Czytanie dawnego Śląska: Ks. Michał Przywara – rozprawa nad śląskimi językowymi sprawami ogólnymi A.D. 1905 / 1906. – część 1
Część pierwsza
O Autorze „Narzeczy Śląskich”.

„Ks. Michał Przywara (1867–1906) pochodził z podopolskiej Polskiej Nowej Wsi (ówcześnie Polnisch Neudorf), już sama nazwa wsi mówi o etnicznym charakterze okolic Opola. Jako kapłan pracował w różnych miejscowościach Śląska: w Mikołowie, Pszowie, Książęcej Nowej Wsi pod Sycowem. Ciężko chory umiera w 39 roku życia we Wrocławiu w 1906 r. Jego dorobek naukowy obejmuje prace z historii, onomastyki, folklorystyki. Najważniejszym dziełem są „Narzecza śląskie”, którego częścią jest słownik gwarowy liczący 13 tys. haseł. Fonetyczno-gramatyczna część „Narzeczy” została opublikowana (Przywara 1987) I), natomiast słownik do dziś pozostaje w rękopisie (rkp Biblioteki Śląskiej R. 15/II vol. 3–4).”
I) „Narzecza śląskie”, Michał Przywara ; oprac. Feliks Pluta, Bogusław Wyderka. Opole : Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Powstańców Śląskich, 1987.
Tyle skrótowo o ks. Michale Przywarze pisze prof. Bogusław Wyderka z Państwowego Instytutu Naukowego w Instytucie Śląskim w Opolu, redaktor wydawanego tamże wielotomowego „Słownika Gwar Śląskich”. II), c)
Można jeszcze dodać do tego, że w latach 1890–1894 studiował teologię na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie w 1892 roku wraz z ks. Karolem Myśliwcem był współzałożycielem Towarzystwa Nauk Akademików Górnoślązaków (niem. Wissenschaftlicher Verein Oberschlesischer Studenten). Jego pasją, poza powołaniem kapłańskim, była historia, podróże, językoznawstwo i etnografia, był autorem m.in. książek: “Przywiarki, czyli przesądy i zabobony ludu polskiego na Górnym Śląsku”; wyżej już wspomnianego opracowania “Narzeczy śląskich” i opracowania 50-ciu śląskich bajek i podań ludowych. Twórca naukowej dialektologii polskiej prof. Kazimierz Nitsch bardzo wysoko oceniał kompetencje oraz pracę Michała Przywary, który według niego „bezwzględnie górował nad wszystkimi mniej lub bardziej domorosłymi dialektologami, jakich poznałem w swych podróżach po całym państwie pruskim”. Kościół pw. Świętej Trójcy w Nowej Wsi Książęcej, którego parafii ks. Przywara został w 1897 roku, a więc w wieku 30 lat, administratorem a następnie proboszczem, leży na pograniczu śląsko-wielkopolskim a najstarsza informacja o wsi pochodzi z 1440 r. Nowa Wieś Książęca przez wiele wieków nosiła niemiecką nazwę – „Fürstlich Neudorf” (skracaną czasami do „Neudorf”) i aż do zakończenia I wojny światowej wchodziła w skład Wolnego Państwa Stanowego (zwanego potocznie księstwem sycowskim), utworzonego w październiku 1489 r. przez Władysława Jagiellończyka, króla Czech i Węgier, którego ostatnimi właścicielami byli książęta z rodziny Bironów von Kurland. Od stycznia 1920 r., na mocy ustaleń zawartych w traktacie wersalskim, znalazła się ona w obrębie II RP , państwa polskiego, odrodzonego po okresie zaborów. Od 2006 r. Ks. Michał Przywara jest jednym z patronów miejscowej szkoły. e)
II) Słownik gwar śląskich, t. 1–16 pod red. Prof. Bogusława Wyderki, Państwowy Instytut Naukowy, Instytut Śląski, Opole 2000 – wyd. kontynuowane
http://bralin.pl/112,kosciol-pw-swietej-trojcy-w-nowej-wsi-ksiazecej.html

Pamiętają również o ks. Przywarze w Jego rodzinnej Polskiej Nowej Wsi; do dziś mieszkają tam przedstawiciele jego rodziny, ma też poczesne miejsce w izbie pamięci tamtejszej szkoły.
Od przepisującego z rękopisu.
Jako że historia jest moim hobby od lat licealnych, a może nawet wcześniejszych (stety – niestety jednym z wielu zainteresowań pozaprofesjonalnych), lubię poszukiwać / dociekać procesów gospodarczych, społecznych, etnicznych, kulturowych które stały za epokowymi, zwrotnymi, pomnikowymi, czy jak kto chce je jeszcze nazwać, zdarzeniami, nauczanymi w podręcznikach szkolnych ze starannie dobranymi przez nauczycieli latami lub szczegółowymi datami z kalendarza aby uczącemu jakoś poukładać chronologicznie to co nazywamy nauką o historii w głowie. A jeszcze bardziej interesują mnie procesy, które były tych zdarzeń wynikiem. Z moich obserwacji jedynie nikła część z nich, bardzo często ta po myśli syntetyzujących wiedzę, z różnych przyczyn i pobudek, autorstwa rozmaitych i niekiedy bardzo różniących się punktem widzenia szkół historycznych, trafia do świadomości przyszłych pokoleń. Reszta to białe plamy. Taką białą plamą, moim zdaniem przemilczaną w historii współczesnego Śląska (całego), jest np. to co faktycznie się działo i stało z ludnością na Górnym Śląsku w wyniku jego podziału po- plebiscytowo – powstaniowego od 1923 do 1939r. Nie znalazłem ani jednego opracowania, które omówiłoby po latach ten proces, za którym stała olbrzymia ilość dramatów i krzywdy ludzkiej, dogłębnie, dokładnie, bezstronnie i prawdziwie.
Czym dłużej wgłębiam się w historię industrialnego, nowoczesnego, już pruskiego Śląska, tym bardziej zachodzę w głowę, co się stało, jakie procesy doprowadziły do rozkładu i upadku jednego z najpotężniejszych i najbardziej rozwiniętych gospodarczo, naukowo, technicznie, kulturowo, społecznie i ekonomicznie państw nowożytnej Europy, państwa, o którego powstaniu marzyło dobrych kilka generacji Niemców , a które de facto (1871 – 1919) przetrwało jedynie 48 lat – Cesarskiej Rzeszy Niemieckiej. Gdy chodzimy po miastach, miasteczkach i osadach dawnego Pruskiego Śląska, ale też Ziemi Lubuskiej, Pomorza Zachodniego czy dawnej pruskiej Prowincji Poznańskiej i pruskiego Pomorza Gdańskiego, Warmii i zachodnich Mazur łatwo dostrzec liczne artefakty dawnej świetności cesarstwa, co więcej – są one naocznym dowodem niesamowitej, wręcz niewyobrażalnej dynamiki jego wszechstronnego wzrostu i rozwoju w okresie zaledwie czterdziestu paru lat . Kiedyś modne przez historyków było podkreślanie faktu wsparcia finansowego cesarstwa kontrybucjami w łącznej wysokości 5 miliardów franków w złocie, nałożonymi na II Cesarstwo Francji po wygranej wojnie francusko – pruskiej 1870 – 1871; niewątpliwie był to poważny zastrzyk kapitału, ale mimo wszystko one same to za mało na tak gigantyczny wzrost i wygenerowaną relatywnie dużą zamożność całego cesarstwa jako państwa jak i jego społeczeństwa. h)
h) ”Przechodząc do podatków bezpośrednich, możemy w poszczególnych dzielnicach (zaborów) stwierdzać jeszcze większe różnice. Wtedy gdy w b. dz. rosyjskiej cały system tych podatków opierał się prawie wyłącznie na podatkach przychodowych, a podatek ogólno-dochodowy wcale nie istniał, w Małopolsce podatek ten był już wprowadzony, chociaż w porównaniu z podatkami przychodowemi, miał drugorzędne znaczenie. W b. dz. pruskiej mieliśmy natomiast najbardziej postępowy, nowoczesny system: rozwinięty podatek ogólno-dochodowy i zanik podatków przychodowych, które zostały przekazane samorządom.”
Jan Piekałkiewicz „Reforma polskich podatków przychodowych.” 1923 (Późniejszy prof. dr hab. Szk. Nauk Polit. W-wa i UJK Lwów).

Gdy po raz pierwszy zanurzyłem się w lekturę rękopisu Spraw Ogólnych „Narzeczy Śląskich”, uderzył mnie styl polszczyzny ks. Przywary, z jednej strony nieco archaiczny, co nie dziwi, a i jakże odmienny od np. stylu prof. Ignacego Chrzanowskiego, z którym w tym samym czasie on i cytowany w tekście ks. Myśliwiec studiowali na Uniwersytecie Wrocławskim, niemniej język to jasny, prosty i tak logiczny, że mi, czytającemu, a następnie przepisującemu rękopis, jego treść niemalże natychmiast trafiała do rozumu, a po chwili – do serca. Gdzie i u kogo syn prostych rolników z Polnisch Neudorf nauczył się tak pięknego literackiego polskiego? Studiował jedynie we Wrocławiu. Niech na to pytanie wyrobi sobie zdanie Czytelnik samodzielnie w trakcie lektury Jego rozprawy.
Nie polemizowałbym z wykładem historycznym ks. Przywary. Czytamy tekst z 1905 lub 1906 roku, taki był ówczesny stan wiedzy i zróżnicowanie poglądów na historię Śląska, Europy i świata.
Co do przepisanej treści – starałem się zachować oryginalną pisownię i ortografię tekstu, co przyznaję, chwilami nastręczało przy jego korekcie nielichych kłopotów. Ograniczam się do podania Czytelnikom i Czytelniczkom jedynie pierwszej części zeszytu R. XV, I – Rozdziału A. „Spraw ogólnych narzecza śląskiego, jako języka polskiego.”, z jego siedmioma zamierzonymi podrozdziałami rzymskimi od I do VII tj. od punktów 1 do 113 z wyłączeniem punktów 78 do 81, traktujących o „podobieństwie śląskiego z serbo-łużyckiem językiem”, jako fragmentu o charakterze bardziej językoznawczym oraz rozdziałów V. Zapatrywania innych Polaków na gwarę śląską (p 89. – 91. nie istnieją) oraz VI. Ślązacy a własny język. (p. 92 – 99. nie istnieją). Z końcowego układu stron i ich ostatniej numeracji ołówkiem domyślam się, że Autor pragnął treść tych punktów skomasować w tym co zawarł w jeszcze nie przeredagowanym rozdziale VII. Zdania ludzi wykształconych i uczonych, gdyż są w nich zarówno opinie autorów rodem ze Śląska jak i spoza, Niemców i Polaków.
Jeszcze jedna, ważna rzecz – postanowiłem nie usuwać z tekstu fragmentów w rękopisie przekreślonych przez ks. Przywarę. Zamiast przekreślenia stosuję podkreślenie. Jest tam tyle osobistych uwag i przemyśleń Autora, że zdecydowałem się je włączyć. Pomijam też w przepisanym tekście sporządzony przez ks. Przywarę spis treści całości tego zeszytu, nie wnosi on niczego istotnego do niniejszego artykułu.
Moje, bardzo osobiste przemyślenia podczas przygotowywania tekstu:
- Co sprawiało, że młodzi księża górnośląscy, których posługa przypadła na drugą część Kulturkampfu i zaostrzenia rygorów językowych w nauczaniu byli aż tak krytyczni do Cesarstwa, Rzeszy i Państwa Pruskiego i aż tak podkreślali i akcentowali odrębność etniczną i w jakimś stopniu kulturową tej części i warstw społeczeństwa śląskiego, które posługiwały się godką i językiem polskim?
- Jakie jest znaczenie pojęciowe w tekście ks. Przywary określeń: Polak, polski, po polsku, Polak – Ślązak, „opinie i zapatrywania innych Polaków” itd. Czy na pewno tożsame z naszym dzisiejszym intuicyjnym pojmowaniem tych określeń? A może znaczące coś o wiele istotniejszego, co umyka obecnym politykom czy działaczom regionalnym wszystkich dzisiaj możliwych orientacji politycznych na Śląsku i w RP?
- Jeszcze młody człowiek, ówczesny inteligent śląski i obywatel niemiecki, mający we krwi godkę i rozumiejący ja w sposób niejako naturalny, bo urodził się na wsi i to ona była Jego pierwszym językiem porozumiewania się, miłośnik i znawca gwar śląskich na bardzo dużej połaci Śląska, w swej pracy używa Przywara określeń: – narzecze, narzecza (zamiennie acz chętniej za dialekt, dialekty), język, godka i czasami gwara śląska. Szanuje prace pochodzących ze Śląska niemieckojęzycznych prof. Weinholda, Franza Idzikowskiego, pastorów Koellinga d) i Fiedlera czy dwujęzycznego, wychowanego i kształconego we Wrocławiu, potem piastującego w nim godność rektora jednego z elitarnych gimnazjów tego miasta, późniejszego wykładowcę i dyrektora biblioteki UJ w Krakowie, Bandtkego i innych.
- W swoich wywodach historycznych opiera się ks. Przywara (proszę spojrzeć na skany oryginalnego rękopisu) w praktyce o prace historyków niemieckich, chyba jeden raz przemknęło mi przywołanie F. Konecznego.
- Broni tezy, że godki (podnarzecza) śląskie są składowymi języka (narzecza, dialektu, etnolektu) śląskiego, a ten jest odmiennie historycznie ukształtowaną odmianą regionalną (językiem regionalnym) języka polskiego, z którą silnie identyfikują się wszyscy, jak pisze, polskojęzyczni Ślązacy. Nie jest on żadnym prymitywnym zlepkiem paru sąsiednich języków, a językiem autonomicznym, rodzimym, istniejącym od dawien dawna. c)
- Czytając ks. Przywarę i jego opis polityki rządów Cesarskiej Rzeszy Niemieckiej względem odmiennych etnicznie lub narodowo grup społeczeństwa państwa pruskiego (wspominana jest również HaKaTa) mam jakieś dziwnie niemiłe i smutne, wręcz ponure, skojarzenia, jeśli chodzi o dzisiejszą politykę III RP w stosunku do swobody, wolności i możliwości rozwoju jej obywateli należących obecnie do podobnych mniejszości, już uznawanych jak i tych deklarujących się. „Przeszłość – jest to dziś, tylko cokolwiek dalej: …”
- Kto całe dzieło ks. Przywary profesjonalnie, naukowo i bezstronnie opracuje i wyda na godnym Go poziomie edytorskim?
c) Pisze prof. Bogusław Wyderka: „ Nie będę tu szczegółowo omawiał przesłanek uzasadniających potrzebę opracowania Słownika (SGW) , wielokrotnie omawiali je śląscy dialektolodzy. Z uwagi na rozwój stosunków językowych na Śląsku w ostatnich kilkunastu latach, ważne są co najmniej dwa powody. Pierwszy ma charakter lingwistyczny i wynika ze specyfiki rozwoju i funkcjonowania gwar śląskich, które przez około 600 lat trwały w warunkach ograniczonego wpływu polszczyzny ogólnej (podobnie jak w przypadku gwar Warmii i Mazur; przy czym odnotowujemy w tym względzie spore różnice subregionalne) i dominacji języka niemieckiego, w mniejszym stopniu czeskiego. Stąd specyfika słownictwa śląskiego charakteryzująca się różnorodnością warstw. Mamy do czynienia z licznymi archaizmami, regionalizmami, zapożyczeniami niemieckimi i czeskimi. Drugi powód ma podłoże społeczne. Na skutek postępującego procesu emancypacji etnicznej Ślązaków toczy się dyskurs wokół statusu języka śląskiego. Zwolennicy językowej odrębności Śląska przyjmują odmienności i osobliwości leksykalne gwar (bywa, że o wąskich zasięgach) za podstawę odrębnego statusu języka śląskiego. Upowszechniono tezę, że leksyka śląska na skutek wpływów obcych, niemieckich i czeskich w procesie tzw. kreolizacji, uległa tak dużym zmianom, że na tej podstawie zasadniczy trzon gwar śląskich możemy wprawdzie określić jako słowiański (zachodniosłowiański, północnosłowiański, ale niepolski) (zob. Kamusella 1998, 2001). Badania nad słownictwem dialektu powinny zweryfikować i wyeliminować wszelkie niejasności formułowane w dyskusjach. Niezwykle ciekawie przedstawiają się wyniki badań etymologicznych, które, mam nadzieję, będą regularnie prowadzone i publikowane (pierwsze analizy ujawniają wielowarstwowość procesów, śląski izolacjonizm, ale też wyraźne powiązania z polskimi regionami).
Bogusław Wyderka (Opole), Referat „Słownik gwar śląskich”, W materiałach z konferencji „Słowiańskie słowniki gwarowe – tradycja i nowatorstwo”, INSTYTUT SLAWISTYKI PAN, WARSZAWA, ŁOMŻYŃSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE IM. WAGÓW, Warszawa–Łomża 2016
Patrz także o odmienności śląszczyzny – Mirosław Syniawa „Ślabikŏrz niy dlŏ bajtli abo lekcyje ślōnskij gŏdki”. Wyd. Pro Loquela Silesiana, Chorzów 2010.
d) Karl Ernst Herman Koelling (1841–1902) pochodził z Byczyny pod Kluczborkiem, ze znanej niemieckiej rodziny pastorów związanej z Byczyną, sam piastował urząd pastora w pobliskich Proślicach. Doskonale znał polski język literacki i miejscową gwarę. Przez całe życie gromadził materiał gwarowy z różnych części Śląska. Pozostawił opis gramatyki gwar śląskich oraz słownik, których podstawę stanowi gwara okolic Kluczborka. Swoje opracowanie spisał w języku niemieckim, tworzył jeszcze w ostatnim roku życia. Poglądy Koellinga na kwestię śląską wyłożone w pierwszej części dzieła odzwierciedlają opcję niemiecką. Odrodzenie narodowe na Śląsku traktował jako akcję inspirowaną z zewnątrz, a Ślązaków uważał za polskojęzycznych, lojalnych poddanych pruskiego cesarza. – Wyderka, ibidem.
Przejdźmy do lektury spraw ogólnych „Narzeczy śląskich” ks. Michała Przywary:
Przedmowa.
Sprawy polityczne i społeczne polskiego Górnego Śląska pruskiego dziś więcej niż kiedykolwiek zajmują umysły. Kwestia językowa, wobec tego zeszła na drugi plan, chociaż dotychczas nie jest załatwiona, bo zawsze jeszcze brakuje dzieła, któreby nam dało obraz rozwoju i stanu naszego tak bardzo interesującego narzecza.
Zabrał się do takiej pracy już przed 15 laty ks. Karol Myśliwiec. Gdy go zaś śmierć przedwcześnie zabrała, a gdy oprócz kilku artykułów orientacyjnych po gazetach i przytoczonych niżej notatek nic nie pozostało z jego zbiorów, zająłem się na nowo wykonaniem jego zamiarów.
Z rzeczy samej wynikła tendencya apologetyczna i porównawcza w operowaniu nagromadzonych materiałów. I tak w pierwszej części, we wstępie, wypadało dać pogląd historyczny na stosunki językowe, jako też załatwienia się z zapatrywaniami, jakie dotychczas panują o polskości na Śląsku. Druga część zajmuje się stroną gramatyczną, porównując (tak w głosowni, jako też we fleksji) objawy języka śląskiego w różnych jego powiatowszczyznach z językiem literackim i staropolskim. Słownik wreszcie ma na celu zaznajomienie z zasobem wyrazów specjalnych.
W głosowni musiały być osobno opracowane ustępy o przydechu, rozziewie, wymawianiu á pochylonego, długim ô i przeciągłemu uo, o dźwiękach pochylonych ié, ió, iu, rhimiśmie śląskim, podwałczanym ł, grupach ró, rz, gardłowych spółgłoskach, parazytycznym j. We fleksji, oprócz zaimków i liczebników zajęło słowo obszerne miejsce, nie tylko z powodu porównywania z gramatyczną, a czasem staropolską koniugacją, ale szczególnie przez sporządzone spisy zasobów słownych, jak widać, bardzo obfitych.
Trzecia część nareszcie, słownik, ma na celu zaznajomienie z wyrazami, czy to specyalnie śląskimi, czy to ogólnopolskimi, ale z narzeczowo odmiennym znaczeniem tudzież z naleciałościami obcemi. Wszędzie zaznaczono, jako ta sama rzecz się przedstawia w różnych okolicach śląskich, określonych w dodanej mapie gwarowej.

Literatura i skrócenia (skróty i cytaty) – (podane poniżej w postaci skanów z rękopisu – przyp. PK).






Sprawy ogólne narzecza śląskiego, jako języka polskiego.
Historia Śląska ze szczególnym uwzględnieniem stosunków językowych.
- Każdy naród posiada język wykształcony, literacki dla wszystkich spraw publicznych, prawnych, kościelnych i naukowych, którym się posługują ludzie wykształceni, a obok niego mniej lub więcej gwar ludowych.
Minęły czasy, gdy uważano gwary ludowe za jakiś zepsuty język: dziś każdy wie, że wszystkie dialekty są gałęzie jednego wspólnego pnia, które się z różnych przyczyn geograficznych, historycznych politycznych, społecznych itp. osobno, w sposób im właściwy wytworzyły.
Pod jakimiż warunkami rozwinął się polski na Ślązku?
- Położenie na granicy czeskiej i niemieckiej wystawiło nasz kraj na wpływy niemiecki, pośrednio tylko czeskie, bo Czechy same więcej doznały germanizacji niż Ślązko, ale się znowu z niej wydobyły.
Leżąc na zachodzie polski na Ślązku ma udział w właściwościach zachodnio – polski(ch), tj. lechicko – połabskich.
Jest Ślązko wg słów Weinholda b) ramieniem niemieckiem, położonem na opierający się kark czeski 1).
1)Weinhold iter. „Die Verbreitung und Herkunft der Deutschen in Schlesien“ str.5.
- b) Prof. dr hab. Karl Gotthelf Jakob Weinhold (26 października 1823 r. W Reichenbach / Dzierżoniowie – 15 sierpnia 1901 r. W Bad Nauheim) był niemieckim historykiem mediewistą, antropologiem, folklorystą i językoznawcą specjalizującym się w germanistyce. Od 1842 r. Studiował na uniwersytetach we Wrocławiu, (członek Wrocławskiej Korporacji Studenckiej Raczków, kolegą w korporacji był Ferdynand Lassale) i Berlinie, habilitację uzyskał w Halle w 1847 r. W 1850 r. Został profesorem języka niemieckiego i literatury na Uniwersytecie Krakowskim. Następnie wykładał jako profesor na uniwersytetach w Grazu (1851–61), Kilonii (1861–75), Breslau (1876–89) i Berlinie (od 1889). Trzy razy piastował godność rektora uniwersytetu; 1870–72 w Kilonii, 1879/80 we Wrocławiu i 1893/94 w Berlinie. W 1891 r. Był założycielem „Zeitschrift des Vereins für Volkskunde“ ( Czasopisma Towarzystwa Folklorystycznego). – przyp. PK
- Najdawniejsi mieszkańcy.
W najdawniejszych czasach zamieszkiwali Ślązko według Tacyta i Ptolemeusza Lugowie czy Lygowie, ludy Wandalskiego szczepu (po łac. Lugii, Lygii, Klugi). Niemcy liczą ich do Germanów, Słowianie do Słowian. Oczywiście to mieszkańcy z ługów i łęgów nad Odrą, Sprewą i Łabą położonych, czyli Łużanie, Łużyczanie. Ponieważ zaś ani Grecy, ani Rzymianie nie mają brzmień ł, cz, ż, nazwali ich jak mogli: Lugii, Lingi. Część południowa tych wandalskich Łużan czy Ługian wywędrowała w 3 i 4 wieku do Panonii, czyli do równin węgierskich. Reszta połączona z Silingami (Ślęzanie?) Poszla tam na początku 5 wieku, zlała się tam z Alanami, których Weinhold 1) nazywa „ungermanisch”, i ze Swebami niszczyła, jako nowa wojownicza gromada kraje Noricum, Raetii (Recji), Galii; pobiła w Hiszpanii germańskich Gotów, poszła w 429 r. do Afryki i zginęła tam, (pokonana) przez Belizara.
W Łużycach, w dzisiejszym królestwie saskim i w prowincji brandenburskiej jeszcze dziś są Łużyczanie, których do dziś dnia Niemcy Wendami „Wenden” nazywają – dawniej wszystkich Słowian zwali Wenden, Windisch, co niemało przypomina Wand-alów, sami się Serbami zowią.
(W kraju naddunajskim na południe od Węgier, jak wiadomo, też są Serbowie, prawdopodobnie potomkowie owych Wandalów – Łużan, najprzód wędrujących. Oboje naszych Serbów są Słowianami). 1), 2),3)
1) Weinhold … str. 6
2) Michał Hórnik, „Historija serbskeho naroda.” Budyšin 1884.
3) Dr. L. Wilser „Die Herkunft der Baiern“. Leipzig 1905.
Można by więc wnioskować, że te ludy niegdyś Ślązko zamieszkujące były jak Alani „ungermanisch”, choć się z kupami germańskimi z polityki i dla większej siły połączyły, szczególnie, można to przypuszczać, że się z Germańskimi Gotami w Hiszpanii tak mało rozumieli, że w krwawych bojach Silingowie tj. Ślązacy zupełnie wyginęli. Belizar (Belizariusz – przyp. PK), tj. biały car, albo biały żar, łuna, błyskawica, bizantyjski pogromca ludów od północy nacierających wschodnio – rzymskie państwo, ten łatwiej mógł niezwyciężonych dotąd Wandalów w Afryce, choć dopiero po strasznych bojach pokonać, bo ich krewniaków i pobratymców na północy znał dobrze.
- Lecz mniejsza z tem, czy owi Wandalowie Łużyczanie, Lugowie, Silingowie byli Germanami czy Słowianami, pewno jest, że r. 400 po Chrystusie już ich zgoła nie było w kraju naszym, który wtedy zajęli bez wojny Polacy. Co z dawniejszych mieszkańców pozostało – słabi, chorzy starzy, niechętni i nie godzący się na wędrówkę – zlało się bez walki.
- Najdawniejsze nazwy ośrodków i rzek.Weinhold stwierdza na str. 6: „Außer der Namen der Oder (gr. Ονίαδος, Ονίαδονος von den Slaven zu Odora umgestaltet), der Elbe (Albis) und der Weichsel (Vistula, Ονίσοτούλας bei Jornandes Viscla unter Einfluss des slawischen Visla)., erinnert kein Name eines Wasserlaufes dieses Landes an die vorslawische Zeit. Von den Bergnamen kein einziger … Alle Fluss- und Banknamen und alle Bezeichnungen der Berge und Walder, die wir nie den allen schlesischen Urkunden finden sind slawisch…“
Zdaje mi się, że Weinhold się i co do tych trzech nazw głównych rzek pomylił*, gdyż są takiego samego kroju, formacji i znaczenia, co wszystkie inne rzeki i rzeczki słowiańskie (w ogóle, a w szczegółach wytworzone według specjalnej głosowni polskiej i śląsko – łużyckiej). Mianowicie mają znaczenie wody płynącej, strumienia, rzeki , złożone z pierwiastków: wod-, wad-, wid-, greckie Fud- udog i ra, tj. sr sru, słowiańskie srav- ami, staroniem. Strou – m, polskie stru – mień etc. Na słowiańskim gruncie ra = la =ł, str = stł = śląskie stłu obok sr = sł = ślązkie słu– .
*w rzeczywistości chyba prof. Weinhold lepiej przeczuwał– te trzy nazwy są tak stare, że językoznawcy do dzisiaj łamią sobie nad nimi głowy, pochodzą raczej ze wspólnego pnia językowego, indoeuropejskiego; pochodzenie starsze niż z czasów osadnictwa germańskiego, przekształcenia przytaczane przez ks. Przywarę – możliwe – przyp. PK
O dawnych, prehistorycznych dziejach Śląska – patrz na Wachtyrzu cykl artykułów autorstwa p. Jana Hahna.
- Mamy więc: Oδra = Wod-ra, serbo-łuż. jeszcze dziś Wodra, na Ślasku w = wargowe u = łu: uOdra, Łodra, jak się dziś wymawia. Gdy się r przekrztałci na ł, śląskie łu = u(w), które się często zupełnie straci, mamy greckie Ονίαδος, Ονίαδούος tj. audło, uaduos. Leży w tem zarazem dowód że już w dawnych czasach używano „w” jako przydźwiękowej spółgłoski, wymawianej jak dzisiejsze podwałczane łu : wod- = łuod-, co się dziś mylnie wymawia od-ra.
- Elbe, łac. Albis może być albo: wod-la = wo-la (porównaj slaskie wele = wedle) = w-la = bla = lba tj. elbe, łabai serbo-łuż. Łuobjo, albo tez wprost: rawa (porówn. Polska Rawa, pannońska rawa Raab) = rba – lba = łba.
- Wisła = wid-stła = 1) wi(d)sła. Ponieważ Grecy, a za nimi inni, nie mają spółgłoski ł, muszą pisać l, a ponieważ dalej w całej greckiej mowie nie masz grupy spółgłoskowej sl, więc pisali -scl- = viscla Jornandesa. 2) Łacińskie Vistula powstalo z tej samej przyczyny (stl zamiast sl). Oprócz tego wtrącono u(st-u-l) dla łatwiejszego wymówienia, co jeszcze jest i dowodem, że mówiono ł twardo, bo śląskie łu podwałczane byłoby albo w, albo u. Niemcy zrobili z Wisły Weichsel. Spółgłoski s-k się najczęściej w europejskiej familii językowej wymieniają: piasek, piask, niem. Salz, sól, serce – Hertz, – i = ei według prawidła wyrażonegow pytaniu: geiste meise einer die Auder?
… śladu z nowemi osadnikami, przekazując im nazwy gór, rzek stawów, osad itd., zrozumiałych i nie potrzebujących przerobienia, tak że dziś nie ma znaku owych Wandalów, chyba przysłowiowe „ostry jak Wandal”, które może być i późniejsze. Że nazwy Vistula, Vistula, Visla=Wisła, -Oueadus, Oueadouas, Viadrus, serbskie Wodra = Odra, – Albis, serbskie Łobjo, polskie Łaba, niem Elbe są przedsłowiańskie, czysto germańskie, można stwierdzić, jest rzeczą wątpliwą. (jeszcze pierwotniejsze – patrz uwaga* wyżej – PK).
- Całe Ślązko było przez setki lat zupełnie polskim krajem i częścią państwa Piastów. Niewiele z tych najdawniejszych czasów historycznych jest wiadomości. W 9 stuleciu wylicza się szczepy Sleezane, Dadosesane, Opolini, w roku 1186 Zlazane, Dedosize, Poborane. Od Slezanów mających swe dzierżawy nad rzeką Slenza (Ohle przy Wrocławiu) pochodzi literacka nazwa Szlązk, Ślązk, ludowa Ślązko. Chrześcijaństwo zostało zaprowadzone przez św. Cyryla +869 i Metodego +885 i utwierdzone przez małżeństwo Dąbrówki z Mieczysławem 965. Biskupstwo wrocławskie równo z krakowskiem założył Bolesław Chrobry w r. 1000 pod zwierzchnictwem metropolii gnieźnieńskiej. Jeszcze prawie 150 lat później nie było na Ślązku żadnych Niemców. 1).
1) Weinhold.. str. 7 Dr F. Koneczny „Dzieje Ślazka” str.8 wylicza nad Wisłą Chrobatów; Fr. Idzikowski „Gescht. Der Stadt Rybnik”, Breslau 1861 str. 28 szczep Chrobatów czy Chrowatów osadza w Rybnickiem i Pszczyńskiem.
- Władysławowicze. Wypadki historyczne później się tak ułożyły, że w r. 1169 kraj się dostał synom wygnanego z Polski króla Władysława II (1139 – 1196): Bolesławowi Wrocław, Mieczysławowi Racibórz, Konradowi Głogów. Ci, urodzeni w Niemczech z Niemki Agnieszki, siostry niemieckiego cesarza Konrada III, znienawidzonej w Polsce i głównej przyczyny wygnania króla, wychowani po niemiecku, byli naturalnie przyjaciółmi i zwolennikami wszystkiego, co niemieckie, szczególnie wrocławscy książęta,
- Bolesław I sprowadził r. 1175 niemieckich zakonników cysterskich z okolic Naumburga do Lubusza (Leubus), nadał im wielkie obszary ziemi koło Wrocławia, Oławy (Ohlau) Strzelina (Strehlen), Strzygowa (Trzy-góry, Striegau), Jawora (Jauer) i Lignicy (Ługnica, Lignitz), które zaraz obsadzili niemieckimi kolonistami. To był pierwszy większy początek, bo już przedtem tzw. Sasi (właśc. Flamandczycy) ciągnąc do krajów nadkarpackich i siedmiogrodzkich w Węgrzech (1141 – 1161) pewno niejednego Niemca byli po drodze stracili. 1)
- Potomkowie Władysławowiczów, oprócz na Górnym Śląsku, prowadzili dalej dzieło niemieckie, mianowicie przeprowadził Henryk Brodaty, małżonek św. Jadwigi (1212 – 1238) germanizację polskiej szlachty, która wtedy pod przewodnictwem Konrada, syna jego i św. Jadwigi, po pierwszy i ostatni raz niemczyźnie zbrojnie opierała, lecz (Rotkirch pod Lignicą) dała za wygraną. 2)
1) Weinhold str. 9, 2) Zeitschrift Bd. 21 str. 175.
- Kolonizacja niemiecka szła natenczas wąskiem szlakiem przez miasteczka Lowenberg, Goldberg, Środę (Neumarkt), Wrocław, Oławę do biskupiego księstwa nyskiego aż do Warty na granicy czeskiej! 1) Henryk Pobożny (1238-1142) zginął przeciw Tatarom pod Lignicą. Tatarzy, nie korzystając ze swojego zwycięstwa wrócili napowrót do Azji pozostawiając za sobą Ślązko strasznie zniszczone i wyludnione.
- Teraz książęta zawołali nowe tysięczne gromady z Turyngii i Frankonii. Otrzymały wtedy prawa niemieckie miasta już przedtem istniejące, ale po części według prawa średzkiego: Głogów, Frankenberg, Lubusz, Brzeg, Opole, Racibórz; na prawej stronie Odry: Trachenberg (Straburek), Prausnitz, Trzebnica, Olesnica, Psie Pole, Namysłów, Kluczborek, na lewej: Bolesławiec (Bunzlau), Haynau, Lignica, Bolkenhain, Landeshut, Striegau (Trzygórze), Świdnica, Reichenbach, Munsterberg, Wiązów (Wansen), Paczków (Patschkau), a naokoło nich szeregi wsi niemieckich. 1) Weinhold twierdzi (str. 17), że po napadzie Tatarów były miasta od Głupczyc (Leobeschutz) nad granicą czeską i pod Górami Olbrzymimi aż do Kwisy (Queiss) zupełnie niemiecki, inne miasta w średniem i dolnem Ślązku przeważnie niemieckie. Okolica miała wsie całe niemieckie obok całych polskich i wiele z mieszaną ludnością.
1) Festschrift … str. 80.
- Niemcy byli pod wielu względami bieglejsi w gospodarstwie i mieli lepsze urządzenia, darowano im bezpłatnie grunta, uwolniono ich od danin i czynszów w pierwszych latach, nałożono później umiarkowane i z góry ułożone stałe podatki, zniesiono dla nich osobistą służebność książęciu, dano im własne rządy; osiągnąć wiec musieli przewagę nad Polakami, którzy tych swobód i praw nie posiadali. Przeciwnie, Polacy teraz za siebie i za Niemców musieli utrzymywać zamki i grody książęce, służbę czynić osobiście i swojem zaprzęgiem i płacić podatki coraz większe, jakie im nałożono według woli pańskiej.
- Sto lat po napadzie mongolskim było takich uprzywilejowanych niemieckich osad 1500 z 150 – 180 tysiącami dusz 1). Zresztą wtedy wielka część w samej Polsce była prawie niemiecka. W Krakowie aż do r. 1312 prowadzono księgi miejskie po niemiecku. Mieszczanie krakowscy mieli wpływ na obsadzanie Wielkiego Księstwa Krakowskiego, gdyż 1279 wpuścili Leszka II Czarnego, który sprzyjał Niemcom, tak samo 1289 Henryka Probusa wrocławskiego przeciw polskim kandydatom.
1) Cod. Diplom. Siles. IV str. 109
- Na Górnem Ślasku nie było tak wielkiego zapału i zamiłowania dla Niemców. Chociaż miasta otrzymały niemieckie prawo, jednak pozostały polskie. Wszakoż i tu szlachta się zniemczyła, ale dopiero później, powoli, nieznacznie; nie było jednak tak ogromnego napływu kolonistów; gleba, bowiem piaszczysta i nieurodzajna, podobnie jak na prawej stronie Odry w Środkowym Ślasku, nie zachęcała, a ze skarbów podziemnych jeszcze nie umiano korzystać jak dzisiaj.
- Polityczne oderwanie Śląska od Polski. Śląscy Piastowie nie tylko swój kraj germanizowali, ale też oderwali politycznie od Polski. Dobrowolnie, bowiem, choć nie wszędzie naraz, oddali wszystko niemiecko – czeskim królom, jako panom, a pozostawiali sobie i potomkom tylko dzierżawę, tzw. lenno, tak ze po ich wymarciu kraj musiał stać się własnością niemiecką. Działo się to przeciw prawu i woli rzeczywistych zwierzchników, Wielkich Książąt Krakowskich, którzy dopiero w 1355 roku ostatecznie się na to zgodzili. Pomimo swej polityki niemieckiej, Ślązcy Piastowie zawsze się przyznawali do swego pokrewieństwa, gdy chodziło o korzyści i zabory. Tak już Henryk Brodaty zajął Kraków i zamierzał tam osadzić syna królem, Henryk Probus za pomocą niemieckiego mieszczaństwa zasiadł na stolicy wielkoksiążęcej, Władysław Opolczyk (1356 – 1404) ambitny, niestały a chciwy wichrzyciel przez wysługiwanie się Niemcom i Węgrom zagarnął Galicyą i ziemię wieluńską, ale nie był w stanie przeprowadzić Niemca na tron polski, ponieważ Jadwiga węgierska, która odziedziczyła królestwo, sobie nie wzięła Luksemburczyka, tylko Litwina za męża, który jako Władysław Jagiełło na dobre zatamował wpływ i rozwój żywiołu niemieckiego w Polsce.
- Na Ślązku też wnet nastąpił zastój w rozszerzaniu niemczyzny, która by już dawno zaszła za Wisłę, gdyby jej stosunki były tak sprzyjały jak po Mongołach za Henryka Brodatego lub Henryka Probusa. Ale już Probus, tak nieprzyjazny Polakom umierając w 1290 nie zrobił Niemców spadkobiercami, tylko książęta, których da polskości nie mógł przedtem cierpieć. Szczególnie zaś do Górnego nie mieli Niemcy szczęścia. Już pierwszy książę raciborski stał po stronie polskiej, tak samo Mieczysław w r. 1287. Wacław rybnicki umarł 1473 dla swej przyjaźni polskiej w więzieniu niemieckiem 1), a ostatni książę opolski, Mikołaj II, skazany dla czynu popełnionego w uniesieniu w Nysie na śmierć (27 czerwca 1497) nie rozumiał nawet niemieckiego wyroku.
1) Idzikowski „Gesch. Der Stadt Rybnik str. 45
Co dziwno, to też na Dolnym Ślązku książęta się najdłużej opierali zwierzchnictwu niemieckiemu. O Lignickiem Henryku XI pisano w 1581 do cesarza, ze, ponieważ książę ze sławnego królów polskich pochodząc, polska krew w nim sprawia, że ma osobne upodobanie w Polakach. 1)
- Znaleźli się też szczególnie w pierwszych czasach kolonizacji przeciwnicy w duchowieństwie. Bo pomimo wszystkich darowizn, ulg i praw wnet się Niemcom nie podobało oddawać tego, do czego byli zobowiązani. Były skargi na biskupa Wawrzyńca zaniesione przez Henryka brodatego do samego papieża Honoryusza III z powodu dziesięcin: (1226 – 1262). Biskup ustąpił. Nie podobał się Niemcom polski post, znowu skargi od roku 1238 – 1263: zmniejszono i ulżono post. Z Niemcami przyszli niemieccy księża i zakonnicy, którzy stali po stronie swych dobrodziejów książąt.
1) Scriptores re. Silesiae IV 108.
- Gdy przyszło do sporu między biskupem Tomaszem II a księciem Henrykiem IV Probusem, nastąpił zupełny rozdział miedzy polskimi i niemieckimi księżmi i klasztorami1284. Chodziło o 60 wsi polskich w granicy czeskiej za Nysą, które Probus zabrał i niemieckimi chłopami obsadził, podczas gdy biskup tych osadników kazał wyrzucić. Biskup musiał uciec do Raciborza, gdzie podczas oblężenia 1287 nastąpiła zgoda. Niemcy mieli, gdzie chcieli, swoje szkoły i germanizowali tak, że 1257 (rozporządzono) „ne ponant Theutonicam gentem ad regendam ipsas, (scholae) nisi sint Polonica lingua informati”, że niemieccy nauczyciele powinni w polskich szkołach po polsku umieć. 1)
1) Festschrift … str. 80.
- Za biskupa Nankiera 1327 – 1341 pokazał się znowu jaskrawy podział duchowieństwa. Polacy stanęli za biskupem, metropolitą gnieźnieńskim i papieżem, Niemcy po stronie cesarza niemieckiego Jana czeskiego, który właśnie wtedy zabierał jedno księstwo piastowskie za drugim pod swoje zwierzchnictwo, chociaż dopiero po wymarciu książąt świdnickich, jaworzyńskich i ziębickich 1392 ostatnie przeszło w ręce niemieckie. Wtedy też chciał cesarz Karol IV Wrocław odłączyć od Gniezna 1360, ale się jeszcze nie udało. Biskupem był Przecław 1342 – 1376, który nie był ani Niemcem ani Polakiem, ale wielkimi dobrami grotkowskiemi i johannesberskiemi ubogacił stolicę biskupią i uczynił ją „złotą”.
- Wpływy niemieckie na rządy biskupstwa Wrocławskiego.
Tymczasem Niemcy coraz to większy nabywali wpływ w rządach kościelnych. Już w roku 1301 udało się wybrać biskupem Niemca Henryka von Wurben, roku 1342 rzeczonego Przecława. 1369 poszła skarga do cesarza Karola IV na biskupa i kapitułę, jakoby go zdradzali na rzecz polską, postarano się, więc o gorliwych Niemców, którzy 1435 postanowili nie przyjmować do kapituły Polaków. Chociaż stolica apostolska postanowienia nie potwierdziła, oczywiście według niego postąpiono. Po roku 1498 biskup Jan IV Roth ponowił ten zakaz. Ten sam biskup nakazał Wojczyczanom (Woitz) przy Odmuchowie, żeby się w przeciągu pięciu lat nauczyli po niemiecku, bo inaczej zostaną wypędzeni: unter em nicht dololen sunder von dann jagen, tłomacząc ukaz tem, że das polnische volk gemeinickich zu vervolgunge der naruuge und pewd nicht geodert ist. 1) **
1) Tschoppe und Stenzel Urkundenbuch str. 622
** „W tym okresie miało miejsce poważne nasilenie się konfliktów narodowościowych między licznie, co należy podkreślić, mieszkającymi tam Polakami (polskimi Ślązakami), a ciągle napływającymi niemieckimi osadnikami. Taki stan rzeczy obrazuje konfliktowa sytuacja między kuratusem kolegiaty otmuchowskiej Janem Stelnym, a niemieckim kaznodzieją Mikołajem Tschauschwitzem. Sprawa poszła o głoszenie kazań w języku polskim. Stelny wniósł skargę do kapituły na niemieckiego kaznodzieję, zrzucając mu, iż w swoim kazaniu powiedział, że jeśli tylko Niemcy zechcą wypędzić Polaków z kościoła, to mogą to uczynić bez obawy. Kapituła stanęła po stronie niemieckiej i oświadczyła, że to ona wniosła tu kościół i ona ma do niego wyłączne prawo, a nie Polacy. Innym przykładem konfliktu narodowościowego i wypierania jest historia z pobliskiej wioski Wójcice należącej do kolegiaty otmuchowskiej. W 1495 roku biskup Jan Roth nakazał mieszkańcom tej wioski nauczenie się w ciągu pięciu lat języka niemieckiego. W innym wypadku groziło wypędzenie.” – cyt. za “Otmuchów – Szkice do portretu miasta” autorzy: Marek Sikorski i Mirosław Grudzień – Otmuchów 1995 rok. Patrz strona internetowa m. Otmuchów http://www.otmuchow.pl/PL/610/Zabytki/
- Zwyczajnie się twierdzi i wierzy, że lud polski się zawsze dobrowolnie garnął do niemczyzny, gdyż nie było żadnego przymusu. Gdy widzimy, ze biskup tak sobie postępował, to sobie możemy dośpiewać jak łagodnie i bez gwałtu sobie mogli postępować różni świeccy książęta i panowie! Do tego trzeba wiedzieć, że lud polski nie miał szkół, bo ktoby mu je był postawił i utrzymywał? Każdy, kto przeszedł przez niemieckie szkoły, musiał się stać Niemcem, inaczej nie otrzymał urzędu ani stanowiska. Na Górnem Ślązku mogło być pod tym względem lepiej, bo była wszechnica w Krakowie, ale kto tam poszedł, zwyczajnie też tam został, bo nim tam nie pomiatano. Tak to lud został duchowo wygłodzony. Pomimo to wszystko jeszcze w 1613 całe miasta i liczne wsie na lewej stronie Odry się trzymały polskiego języka ”mit Verbissenheit”. 1)
1) Weinhold … str. 25
- Wpływy czeskie na Ślązku.
Dopóki Jan czeski i Karol IV panowali w Pradze Niemcy ślązcy przepadali za Czechami. Później pokazał się nad Wełtawą mocny prąd narodowo czeski, do którego przystali potomkowie tamtych Luksemburczyków. Na wszechnicy praskiej nie chciano słuchać i szanować Niemców tak jak sobie życzyli, więc pod przewodnictwem swoich profesorów – Ślązaków – opuścili niewdzięczne miasto i założyli swą wszechnicę w Lipsku 1409. Rozmnożył się tymczasem narodowy i religijny husytyzm w Czechach, a otóż r. 1453 Wrocławianie nie chcieli złożyć hołdu królowi. Nic nie pomogło, Król Podiebradzki posyłał listy i rozkazy czeskie i żądał czeskiej odpowiedzi, później Zapolya, namiestnik śląski nie umiał nawet po niemiecku.
- Nie masz jednego Niemca, który by takie postępowanie pochwalił, i słusznie. Na odwrót jednak – jest słusznie i sprawiedliwie i nader cnotliwie, żeby Polacy nie tylko w sprawach urzędowych niemczyzny używali, ale nawet żeby się swej mowy w sprawach domowych wyrzekli! W 17 w. Język czeski został wycofany kancelaryj, klasztorów i miast, w Opawie nawet dopiero w r. 1794. W Opolskiem obowiązywało prawo Ferdynanda z r. 1562 w czeskim języku. Dopiero w 1730 je przetłomaczono na niemiecki! Pomimo to ani Niemcy, ani Polacy się nie zrobili Czechami. Niektóre wpływy jednak pozostały w języku polskim. 1)
1) Zimmermann Bd. III p.8
- Reformacja i wpływ na język ludowy.
Przyszła tzw. reformacja 1517. Niemcy ślązcy zaraz się jej chwycili obiema rękami. Podporę mieli w margrabiem Jerzem Brandenburskim, który posiadał Racibórz, Głupczyce, Bytom, Bogumin a po śmierci ostatniego Piasta Jana 1532 także Opole. Na Dolnem Ślązku protestantyzował przyjaciel Jerzego, Fryderyk II, książę Lignicy, Brzega, Wołowa, od r. 1537 także Głogow, Oleśnicy i Ziębic. Obaj zapisali swe powinności elektorowi brandenburskiemu odp. 1543 i 1545. Tak prawie całe Ślązko było w protestanckich rękach. Połowa klasztorów odpadła. Biskupi nic nie czynili, w roku 1539 zastał nawet biskup, którego wprost posądzają o skłonność do nowej wiary. Z onego czasu pochodzą protestanci Polacy na Średniem Ślązku. Na Górnem Ślązku się duchowieństwo dobrze trzymało, może tez i z tej przyczyny, że po śmierci Jerzego1543 za jego małoletniego syna Wacława, katolicki cesarz Ferdynand objął ten kraj i już go nie puścił, tak, że Wacław dorosły tylko w Cieszyńskiem zaprowadzić mógł nową wiarę, z którego czasu mamy wsie protestanckie w Rybnickiem i Pszczyńskiem, jak i w Cieszyńskiem.
- Te czasy burz i zamieszek religijnych dla języka ludowego przyniosły niejakiś pożytek. Reformatorzy, bowiem, szczególnie Luter, panującym przyznali prawo rozkazywania nie tylko w świeckich, ale i duchownych sprawach, i tak powstała potworna reguła: czyj kraj, tego też religia, a nikt nie był pewien, czy nie nastanie pan, nakazujący zmienić religię (konfesję – PK). Na taki przypadek trzeba się było księżom i predykantom zabezpieczyć i znaleźć podpory w masach ludu, więc obie strony poczęły więcej niż przedtem o swoich parafian się troszczyć, przemawiając gorąco i zrozumiale na swą stronę, zakładając szkoły. W całości jednak innowierstwo i niemczyzna – bo idą zawsze w parze – odniosło większą korzyść.
- Tak nadszedł czas wojny 30 letniej (1648-1648), w której Slązko strasznie ucierpiało. Całe Niemcy należały prawnie pod zwierzchnictwo cesarza, ale protestanccy książęta się o to nie troszczyli, lecz się połączyli pomiędzy sobą i z obcemi państwami: Danią, Szwecją, Francją przeciw niemu. Tak Jan Jerzy Cieszyński 1620 dla konszachtów z Węgrami postradał wszystkie ślązkie posiadłości, a gdy 1624 też Świdnica i Jawor przeszły pod cesarza, kraj znowu należał katolikom i gwałtem nawracano protestantów. Teraz na przemian po dziewięć razy protestanci: Duńczycy, Sasi, Brandenburczycy, Szwedzi zajmowali, plądrowali, niszczyli, nawracali i znowu wszystko tracili uciekając przed cesarskimi ludźmi, nie lepszemi od nich.
- Gdy nareszcie nastąpił pokój, każdy z przeszło 300 książąt i książątek otrzymał prawo robienia z poddanymi, co mu się podoba. Ślązko dostało się niemieckim panom, służącym cesarskim Habsburczykom, którzy protestantów nie podpierali, ale kraj niszczyli jak mogli. Za przykład może posłużyć klasztor trzebnicki. Tu nakazano 1649 przyjmować Polki, a gdy to jakoś nie pomogło, 1705 gwałtem, aresztem, policją i wojskiem zrobiono klasztor niemieckim.
- Lecz mieli Habsburczycy kłopotów dosyć i nie mogli się germanizowaniem zajmować, jakby byli chcieli. Po 30-letniej wojnie ślązcy Niemcy przodowali innem Niemcom w literaturze, ale kraj ich był pół – polski. Jeszcze 1683 roku były kazania w kościele św. Gerharda w Munsterbergu. Miedzy Strzelinem a Wiązowem (Strehlen, Wansen) były polskie wsie aż do 1800, Oława Brzeg i Wrocław miały na lewej stronie Odry pełno wsi z przeważnie polską ludnością a prawa strona Odry się aż do niedawna nazywała polską. Dla ewangelików w Namysłowskiem, Oleśnickiem, Trzebnicy i Trachenbergu wyszedł 1673 polski śpiewnik, kilka razy na nowo nałożony. W Wołowskiem było aż po 1700 prawie wszystko polskie. A co do Górnego Ślązka, to był on zupełnie polski, tak, że przez sto lat po pierwszem zajęciu kraju przez Prusaków nie było wiele nad 10 tys. Niemców, oprócz powiatów – grotkowskiego, nyskiego, tzw. biskupich, niemodlińskiego, głupczyckiego i po części prudnickiego, kozielskiego i raciborskiego.
- Ślązko Pod Prusami.
Gdy Fryderyk II w latach 1740 – 1763 zajął Ślązko mieczem, to traktaty z 1543 i 1545 nie miały żadnego prawnego znaczenia i były tylko pozorem dla zajęcia kraju – zaraz się zaczęło germanizowanie kraju przez szkołę i kościół. Już w 16 wieku na wsiach górnoślązkich, a pewno we wszystkich miastach, szkoły elementarne. Znajdujemy bowiem w dekanacie raciborskim 1) prawie przy wszystkich kościołach wiejskich szkoły. W Starej Wsi 1620, w Janowicach 1650, w innych wymienia je urzędowy protokół wizytacji biskupiej z 1679 – 1683 jako dawno istniejące i uporządkowane.
1) Weltzel, A. Geschichte der Stadt und Herrschaft Ratibor.
Nauczyciele, rectores zwani, tj. Organiści, czyli rechtorzy, prawdopodobnie nie byli wielcy uczeni, ani też nie mieli za wielu uczni, ale byli i to odpowiedni do owych czasów. Sto lat później te szkoły polskie jeszcze istniały! X. Dr. Chrząszcz opowiada: 1) że w Sośnicowicach (Kieferstadtel) r. 1765 się mieszczanie przed landratem uskarżali, że ich dzieci u nowego niemiecko – polskiego nauczyciela się mniej uczyły, niż za dawniejszego, który nie umiał tylko po polsku. Tak Prusacy znaleźli dobre początki szkolnictwa i starali się tylko o wprowadzenie niemczyzny.
- Zaraz 2) w roku zawartego pokoju 1763 wyszedł Königlich-Preußisches General-Land-Schul-Reglement, a minister von Schlabendorf objeżdżał Górne Ślązko dla jego zaprowadzenia. Ale jego berycht (raport) wypadł jak najgorzej: „Ani co piata wieś ma szkołę, w bytomskim powiecie jest tylko siedem, a jakich! Stąd pochodzi, że młodzież wzrasta jak bydło i nie zna żadnego chrześcijaństwa, tylko Ojcze nasz, zdrowaś Maryja a niemieckiego nic.” Ta ostatnia rzez na pewno była największą zbrodnią i powodem do nazwy bydła. Bo w owych czasach, szczególnie z powodu wojen ślązkich (1740 – 1763) pewno i niemieccy chłopcy nie byli profesorami.
1) Zeitschrift für Gesch. Schles. T. 39, Str. 300,
2) Weinhold Verbreitung der Deutschen str. 28 – 30.
- Każdy życiorys sławnego księdza katechety Overberga nam opowiada, jakie zastał stosunki szkolne r. 1783 w kraju monasterskim (Munster) i nauczycieli po większej części nic nieumiejących i źle opłacanych, szkoły mało odwiedzane, ostre kary szkolne, niedostateczne rezultaty. Niektóre dzieci nie umiały ani czytać, najmniejsza część tylko część potrafiła pisać i rachować. Nawet nauka religijna była nadzwyczaj niedostateczna i osiągała tylko bezmyślne wypowiadanie katechizmu. (Odczyt Dyrektora Dr. Petroniusza Taltram – Strebersdorf. Wiedeń 1900, Kurs katechetyczny.)
Że dochody nauczycieli nie były wielkie, to też pewno, ale to rano było w niemieckich stronach, toć nie bez przyczyny się wytworzyło: „das arme Dorfschulmeisterlein, die größte Wurst muss seine kein”, ani: ”der Bauer der Wohentags fahrt z H… ist Sonntags der beste Organist, da huba druba!”
- Ale na Górnym Ślązku chodziło o co innego. Minister chciał, żeby wszyscy się nauczyli po niemiecku, dlatego posłał ukaz do urzędu biskupiego, że odtąd nie śmie być proboszczem, ani nie może być przyjętym do klasztoru ten, kto nie umie po niemiecku. To wszystko niewiele pomogło, nawet dobrowolny rozkaz biskupiego urzędu do proboszczów 1787, ani gniewny dekret ministerstwa, że „keine Weibperson dürfe heiraten, kein Kerl eher Wirt oder Bauer wurden, bevor sie nicht deutschen lernen”, bo nie było dość odpowiednich ludzi ani dobrej woli u niektórych urzędów i proboszczów polskich, u posiedzicieli dworów i w gminach, którzy mieli płacić za rzecz znienawidzoną.
36.Dopiero, gdy w Opolu urządzono osobną rejencyą 1816, popchnięto też niemczyznę naprzód. Ale jeszcze 1826 prezydent von Hippel pisze, że sprawy na prawej stronie Odry stoją jak przed 80 laty, a polega to na szulmajstrach i na przeciwieństwie wiary. To znaczy obawiali się ludzie, ze z niemczyzną przyjdzie tez protestantyzm i słusznie. W Opolu np. była na początku rządów pruskich w mieście tylko jedna ewangelicka kobiet, 1770 już 203 1783 było 351 ewangelików, gdy kolonizacja powiatu sprowadziła do wsi wielu innowierców 1749 – 79. (Zimmermann Bd. III p. 49)
- Przyznać tu jednak trzeba, że ta szkoła fryderykowska, pomimo swej tendencji i gorączkowości, była rozumna i na regułach pedagogiki ustawiona a nie taka (szalona i narwana) jak dzisiejsza. Przede wszystkiem żądano, aby nauczyciel nie tylko po niemiecku umiał, ale też i po polsku, aby polskie dziecię nie musiało patrzeć na niego jak na Chińczyka, którego nie rozumie. Okazuje się, więc, że ten system szkolny dla germanizacyi był bardzo racyonalny, z punktu polskości wzięty bardzo zgubny, bo choć powoli, ale pewno zrobiłby z Polaków Niemców.
Cdn.
Piotr Kaczmarczyk – rodem z Wrocławia, mieszka w Wałbrzychu, kolebce śląskiego górnictwa kruszcowego i węglowego; absolwent Instytutu Inżynierii Lądowej Politechniki Wrocławskiej, przez 30 lat był zawodowo związany z przemysłem wydobywczym oraz przeróbki kopalin a także z przemysłem przetwórczym żywności na Dolnym i Górnym Śląsku.
Pasje – historia, i choć w niej szczególne miejsce mają od ponad dwóch dekad dzieje Śląska, to i tak wciąż odkrywa jego różnorodność, wieloznaczność, wielokulturowość oraz przebogate pokłady jego dawnej prężności, bogactwa materialnego i kultury. Inne – muzyka, szczególnie klasyczna, także ta najnowsza, pisana w ostatnich latach; fotografia. Sercem Brochowianin, bo tam się wychował – stąd niejako wrodzona fascynacja koleją.
Uważa, że w czasach tak bardzo przeładowanych wszechotaczającą informacją i tak przegadanych rola poezji, w tym współczesnej, teraz tworzonej, jest nie do przecenienia.
Przed germanizacją się jako-tako wybronili, przed polonizacją – oj ciężko, ciężko
Dzień dobry
Bardzo ciekawe i mało znane.
Chciałbym z autorem nawiązać bezpośredni kontakt.
Pozdrawiam