Monika Neumann: Ta paskudnŏ strziga

Wujek siedzący naprzeciwko niej zakrztusił się, kiedy popijał sokiem przed chwilą przechylony śmiało do tyłu kieliszek, a jego szwagier rozśmieszył go do łez opowiadanym dowcipem.

Jezichkusie, Alfred, tyś je gorsy jak małe dziejcie- odpowiedziała ciotka, po czym ręką z trzema pierścionkami i nieco za ciasnym zegarkiem poklepała męża troskliwie po plecach, chociaż ten już czuł się dobrze. Siedząca obok starsza kuzynka poprawiła włosy i z mieszanką rozbawienia i zażenowania spojrzała na swoich rodziców. Po chwili poprawiła nieporadnie nowe dżinsy z dziurami na kolanach, które przyprawiły o zawał serca babcię, która najpierw wyklęła rodziców, czemu pozwalają chodzić w takich spodniach córce, po czym powzięła plan nauczenia wnuczki szycia. Towarzystwo rozmawiało o bardzo poważnych dla nich sprawach, kilka pokoleń siedziało przy stole, który był o wiele za mały dla takiej liczby gości i talerzy.

Siedząc na krześle jej głowa wystawała tylko nieco ponad powierzchnię tegoż stołu. Poprzez talerz z przypieczoną kiełbasą śląską i miskę z sałatką ziemniaczaną przyglądała się ludziom wokoło niej. Nogi zwisały jej wzdłuż krzesła, ona zaś co jakiś czas, gdy myślała, że nikt jej nie widzi, energicznie wymachiwała nimi to w jedną to w drugą stronę.

Bierta sie jescy trocha jedzynia. Jŏ tejla tego kartofelsalatu narobiōła, to musi być wszisko zjedzōne. A może ftojś chce jesce kołŏca abo kafeja kōmuś przigrzŏć?- pytała mama dziewczynki, która stała za jej plecami i niespokojnymi rękami robiła coś pomiędzy głaskaniem głowy dziecka, a poprawianiem  jasnych włosów splecionych w warkocze.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

A jak ci sie w przedszkolu widzi?- zapytała niespodziewanie ciotka siedząca po przeciwnym kącie stołu. Brązowe oczy łagodnie uśmiechały się do dziewczynki– Mŏs tam jus jakŏ koleżanka? Abo kolegi?

-Ni- odpowiedziała buntowniczo dziewczynka, intensywnie zakołysała nogami i wpatrzyła się w talerz z niedojedzonym udkiem, pozostawioną skórką chleba  i zaczęła dłubać w resztach sałatki, pod surowym wzrokiem babci wzięła też skórkę i zaczęła ją powolutku jeść- Jus jym oma, nie ôstanie ani ôkrusek, bez widzieć.

-A co z tōm dziołchōm co miyskŏ na kōńcu wsi i mioła z tobōm iś? Nie be to twoja nowŏ koleżanka?-zapytała łagodnie matka, dając swojej małej kopii szansę na udzielenie poprawnej odpowiedzi.

-Ni- odpowiedziała jeszcze bardziej naburmuszonym głosem dziewczyna- Ôna to jes takŏ paskudnŏ strziga!

Nagle rozmowa zamarła i wszystkie głowy odwróciły się w stronę małej istotki w dwóch warkoczach, czerwonej sukience z bieluśkim kołnierzykiem, białych rajtuzkach i lakierkach dyndających niepewnie w powietrzu.

-Coś ty pedziała?-zapytała druga babcia-Oma sie chyba przed chwilōm przesłysała-Na oburzenie starszej kobiety mężczyźni reagowali zduszonym śmiechem, bo zbyt dobrze pamiętali, jak ostatnio przez telefon siwowłosa kobieta w fioletowym fartuchu opisywała w dość podobny sposób jakąś inną kobietę z wioski.

Dziewczyna podniosła wzrok i z widocznym uporem w oczach spoglądała na wszystkich dorosłych naprzeciwko siebie, doprowadzając w końcu do wybuchu salwy śmiechu. To ją jeszcze bardziej naburmuszyło. Rano po śniadaniu wybuchła między dziewczynkami poważna kłótnia, podczas której doszło do rękoczynów. Druga dziewczyna dość mocno pociągła ją za naszyjnik z różowymi koralikami, podczas gdy ona sama ciągła ją za warkocz. Efekt był taki, że naszyjnik zerwał się i doszło do rozejmu między dwoma pokłóconymi strona. Od tego momentu między dziewczynkami panowała złowroga cisza grożąca w każdej chwili nową kłótnią. O koralikach mama dziewczynki jeszcze nie wiedziała.

To nie jes moja koleżanka. Takej kamratki jŏ nie chca.

-Oj, chyba ftojś jus musi iś spać, bo traci humorek. Pōdź, powiydz kŏzdymu dobranoc, pościskej omy i opy i pōjdziymy sie ôblyc w piżamka- zareagowała matka dziewczynki, kończąc tym samym dyskusję. Dziewczynka posłusznie zeskoczyła z krzesła i mówiąc dobranoc, przytuliła każdego z gości, po czym poszła się przebrać. Gdy jej matka jednak, pewna, że ona już zasnęła, zostawiła lekko uchylone drzwi pokoju i zeszła na dół. Dziewczynka ubrała grube wełniane skarpetki, majstersztyk jej babci i stąpając cichutko palcach udała się piętro niżej, by schować się za drzwiami i słuchać rozmowy starszych.

Ta małŏ, ta to mŏ charakterek- powiedział wujek dziewczynki.

-Po mamusi- stwierdził jej ojciec, dziewczynka usłyszała salwę śmiechu i oburzony głos matki.

Dej mie pokōj. Ale skōnd ôna ta strziga wynalazła?

-Jŏ tak gŏdoł na takie freś dziołski z charakterym, wiys, piyrwej jak zym jesce mōg- powiedział dziadek. Nastała chwila ciszy i dziewczynka poczuła się nieswojo na ciemnym korytarzu. Po chwili jednak usłyszała chrząkanie babci, tak typowe dla niej, gdy chciała coś powiedzieć, i zapomniała o otaczającej jej ciemności.

-Bo wy tes nic nie wiyta. Strziga, to bōł cowiek, co mioł dwa serca, dwie dusze i dwa rzōndki zymbōw.

-No to jŏ strzigōm nie jesta, bo jak mie wyleciały zamby, to jus yno gebis mi ôstoł, zŏdnych innych zambōw nie bōło- zażartował starszy mężczyzna. Dziewczynka nie była pewna który wujek komentował w ten sposób stan swojego uzębienia, bo gdy tylko to powiedział, salwa śmiechu stłumiła inne odgłosy.

Ty tes z wszystkiego bes żartowoł. Dej omie dokōńcyć- zaoponował ku zaskoczeniu zgromadzonych kuzyn, który był niewiele starszy od dziewczynki.

Mŏs racja, synecku. Aby ty jeden mie słuchŏs. No ale… Aha, dwie dusze. No to, jedna z dusz bōła dobrŏ, ale drugŏ mogła niekiedy być złŏ. Jak fto mioł yno jedno imie, to dla drugej przi chrzcie brachło i ta nieôchrzōnŏ dusza niekiedy sła ludzi straszyć. W nocy cowiek-strziga społ, a ta złŏ czyńś strasyła ludzi. Jak zyś ja fest znerwowoł, to sie mściōła. Tyś śterowoł ja za dnia, a ôna śterowała, dusiōła abo strasōła cie w nocy. Ale mozna bōło jej co ôbiecać, żeby dała spokōj. Na śniadanie abo co, bo pojejś to przeca kŏzdy lubi, nawet strziga. Jak cowiek sie żegnoł z tym światym, to dobrŏ duszycka sła do nieba, yno ta złŏ mogła ôstać, a to dopiyro potyn bōł problym.

-Oma, ty w to przeca samŏ nie wierzis- powiedziała kuzynka, która robiła dobrą minę do złej gry, próbując oburzeniem przykryć strach w swoim głosie.

No nie wia, bo oma zawziyńcie walczyła, co byś mioła jakie drugie imie- powiedziała żartobliwie ciotka.

Patronōw świyntych nigdy za kans- powiedziała znów poważnie kobieta- A strzygi jŏ w życiu zŏdnej nie spotkała, ale wia, co tak starzi ludzie padali, a jŏ sie starzikōw słuchała, nie to, co teroski ci modzi.

-Omaa… Przeca my słuchōmy- usłyszała jeszcze dziewczynka i później słychać było już tylko wesoły śmiech i szelest przesuwanych krzeseł. Ciekawa, co tam też się dzieje, wychyliła głowę za framugę drzwi i zobaczyła, że wnukowie przesiedli się bliżej babci i oparli głowy o jej miękkie ramiona, naśladując młodsze od siebie dzieci. Kobieta zaś, zaskoczona, objęła młodocianych, przytuliła do siebie i poklepała pojednawczo po ramieniu, jakby chciała dać im do zrozumienia, że oni wcale nie są tacy źli jak cała reszta młodzieży.

Wtedy też wzrok starszej kobiety padł na parę jasnych oczu wychylonych za drzwi. Z szelmowskim uśmiechem mrugnęła do dziecka, jakby mówiła, że ona przecież już cały czas dobrze słyszała, że ktoś tam stoi i podsłuchuje i nie jest to żaden bebŏk, tylko jej wnuczka. Ta jednak szybko schowała się za ścianą i popędziła tak do swojego pokoju, stawiając przy tym tak gwałtowne kroki, że każdy przy stole usłyszał tupanie małych upartych nóżek w korytarzu i szybkie zamykanie drzwi.

Dziewczynka w swoim pokoju zakopała się głęboko pod pierzynę. Spoza niej widziała niewiele, zaledwie skrawek okna. Gałązki stojącej przed domem gruszy migotały w świetle latarni. Liście, przerzedzone przez jesienne wiatry mieniły się nawet nocą złotem. Spoglądając na to, dziecko zasnęło.

Miała dziwne sny, widziała swoje zerwane koraliki, widziała dziewczynkę, którą przezwała strzygą. Teraz jakby zmienioną, wchodzącą na drzewo i stukającą do okna. Pamiętając słowa babci, które znów słyszała jakby przez echo, zaprosiła dziewczynkę na śniadanie, zapominając przy tym, że przecież w przedszkolu obie i tak siedzą przy jednym stoliku.

Następnego dnia niewiele pamiętała z tego dziwnego snu. Gdy zobaczyła w przedszkolu dziewczynkę, którą przezwała od takich potworów, poczuła się winna. Jeszcze teraz czuła ciarki przechodzące jej po plecach, gdy stała tak w ciemnym korytarzu i słuchała opowiadania babci. Strziga  podeszła do niej i trzymała coś w dłoni. Dopiero po chwili dziewczynka zauważyła, że były to jej zerwane koraliki. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, chwyciła dłoń nowej koleżanki i wstając od stolika, pobiegła po śniadaniu do miejsca, gdzie schowane były klocki.

Dziewczynka w reakcji szeroko uśmiechnęła się do niej i na bardzo krótką chwilę wydawało jej się, jakby dostrzegła dwa rządki zębów zamiast jednego. Po chwili jednak przekonała samą siebie, że tylko jej się tak wydawało. W końcu była już w przedszkolu, co oznaczało, że jest już o wiele za duża, żeby wierzyć w takie bajki.

Monika Neumann – Te ôpolske dziołchy, wielkie paradnice, kŏzały se posyć cerwone spōdnice… Monika Neumann czerwonej spódnicy jeszcze nie posiada, ale ôpolskōm dziołchōm jest z krwi i kości. Jest studentką Instytutu Filologii Germańskiej w Opolu i już za bajtla odkryła w sobie szczególne upodobanie do historii o tym, jak na jej małym skrawku Ślōnska bōło piyrwej

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza