Zbigniew Rokita: Zadeklaruję narodowość śląską oraz polską
W spisie powszechnym zadeklaruję narodowość śląską. Nie wiem, co zadeklarowałbym, gdyby spytano mnie nie o narodowość, a o to, jakiego narodu czuję się częścią. To dla mnie dwie różne rzeczywistości. Swoją śląskość uprawiam dość indywidualnie i dopiero powoli tkają mi się w głowie niteczki łączące mnie z innymi Ślązakami. Ale może nigdy się nie utkają do końca.
Nie czuję tak silnych związków w ramach narodu śląskiego z innymi osobami deklarującymi narodowość śląską, jaką czuję z innymi osobami deklarującymi narodowość polską w ramach narodu polskiego. Chyba czuję większą wspólnotę narodową jako Polak z Polakami z Wileńszczyzny niż jako Ślązak ze Ślązakami z Lublińca.
Drugą moją deklarowaną narodowością będzie właśnie narodowość polska. Chciałbym zadeklarować tożsamości np. śląską, kaszubską i łemkowską, aby pomóc małym etnosom oraz pozostawić studentów etnologii w roku 2100 z zagwozdką – kim był ten dziwoląg sprzed stu laty? Z uczciwości nie zrobię jednak tego (a już na pewno nie przyznam się publicznie); podam i śląskość, i polskość.
Deklarując narodowość śląską odpowiem jednak na inne pytanie niż będzie mi zadane przez państwo polskie. Moja narodowość śląska i narodowość polska to na poziomie struktury dwie różne tożsamości, a żołnierskie słowa, w których muszę się spisać, nie oddadzą złożoności rzeczy i skażą kolejne pokolenie publicystów na żmudne interpretacje spisowych rezultatów. Ale co to by było, gdyby każdy spisujący się mógł odsmarować na temat swojej tożsamości sążnisty esej piórem Michała Milczarka czy Andrzeja Stasiuka – studenci etnologii w 2100 roku nie mieliby już czasu zająć się moją śląskością, kaszubskością i łemkowskością.
Większy problem mam z językiem. On jest bardziej mierzalny i z takiej deklaracji łatwiej mnie rozliczyć. Śląski na poziomie uczuć jest dla mnie językiem bliskim, zaraz za polskim najbliższym. Nie władam jednak śląszczyzną zbyt dobrze, mimo że jestem dumnym absolwentem Kursu Ślōnskij Godki. Państwo polskie chce wiedzieć jednak, jaki jest mój język kontaktów domowych – a to wyłącznie polszczyzna.
Zbigniew Rokita jest reporterem i redaktorem. Specjalizuje się w problematyce Europy Wschodniej i Górnego Śląska. Autor książek, m.in. Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku (Wydawnictwo Czarne, 2020). Współpracuje m.in. z „Polityką”, „Tygodnikiem Powszechnym” i „Nową Europą Wschodnią”.
Powyższy tekst jest odpowiedzią na ankietę portalu Wachtyrz.eu, w której Kamil Kotas przepytuje znanych Ślązaków czy i dlaczego zadeklarują w nadchodzącym spisie powszechnym śląską tożsamość oraz używanie języka śląskiego.
Dotychczas odpowiedzieli:
Wydaje Mi sie ze polinarodowośc jesli wystepuje jest bardzo dobra forma deklaracji. Troche bez Sensu ograniczac sie do jednej, jesli jest tez w Nas inna, bYlobyto zatajeniem naszej otwartosci:)
Panu Rokicie dziękuję za Kajś. Fascynującą lekturę dla każdego, któremu Śląsk (ten prawdziwy) jest naprawdę bliski. Moje zdanie jest ciągle takie samo – Polska może się rozwijać tylko dzięki swojej różnorodności. I właśnie do tego potrzebna jest ta “śląskość, kaszubskość i łemkowskość”. Myślę też, że tylko taka Polska – otwarta na różnorodność – potrzebna jest Ślązakom, Kaszubom i Łemkom. Pozdrawiam z Wielkopolski wszystkich normalnych.