Jan Hahn: Śląskie korzenie Fryderyka Chopina?
Mimo szerzącej się inkwizycji w sądownictwie, nie biorą jeszcze na tortury za ujawnianie nie całkiem polskiego pochodzenia tak sztandarowych postaci jak: Kopernik, Mickiewicz a nawet Piłsudski. Ślązacy, po wielu dekadach przymusowej dumy z „budzicieli polskości” i wybitnego naukowca Dzierżona, odkrywać zaczęli nieprzebrane tłumy wybitnych artystów, myślicieli i naukowców. Istnieją wyraźne poszlaki, że Józef Sarto, papież Pius X to Józef Krawiec (sarto po włosku to właśnie krawiec) z Boguszyc spod Toszka. Przekonana o tym jest także pani Basia z Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim, która w dodatku jest z ową rodziną spowinowacona. Posiada figurkę papieża przechowywaną z pietyzmem przez jej przodków, będącą źródłem i osnową wielu arcyciekawych opowieści.
Wróćmy jednak do największego polskiego (na świecie?) kompozytora. Historie o nim są tak arcypolskie i prawdziwie patriotyczne, że z niechęcią przyjmuje się do świadomości fakt, że jego ojcem był Francuz, zaś poszukiwania antenatów znad Sekwany, czy Loary nie mogą wnieść niczego do skarbnicy narodowego dziedzictwa. Ostatnio podjęto jednak badania nad genealogią rodu Chopinów. Profesor Wiktor Reszpondek po wnikliwych badaniach, z wykorzystaniem różnych dziedzin nauki doszedł do wniosku, że korzenie rodu Chopinów sięgają Górnego Śląska!
Profesor Reszpondek wyszedł z założenia (na Śląsku szczególnie słusznego), iż o brzmieniu nazwiska rodowego świadczy jego fonetyczny rdzeń. Ziemia śląska od wieków przechodząca z rąk do rąk, poddawana reformacjom i kontrreformacjom, germanizacji i polonizacji, charakteryzuje się częstą zmianą nazw miejscowych i nazwisk jej mieszkańców. Biorąc to przede wszystkim pod uwagę, ukierunkowany dodatkowo podobieństwem brzmienia, począł przeprowadzać szczegółową analizę historyczno-osadniczą Szopienic – obecnie dzielnicy Katowic.
Jak wiadomo, nazwy miejscowości można podzielić głównie na dwie grupy: związanych ze światem otaczającej człowieka przyrody (zgodnie ze współczesną klasyfikacją – kategoria nazw topograficznych) oraz oznaczających zespół potomków lub poddanych człowieka, którego imię lub przezwisko tkwi w nazwie miejscowości (nazwy patronimiczne). W przypadku Szopienic (jak także np. Sowic), można się było wahać z zaliczeniem nazwy miejscowości do jednej z tych grup (od szopy lub zwierzęcia szopa) lub do drugiej (nazwisko, przezwisko Szopa). Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, a raczej dzięki uporczywym poszukiwaniom, do ręki profesora trafił stary manuskrypt ocalały po pruskiej sekularyzacji zakonów. Kilka zawartych w nim zdań wyjaśniło i sprawę pochodzenia nazwy miejscowości i sprawę, o której tu cały czas mowa.
Kronikarz pisze: „Zasię od owego Szopy (nie można odczytać) … zrazu miejsce owe karczował (….) stąd cały okręg lasu nazywać się począł szopin”.
Tak więc za czasów pierwszych śląskich Piastów osadę tę zwano Szopinem, a mieszkańców – Szopinami. Funkcję identyfikacyjną odgrywał tu prasłowiański sufiks – In, który określał przynależność do osoby („mamin”) lub przynależność terytorialną, plemienną („Rusin”). Podobne zależności zachowały się do dziś w nazwach Cieszyn (od Cieszka), Żyglin (od Żegły), Sulęcin (od Sulęty). Nazwę Szopienice osada przybrała znacznie później, przyjmując „nowocześniejszą” końcówkę wzorowaną na pobliskich miejscowościach.
Osada rozwijała się szybko, korzystając z dogodnego położenia i odkrytych tu złóż rudy. W rejestrach opactwa cystersów w Rudach odnaleźć możemy kilku Szopinów. Nazwisko brzmiące podobnie lecz zapisane po łacinie widnieje na liście studentów uniwersytetu w Bolonii. Pierwsze ciosy temu dobrobytowi zadały wojny husyckie i najazdy taborytów. Wojna trzydziestoletnia – ten śląski wiek klęski, doprowadziła do ruiny nie tylko tę osadę. Śląsk, będący pod berłem katolickich Habsburgów, przeszedł prawie w całości na protestantyzm, toteż stał się głównym terenem walk tej religijnej wojny. Zginęło około 35% ludności Śląska. Straty i zniszczenia nie rozkładały się równomiernie. W miastach i osadach, z których ludność nie mogła ujść w góry lub lasy, śmierć siała jeszcze większe spustoszenia. Do tego obrazu należy dodać ogromne kontrybucje nakładane na śląskie księstwa i miasta, bicie niskowartościowej monety, co ostatecznie doprowadziło do ruiny gospodarczej, gwałty i bestialstwa wygłodzonego żołdactwa, epidemie i zarazy.
Jednym z najpewniejszych sposobów na zachowanie życia było mniej, czy bardziej dobrowolne zaciągnięcie się do którejś armii. Zazwyczaj całe rodziny wraz z sąsiadami widząc wokół siebie tylko spustoszenie i widmo zarazy i głodu, dołączały do zwycięskich lub wycofujących się wojsk. Spora grupa Ślązaków osiadła wtedy w Westfalii (tam też został podpisany długo wyczekiwany pokój) wielu jednak pociągnęło bardziej na zachód. Profesor Reszpondek słusznie wiążąc losy tych ludzi z ruchami wojsk, przejrzał dokumenty armii Kssięcia Lotaryńskiego. Przeczucie go nie zawiodło! W jednym z raportów natknął się na wzmiankę o dzielnych („brave”) „chopinois” ze Śląska (Silesie), którzy w nagrodę otrzymali prawo do osiedlenia się w wybranym miejscu. Znając przybliżoną datę ich osiedlenia się, profesor przejrzał siedemnastowieczne mapy Lotaryngii. Wśród kilku nazw o rdzeniu „chop-„, odnalazł jedną, brzmiącą Chopin ! To odkrycie dodało mu skrzydeł , dotarł w te rejony i nie szczędząc trudów i własnych środków, rozpoczął naukową kwerendę. Wioski o wspomnianej nazwie nie udało mu się odnaleźć. Rozmowy z okoliczną ludnością także nie przyniosły nic odkrywczego. Nie zrażony tym zaczął wertować księgi parafialne i w jednej z nich, w miejscowości Lachoperie (!) natrafił na nazwiska brzmiące bardziej swojsko: Doulinbau (Dulęba), Vitecque (Witek), Proudhleaux (Prudło), Lasogne (Lasoń), z przewagą takich nazwisk jak Chopagne, Chopique, Chopen. O tym, że dotarł do celu swoich poszukiwań utwierdziły go imiona, takie jak dziwacznie zapisany Wojciech, Maciej, Błażej, a także bardziej zrozumiałe, choć nie typowe dla tej okolicy: Walenty, Konstanty, Norbert i …Fryderyk!
Z wielu względów nie doszło do dalszych, pogłębionych badań nad tym niezmiernie ciekawym, historyczno-genealogicznym wątkiem. Praca profesora Wiktora Reszpondka kończy się apelem o ich podjęcie, o kontynuację dociekań, tak szczęśliwie napoczętych. Zwraca też uwagę na ich znaczenie dla kultury śląskiej. Wiele kwestii czeka na rozstrzygnięcie: począwszy od dziejów wioski Chopin, połączenia w klarowną całość linii rodowej ojca Fryderyka Chopina, skończywszy na warstwie muzycznej jego dzieł. Zdaniem profesora Reszpondka i piszącego te słowa, w muzyce wielkiego Fryderyka tkwią nieprzebrane zasoby śląskiej muzyki ludowej, które czekają na odkrycie. Nie zapominajmy, że Konserwatorium Warszawskie tworzyli głównie muzycy ze Śląska, polonez to przecież taniec oparty na trojaku, a w „Impromptu nr 3” pobrzmiewają dźwięki mietlorza.
Ukochany nauczyciel i opiekun duchowy Fryderyka – Józef Elsner z Grodkowa, zapisał: „ Ilekroć wspominałem o nadodrzańskich łąkach i ręka moja nuty tam zasłyszane wydobywać z pianina poczęła, dusza Fryderyka przenosiła się jakby w te same strony i dziwnie oddalonym się wydawał.”
Jan Hahn – Prezes Przymierza Śląskiego. Autor wydawnictw związanych z historią i kulturą Śląska: „Ilustrowana historia Śląska w zarysie”, „Lux ex Silesia”, „Śląsk w Europie”. Pisze artykuły do prasy lokalnej („Gwarek”, „Montes Tarnoviciensis”) i regionalnej („Nowiny Rybnickie”). Z wykształcenia filolog słowiański (serbskochorwacki na UJ). Tłumacz z tego języka.