A. Pronobis: Historja powstania górnośląskiego i jego rezultaty (cz. 5)
Historja powstania górnośląskiego i jego rezultaty.
Streścił Pronobis z Bytkowa.
Wydane przez polski związek górnośląskich autonomistów.
Kto jest ten Plebanek?
Chcąc dać na to należytą odpowiedź, trzeba przedstawić wpierw stosunki ogólne, jakie dziś w Polsce panują. Za rosyjskich czasów, nie mógł polak zajmować niemal żadnych urzędów. Wszystkie szczególnie wyższe kierownicze urzędy zajęte były przez moskali, którzy też szczególną intelligencją i sumiennością się nie odznaczali. Urzędy swoje uważali moskale za domenę szczególnych dochodów, za polizę życiową na starość. Na każde stanowisko cisnęli się moskale i przez protekcję różnych krewnych, znajomych i możnych opiekunów, sprowadzano często najgorsze wyrzutki społeczeństwa, albo niekwalifikowanych na teren podbitych krajów kresowych z głębi Rosji. Starczyło być rosjaninem i schyzmatykiem, by w matuszce Rosji nie zginąć z głodu. Matuszka Rosja zaś dla swoich synów podbijała jeden kraj po drugim, oddawała im takowy jako dojną krowę do wyssania, nie troszcząc się wiele o pensje urzędników. Urzędnik sam starać się był powinien o utrzymanie siebie i rodziny. I postarał się. Poddani batjuszki cara znosili daniny i dary w postaci przekupstwa i system ten wyrafinowany zadawalniał urzędnika i każdego poddanego, co się z sumieniem zbyt nie liczył. To też do dziś usłyszysz wszędzie w Polsce żale i westchnienia za moskalami, szczególnie u chłopa na wsi.
Polskę dawną chłop przeklina, pamiętąjąc o pańszczyźnie, nową Polskę nienawidzi. Nie ma bowiem większej przepaści, jaka jest między szlachcicem i chłopem polskim. Na każdego lepiej ubranego człowieka patrzy chłop polski podejrzliwie.
Łapownictwo urzędników rosyjskich, znane w całem świecie, udusiło poczucie honoru i sumienie społeczeństwa polskiego. Nauka ta nie poszła zaś w las, szczególnie u żydów, tak licznych w Polsce. Dziś żydzi, korzystając z tego sieją w około siebie łapownictwem, osięgają wszelkie intratne stanowiska w wojsku i urzędach, a szczególnie w handlu i t. d. To samo co pierwej się dzieje. Ty na dokument czekaj polaku całe tygodnie, żyd ledwo wlizie do kancelarji, już dostaje wszystko i odchodzi na geszefta. Żołnierzy setki widziałem i mówiłem z nimi i jawnie mi opowiadali, że już tyle miesięcy lub lat służą ale ani butów, ani munduru nie dostali i musieli go sobie sami kupić. Zaco? – – to ich tajemnica. Tu żadne drakońskie przepisy na defraudacje, złodziejstwa i skandale korrupcji codziennej nie pomogą. Ale nie chcąc się rozwodzić długo nad tem i wzbudzać przeciw mnie podejrzenie, iż na Polskę, za którą życie chciałem poświęcić, piszę, polecam każdemu sprowadzić sobie jeden rocznik warszawskiej „Myśli Niepodległej” Andrzeja Niemojewskiego, głośnego i szczerego publicysty polskiego, lub „Kurjer Częstochowski” z Częstochowy. Z tych prapolskich gazet dowie się każdy więcej, co się w nieszczęśliwej Polsce dzieje, kto nią rządzi. Polska dziś jest w niebezpiecznem położeniu. Na wewnątrz ruina, na zewnątrz groźna, czy prędzej czy później Rosja, Czechy, Niemcy. Politykami wielkimi polacy nigdy nie byli. Szczególnie zewnętrzna strona jest groźna i wyjścia niemal nie ma. Bez wschodniej Galicji, której Ukraina i Rosja nigdy nie zapomni, Polski przemysł i handel jest utrudniony. Bez Górnego Śląska Polska nigdy się nie dźwignie, a Górnego Śląska znów niemcy, którzy się prędzej, czy później znów podźwigną, nigdy nie zapomną. Będziemy zawsze między kowadłem i młotem. Sami o własną skórę powinniśmy się nad tem zastanowić i trochę samoistniej o sobie stanowić. Polityki się sercem nie uprawia, jeno rozumem zimnym i biada temu, który uczuciową politykę uprawia. Może nam się tak stać, jak zaproszonemu na biesiadę romantyczną, który nazajutrz z bólem głowy i próżną kieszenią się obudził. Dlaczego koalicja przedewszystkiem wedle haseł Wilsona i prawa narodu i traktatu pokojowego nam samym losów w ręce nie dała tak, byśmy i trzeci modus byli w traktacie otrzymali, t. j. o samych sobie pomyśleć. Istnieją przecież szwajcarzy, istnieje Belgja, dlaczegobyśmy i my istnieć nie mogli ze skarbami naszemi. Przecież szwajcarzy, to najlepsi niemcy, a za nic w świecie by się z niemcami nie połączyli i swej wolności niepodległej nie dali. Belgowie (walonowie) są francuzami, dlaczegoż bronią swej niezależności i Francji w objęcia nie lecą. Dlaczego amerykanie, koloniści angielscy, wywalczyli swą niepodległość od Anglji, czarnogórcy, toć to czyste serby, dlaczego nie chcą zupełnie utonąć w Serbji i powstają przeciw niej, broniąc swej niepodległości.
Dlaczego wy przybysze poznańscy choć bracia i wy inni bracia, teraz po siedmiuset laty, naraz nas tak kochacie i przecie ku nam, a nie pozostawiacie nam naszej wolnej ręki, śmiertelną nienawiścią pałając i gubiąc każdego ślązaka, który się o tę wolność swoją upomni i do ludu swego się odezwie.
Czyż Wy myślicie, iż między nami nastąpi kiedyś zupełna harmonja, z powodu różnic naszych charakterów i językowych, my, którzy dopiero sztucznie, tradycyjne wspomnienie polskie wzbudzamy, ale wnet się ockniemy i coś nas od was odpycha, coś boli. Spytajcie się tych licznych powstańców, co tam w Polsce byli, co za uczucia i myśli powrotem przynieśli. Na te eksperymenty bengalskich ogni politycznych nie zważajcie, bo przy nich trudno będzie polityczną kaczkę upiec. Będzie ona zawsze chemiczną sztuką czadu pachniała. Patrzcie, co z powstania wynikło. Najpierw katastrofa donkiszoterji i smarkaterji, zgorszenia i rozdwój na drugiej stronie, potem aresztowania i intrygi i barbarzyńska niesprawiedliwość nademną. Co dalej? – – – – omidquid agis, prudentas agas et respice finem!
Owóż w Polsce rozpanoszyło się moskiewskie plugastwo i zaprzepaściło jej duszę. Rosja z wybuchem wojny opuściła doszczętnie Polskę, pozostawiając tylko korrupcję po sobie. Wojna początkowa pozostawiła naród zupełnie samemu sobie. Rok się fronty nieprzyjacielskie przesuwały, tam i nazad do kraju.
Potem okupańci niemieccy i austrjaccy zaprowadzili jakie takie urzędy i porządek w kraju, rabując jak mogąc i co mogąc w kraju. Przemysł i handel zupełnie stanął. Socjaliści pod egidą Piłsudzkiego z początku ideami czysto narodowemi się do socjalizmu garnąc, później na czysto partyjne stanowisko wkraczając, przygotowali wyswobodzenie Polski. Przez przypadek ślepy rewolucji niemieckiej, a nie przez zasługi bohaterstwa, rozbrojono i wypędzono okupantów, którzy dostali rozkaz oddawania broni byle komu, dopięli socjaliści, organizacją swoją P.O.W. oswobodzenia Polski. Socjalizm uwieńczył się wawrzynem bohaterstwa i stał się modnym w Polsce. Socjaliści dążą teraz do popularności. Do socjalistycznej partji garnęła się przedewszystkiem młodzież. Ta przeważała w organizacji P.O.W. i tak jak się u nas na Śląsku stało, było w Polsce. Niewykwalifikowani ludzie, młodzieniaszki otrzymali stanowiska dowódzców, komendantów i zajęli po zdetronizowaniu okupantów, władzę i stanowiska. Pierwsze chwile przecież były takie, że więcej oficerów się po miastach widziało, jak żołnierzy. Oficerzy, bez patentu oficerskiego, bez szkoły. Pokazali ci ludzie też zaraz, iż im o Polskę nie chodzi, lecz tylko o siebie. Z socjalistów stali się naraz butnymi panoczkami i biada prostemu chłopowi, żołnierzowi i nieumundurowanemu śmiertelnikowi, który ich nie uznał. Spytaj się dziś żołnierza polskiego, co on o tych panoczkach sądzi.
Polak z natury jest do próżności, lekkości życia i błyskotliwości nałożony. Dlatego pierwszą zasadą nowych panów było, tłusta pensyjka z biednego narodu, weź skąd chcesz, tylko daj gustowny mundurek z cackami i błyszczącą szabelką i brzęczącemi ostrogami i – romansik, flircik, który mu umysł i czas zabiera i nie pozwala się fachowo kształcić.
Dlatego pensje oficerskie i urzędnicze w Polsce tak biednej są bardzo wysokie i ponętne. Komisarz policyjny, których w Sosnowcu jest do licha, a policja z prostych ludzi, płatnych miesięcznie po 500 marek, bierze miesięcznie tysiąc marek i w dodatku ma jeszcze i konia. Najniższy oficer pobiera coś tysiąc marek miesięcznie. A więc nowi panowie i urzędnicy dbali o siebie. Idź do strasznie drogich restauracji i zobaczysz, kto tam jest zawsze i co spożywa. Sumienie nie uregulowane wychowaniem zasadniczem, przeciwnie, popsute wojną i rosyjskiemi czasami, skłania się na drogi bezprawne, na koszt ojczyzny go prowadzić. Nie dziw dlatego, co dzień nowe skandale, nowe nadużycia miljonowe, a kraj do przepaści prowadzące. P.O.W. zajęła kraj tanim kosztem nie dla kraju, lecz dla siebie i wyjścia z tej toni nie ma, prócz kary śmierci. Dlatego to tak obojętnie, tak chłodno mnie w Warszawie przyjęto, gdy tam w początku o pomoc dla Śląska pojechałem.
Jednym z najważniejszych, najniezbędniejszych i najskrupulatniejszych kwalifikacji i wyszkolenia wymagających urządzeń wojskowych i politycznych jest służba wywiadowcza, czyli szpiegowska. Sam zginiony lord Kitchener był szpiegiem. I Polska wtedy, zorganizowawszy armię, zmuszona była i tę służbę wojskową u siebie zaprowadzić. Lecz jak we wszystkim, tak i tu tę ważną gałęź zajęły jednostki najniewłaściwsze. Naczelnik tejże służby, major Domański, zdemaskowany i aresztowany został w Warszawie, jako zdrajca i szpieg bolszewicki. Służba ta według granicy niemieckiej, szczególnie śląskiej, ma biura, tak zwane posterunki biura wywiadowczego czyli ekspozytury. Kierownikami tychże są oficerzy z P.O.W, ludzie bez pojęcia o tej służbie. Sumami rozporządzają te biura olbrzymiemi. Trudnią się nietylko wojskową wywiadowczością, ale i polityczną, coś w rodzaju, jak ochrana rosyjska, albo Grenzkomisarjaty niemieckie. Prócz tego i w zakres kryminalny wchodzą, tak iż łączą trzy w sobie zupełnie odmienne gałęzie, w innych państwach zupełnie od siebie niezależne. Nie wiesz wtedy w Polsce, co właściwie za służbę i kompetencję policja i żandarmerja mają, bowiem biura wywiadowcze są największą potęgą w Polsce, stojące ponad prawem i sejmem w Warszawie, uważają żandarmerję i policję za dekorację państwową. Żandermerja lub policja może aresztować nie wiem kogo, gdy biuro wywiadowcze chce, wydostaje go się jak anioła z opałów. To też, gdy ja kazałem żandarmerji polskiej na podstawie dowodów, Ślusarka i kolegów jego przyaresztować, Plebanek rozkazał ich natychmiast puścić, a mnie wziąść na oko. Przeciw władzy i praktykom biur wywiadowczych nie ma w Polsce prawa ani instancji.
Na usługach biur wywiadowczych raczej ich kierowników stoją ajenci. Są to żyd nie żyd, hachar nie hachar, dziewka nie dziewka. W Sosnowcu usługują Plebankowi dosłownie najgorsze szumowiny społeczeństwa. Kto nie ma co źreć, szuka choćby kogo zabić, byle żyć a nie pracować, a nie uda mu się i dowie się o istnieniu biura tego, idzie do Plebanka i ten mu da czynność. Czynność ta polega na tem, że go posyła na granicę , by pilnował, czy z Prus szpiegi nie przychodzą. Idzie wtedy na granicę, tu z żydkami, żołnierzami, z przemytnikami się poznaje, pomaga im, a od czasu do czasu, jeśli mu ktoś nie zapłaci, lub nie ukłoni niziutko, bierze pierwszego lepszego, zwłaszcza ślązaków i żydów, i wiedzie go jako „szpiega” bez dowodów do Plebanka. Ten znów do aresztu, skąd go wypuszczają po wciśnięciu Plebankowi pewnej kwoty do rąk. Skosztowałem ja tej polskiej kozy i przysięgam, iż drugi raz bym jej nie chciał dożyć. Uprawiają też ajenci Plebanka specjalną obławę na piękne dziewczyny. Już kilka ślązaczek wpadło w te sidła. Aresztuje się piękne panny. Narobi im się strachu. Widzi się głupią gąskę, wówczas ją się namawia do „służby wywiadowczej”. Posyła ją się do Prus, zobaczyć tam i owdzie, gdzie wojsko niemieckie i daje się parę groszy. Po pewnym czasie gani się ją, że jest do takiej służby niezdolna i grozi oddaleniem. Dziewczyna, zaczynając się przyzwyczajać do łatwego zarobku, łatwo teraz żalem o utratę „miejsca” zdjęta, nastawia ucha podszeptom, aby – – – – ! No i przestaje być wnet prawą dziewczyną, służy do rozrywki smarkaczów biura wywiadowczego, a gdy jej syci, wyrzucają zupełnie, wiedząc, iż tego ze wstydu nikomu nie powie. Szukają nowych ofiar, a Polska tę Sodomę i Gomorę pieniądzem płaci i na to istnieje, by tę bandę opryszków bawiła i żywiła. Na usługach takiego Plebanka stoi cały szereg „buksów i nierobisiów pogranicznych” ze Śląska, między temi i wymieniony Ślusarek. Pan Królik, wyjątkowo porządny człowiek z Szopienic, stający przez pewien czas także u Plebanka, a zbrzydziwszy sobie tę służbę, może o tem zaświadczyć, co się tam dzieje. Szpiegów niemieckich, stojących na usługach policji pruskiej, się nie aresztuje. Doświadczenie także miała Rada Ludowa powiatowa z Katowic. Zresztą poco tu pisać dużo jeszcze o tem piekle! Niech się każdy uda do p. Karola Richtera w Katowicach, do p. Królika, Gydysia z Szopienic, do p. Postracha w Katowicach, dowie się więcej. Przecież dziś przeciw tej bandzie i przeciw najgorszemu bezeceństwu w Polsce głos podnieść, jest najniebezpieczniej, zaraz się ta szarańcza i ich poplecznicy rzucą na ciebie, a nie mogąc cię zabić z za płota, okrzyczą, obryzgają cię jako zdrajcę i wroga Polski. Przecież mnie tu na Śląsku nawet tylu porządnych ludzi ostrzegało przed napisaniem i ogłoszeniem tego. Czyż w Polsce już i tu społeczeństwo całe tak daleko doszło, że tańczy na oślep w ciuciubabkę?
Czyż i śląski naród ma być podobny do żydów z tej epoki, kiedy św. Szczepan do nich przemawiał i zatkali sobie uszy i ukamieniowali go wściekli?
Zdaje się, że polski charakter na nic tak nie jest wściekły, jak na prawdę. Dziwne to, iż na narody niektóre, jakieś zaślepienie pada. Żydom nie mów o Chrystusie, niemcom o przegranej wojnie a polakom o ich niezdolności i złem, co niechybnie na zły koniec znów prowadzi.
To więc jest ten robak roztaczający Polskę. Socjalizm stworzył P.O.W., a P.O.W. stworzyła, że tak mówi, Polskę i wlazła jej do ciała i dopóty się tego z korzeniem nie wytępi, Polska chorować będzie, aż znów skona, prędzej, jak to sobie kto przypuszcza.
Polsce potrzebny był by taki Richelieu, coby ją w polityczny bieg wprowadził. Potrzebny taki Bonaparty, coby hydrę rewolucji starł na miazgę i wszystkie partje żelazną pięścią ścisnął w jedną partję, partję rozsądku, sumienia i poświęcenia. Nie Ignasiów, z których jeden z Dąbąlami Polskę wywracają do góry nogami, a drugi sukienkową Madame Pompadur politykę do Warszawy przywiózł, nie Józków i dyletanckich eksperymentatorów, nie P.O.W. wampira.
Jak wszystko, tak i wolność obywatelska, wolność słowa w Polsce tylko na papierze, w istocie gnębi jeden drugiego jak może. Gdzie w Polsce zajdziesz, klnie jeden na drugiego, klną wszyscy na Polskę. Chłop klnie, robotnik klnie, rzemieślnik klnie, kupiec złorzeczy, ksiądz płacze, żołnierz narzeka, żyd wyzywa, kapitalista wściekły, aż do Paderewskiego, któremu się już sprzykrzyło i ucieka do Szwajcarii, jak Kościuszko zrobił. – A, cholera niech trzaśnie wszystko! – Każdy ci gada. Ten wyciąga ręce do Moskali, ów błogosławi, tam zaś kogo innego pragną, jeno na Polskę wszyscy krzyczą. Jedynie paradne lalki P.O.W. Polskę lubią i chwalą.
P.O.W. ogarnęła i nasz Górny Śląsk. Tą P.O.W. już tu krytykowałem, a z nim i socjalizm, bo znam jego przedstawiciela Biniszkiewicza, jego Rumpfelda. Znam tych bolszewików narodowych, co z jednej strony białego orła, z drugiej Matkę Boską Częstochowską przyczepili do swojego sztandaru „czerwonego”. To im akurat przystaje, bo inaczej nie idzie, aż przyjdzie czas. Wówczas maskę zrzucą i zrzucą też Matkę Boską i orła białego, i zostanie tylko kolor czerwony, a wówczas poznać masz ludu górnośląski, co ten kolor czerwony znaczy. Poznacie wy księzuni naiwni, co to tak z tem sprytnym szewcem poznańskim zgodnie pod płachtę narodową polską lecicie. Poznacie wy robotnicy tę polskość jego, kiedy będzie za późno.
Wróble na dachach o tem i każdy polski socjał wie, że narodowość ta to tylko obłuda i z bolszewizmem się bratacie, bo o sowjetach na Śląsku jawnie mówicie między sobą, tylko by lud się o tem dowiedział. Dlatego Biniszkiewicz tak raptownie Rumpfelda do komitetu do Bytomia wcisnął, dlatego z Warszawy tylu agitatorów do P.O.W. wcisnął, by ją zająć dla obozu swojego i te same stosunki stworzyć na Śląsku, co w Polsce i mieć potęgę za sobą, potęgę, której on nie stworzył. Dlatego mnie tak znienawidził, gdym temu przeciwstanął i plany mu skrzyżował i postanowił po trupie moim, jak bolszewiki, minąc tę przeszkodę. Ten szewc z Berlina, ten pachołek sprytny warszawskiego robotnika, przewidzał we mnie przeciwnika niebezpiecznego, i dlatego powziął otwartą i skrytą, choćby najpodlejszą, szewską smołą i gnypem śmierdzącą bronią, mnie usunąć. I o cudo, te skryte zamaskowane bolszewiki, którym to udowodnię, to mnie oskarżyli, jako bolszewika, którego trzeba usunąć.
Kiedy mu się nie udało mnie przed powstaniem do polskiej kozy lub pod ziemię usunąć, powziął to więc teraz, kiedy mu znów na oczy w Sosnowcu wlazłem. Przez sprzyjanie skryte socjalizmowi doktora Wolnego, zastępcy Czapli, i dziwną przyjaźń tego Biniszkiewicz, ongi biedna z Berlina szewczyna, dostał się w koło górnośląskiego areopagu na ulicy Kołłątaja, t. j. podkomisarjatu. Był więc persona prima. Biniszkiewicz, doktór Wolny (co to za polak, niech się przysłucha każdy, jak obcuje w domu) i pułkownik z P.O.W. Żymirski otóż to nowy tryumwirat polityczny górnośląski w Sosnowcu. Panoczki te naiwne, dali pieczęć do aresztowania mnie. Każdy mnie nie cierpiał, bo ich krytykowałem, ja śmiertelnik. Szewca Biniszkiewicza traktowałem jak szewca, krzykacza, i powiedziałem, że był w Lutni (restauracja w Sosnowcu) bezczelny i obżarty, a tego nie zcierpiał, sławę jurisprudencji, Wolnego zaczepiłem o jego bezczelną arbitralność suspendowania doktora Hyle i narobienia tem skweresu, a napoleońskiego stratega Żymirskiego krytykowałem za daremny bezcelowy krwiprzelew moich współbraci. I nie dziw te potęgi piekielne pieczęć do przylepienia mi hiszpańskiego plastru dali i wsadzili mnie do ciupy. Miało się taksamo i innym stać, naprz. Pośpiechowi, którego magister prawa, pan Wolny nazwał „warchołem” (a Wolny co za pan?) i Postrachowi. Sosiński także im tam coś powiedział i pan Wolny zmądrzał. Triumwirat się rozleciał, a szewc Biniszkiewicz wcisnął głowę między nogi. Ja zaś mógłbym siedzieć do śmierci, gdybym się sam nie był uwolnił.
Najważniejszą przyczyną do aresztowania mnie, była taka sprawa:
Wydałem rozkaz odebrania wszystkim powstańcom rewolwerów, im już zupełnie niepotrzebnych. Sprawiło to wielki rozruch i opozycję, bo rewolwery już dawno były posprzedawane. Najbardziej oparli się temu Jan Korfanty i Kuźma z Laurahuty, et arcypatryoty.
Wydałem rozkaz spisania wszystkich zdobytych na grencszucu koni i uważania ich jako własność górnośląską oraz wszelki dobytek; konie zaś sprzedane zaaresztować. Ponieważ wielu oficerów polskich konie z siodłami sobie przywłaszczyli lub sprzedali, narobiłem sobie znów z tychże oponentów.
Wydałem instrukcję i inicjatywę do zaprowadzenia ksiąg i listów kontrolnych w garnizonach i zaprowadzenie inspekcji (którą stworzyłem już) do prowadzenia i rewizji tych ksiąg rachunkowych, szczególnie w intendanturze głównej, gdzie się działy wprost niemożliwe rzeczy. To dopiero narobiło skweresu. Nie dziw więc, że znalazłem naraz tylu przeciwników.
Mówiłem też o tem, by wprowadzić w życie kontrolę ściślejszą nad kasą podkomisarjatu, gdzie miljony spływały i wypływały i przepadały gdzieś w zapomnienie. Obraziłem tem znów Drejzę, przez którego tyle miljonów przeszło.
A więc, jako reorganizatora mnie pozwano, abym nic nie reorganizował. Byłem komendantem żandarmerji, nie wolno mi atoli było nic wymiatać. To paradne! Niech kto uważa i sądzi, kto ma odrobinę zdrowego rozumu. Przypomni się każdemu scena z biblji, kiedy Abraham Boga prosił o Sodomę i Gomorę. Tak mało tam było sprawiedliwych.
Przyszła zaś chwila stanowcza, walka między prawem i bezprawiem miedzy mną a Zgrzebniakami i Plebankiem.
Koniec części piątej.