Konrad Kołakowski: Co wōm tyn chop zawiniōł?
Pod prąd nie znaczy przeciwko #2
Temat wydawać się może już nieco nie na czasie. Przecież nikt już publicznie nie debatuje, czy plac im. Wilhelma Szewczyka powinien pozostać przy swej nazwie, czy jednak ów znamienity śląski pisarz swym kontrowersyjnym życiorysem nie zasłużył na patronowanie placowi. Sprawa, która rozgrzewała do czerwoności, już ucichła, zamieciona pod dywan. Zapewne w gabinetach wielu działaczy politycznych strzelają korki od szampana, bo przecież o to chodziło.
Chciałem jednak przywołać inną postać, która wpadła w sidła groteskowej (w realiach Górnego Śląska) dekomunizacji: Wincentego Pstrowskiego, a konkretniej sprawę jego pomnika w Zabrzu. Trwa w mieście póki co niewielka, lecz widoczna już debata, co zrobić z pomnikiem górnika po decyzji wojewody o konieczności jego usunięcia.
Pstrowski to typowy przykład komunistycznego celebryty. Używam tu tego sarkastycznego epitetu, gdyż świetnie wpisywał się on w realia swoich czasów, no i, jak by nie było, był bohaterem pierwszych stron gazet. Urodzony w Desznie (Hanysym to ôn niy bōł), z prostej rodziny, członek ruchu komunistycznego już w Belgii, gdzie swego czasu pracował, wrócił do ojczyzny, by „pomagać braci gwareckiej w pięknym, przemysłowym śnie, mającym ze Śląska tuż wróconemu macierzy utworzyć socjalistyczny, robotniczy raj”.
Nie przyklasnę tutaj ani jego drodze politycznej, ani celom, lecz wedle tytułu: co wōm tyn borŏk, tyn chop zawiniōł? Ani ô tym Zŏbrzu, ô grubie Hedwig źle niy gŏdoł, ani nie wychwŏloł kōmunizmu. Tōż pytōm sie, co takigo nazgobiōł tyn borŏk, z kerego kōmunisty zrobiyły celebryty, że chcōm go ściepować z dynkmalu? W Zŏbrzu, stolicy grubiŏrzy, dŏwnij takich Pstrowskich by sie sfilowało pełno. Robiyły te chopy jak gupie, bo im tela naôbiecywali.
Chłop grał, jak mu kazali. Wpadł w sidła propagandy i nie mógł już wyjść, jak dziś gwiazda nie może pozwolić sobie na absencję na pierwszych stronach kolorowych pism. Czy pomnik mu się w ogóle należy? Z dzisiejszego punktu widzenia – nie. Choć był ów rębacz dołowy symbolem, wyznacznikiem ideału dołowego poświęcenia i pracy lat głębokiego socjalizmu.
Chęć pozbycia się pomnika Pstrowskiego z przestrzeni miejskiej jest jednak absurdalna z innego powodu. Jego pomnik to przecież jeden z symboli Zabrza! Zabrza, które stawiając na postindustrialną turystykę, chce dalej być kojarzone z przede wszystkim górnictwem. A Pstrowski był symbolem górnictwa swoich czasów. No i jest symbolem wizualnym. Każdemu Zabrzaninowi wystarczy powiedzieć „na Pstrowskim”, by dokładnie pod pomnik górnika trafił. Nazwa, widok, miejsce symboliczne, ważne dla Zabrzańskiej przestrzeni miejskiej.
Czy postać owa naprawdę tyle zawiniła, skrzywdziła, zabiła kogoś, że należy ją eliminować z pamięci? Na pewno nie. A nawet jeśli na pomnik nie zasłużyła, to czas i zrost postaci z miejscem takie prerogatywy dał. No i kolejne pytanie: Czy jeśli nawet Pstrowski obecnej władzy przeszkadza, to czy faktycznie zaraz nie będzie zmian ulic, placów, pomników, miejsc pamięci kogo-, lub czegokolwiek, co nie spodoba się władzy? Gdzie są granice niezrozumienia historii miejsca? Bezprawnego szerzenia niepamięci i zatracenia przez obecne dyrektywy?
Ôstŏwcie chopa! My zōuwizōu bydymy w Zŏbrzu gŏdać, co idymy sie trefić pod Pstrowskigo.
Foto: Lestat (Jan Mehlich) put it under GFDL and Creative Commons Attribution ShareAlike 3.0
Konrad Kołakowski, Ur. 1991 mieszka w Zabrzu. Ukończył studia na kierunku Historia w dwóch specjalizacjach. Zajmuje się głównie historią Górnego Śląska, z tej tematyki pisze także pracę magisterską. Ukończone również magisterskie studia na kierunku Studia Śląskie. Laureat Stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pracownik Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Współautor publikacji o kulturze górniczej na Śląsku i kulturze Osiedli Robotniczych Zabrza. Uczestnik, czynny, wielu konferencji, seminariów o tematyce historycznej, publicystycznej, politycznej w zakresie Górnego Śląska. Ślązak.