O tym, jak Zagłębiacy przyszli do Tarnowskich Gór na chaby i zostali na wieki

Wzajemne śląsko-zagłębiowskie animozje nie zawsze przyjmowały względnie łagodną formę bijatyk między kibicami klubów piłkarskich, które choć nie pozbawione brutalności, to jednak rzadko pociągają za sobą ofiary w ludziach. Był czas, że uprzedzenia i ogólny brak sympatii eskalował w awantury, gdzie trup ścielił się może nie gęsto, ale zdecydowanie było kogo chować. Gorąco zrobiło się zwłaszcza gdy na wschodnim brzegu Brynicy uznali, że moment jest świetny, by pójść do sąsiada na chaby.

Przy trasie nr 78 w Reptach Śląskich, dzielnicy Tarnowskich Gór, w pobliżu granicy z będącymi częścią Bytomia Stolarzowicami, znajduje się mogiła wojenna z doskonale widocznym z drogi krzyżem na postumencie. Kiedyś jedynie mieściła w sobie doczesne szczątki, dziś jeszcze upamiętnia. Upamiętnia wydarzenia, które rozegrały się w tej okolicy 212 lat temu, w podobnej jak dziś, mroźnej styczniowej scenerii. Wedle napisu na tablicy, w mogile pochowani zostali „żołnierze dowodzeni przez gen. Pawła Sułkowskiego polegli w dniu 7. stycznia 1807 r. w okolicach Tarnowskich Gór”.

W rzeczywistości jest jak w tym starym dowcipie o rowerach, które rozdają w Moskwie na Placu Czerwonym. Albowiem w mogile pochowano niezupełnie żołnierzy, a członków oddziału pospolitego ruszenia szlachty z okolic dzisiejszych powiatów myszkowskiego i zawierciańskiego. Pospolite ruszenie w realiach XIX wieku – gdyby ktoś nie wiedział – to tacy żołnierze, jak z wiejskiego znachora, zielarza kardiochirurg. Oddziałem, który liczył sobie niecałych 250 jeźdźców, dowodził nie Sułkowski, a Mączyński, dziedzic Żarek (takie miasteczko w dzisiejszym powiecie myszkowskim; zbyt wiele do zobaczenia tam nie ma, ale jest uroczy zabytkowy kościółek, a zaraz obok – wyśmienita pizzeria prowadzona przez Włocha i jego polską żonę; i to chyba tyle). Pozostałe informacje się zgadzają, tj. data, miejsce i fakt poniesienia gwałtownej śmierci z rąk przeciwnika w boju. Brak natomiast nawet najogólniejszego nakreślenia kontekstu. No bo jak panowie szlachta znaleźli się w mogile?

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Dej pozōr tyż:  Zdarzyło się w lipcu – śląskie kalendarium

Ano, najoględniej rzecz ujmując, wyprowadzili tarnogórzan z równowagi. Nerwy mieszkańców miasta były już dość solidnie zszarpane regularnym łupieniem miasta i jego mieszkańców przez wojska francuskie, które po klęsce wojsk pruskich pod Jeną i Auerstadt czuły się dość swobodnie na krańcach pruskiego królestwa. Z kilku zachowanych relacji, w tym wspomnień napoleońskiego żołnierza Tadeusza Konopki, z relacji stangreta księcia Sułkowskiego, ze sprawozdania komisarza granicznego, wiemy że oddział Mączyńskiego był jedną z kilku grup bojowników wysłanych z ogarniętych antypruskim powstaniem terenów tzw. Nowego Śląska (a więc obszaru zagarniętego przez Prusy w trzecim rozbiorze ziem Rzeczypospolitej, pokrywającego się mniej więcej z dzisiejszym Zagłębiem Dąbrowskim, nazwanym tak jakieś pół wieku później) celem przeprowadzenia rekwizycji, co jest takim eufemistycznym określeniem grabieży i łupienia miast śląskich położonych względnie niedaleko od terenów, na których działali powstańcy. Powstańcy czynili to na zlecenie księcia bielskiego Jana Nepomucena Sułkowskiego, który energicznie montował akurat na Nowym Śląsku swoją własną armię i bardzo potrzebował pieniędzy, kosztowności, a także żywności, uzbrojenia i innych przydatnych na wojnie rzeczy, które mają tę irytującą cechę, iż dużo kosztują. Autorowi napisu na pomniku Jan Nepomucen najwyraźniej pomylił się z Antonim Pawłem tego samego nazwiska – Sułkowski i tego samego herbu – Sulima. Antoni Paweł był generałem dywizji i naczelnym wodzem wojsk Księstwa Warszawskiego, znał swego krewniaka Jana Nepomucena dość dobrze i ta znajomość skłaniała go do określania go mianem zakały rodu Sułkowskich. Piąty Herzog von Bielitz był bowiem wyjątkową, nawet jak na tamte burzliwe czasy, szują, blagierem, krzywoprzysiężcą i awanturnikiem. Ale zdezerterowawszy z armii austriackiej i wystąpiwszy publicznie przeciw cesarzowi Franciszkowi II znalazł się poniekąd po tej samej stronie, co nieprzepadający za nim napoleoński generał.

Dej pozōr tyż:  Henryk Herud (1895–1955) – człowiek Załęża

Chwilę przed wspomnianym na pomniku siódmym stycznia wpadł do miasta złożony z Polaków szwadron napoleońskiej kawalerii dowodzony przez rotmistrza Trembeckiego, postrącał napotkane pruskie orły, skonfiskował żywność i przywłaszczył sukno o wartości 200 talarów. Następnie zniknął z miasta, by po kilku dniach dołączyć do powstańców gen. Mączyńskiego spieszących akurat do Gliwic po kosztowności gliwiczan. Na drodze tej powiększonej kompanii stanęły Tarnowskie Góry, postawiono zatem sprawdzić, czy w mieście nie pozostały czasem jakieś środki finansowe lub rzeczowe, pominięte podczas poprzednich odwiedzin Trembeckiego. Na tę kolejną wizytę przygotowali jednak tarnogórscy mieszczanie dla “gości” znacznie więcej atrakcji. Przybyłych przywitała serdecznie na miejskim rynku delegacja znaczniejszych mieszczan pod przewodnictwem burmistrza miasta Leopolda Kaliszka. Powitanie przeprowadzono w języku polskim, a jego przebieg znamy z relacji napoleońskiego żołnierza Tadeusza Konopki. Pisze pan Konopka: “Wyszedł pan burmistrz z kilkunastu mieszczanami, czapki pod pachą trzymając – że oni chociaż pod panowaniem Prusaków, ale jako jednaką mowę mają z Polakami, ich braćmi i sąsiadami – i prosili na kwaterach rozgościć”. Polski oddział był sceptycznie nastawiony do rozgaszczania się, pozostał więc na rynku. Całkiem słusznie, gdyż jakkolwiek miłe były wypowiadane po polsku słowa burmistrza Kaliszka o jednakiej mowie, braciach i sąsiadach, to chyba mało szczere, bo niedługo po tym jak padły, Zagłębiacy zaatakowani zostali znienacka przez ukrytych do tej pory, a uzbrojonych w karabiny tarnogórskich górników wspomaganych przez oddział dzielnych pruskich huzarów pod dowództwem rotmistrza Andreasa Witowskiego. Dla utrudnienia ucieczki z rynku rozciągnięto między budynkami łańcuch mający zatrzymać uciekających. Nie bacząc na przywołaną wspólnotę mowy strzelano do rabusiów, czy jak kto woli – rekwizytorów, jak do kaczek, chętnie sieczono także bronią białą i ogólnie tym, co kto miał. Ci z Zagłębiaków, którzy przeżyli pierwsze uderzenie rozpierzchli się po okolicy, co dało początek kolejnym potyczkom. Walki toczyły się między Reptami, Tarnowicami i Lasowicami (dziś są to dzielnice Tarnowskich Gór). Poległych pochowano w zbiorowej mogile, tej właśnie, której lokalizację wskazuje krzyż w Reptach.

Dej pozōr tyż:  Wspomnienie o Stanisławie Firszcie (1955–2025)

Jegrzy konni 1. Śląskiego Pułku Huzarów, rok 1813 (rys. R. Knötel, tarnogórzanin)

Tarnowskie Góry nie nacieszyły się tryumfem zbyt długo, bo już następnego dnia na miejsce dotarł kolejny polski oddział i zażądał sporej sumy pieniędzy oraz fantów rzeczowych, które można byłoby zjeść względnie jakoś inaczej sensownie wykorzystać na potrzeby wojska. Kontrybucję uiścił pan Boscamp-Lasopolski, radca górniczy, ratując tym samym miasto przed spaleniem, a urzędników przed zawiśnięciem.

Warto więc pamiętać, że pod repeckim krzyżem spoczywają nie jacyś tam bliżej nieokreśleni polscy żołnierze z okresu wojen napoleońskich, w domyśle bohaterowie, a polscy rabusie działający z pobudek skrajnie dalekich od bohaterstwa. To po prostu uzbrojeni i gotowi zabijać mieszczan rabusie, którzy przybyli do Tarnowskich Gór po to, by je złupić, a pozbawieni zostali życia przez tarnogórzan, którzy bronili miasta, swoich rodzin, domów i dorobku swego życia. Kwestie etniczne nie mają w tej opowieści większego znaczenia, bo – jak już wiemy – obie strony konfliktu, i najeźdźcy, i obrońcy, etnicznie nie różnili się od siebie aż tak bardzo.

 

Arkadiusz Poźniak-Podgórski – gebürtiger wie auch überzeugter Tarnowitzer, letzter Untertan Seiner Majestät Kaiser Wilhelms. Ingenieur, Unternehmer, Schlesier, Deutscher, Pole, Böhme, und beim intensiveren Nachforschen sogar Ruthene. Ein Mensch des Grenzlandes.

 Polecamy także inne teksty autora na blogu „Na krańcu królestwa”.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Tarnogórzanin z urodzenia i przekonania, ostatni poddany cesarza Wilhelma. Inżynier, przedsiębiorca, Ślązak, Niemiec, Polak, Czech, nawet Rusin, jak dobrze poszukać. Człowiek pogranicza. Polecamy także inne teksty autora na blogu „Na krańcu królestwa”.

Śledź autora:

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza