Nagroda Nobla – kroplówka dla umierającej literatury
Od dziesięcioleci literatura umiera, umiera, umiera i zdechnąć nie może. Co roku, prawie co roku – z wyjątkiem roku 1914 i 1918, oraz kilku lat wojny drugiej literackiej nagrody Nobla nie przyznano.
Nobel wyraził wolę, aby nagradzać osobę (kobietę lub mężczyznę) za dzieło najbardziej idealistyczne.
114 osób nagrodzonych od lat 119 pozwala literaturze wziąć głębszy oddech, wykrzyczeć nakaz życia sercem i rozumem, nakaz szukania języka człowieczego – stylu wypowiadania siebie i słuchania bliźnich. Krzyczący swymi tekstami wrzaskliwie i szeptem oraz śpiewający przy gitarze życiem płacą za podtrzymywaniu literatury przy życiu, płacą niezrozumieniem u motłochu leniwego i przyśmiewkami durnych polityków za pokazywanie dróg wśród znaków literackich i sumienia oraz przekleństwa wyboru.
Literatura jąka się, stęka i rzęzi, bo pętle na szyi zaciska szkolna lista lektur i tzw. kulturewka czytania.
Literatura jąka się, stęka i rzęzi, ale jeszcze dycha – w sporym stopniu dzięki Noblowi.
Za rok 2018 dzięki Oldze Tokarczuk:
„za wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją reprezentuje przekraczanie granic jako formę życia”.
Za rok 2019 dzięki Peterowi Handke: |
„za wpływową pracę, która z językową pomysłowością badała peryferie i specyfikę ludzkiego doświadczenia” |
Wydobrzeje literatura kiedy? Kiedyś może tak. Wydobrzeje literatura tu? Tu chyba nie! A może jednak, a może jednak. Ja przy kawce tu poczekam sobie na tutejszego Mistrala Frédérica, bo choć ucieka dzień się zbliża dzieła idealistycznego tutejszego.
Poczytamy, poczytamy, pofandzolimy odrobinkę, odrobinkę. O Tokarczuk częściej… Przynajmniej przez jakiś czas – do przeminięcia mody. (Jak minęła moda na Reymonta, Miłosza, Szymborską.) Częściej o… Poczytamy, poczytamy, pofandzolimy odrobinkę, odrobinkę. Częściej o Tokarczuk, bo opowieść pozornie prostsza. O Handke niewiele, niewiele, bo to sporo wątpliwości. A czegóż że on chce i o cóż mu chodzi, kiedy jest w lesie i możliwe, że się spóźni…
Poczytamy, poczytamy o Tokarczuk, pogadamy o ekranizacjach i porównamy słusznie lub niesłusznie z Kiplingiem, Lagerlöf, Rollandem, Gidem, Russellem, Pasternakiem, Steinbeckiem. Whitem, Goldingiem, Grassem na ten przykład, bo to nobliści, na ten przykład, na ten przykład nieobecni na obowiązkowej liście lektur. No i dobrze. Bo czytanie to kochanie – obowiązku nie ma. Potrzeba wyższa.
Handke to problem niczym Hauptmann, Pirabdello, O’Neill, Becket. Fo, Pinter, że niby nobliści. No i ci nieuznani przez Akademię idealiści, co to teatr zmieniali walcząc z kurtynami i ochami i achami snobów. Brecht, Dürrenmatt, Mrożek, Kantor. Obowiązku nie ma. Potrzeba wyższa.