Jak lepiej mówić po śląsku
Nie ma znaczenia, czy masz śląskie korzenie, czy nie. Już samo to, że chcesz mówić po śląsku, jest rewolucyjne. Małe języki nie cieszą się zwykle wielkim zainteresowaniem, a liczba osób mówiących na co dzień po śląsku nie jest wielka. Według spisu powszechnego z 2011 roku śląskim posługuje się 529 tys. ludzi. Nawet jeżeli przyjąć, że w rzeczywistości jest ich więcej, bo część osób mogła zadeklarować śląski język jako polski (moja ōma nigdy w życiu słowa po polsku nie powiedziała, ale swoją mowę określała jako „po polsku”), to ile razem mówiących po śląsku może być? Milion? Wciąż stosunkowo mało.
Ale mało nie znaczy, że bez wartości. W końcu po baskijsku mówi między pięciuset tysiącami a milionem dwustu tysiącami ludzi, maltańskim posługuje się 520, a islandzkim 330 tysięcy osób. Oczywiście, te języki są w różnym stopniu oficjalne w swoich rejonach, ale nie ma przecież języków gorszych i lepszych. Wszystkie są równe.
Co daje znajomość śląskiego? Ślązacy (i chyba wszyscy ludzie na świecie) cieplej patrzą na ludzi posługujących się ich językiem. Trzeba jednak pamiętać, że próbować mówić w jakimś języku można po jakimś zapoznaniu się z nim, a nie na podstawie swoich wyobrażeń o nim. Tak jak „drewni kocur” nie pozwoli dogadać się po czesku, a „żar pan żur” po francusku, tak losowe zamienianie „a” na „o” nie spowoduje, że będziemy mówić po śląsku. Coś takiego raczej przyniesie efekt odwrotny do zamierzonego.
Szczęśliwie języki często występują parami albo nawet grupami. Gdy się zna rosyjski, to ma się jednocześnie opanowaną część ukraińskiego, znając słowacki ma się gotową szeroką podstawę do czeskiego, a znając słoweński zna się automatycznie część serbsko-chorwackiego. I dokładnie tak samo jest z polskim i śląskim. Duża część gramatyki i fleksji śląskiej nie jest ci obca jeśli znasz polski. Skoro więc masz podstawy, to o czym trzeba pamiętać?
Różnice w wymowie
Nie uświadczysz w śląskim języku takich samogłosek nosowych jak po polsku, więc zapomnij o „ą” i „ę”. Mamy słowa, które po polsku są podobne do naszych, więc użyję ich, żeby lepiej zobrazować wymowę.
Ślōnsk, mōnka, wōnski – w języku polskim mamy w tym miejscu „ą”. Po śląsku piszemy dwie litery: „ōn”, ale reprezentują one właściwie jeden dźwięk. Jaki? Spróbuj powiedzieć „pająk”, ale zamiast „pajonk” powiedz „pajunk”. To tak trochę jakby ustawiać usta do „u”, ale próbować powiedzieć „ą”. Wyraźne wymawianie „Ślunsk” zabrzmi dziwnie i sztucznie. Zdarza się jednak, że „n” wyraźnie słychać: przed t, d, c, cz, dz – grōnt, blōnd, kōncek, łōnczka, ksiōndz.
Polskie „ą” jest też w miejscu, gdzie my używamy „ōm”: robiōm-robią, ślōnskōm-śląską, trōmba-trąba. Łatwo zapamiętać, że gdy po polsku na końcu słowa jest „ą”, to po śląsku mamy „ōm”. W środku słowa używamy „ōm”, gdy po nim następuje „b” lub „p”.
Literę „ę” w polskich słowach podobnych do śląskich znajdziecie na przykład w rynka-ręka, miynso-mięso, świynty-święty. Tu przed „k” i „g” posłużymy się pająkiem: spróbuj powiedzieć „pajynk”. Resztę wymawiamy luźniej i „n” jest słyszalne.
Gdy na końcu słowa po polsku jest „ę”, to po śląsku w rejonie industrialnym mamy „a” (lub „ã” albo „am”, jeśli mówimy o wariantach opolskich): widzã-widzę, krowã-krowę, cielã-cielę, trochã-trochę. Tak sobie ustaliliśmy, że będziemy w tym miejscu pisać „ã”, żeby każdy mógł sobie przeczytać po swojemu.
Podobnie jak z „ōm”, przed „b” i „p” mamy „ym”: gymba, dostympny, krympować.
W wariantach opolskich i północnych zamiast „yn” i „ym” mówimy „an” i „am”: gamba, ranka, świanty.
W ogóle nosowość jest kluczowa w wymowie śląskiej. Oprócz nosowych samogłosek, za brzmienie języka odpowiadają też spółgłoski nosowe, czyli „m”, „n” i „ń”. Jeżeli przed tymi literami znajduje się „o”, to wymawiamy i oznaczamy je jako „ō”, czyli trochę jakby język ułożyć do „o”, a usta do „u”. Przed nosówkami nigdy nie występuje „e”. Jeżeli weźmiemy za przykład polskie słowa z takim złączeniem, to tożsame słowa śląskie mają w tym miejscu „yn”: jedyn-jeden, talynt-talent, jedzenie-jedzynie.
Możemy spotkać „en” jedynie w miejscach, gdzie łączą się człony słów, na przykład przeniyś.
Różnice w odmianie
W czasie przeszłym, gdzie po polsku na koniec mówi się „ał”, po śląsku mamy „oł”: mioł-miał, przeczytoł-przeczytał, społ-spał. W „ała” i „ało” mówimy tak, jak po polsku. Tak samo traktujemy słowa kończące się na „oł”: rozdzioł-rozdziału.
Gdy po polsku mówi się w pierwszej osobie „am”, to po śląsku mamy „ōm”: łykōm-połykam, mōm-mam, czytōm-czytam.
A na koniec jeszcze śląskie „żech”. Ma taką samą funkcję jak polskie „żem”, które akurat w języku polskim jest słownikowo niepoprawne. „Żech”, „żeś”, „żeście” są szeroko używane po śląsku:
siŏd żech – siadł(ż)em
siŏd żeś – siadł(ż)eś
siŏd, siadła, siadło – siadł, siadła, siadło
siedli (ch)my – siedliśmy
siedli żeście – siedli(że)ście
siedli – siedli
W siedli(ch)my „ch” jest archaiczne, już chyba nigdzie nie używane, a „siedli” i „my” są traktowane jak oddzielne słowa.
Czytać i mówić
Najważniejsze jednak to dużo czytać i nie bać się próbować mówić. Czytać możesz na przykład na naszym portalu. Publikujemy na nim dziesiątki tekstów po śląsku, zarówno dawnych, jak też zupełnie współczesnych, więc możesz zapoznać się z tym, jak śląska mowa wyglądała sto, a nawet dwieście lat temu. Piszemy też więcej na temat właściwości godki i udzielamy porad odnośnie pisania:
- Jak lepij gŏdać po ślōnsku
- Mogliby my skōńczyć z tym „eli”?
- 5 błędów, które robisz w języku śląskim, a o tym nie wiesz
- Piszymy po naszymu. Co z tymi kryskami i szlaczkami?
- Zŏpiski ôd Jury Gajdzice z Cisownice z 1819 roku, part I
- Zŏpiski ôd Jury Gajdzice z Cisownice z 1819 roku, part II
- Teksty z „Kocyndra” sprzed stu lat
- Ôpowieści z gruby
- William Shakespeare: Śnik latowyj nocy
- Mirosław Syniawa: Wells kōntra Bradbury
- Mirosław Syniawa: Bloomsday
- Ślōnski jynzyk – ślōnskŏ gwara – bōmby
- Seria „Historyjŏ w 1000 słōw”
- Dziesiątki innych tekstów różnych autorów
Na pierwszym miejscu jednak pamiętaj, że z każdym językiem najpierw się boimy coś powiedzieć i sami musimy pracować nad ośmieleniem się. Nie przejmuj się też purystami takimi jak ja. We wszystkich językach są tacy ludzie i zawsze będą. My też musimy się przyzwyczaić, że nie każdy musi mieć rozpracowaną absolutnie każdą regułę.
A niy moglibyście napisać takigo małego przewodnika, jak gryfnie klóńć po ślońsku. We banie abo w parku czynsto słysza chopów, co klnóm aże uszy puchnom. Jo bych sie wydrukowoł pora takich poradników, i jak spotkóm takich co klnóm, to bych im rozdowoł te poradniki. Abo tyż poradźcie, jak ich grzecznie napómnieć coby tak niy klynli.
A co z Ł?
Rychtyg piykno jest ślonsko godka we wszystkich jej odmianach, napoczynając łod godowskiej i jaworzyńskiej, a na łopolskiej i woźnickiej kończąc. Ino czamu na siła trza to mianować łosobnym językiem, a nie normalnie roztomańtą bogatą śląską gwarą języka polskiego? Czy jest coś takigo jak język austriacki, bawarski, szwabski, koloński czy szwajcarski (w strefie niemieckojęzycznej)? Żodnymu to nie wadzi, że są dialekty języka niemieckiego. Podobno w dialekcie austriackim ok. 7000 słów różni się łod tych “czysto” niemieckich. Pytom, czy jak ci wielcy eksperci za welkie miliony skodyfikują tzw. jezyk śląski jako obowiązujący, to ślązoki w swoich małych gminach bydom musieli sie uczyć tego “prowdziwego”? A te dziesiątki odmian, to bydom gwary “języka śląskiego”? A może morawskiego albo słowackiego na terenach przygranicznych?
Wiynkszość roboty je już zrobiōnŏ i niy bōło na niã potrzebne “welkie miliony”, yno zrobiyły to Ślōnzŏki ze potrzeby serca. A jakbyście sie zapoznali z tym co je zrobiōne, to byście wiedzieli, że kodyfikowany je zŏpis, a nie lokalnŏ wymŏwa i że wkludzōnŏ litery, kery idzie czytać podug swojej lokalnej wymŏwy.
No ale przeca lepszy durch fulać, bo sie nie trza wysilać.
“roztomańtą bogatą śląską gwarą języka polskiego”, to dlŏ mie za skōmplikowane, projścij mi pedzieć “jynzyk”, “mŏwa” abo “gŏdka”. Nigdy my tyż w dōma niy rzōndzili na naszõ szumnõ gōrnoślōnskõ mŏwã “gwara”…