nosili górnicy. Przyp. tłum.
[5] Czy łaskawa księżna wcześniej znała już naszego Ruberga lub też poznała go dopiero dzięki małżeństwu z Wernigerode, tego nie udało mi się ustalić.
[6] Ruberg został powołany do Pszczyny w 1783 roku.
[7] Mimo że nie mogłem ustalić daty powstania huty, gdyż nie miałem dostępu do książęcego archiwum w Pszczynie, to mniemam, iż istniała ona już na dwadzieścia lat przed przybyciem w te okolice Ruberga.
[8] Za wyrobami szklanymi z czasów Ruberga rozglądałem się nie tylko w Wesołej. Przyjrzałem się także zbiorowi szklanych produktów pochodzących z Wesołej, a wyprodukowanych w różnych czasach, którego właścicielem jest miejscowy patriota (mieszkający w Mikołowie). Historia produkcji tego szkła jest bardzo interesująca i muszę przyznać, iż wyroby Ruberga górują nawet nad najpiękniejszymi okazami z czeskiego kryształu i szkła ołowiowego (flintglas – przyp. tłum.). Dlaczego dzisiaj Wesoła nie jest w stanie produkować tego typu szkła?
Nina Nowara-Matusik, literaturoznawczyni, germanistka, tłumaczka, profesorka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Redaktorka naczelna otwartego czasopisma naukowego „Wortfolge. Szyk Słów”. Mieszka w Bytomiu.
Autor napisał w przypisach: “[3] Jeśli nawet za prawdopodobną przyjąć można by opinię, iż Faust urodził się w Maulbronn w Szwabii, nie całkiem wyssana z palca wydaje się także druga hipoteza, jakoby miał on być synem chłopa z Anhaltu”.
Tymczasem książęcy (pszczyński) zarządca Filip Kiss (ojciec sławnego rzeźbiarza Augusta Kissa) w swym dzienniku zapisał, ze ojciec Christiana Ruberga był niegdyś zamożnym, a później zubożałym młynarzem.