Miejsce – o najnowszej książce Wojciecha Szwieca

Wojciech Szwiec napisał książkę będącą zaproszeniem do rozmowy. Chętnie to zaproszenie przyjmuję, bo lubię spotkania z Szwiecowymi światami, bo filmy i pisanie Wojtka darują  przyjemność chwili niepowtarzalnej – otwierają oczy i serce. Pewnie, że łatwiej mi się otwierać i dlatego, że podobnie patrzymy na widzimy wieże, chociaż widzimy różnie. Szwiec pisze:

„Nigdzie w Polsce nie było tylu wież, bo nigdzie nie było takiego rozwoju przemysłowego”?

A potem tłumaczy to w ten sposób: „Główny bohater  przeżywa młodzieńczy zachwyt miejscem, w którym przyszło mu żyć. Wydaje mu się, że Miejsce to jest zupełnie wyjątkowe, na każdym kroku tę inność dostrzega. Nawet to, co ogół uznaje za brzydkie, stanowi dla niego piękno. Nie trzeba wychodzić na wzgórza okolicy Mikołowa i Łazisk, by zobaczyć wieże kominów,  wieże szybów kopalnianych, rozchodzące się we wszystkie strony świata gigantyczne słupy wysokiego napięcia. Są wreszcie wieże wodne dbające niegdyś o ciśnienie wody w lajtongów. Bohaterowie tej książki są zakochani w tym widoku.”

W Pauli Hainrich pierwsze, co widzi w oddalonym Oberglogau to wieże. W Hanka rajzowaniu i szpiclowaniu cygaństwa Hanek włazi na hałdę i ogląda Śląsk. Różnią się te horyzonty od widoku z wieży w filmie Kutza, oj różni. Różni, bo zmieniło się i spojrzenie i wiara. Chociaż przykazanie pozostało to samo: Poznawaj siebie i miejsce, a wiary dekretami nie wymuszaj. Pytam Szwieca: Niby dlaczego nie można dekretem pozbawić wiary?

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Dej pozōr tyż:  Katowice: Teatr Korez w kwietniu

Szwiec odpowiada: „Bo działanie takie jest nieskuteczne. Wynika to z definicji wiary. Wiele rzeczy można zrobić formalnie. Po doświadczeniach z hitlerami, stalinami i dziesiątkami manipulatorów ciągle dajemy się nabierać. I nie chodzi tylko o wiarę, ale też o nasze nastawienia i o nasze przekonania. Mieszają nam w głowach politycy, specjaliści od PR, księża, Specjaliści od różnorodnej reklamy robią nam regularną sraczkę z mózgu. Jeżeli próbujemy kogoś pozbawić jego mienia, to prowadzi to do haji. Jeżeli próbujemy kogoś pozbawić poglądów (albo je zdelegalizować), to niechybnie skończy się to srogą hają.”

W Pauli Heinrich modli się po niemiecku, Lucek po naszymu, a sąsiadka po polsku.
W Mimrach Hanek zastanawia się nad tym dlaczego Dziesięć przykazań po polsku różni się od dziesięciu przykazań po niemiecku. W Margott w Marcina pojawiają się Jeźdźcy   Apokalipsy. Śląsk w cieniu i pod ochrona krzyża, krzyża nad zbiorową mogiłą we Szynwołdzie i krzyża przydrożnego w Miejscu.

Wojciech Szwiec klaruje tak: „Krzyż,  kiery stoi tam już 150 abo 200 lot i musi na to wszystko patrzeć. Krzyż, pod kiery czasem ktoś przychodzi porzykać a czasem – idąc do roboty ani nie wejrzy yno buczy coś pod nosem. Taki krzyż jak stare drzewo patrzy i milczy. Nie nerwuje sie nawet,  kiej skuwają z niego niemieckie napisy, albo malują go olejną farbą.

Stanik w Miejscu pisze wiersz?

„Stanik to synek szukający swojego miejsca w życiu. Zaczyna pracę na kopalni, wrasta w środowisko kolegów, ale to wrażliwy synek – chce swojej freli,  kiero kończy liceum zaimponować. Czyta książki, sam próbuje dla niej napisać wiersz. Znam takich Staników. Teraz maja po 70 lat. W latach 60tych zaczynali pracę na kopalniach i hutach, po zawodówce, technikum, matura, studia. Ja tę książkę pisałem na początku XXI wieku, pracowałem w lokalnej gazecie w Łaziskach, pisałem o dziurach w płocie, pladze kotów, zerwanym dachu. Wtedy miałem dużo czasu, żeby pogadać. Ludzie opowiadali mi różne historie. Było ich tyle że musiałem zacząć je notować by nie umknęły. Zwykle były to zupełnie błahe historyjki, ale osadzone w śląskim języku, i pejzażu – stały się świadectwem określonego postrzegania swiata. Chciałem to uratować i choć małą część tego klimatu zachować. Korzystałem z opowieści z wzorców zachowań, a jednocześnie postaci w mojej książce  są całkowicie zmyślone.”

Dej pozōr tyż:  Alexis Langer - architekt, budowniczy wizytówki Kattowitz-Katowic

Pan Józef traci się w guliku?

„W tych zasłyszanych opowieściach często pojawiały się wątki metafizyczne, nie wszystko możemy sobie wytłumaczyć racjonalnie. Stanik jest bardzo racjonalny, ale romantyczny. Wielu pozostałych ociera się o fantastykę. Widzą UFO. (to tez jedna z lokalnych opowieści) Wierzą w cudowną zmianę własnej płci za pomocą sił z kosmosu. Jest i Józik, który zdaje się być poważnym facetem, a okoliczne melbuksy podejrzewają go, że to zwykły utopiec i szukają go po gulikach. To książka z dużą dozą humoru. Dzieje się na Śląsku Górnym, więc nawet smutne sceny mają wesoły finał. To opowieść do poczytania, na wieczór przy szolce tyju abo przy wieczornym piwku. Szybko się czyta, bo napisana po polsku z dialogami w języku śląskim.„

Miejsce czyta się szybko – pozostaje w pamięci na dłużej. U mnie obudziła wspomnienia o Mikołowie, o mistykach dolno- i górnośląskich, przywołała literaturę (od Böhmego do Szwieca) i malarstwo (od Ociepki do Sówki), kolejny raz kazała się pokłonić Henrykowi Wańkowi, od którego Podróży mistycznej oczy otworzyły mi się szerzej na Mikołów, w którym tak chętnie goszczę u Wojtka Szwieca w Miejskiej Placówce Muzealnej, słucham go, piję kawę i oglądam obrazy Dietera Nowaka.

Książka do nabycia w wydawnictwie Silesia Progress oraz u autora.

Aleksander Lubina

Górnoślązak/Oberschlesier, germanista, andragog, tłumacz przysięgły; edukator MEN, ekspert MEN, egzaminator MEN, doradca i konsultant oraz dyrektor w państwowych, samorządowych i prywatnych placówkach oświatowych; pracował w szkołach wyższych, średnich, w gimnazjach w szkołach podstawowych i przedszkolach, literat tworzący po polsku, po śląsku, po niemiecku, publicysta, współtwórca KTG Karasol.

Dej pozōr tyż:  Na gōrnoślōnskich szportplacach, 16.03.2025

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza