5 lat Facebooka po śląsku, czyli historia śląskiego niedołęstwa
Co to było za wydarzenie. Gazety pisały, ludzie dyskutowali, każdy chciał przekładać, każdy chciał mieć.
Minęło pięć lat. Prawie dokładnie, bo Facebook umożliwił przekładanie na śląski pod koniec kwietnia 2015 roku. Co można zrobić w pół dekady? Można skończyć technikum na przykład. Albo studia. Albo kadencję prezydencką.
Ale, jak widać, półmilionowa rzesza Ślązaków nie potrafi w pięć lat przełożyć głupiej strony internetowej.
Na początku było pięknie. Radość. Śpiyw i taniec. Poszła Karolina do Bogumina (to nie moje słowa, tylko Ijoka z „Niedźwiodka Pucha”). Setki osób rzuciły się do tłumaczenia! Szafnymy to!
Już 1 maja na grupie dla osób tłumaczących pojawiła się pierwsza uwaga:
zauważyłem, że osoby które podają swoje propozycje tłumaczeń nie do końca czytają o co jest pytanie i jakiego słowa dotyczy… […] była propozycja ‘list’ z jęzka ang. rozumiane jako np. lista na której notuje się co kupić i propozycje które się pojawiają dotyczą lisu, jako wiadomości (brief)… […] (pisownia oryginalna).
3 maja ja zwracałem uwagę na podobne problemy:
Tam przi tumaczyniu dejcie pozōr, jak je liczba pojedynczŏ abo mnogŏ, ja? Bo już dwa razy żech nadszoł na felery:
Events – Zdŏrzyniy (mŏ być “zdŏrzynia”)
Mobile photo – Bildy ze mobilniŏka (mŏ być “bild”)
Toć, co ludzie welujōm za tumaczyniami, ale niych take felerne tumaczynie przejdzie, to niyskorzij bydymy musieli kōmbinować, coby to przerobić.
6 maja ktoś inny napisał, że pod „conversion tracking” (śledzenie konwersji) jest sześć różnych propozycji związanych nie z konwersją, tylko z konwersacją.
Tego samego dnia pojawiła się pierwsza opinia, że będzie źle i lepiej oddać pracę fachowcom:
Wiecie co? Co raz bliżej jestem pomysłu, aby oddać w tłumaczenie organizacji, która już to zrobiła np. Pro Loquela Silesiana oraz autorom nakładki na FB. Z debilami nie wygramy. Nie ma szans. Można zrobić spotkanie ludzi zaangażowanych i omówić to na żywo. […] Można zdobyć środki pieniężne aby zapłacić fachowcom za ich czas. Szerzej mogę rozwinąć podczas spotkania. Mogę zająć się sprawami organizacyjnymi spotkania. Co Wy na to?
Pod tą samą wypowiedzią pojawiły się komentarze, że demokracja zabije całą inicjatywę.
Minęło pięć lat. Osoby posiadające jakąkolwiek wiedzę zniechęciły się jeszcze w maju 2015 roku, gdy zorientowały się, jak wielu tłumaczących nie ma najbardziej podstawowej wiedzy na temat śląskiego języka i nie potrafi odmienić najprostszych słów albo myli śląską mowę z polskim slangiem. Obok nich szli wszelkiej maści prorocy ślōnskij godki, co w Facebooku po naszymu widzieli szansę na standaryzację języka według ich szalonych teorii oraz przejście do historii jako wspaniali standaryzatorzy. To oczekiwanie przejścia do historii mam zapisane w aroganckiej wiadomości prywatnej od jednego z nich.
Minęło pięć lat. Dyletanci mieli tyle zapału co wiedzy, więc dziś już mało kto próbuje przekładać interfejs Facebooka. Prorocy, jak to zawsze bywa z napuszonymi wariatami, stracili się równie szybko. Tak to jest, gdy za butą nie stoi nic.
Minęło pięć lat. Większość interfejsu Facebooka wciąż jest nieprzetłumaczona, a setki fraz nie mają wiele wspólnego ze śląskim językiem. Sprawdziłem, jakiej wersji językowej używają osoby lubiące trzy fanpejdże, na których jestem administratorem. W nawiasie całkowita liczba lubiących, a potem liczba trzech najczęstszych języków wśród nich.
- Chwila z gŏdkōm (2090): 1748 polski, 153 śląski, 54 angielski brytyjski
- Po ślůnsku (4041): 3531 polski, 157 śląski, 143 niemiecki
- Wachtyrz (4527): 3827 polski, 256 śląski, 200 niemiecki
Przełóżmy liczbę użytkowników „śląskiej” wersji na procenty.
- Chwila z gŏdkōm: 7.32%
- Po ślůnsku: 3,88%
- Wachtyrz: 5,65%
Co ważne, wszystkie trzy fanpejdże zrzeszają osoby szczególnie zainteresowane śląskim językiem i kulturą, a mimo to nawet wśród nich mało kto chce używać tej niby śląskiej wersji.
Zupełnie nie dziwię się tym liczbom. „Śląskiego” Facebooka nie da się używać. Jeżeli się nie zna angielskiego, to większość komunikatów jest niezrozumiała. Jeżeli się zna śląski, to wiele komunikatów i tak jest niezrozumiałych, bo są jakimś pseudośląskim bełkotem. Kolejna część jest za to po prostu idiotyczna. Dlatego mamy:
- zmiyń ksywa (change nickname)
- vidyja (videos)
- zdjyńcia (photos)
- To sie niy pokoże we Gurcie Nowinōw żodnego inszego, podwiel wy niy uwszeôbecnicie (This will not show up on your timeline unless you share it)
- Publiczny group (wiadomo)
- Lista kamrata (Friend Lists, czyli Listy znajomych)
- Ściepnij siy (Fundraisers, czyli Zbiórki)
- Szpajchruj szkic (Save draft)
- Zaproś swojich kamratōw to like this page
- Szczyrknij [numer telefonu]
- [Imię i nazwisko] roztopiyrził post
Nie będę się zastanawiał nad każdym słowem, bo jeżeli ktoś chce znać mój styl i podejście do używania śląskiego języka, to zapraszam do przeczytania którejś z przetłumaczonych przeze mnie książek albo do używania jakiegoś przełożonego przeze mnie oprogramowania. Każdy z tych programów jest całkowicie za darmo. Albo chociaż do przeczytania ogólnodostępnej „Czerwōnyj Kapuce”.
Najważniejsza dla mnie jest estetyka języka, a nie wymyślanie, żeby było jak najbardziej nie po polsku. Jasne, można twierdzić, że śląski język jest niby zanieczyszczony polonizmami, ale on jest zanieczyszczony polonizmami gramatycznymi, a nie leksykalnymi. Właśnie dlatego nie piszę list „zapomnianych śląskich słówek”, tylko listy powszechnych błędów robionych przy mówieniu i pisaniu po śląsku.
Dlatego też żadne sznupania, roztopiyrzynia, ludki, sztaty, szpajchrowanie, szczyrkiyńcia, lojty, zajtry, cisńiyńcia, klachy nie spowodują, że Facebook będzie bardziej po śląsku. Jedyne, co taki bełkot daje, to zniechęcanie się ludzi do używania śląskiego języka w nowych technologiach. Jest 2020 rok. Jak języka nie ma w nowych technologiach, to on zostaje z tyłu. Język, który zostaje z tyłu, po prostu umiera.
To, co najbardziej jednak boli, to ta śląska indolencja, to chroniczne niedołęstwo, powodujące, że Ślązak jest pierwszy do wygłaszania opinii, ale ostatni do uczenia się i roboty.
Siedem lat przed Facebookiem dokładnie taki sam los spotkał śląską Wikipedię. Setki chłopa chciały pisać artykuły. Dziś tam jest trochę ponad 50 tysięcy haseł, z czego jakieś 40 tysięcy to efekt mojego maszynowego przekładu haseł o grzybach ze szwedzkiej Wikipedii. Reszta to w większości niewiele warte dukania w stylu:
We madżōngã zwykle siye szpila s 136 wyrflami. Wyrfle sōm miyeszŏne a niyskŏrzi ônaczōne we 4 mury, kŏżdy po 2 sztoki 17 wyrfli. 26 sztokōw je urziwanych do stawiyaniyŏ rynki sztarŏwyj, 7 do formowaniyŏ trupiygŏ muru, a resztŏ 35 sztokōw do dalszegŏ graniyŏ.
Efekt? Nikt nie używa śląskiej Wikipedii. Ona jest tak bardzo nieodwiedzana, że do dzisiaj są na niej artykuły w internetowym alfabecie z ptaszkami (nie wiem, jak on się nazywa), czyli tym z š, ř i innymi. Ten alfabet został przez użytkowników zastąpiony Steuerem jakoś w 2009 roku, a w 2011 umożliwiono pisanie ślabikorzem. Cała dekada na poprawienie kilkuset krótkich artykułów. Tu początkowy zapał zniknął tak samo szybko jak przy Facebooku.
Jedno, co w obu przypadkach zostało, to wynurzenia polonofonōw, którzy bardzo chcieli pisać po śląsku, ale bardzo nie chcieli się uczyć. Zostały tylko takie upiory wyglądające jak inwestycja „Kwartał” w Bytomiu, gdzie zbudowano fundamenty i na tym się skończyło. Przez lata Bytom ział w centrum dziurą z wylanym betonem i wystającymi z niego stalowymi kikutami.
Śląski język jest naprawdę dobrze opisany zarówno przez polskich, jak i niemieckich dialektologów. Oczywiście, można nie mieć chęci czytać opracowań, książek, artykułów. Ale wtedy nie powinno się zabierać za tłumaczenia. Żeby cokolwiek robić: pracować na budowie, pracować na kopalni, pracować w księgowości, pracować w restauracji, trzeba mieć przynajmniej minimalne przysposobienie do wykonywanej pracy. To samo jest z tłumaczeniem, nawet jeżeli się taką pracę wykonuje za darmo.
Do tego dochodzi fakt, że wszystko jest niedokończone. Mamy taki mit, że Ślązak jest pierwszy do roboty. Gdyby faktycznie tak było, to nawet przy beznadziejnym wykonaniu, Facebook byłby cały przełożony na ten niepoważny żargon, a Wikipedia jakoś by żyła. Podobno mówiących po śląsku jest pół miliona. Gdzie ci ludzie są? Gdzie są ci chętni do roboty Ślązacy?
Interfejs Wikipedii na szczęście jakoś wygląda, bo w wolnych chwilach siedziałem nad jego poprawianiem. Od niedawna można też po śląsku używać sieci społecznościowej Mastodon dzięki przygotowanej przeze mnie śląskiej wersji jej androidowego klienta o nazwie Fedilab (Mam nadzieję, że niedługo będzie się też dało po śląsku używać interfejsu WWW). Jeżeli jedna osoba może przełożyć interfejs sieci społecznościowej, to jakim cudem ten Facebook, przy takich zastępach chętnych do tłumaczenia, jest po pięciu latach wciąż po angielsku?
Tyle mamy z tego śląskiego Facebooka i śląskiej Wikipedii. Oba przedsięwzięcia to zupełnie nieprzydatne wydmuszki, które istnieją, bo ktoś kiedyś Ślązakom dał szansę, żeby mieli coś po swojemu. A Ślązacy w typowy dla siebie sposób wszystko spieprzyli.
Zdjęcie główne: Ewa Zielińska – zawe.pl
A może ten przekład Facebook’a na śląski nie jest akurat najważniejszy. Ja akurat tą platformę omijam z daleka więc nawet nie zauważyłem tych problemów, o których Pan pisze ale rozumiem rozgoryczenie. Panie Grzegorzu, nie ma w przyrodzie procesów w 100% sprawnych i nie można wygrać wszystkich bitew.
To co grupa zapaleńców robi z przekładami literatury na śląski i coraz więcej ambitnej literatury po śląsku lub o Śląsku, to i tak już jest tytaniczne osiągnięcie.
Ino kery slunski je tyn prawy? Bo u nos w opolskim co wioska inakszyj ludzie godajum i z tego mie się wydowo że bezto wychodzi tyn bełkot. Kozdy jest w stanie się dopasować nale podug mie lepszo jes tako mieszanka jak wcale.
Tak se tera zastanawiōm, że jak na tich tłumaczyniach pŏra lŏt sie nic nie dzieje, to czamu niy wejdōm tam ludzie, co se richtig na tim znajōm, co już robili właśnie Ubuntu, abo Androida. Przeca jak ôni by sie tera za to wziyli to żŏdni z groźnōm pōłwiedzōm niy byndōm im tam niczygo psuć, bo ich tam ajfach niy ma.
Ciynżko kozać jednyj ôsobie przekłodać za darmo interfejs strōny, co na Ślōnzokach zarobio kupa piniyndzy. Canonical, fyrma co robi Ubuntu, zarobio na inkszych rzeczach, a sōm systym je ôtwarty do wszyjskich, tōż to je tako wymiana. Facebook to je blank kōmercyjo. Beztōż abo niych sto ôsōb poświyńci czas za darmo, abo niych ftoś zapłaci za robota poru ôsobōm.
No ale jakby ustalić grupę 15 osób, którzy by to dobrze przetłumaczyli, a innych nie dopuszczać? Czemu tak nie można zrobić?
Bo przekłady Facebooka tak nie działają. Każdy może uczestniczyć i żeby dana osoba była niedopuszczona, musiałaby złamać zasady serwisu.
No to ja tu widzę bardziej “winę” tego systemu. Zwłaszcza w przypadku języka, który ma kilka ortografii danie przypadkowym ludziom możliwości tłumaczenia nie może się udać. Dupowatość Ślązaków może to spotęgowała, ale myślę, że u innych byłoby podobnie.
Nigdzie nie piszę, że inni by lepiej sobie poradzili. Ale jak się ma mit robotności i się wszystkich przekonuje, że „Ślōnzoki to już sto lot tymu były wszyjske wybildowane”, to jakoś to nie współgra. Zwłaszcza że Ślązacy tak chętnie mówą, że inni są winni. Dostali Ślązacy dwie platformy, które nie zależały od nikogo innego. Mogli budować wszystko po swojemu. I jest koszmar.
Tiöma – bo tak właśnie działo demofacebookracyjo… Powyłazili z nor Überślōnzoki co myślōm, iże majōm mandat na wszechwiedza a w tym przipadku sōm jynzykoznawcami. Przi tłumaczeniu FB trza mieć minimalno znajomość 2 jynzykōw: angielskiego i ślōnskiego (polski trza w tym celowo ôdciepnōńć). Minimum gramatyki i minimum znajomości technicznyj terminologie… Sōm żech proponowoł mało grupa ekszpertōw i jak to sfinansować… Ehhh