Rozliczycie „tych wszystkich c..li”? To społeczeństwo rozliczy was
Od kilku dni karierę w polityczno-dziennikarskim teatrzyku robi słowo „c..l”. Rzucane jest na prawo i lewo, najczęściej w zestawieniu z nazwiskiem Wojciecha Kałuży.
Mój stosunek do Wojciecha Kałuży pozostawmy z boku. Zastanawia mnie to, że i Kamilowi Durczokowi, i Monice Rosie to słowo tak łatwo przechodzi publicznie przez gardło.
Czym jest „c..l”? Jest to wulgarne określenie męskiej części ciała, bądź wyzwisko kierowane zwykle do mężczyzn.
W 2012 roku ówczesny prezes stowarzyszenia „Pro Loquela Silesiana”, Rafał Adamus, w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” stwierdził, że jest to jeden z najcięższych na Śląsku wulgaryzmów. Profesor Miodek, człowiek ideologicznie z przeciwnej strony niż Adamus, mówił w zeszłym roku „Gazecie Wrocławskiej” „Na Górnym Śląsku, w czasach mojej młodości, ‚c..l’ był jednym z najgorszych wyzwisk, a przy okazji nazwą męskiej części ciała.”, a w tym roku w Wiadomościach Uczelnianych UO: „na Śląsku, bardzo wulgarnym słowem jest „c..l”, nie tak mocny przecież w pozostałych regionach kraju.”
Wrażliwość Adamusa i Miodka jest dokładnie taka sama jak moja. Nie mieści mi się w głowie, że można tak sobie przed ludźmi stanąć i rzucać tym słowem. Rozumiem jeszcze Durczoka, bo nie dość, że jest kontrowersyjny, to nie słynie on z przebierania w słowach.
Ale posłanka Rosa? Ta sama posłanka, która podobno jest zwolenniczką popularyzacji i emancypacji śląskiego języka, staje przed ludźmi w Żorach i daje świadectwo tego, że nie ma najmniejszego pojęcia na temat śląskiej wrażliwości językowej. Jak tak można? To znaczy, że to całe „wsparcie” dla śląskiej mowy jest tylko pustą próbą zebrania kapitału politycznego? Bo tak to w tym momencie wygląda. My próbujemy młodych ludzi na Śląsku przekonywać, że śląski nie jest przepełnionym wulgaryzmami językiem prostaków, a Rosa publicznie daje dowód dokładnie tego, bo wybiera sobie jedno z najwulgarniejszych śląskich słów i pozuje na wielką obrończynię śląskiej sprawy rzucając nim na wszystkie strony.
Ja uważam, zachowanie pani posłanki Rosy jest skandaliczne. W końcu pełni ona służbę publiczną. Nie tak, jak Durczok, który ma swój portal i na tym portalu sobie poprzeklina. Za taki język pani posłanka powinna przeprosić. Nie Kałużę, tylko śląskie społeczeństwo, które nie życzy sobie wulgaryzowania swojej przestrzeni publicznej i swojego języka. A jeśli nie, to śląskie społeczeństwo wystawi pani Rosie odpowiednią ocenę podczas kolejnych wyborów.
Fot.: Ewa Zielińska / ZELD