Henryk Jaroszewicz: Trzy grosze
Kultura dyskusji nie zaleca mieszania się do sporu osób trzecich, czuję się jednak zobligowany (jako językoznawca) zabrać głos w lingwistycznym sporze o istotę języka śląskiego, która zdaniem Grzegorza Kulika zawarta jest w gramatyce, zdaniem zaś Dariusza Jerczyńskiego w leksyce.
Spór obu wspomnianych postaci jest w gruncie rzeczy pozbawiony sensu, z czego musi sobie zdawać sprawę każda osoba choć w minimalnym stopniu zaznajomiona z problematyką lingwistyczną. Jasne jest bowiem, i to przynajmniej od XVIII w., że o istocie języka decyduje jego system gramatyczny, nie leksyka. W oparciu o tę cechę – strukturę gramatyczną – układane są zresztą typologie języków świata. Języki słowiańskie, germańskie, czy romańskie wyodrębnia się na podstawie takich cech jak określone alternacje fonetyczne, odmiana rzeczownika, używany repertuar czasów i trybów, stosowane modele słowotwórcze, kształt składni zdania prostego itp. Kryterium klasyfikacji nie jest leksyka! Między innymi dlatego język angielski jest zaliczany do języków germańskich, a rumuński do romańskich, choć w pierwszym występuje ogromna liczba zapożyczeń romańskich, a w drugim słowiańskich. Z tych samych powodów słowa ‘komputer’, ‘śruba’, czy ‘orszak’ są polskie (a nie angielskie, niemieckie czy węgierskie), bo funkcjonują w polskim systemie gramatycznym, podlegają polskiej odmianie gramatycznej i posiadają polskie przypadki (komputer, komputera, komputerowi…, śruba, śruby, śrubie… itp.). To gramatyka decyduje o istocie języka, nie leksyka. Tak po prostu jest.
Użycie gramatyki jako kryterium podziału i wyodrębniania języków wynika oczywiście z faktu, że gramatyka jest względnie trwałym elementem językowym, który zdecydowanie wolniej podlega zmianom aniżeli leksyka. W odróżnieniu od gramatyki, słownictwo określonego języka często ulega różnego rodzaju transformacjom. Historia zna przypadki, kiedy wymian całych terminologii dokonywano na mocy jednej, administracyjnej i arbitralnej decyzji. Każdy zdaje sobie też sprawę z tego, że leksyka podlega modom i wpływom – polszczyzna pamięta nawałę bohemizmów, potem latynizmów, galicyzmów, germanizmów, rusycyzmów a obecnie anglicyzmów, które w odczuwalny sposób zmieniły zasób słownictwa polskiego. Pomimo tych intensywnych wpływów z zewnątrz, język polski pozostał polskim – a zadecydowała o tym właśnie konserwatywna, niepodlegająca większym wpływom struktura gramatyczna. Analogicznie do przykładu polskiego – ale też przykładu języka angielskiego, rumuńskiego, czy każdego innego – język śląski pozostanie śląskim, jeżeli zachowa swoją pierwotną strukturę gramatyczną. „Śląskość” mowy Ślązaków kryje się przede wszystkim w śląskiej fonetyce, śląskich przypadkach przymiotnikowych, śląskich zdrobnieniach, śląskim szyku zdania, śląskim sposobie budowania zdań pytajnych itd.
Złudzeniem laika jest przekonanie, że z komunikacyjnego punktu widzenia przydatniejsza jest znajomość leksyki niż gramatyki. Tylko pozornie znajomość leksyki pozwala na efektywne posługiwanie się językiem obcym. To prawda, że znając słownictwo możemy (zwykle w ograniczonym stopniu) rozumieć teksty pisane (głównie te, które posiadają prymitywną budowę gramatyczną). Znajomość leksyki, której nie towarzyszy wiedza o budowie gramatycznej, sprawia jednak, że nie jesteśmy w stanie zbudować w innym języku nawet najprostszego komunikatu: zdania pytajnego, zdania w trybie przypuszczającym, zdania w czasie przeszłym. Bez wiedzy o strukturze gramatycznej np. języka polskiego trzy polskie zdania „Czy masz wieczorem czas?”, „Mieliby wieczorem czas”, „Miałyście wieczorem czas” przyjęłyby zunifikowaną, niezrozumiałą komunikacyjnie formę „MIEĆ WIECZÓR CZAS”. Taki bohomaz – świadczący o pewnej leksykalnej kompetencji twórcy – nie komunikuje jednak o niczym, będąc namacalnym dowodem, że gramatyka jest konieczna, aby móc budować komunikaty językowe.
Kończąc swój krótki wpis pragnąłbym poinformować, że nie zamierzam dalej – przysłowiowo już – „kulać haji” na temat zagadnień tak oczywistych, jak status warstwy gramatycznej oraz leksykalnej w obrębie języka. Rozmowa na ten temat jest bowiem tak potrzebna, jak debatowanie na temat tego, czy Ziemia jest kulą, czy też dyskiem podtrzymywanym przez cztery wielkie żółwie. Fakty są faktami, niezależnie od tego, co o nich się napisze lub powie.
Dr hab. Henryk Jaroszewicz – ur. 1974 r. w Gliwicach slawista, polonista, socjolingwista, kierownik Zakładu Serbistyki i Kroatystyki Uniwersytetu Wrocławskiego.
Trudno się zgodzić ze zdaniem autora, że oczywistym jest, że o przynależności języka do danej rodziny decyduje bardziej gramatyka a mniej słownictwo. To na pewno nie jest oczywiste. No i autor chyba wymieszał typologiczną klasyfikację języków z klasyfikacją genetyczną (chodzi o fragment “…typologie języków świata. Języki słowiańskie (…) wyodrębnia się…”). Bułgarski jest przecież słowiański mimo braku przypadków. I chociażby to przeczy tej “bezwzględnej oczywistości”, że o przynależności języka do danej rodziny świadczy jego budowa gramatyczna. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w językoznawstwie są różne poglądy na sprawy klasyfikacji genetycznej, z tym że raczej nikt nie zaprzecza temu, że bułgarski jest językiem słowiańskim, mimo typologicznej przynależności do tzw. ligi bałkańskiej wraz z m. in. rumuńskim i nowogreckim.