Pronobis – ofiara prześladowań czy tajny agent?
Na rok 2019 przypada 100. rocznica pierwszego powstania śląskiego i z pewnością przy tej okazji pojawi się wiele głosów, ocen i opinii dotyczących tamtych, odległych już w czasie wydarzeń. My chcielibyśmy przypomnieć pewną rzadko przywoływaną i jeszcze rzadziej cytowaną publikację oraz postać jej autora – postać, dodajmy, daleką od jednoznaczności. Publikacją, o której mowa, jest wydana przez Związek Autonomistów Górnośląskich w roku 1920, zatem kilka miesięcy po opisanych w niej wydarzeniach, „Historja powstania górnośląskiego i jego rezultaty”, a jej autorem jest Alojzy Pronobis. Całą „Historję” zamieścimy już wkrótce w „Wachtyrzu” w kilku odcinkach, dziś zaś przedstawiamy garść informacji na temat jej autora.
Nikt dotąd nie zestawił kompletnej biografii Pronobisa, toteż dat z jego życia znamy niewiele. Pochodził najprawdopodobniej z Bytkowa. W swojej „Historji” podał imię matki, Doroty Pronobis, oraz imię i nazwisko teściowej, Marii Zawisło. Wspomniał tam również o tym, że był na Bytkowie dzierżawcą kopalnianej piekarni, że ożenił się krótko przed wybuchem I wojny światowej, jak również o służących w wojsku polskim braciach. Pisał tam też o tym, jak prześladowali go Niemcy, podał jednak przy tym zadziwiająco mało szczegółów. Nie wspomniał natomiast, że był policyjnym agentem najpierw w Królestwie Polskim, a następnie na Górnym Śląsku, ani o tym, że siedział w pruskim więzieniu za kradzież.
Na łamach prasy (m. in. w „Górnoślązaku”, „Straży nad Odrą” i „Gazecie Robotniczej”) jego nazwisko pojawiło się w lipcu 1910 roku, gdy ostrzegano przed wydalonym z Królestwa Polskiego szpiegiem policyjnym Alojzym Pronobisem. Miesiąc później gazety donosiły, że tenże Alojzy Pronobis został aresztowany w Mysłowicach. Przyczyną aresztowania była kradzież 140 marek formierzowi Ciurze z Brzęczkowic. W grudniu tego samego roku sąd w Bytomiu skazał Pronobisa na dwa lata pozbawienia wolności. O surowości wyroku zdecydowało to, że oskarżony był już wcześniej karany ośmiokrotnie, w tym dwa razy karą pozbawienia wolności.
Zeznania samego Pronobisa mogłyby się zdawać wytworem umysłu jakiegoś fantasty, zwłaszcza gdy opowiadał o tym, jak szpiegował Henryka Sienkiewicza i obstawił kiedyś jego dom policjantami w cywilu, albo jak zakochana w nim żona jakiegoś rosyjskiego oficera chciała mu ofiarować 120 tysięcy rubli, jeśli z nią ucieknie. Gdy jednak opowiadał o szpiegowaniu osób przybywających z Prus do Krakowa i o donosach przesyłanych komisarzowi katowickiej policji Gustavowi Richterowi, brzmiało to o wiele poważniej, tym bardziej że wezwany na świadka komisarz Richter, gdy miał odpowiedzieć na pytania dotyczące działalności Pronobisa, zasłonił się tajemnicą urzędową.
Z zeznań Pronobisa wynikało też, iż jego działalność w Królestwie Polskim zakończyła się uwięzieniem go przez władze rosyjskie. Tylko wstawiennictwu naczelnika powiatu będzińskiego barona Alfreda Mirbacha zawdzięczał to, że wypuszczono go z więzienia i wydalono z Rosji. W swojej „Historji” zaprzeczał jednak temu, by miał być na służbie rosyjskiej policji: „Przeszło 10 lat nie byłem w Polsce ani w Rosji, bo mnie tam przed laty aresztowano po trzykroć i w końcu zasądzono po dziesięciomiesięcznej niewoli na dwa miesiące za przejście niedozwolone granicy z zagrożeniem, że gdybym jeszcze raz na terenie rosyjskim albo polskim był schwycony, aresztanckie roty mnie czekają. Dziwne to, iż mnie rosyjskie władze jako politycznie podejrzanego łapią i sądzą, a ja na ich służbie być miałem”.
Po wybuchu I wojny światowej Pronobis, jak wynika z jego własnej narracji, został aresztowany i przewieziony do Nysy. Chcąc się z tego trudnego położenia wydobyć, zgłosił się na ochotnika do służby wojskowej i został skierowany do szkoły dla wywiadowców. Po półrocznej służbie został zwolniony, po czym ponownie internowano go, tym razem na dwa lata. Po zwolnieniu wrócił do domu, gdzie był poddany dozorowi policyjnemu.
W roku 1918, po wybuchu rewolucji listopadowej, miał się udać do Berlina, gdzie podobno prowadził rozmowy z Philippem Scheidemannem (1865-1939), Friedrichem Ebertem (1871-1925) i Karlem Liebknechtem (1871-1919) w sprawie przyszłości Górnego Śląska, a gdy te nie przyniosły rezultatów, miał zwrócić się w stronę Warszawy.
W tym samym roku – o czym pisał w „Historji” – stworzył na Bytkowie Radę Ludową, a jego żona stanęła na czele tamtejszego Towarzystwa Polek. Zaczął też organizować z Józefem Dreyzą (1863-1951) i Adamem Postrachem (1878-1933) paramilitarną Straż Obywatelską dla Górnego Śląska. Józef Grzegorzek (1885-1961), aresztowany w przeddzień wybuchu pierwszego powstania śląskiego komendant główny górnośląskiej P.O.W., pisał po latach: „Do zakładania »Straży Obywatelskich« jako głównych pomocników Dreyza zaangażował Adama Postracha z Katowic i Alojzego Pronobisa z Bytkowa. Postrach był zasłużonym działaczem w ruchu sokolim na Górnym Śląsku, Pronobis natomiast dziwacznym fantastą, coprawda narodowiec, ale ulegający wyraźnie zachciankom komunistycznym. (…) Nie trwało długo, a władze niemieckie zabroniły zakładać »Straże Obywatelskie«, istniejące zaś rozwiązały. Teraz Dreyza sobie poradził w ten sposób, że zaczął zakładać »Związki Wojackie Polaków«. Były to stowarzyszenia legalne, posiadające statuty i pobierające miesięczne składki od członków”. (Józef Grzegorzek, Pierwsze powstanie śląskie 1919 roku w zarysie, Katowice 1935, s. 25-26).
Dalsze informacje o losach Pronobisa i jego roli w starciach, które miały miejsce w sierpniu 1919 roku, a które nazwano później pierwszym powstaniem śląskim, pochodzą niemal bez wyjątku z jego „Historji”. Wydano ją najprawdopodobniej w lutym 1920, gdyż pierwsze prasowe reakcje na nią ukazały się na początku marca. Propolska prasa – „Der Weisse Adler”, „Polak”, „Górnoślązak”, „Gazeta Robotnicza”, „Nowiny – Pismo Ludowe”, „Nowiny codziennie” – nadzwyczaj zgodnie zaatakowała autora broszury, nadając mu takie przezwiska jak „zdrajca”, „sprzedawczyk”, „górnośląski Cherlock Holms”, „ein politisches Chamäleon”, „Zuchthäusler”.
W marcu i kwietniu 1920 roku w prasie pojawiały się informacje o Związku Górnośląskich Autonomistów, rozprowadzanej przez ten związek broszurze, której tekst rozpoczynał się wierszem Konstantego Damrota (1841-1895) „Znasz Ty tę ziemię, co z swych kruszców słynie?”, a także o organizowanych przezeń zebraniach i przedstawieniach noszących tytuł „Kusiciele ludu”. Działalności tej dość szybko położyły kres bojówki Komisariatu Plebiscytowego, o czym pisał szef wywiadu tego komisariatu, Józef Gawrych (1891-1955):
„Dalszym bardzo ruchliwym agitatorem ruchu »autonomistów« jak mylnie »freistaatlerów« nazywano, był Alojzy Pronobis z Bytkowa.
Pronobis szkodził Polsce na każdym kroku. Mając duże kwoty do dyspozycji, jeździł po całym Śląsku, zwoływał zebrania, ludzi przepłacał, za pieniądze łatwo zdobywał zwolenników, wydawał ulotki, broszury itd. jednym słowem agitator dość dużej miary.
Ale i z takimi dawał sobie Komisariat radę.
Pronobis obijany przez naszych ludzi, gdzie tylko się pokazał, przekonał się wkrótce, że nie tak łatwo agitować przeciw Polsce. Zebrania jego rozbijano. Adherentów i jego samego bito. Niejeden bez zębów i z guzami umykał opłotkami do domu. Tutaj nie mogliśmy się cackać. Trzeba było iść na doszczętne rozbicie tej grupy zdrajców. I tego dokonaliśmy.
Później Pronobis, nie mogący się nigdzie pokazać, wyprowadził się do Rzeszy, gdzie za jego rozbijacką robotę dali mu Niemcy na Dolnym Śląsku gospodarstwo”. (Józef A. Gawrych, Hotel Lomnitz – z tajemnic szefa wywiadu, Katowice 1947, s. 43).
Wiadomość o gospodarstwie na Dolnym Śląsku pojawiła się też 17 czerwca 1920 roku w „Górnoślązaku”. Tam jednak nie było mowy o prezencie od Niemców, a cała informacja przedstawiała się następująco: „Pronobis zarobił na autonomii i kupił sobie 107 morgów gruntu, 57 morgów lasu i 50 morgów ziemi uprawnej i oberżę koło Kłodzka. Pronobis wyprowadził się na okupione miejsce przed 10-iu dniami. Obecnie obija się po Górnym Śląsku, a przeważnie w Katowicach i Bytomiu. Baczność przed Pronobisem, agitującym za Niemcami. Czuwający.”.
Po niemal półrocznej przerwie Pronobis wrócił na łamy prasy, jednak opublikowany 3 grudnia 1920 roku w „Gazecie Robotniczej” tekst przeczył wszystkim wcześniejszym publikacjom, według których Pronobis miał być opłacany przez Niemców:
„Wczoraj odbyło się w centralhotelu, w siedzibie szeidemanowców posiedzenie agitatorów Heimatstreuerów. Większość tych wiernych Niemców stanowili zwolennicy socjalistów niemieckich. Był tam drukarz Borys, Jacek, Rączek, Drzyzga z Radzionkowa i inni.
Nagle zjawił się elegancko ubrany i jak ksiądz wygolony Pronobis. Zebrani przywitali go burzą oklasków z wdzięczności, że przyszedł zastąpić nieboszczyka Kupkę.
Entuzjazm osłabł jednakowóż nagle, jak o tem list następujący świadczy, który podajemy (…) w tłomaczeniu.
»Szanowna Redakcjo!
Wczoraj po południu odbyło się w hotelu centralnym zgromadzenie mówców wiernych ojczyźnie, pomiędzy nimi byli również i Polacy, gdzie się też i Pronobis zjawił. Z wybuchem radości pozdrowiony i uczczony, lecz gdy zaczął mówić, że naród górnośląski pochodzi z narodu polskiego, i, że tego nikt przeczyć nie może i, że on się również jeszcze czuje Polakiem, i przemawiał poprawnie po polsku, więc pan Boris go gwałtownie zaczepił i nazwał twierdzenia jego nieprawdą, ponieważ górnoślązak nie jest Polakiem i tu niema Polaków i tego się niema ludowi wmawiać.
A gdy Pronobis wywody Borisa odpierał i zaznaczył, że byłoby to oszustwem, i domagał się głośno autonomji i równouprawnienia, został przez Niemców zakrzyczanym. Przewodniczący, berliński nauczyciel Matheus kazał Pronobisa wyprowadzić i wyrzucić.
Tak wygląda niemiecka autonomja. Tych kilku Polaków, którzy tam też byli, wyszło za Pronobisem.
Biedny Pronobis – gdy cię gościnna ziemia niemiecka też wyrzuci, dokąd wtenczas pójdziesz?«”.
Po tej wiadomości informacje o Pronobisie pojawiały się jeszcze dwukrotnie. W marcu 1921 roku w propolskiej prasie pisano po raz kolejny, że agituje na rzecz Niemiec, a dowodem miała być rozprowadzana przez niego broszurka „Nasz Górny Śląsk! Nasze ostatnie słowo!”. W połowie października 1921 roku gazety donosiły o zamachu na Pronobisa. Miano oddać do niego kilka strzałów, z których jeden przebił mu płuca. Według jednych doniesień do zamachu doszło w Kębłowie (Kammelwitz) w powiecie lubińskim, według innych w Kębłowie Pronobis miał otworzyć czy też kupić knajpę, a do zamachu doszło koło bliżej niezidentyfikowanego Zagajenia Słowiczego. Strona niemiecka twierdziła, że zamachu dokonała strona polska, ta zaś usiłowała zwalić winę na stronę niemiecką. Nic konkretnego z tych oskarżeń jednak nie wynikło, nie wiadomo też, czy Pronobis przeżył ów zamach, bowiem na dobre zniknął z łamów prasy.
Co do „Historji” Pronobisa, to należy traktować tę książeczkę ze sporą dozą ostrożności, przede wszystkim dlatego, że napisał ją człowiek skrzywdzony, który chciał się zrewanżować swoim ciemiężcom, mógł więc – choćby tylko nieświadomie – wyolbrzymiać ogrom swoich krzywd i ciężar win swoich wrogów. Dotyczy to szczególnie tych fragmentów, w których porównuje siebie do Chrystusa prześladowanego przez faryzeuszy. Mało wiarygodnie brzmią też te fragmenty, w których wychwala swoją prawość, odwagę i talenty wojskowe, a obok tego podkreśla doniosłość roli, jaką odegrał w opisywanych przez siebie wydarzeniach, jak również te fragmenty, w których przeciwstawia swój bezinteresowny patriotyzm interesowności i pazerności innych. Czytając „Historję” Pronobisa nie sposób przeoczyć pojawiających się w niej wątków antysemickich i antyklerykalnych – jako dziecko swojej epoki nie odstawał on jednak pod tym względem od innych ówczesnych komentatorów wydarzeń politycznych.
O niektórych podawanych w „Historji” Pronobisa faktach, takich jak ucieczka Józefa Dreyzy z Górnego Śląska do Sosnowca, pisał też w cytowanym już wyżej opracowaniu Józef Grzegorzek. Grzegorzek unikał jednak kontrowersji, o czym świadczy następujący fragment wstępu do jego książki: „Gdy stało się wiadomem, że postanowiłem pisać o pierwszem powstaniu Śląskiem, różni życzliwi mi przyjaciele kładli mi na serce, żebym pominął wszystkie te zdarzenia, które rzucają cień na wzajemne stosunki miarodajnych organizacyj śląskich lub ich ekspozytur. Do rady tej zastosowałem się o tyle, że przemilczałem wszystkie tarcia i nieporozumienia, jakie zachodziły na tle osobistem”. (Józef Grzegorzek, op. cit., s. 6).
Większość informacji podawanych przez Pronobisa jest trudna do zweryfikowania, zastanawia jednak to, że w reakcji na jego broszurę nie podjęto w propolskiej prasie żadnej próby ich zdementowania. Wspominano wprawdzie o nieścisłościach, ale jedynym ich przykładem była podana w „Historji” informacja o panu Kuliku „obecnie w Gogolinie”, który faktycznie „tylko przejściowo na kilka godzin bawił dwa razy w Gogolinie” (Nowiny Codzienne, 31 marca 1920 r.). Starano się raczej podważyć wiarygodność Pronobisa, przywołując fakty i „fakty” z jego przeszłości. 21 marca 1920 roku w „Nowinach Codziennych” wydrukowano nawet całą listę pytań do Pronobisa:
„Czy pan Pronobis policzył, ilu zginęło współbraci jego Polaków w lodach Sybiru z powodu jego denuncjacji?
Czy pan Pronobis pamięta rosyjskiego czynownika Mirbacha z Będzina, któremu pan się zaprzedał pod nazwą „Białek”?
Czy p. pamięta, jak w końcu sam mu ukradł 3000 rubli i uciekł z nimi na Górny Śląsk?
Czy pan pamięta pana Padewskiego w Milowicach, przed którym sławny szpieg »Białek« leżał na ziemi i prosił o życie?
Czy pan pamięta pana Bergera, który do dziś dnia nie wrócił z Sybiru?
Czy pan pamięta ów czas, kiedy podając się za lekarza, wyłudzał od łatwo wiernej ludności w Polsce ciężko zapracowany grosz?
Czy pan pamięta owe »Ostrzeżenie Głosu Zagłębia«, w którem redakcja ostrzega przed oszustwem Pronobisa, który podając się za agenta »Głosu Zagł.« zbiera pieniądze nieprawnie na fundusz prasowy?
Czy pan pamięta pana Dziubę i p. Wyciska, którzy przyjmując p. do organizacji »Polskiej Młodzieży Ludowej«, zostali przez p. poszkodowani?
Czy pan pamięta, jak zakładając powyższą organizację, przywłaszczył p. sobie składki członkowskie?
Czy pan pamięta jak pod pretekstem założenia towarzystwa rzeźbiarskiego, przywłaszczył p. sobie pieniądze i książki p. D. namawiając go do zdrady ojczyzny?
Czy pan przypomina sobie swego przyjaciela Lubelskiego z Mysłowic, któremu pan ofiarował swą żonę na sprzedaż?
Czy pan przypomina sobie Kunatów, kiedy przez okna wkradał się do mieszkania z ulicznicami?
A dlaczego pan chciał zamordować swą kochankę, za co p. musiał siedzieć w kryminale?
A ile razy pan popełnił krzywoprzysięstwo, a czy dwa lata domu karnego nie świadczą, kim pan jest?
A czy pan pamięta sobie handel ze śrebrem skradzionym w Eintrachthucie?
A gdzie podziały się te tysiące, które pan otrzymał na zakup broni z P. O. W.? (Może za nie p. teraz wydrukował swą broszurę?)
Niech sobie pan przypomni wreszcie, ile lat p. przesiedział w życiu swoim w kryminale?
Czy pan nie zdradził własnego ojca, że sprzedaje pocztówki polskie, za co tenże musiał siedzieć w więzieniu?”.
Zweryfikować te zarzuty jest dziś tak samo trudno, jak zweryfikować informacje podawane przez Pronobisa. Zapewne już nigdy nie dowiemy się, które z nich miały pokrycie w rzeczywistości, a które były owocem fantazji autorów.
Cytowany już wyżej, unikający kontrowersji Grzegorzek w ocenie „Historji” Pronobisa był dosyć powściągliwy. Napisał, że Pronobis był autorem „dziełka o pierwszem powstaniu Śląskiem, w którem w nader złośliwy sposób główniejszych działaczy śląskiej P.O.W. zmieszał z błotem, ośmieszając temsamem działalność całej organizacji wojskowej”. (Józef Grzegorzek, op. cit, s. 26).
Alojzy Pronobis – Historja powstania górnośląskiego i jego rezultaty
Mirosław Syniawa – urodzony 1958 w Chorzowie, tłumacz poezji światowej na język śląski (m.in. wierszy zebranych w tomie “Dante i inksi”), autor poezji po śląsku (m.in. “Cebulowŏ Ksiynga Umartych“) oraz prozy pisanej w języku polskim (“Nunquam Otiosus”), współautor “Gōrnoślōnskygo ślabikŏrza”.