Jan Hahn: Dęby (cz. 1)
Nie ma już na Śląsku lasów dębowych. Dąbrowy pozostały jedynie w nazwach i w piosenkach. Spotkać możemy jedynie większe skupiska dębów, najczęściej w parkach, w formie szpalerów lub alei (Aleja Dębowa w Piaskach pod Pszczyną, którą książęta von Hochberg jeździli do pałacyku w Promnicach czy aleja składająca się z 63 dębów szypułkowych w wieku 200 – 300 lat przy drodze Węgliny – Mielno obok Gubina). A kiedyś, w dawnej Puszczy Śląskiej było ich wiele. Gdzie rosły najdostojniejsze i najrozleglejsze? Na to też odpowiedzią są nazwy i to takie, które mogą Państwa zaskoczyć. Nazwa wsi Świniowice wskazuje na to, że setki lat temu żyli w niej trudniący się wypasem świń dla księcia, kasztelana. Wskazujące na to nazwy, to też: Świniary, ale i Dzików, Dzikowo, jako że świnie kontaktowały się ze swymi leśnymi kuzynkami, a poprzez ten stosunek przybierały ich wygląd, jak ukazuje chociażby zamieszczona niżej reprodukcja. W średniowieczu wartość lasu określano nie na podstawie wartości drewna, ale ilości świń, które w tym lesie można wypasać. Jedną świnię, obliczono, potrafi utuczyć 25 – 30 dębów wraz z ich otoczeniem i „towarzystwem”: chwastami, pędami, grzybami, pędrakami i innymi larwami.
Z wielu różnych względów lasów z przewagą dębów (tak jak np. buków) się nie zakłada. O potędze dawnej dąbrowy można mieć wyobrażenie, gdy stanie się obok najokazalszych przedstawicieli tego gatunku.
Prezentację najpotężniejszych i najsławniejszych dębów zacznę od mementa, przestrogi, sygnału ostrzegawczego.
Zdjęcie ukazuje najgrubszy dąb w Polsce… przed zniszczeniem. Przybysze po II wojnie światowej do wioski Zabór w powiecie zielonogórskim (5 km od Odry) nazwali go Napoleon, gdyż słyszeli powiastkę, że cesarz Francuzów przeprawił się tutaj przez rzekę i odpoczął pod tym drzewem. Przed wojną dąb nazywał się „Cesarz” nie ku czci Napoleona, który dla Ślązaków był największym wrogiem, lecz na pamiątkę panowania cesarza Niemiec Wilhelma II, którego drugą żoną była Hermina, księżna na Siedlisku, rodu Schönaich-Carolath. Pałac istnieje we wsi Zabór, 3 km od tego, co pozostało po dębie. To, co pozostało po Carolath (Siedlisko) – jednym z najpotężniejszych i najwspanialszych pałaców na Śląsku, można oglądać w pobliżu. Jeszcze dziś można wyobrazić sobie jego wspaniałość. Trudno natomiast puszczać wodze wyobraźni przy drzewie. Wściekłość i gniew na to nie pozwalają. Dąb rósł na skarpie pradoliny Odry. Jego obwód wynosił 1 043 cm – mierzony na wysokości 1,3 metra, prostopadle do osi drzewa. Pomiar na wysokości 1,3 m równolegle do płaszczyzny skarpy, na której stał, był jeszcze bardziej imponujący. Mierzącym “wyszło” 1 140 cm. Napoleon miał wysokość 22 m. Szacuje się, że był żołędziem ok. 1300 roku. W środku dębu przez lata tworzyła się dziupla mogąca pomieścić kilkunastu ludzi. Niestety, przeważnie miejscowych wandali, którzy kilkakrotnie wzniecali w niej pożar. Tego pod koniec 2010 roku nie dało się już opanować. Wpis ten jest hołdem dla tego wspaniałego drzewa. Jest też sygnałem ostrzegawczym: jest jeszcze wiele na Śląsku drzew – pomników, drzew – strażników (historii, tradycji, przyrody), wielu też wokół nas kręci się niszczycieli, bezmózgowców. Ocalić drzewa przed nimi może tylko wspólna ochrona podejmowana przez okoliczną ludność. Przykłady takiego otaczania troską i uczuciem drzew – podaję niżej. Dąb „Napoleon” – wielka atrakcja (niestety potencjalna i chybiona, spalona) okolicy, zginął samotny, opuszczony.
Najstarszym dębem szypułkowym w Polsce jest rosnący na granicy Borów Dolnośląskich i Przemkowskiego Parku Krajobrazowego, w pobliżu Szprotawy dąb Chrobry. Dendrolodzy sądzą, że ma ponad 770 lat, choć wielu (w tym ci, którzy nadali mu imię) uważa, że rzucał już cień, gdy cesarz Otton III spotykał się pod nim z księciem Bolesławem. W obwodzie, ten pomnik przyrody (wpisany do rejestrów w 1967 roku), ma ponad 10 metrów. Dąb był potężnie ugałęziony, z koroną rozłożystą i gęsto ulistnioną. Pod względem pojemności, czyniło go to trzecim dębem w Europie. Podczas pielgrzymki polskich leśników, zawieziono 2,5 kg nasion Chrobrego do Watykanu. Do Polski nasiona wróciły z błogosławieństwem Jana Pawła II i od tej pory każdy „potomek” Chrobrego nazywany jest dębem papieskim. Można więc z całą pewnością twierdzić, że „Chrobry” posiada i posiadać będzie jeszcze długo najliczniejsze potomstwo na świecie. Niestety, od 2020 roku sadzone dębczaki będą pogrobowcami. Dąb Chrobry bowiem, wskutek zwyczajnej ludzkiej głupoty – umarł. Długo – jak przystało na nosiciela takiego imienia, opierał się burzom i piorunom. Kilkakrotnie był podpalany (głupota ludzka jest porażająca) i wychodził z tego. Po pożarze we wnętrzu drzewa w 2014 roku, kiedy 13 zastępów straży pożarnej zjawiło się na miejscu, liście pojawiały się już na pojedynczych konarach. Od wiosny 2020 roku Chrobry nie ma ani jednego listka, co świadczy o jego śmierci.
Dąb „Mieszko” z Kończyc Wielkich, mimo, że rośnie przy drodze, dostępny zewsząd, uniknął losów takich, jak wymienieni wyżej starsi koledzy. Żyje tu ludność autochtoniczna, twarda i solidna. „Cysaroki” z Księstwa Cieszyńskiego samą postawą odstraszają wszelkiego rodzaju piromanów i szaleńców. Dąb „Mieszko” to symbol ich trwania, zakorzenienia w tej ziemi. Imię nadane drzewu nie sugeruje (no, może troszeczkę), że jest rówieśnikiem ojca Chrobrego. Nawiązuje do dziejów Księstwa Cieszyńskiego i jego władcy Mieszka, panującego w XIII wieku w Cieszynie, Raciborzu i Oświęcimiu. Uczeni i mierniczy dają mu 500 lat, większość uważa, że lat ma co najmniej 750 (ile miałby Mieszko). Ma 8,5 m obwodu, 29 m. wzrostu i nic mu – odpukać w pustawy nieco pień, nie dolega. W opiekę był wzięty już bardzo dawno temu. Zajmowali się nim i mieszkańcy odległego o 25 metrów pałacu i mieszkańcy wsi. O mieszkańcach pałacu piszę w pierwszej części „Śląska magicznego”, kilka zaś legend związanych z dębem, przytaczam: starzy mieszkańcy mawiali, że jeszcze w XIX w pobliżu drzewa biło źródełko z krystalicznie czystą wodą. Codziennie pijała ją hrabina Gabriela von Thun und Hohenstein, właścicielka pałacu w Kończycach, Dobra Pani z Kończyc – jak mawiali nie tylko mieszkańcy tej wsi, osoba, której dobroć i chęć niesienia pomocy były przysłowiowe. Ufundowała ona szafkową kapliczkę i zawiesiła na dębie. Obecnie znajduje się tam nowsza wersja tej kapliczki, wykonana z jasnego drewna, z dwuspadowym daszkiem i podobizną Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Woda ze źródełka miała uzdrowić też pewnego barona, który z wdzięczności ufundował kapliczkę wotywną. Kapliczka została rozbudowana w roku 1893, powstała wtedy Kaplica Opatrzności Bożej. W czasie susz, mieszkańcy okolicznych miejscowości przychodzili tam, modląc się o deszcz. Podanie ludowe głosi, że w latach 70. XIX wieku, po wielu dniach modłów, posypała się manna z nieba, którą ludzie zbierali w czapki i fartuchy. Kilka metrów od Mieszka rośnie dąb „Przemko”, młodszy i chudszy, ale też dorodny, metr niższy od „brata”. Nazwa drzewa wzięła się od młodszego brata księcia Mieszka – Przemysława, z którym wspólnie, początkowo, rządził.
Dąb „Młynarz” z Piotrowic (gmina Chojnów) jest najgrubszym dębem na Dolnym Śląsku. Zmierzony w 2020 roku obwód pierśnicowy – 837 cm – plasuje „Młynarza” na drugim miejscu w rankingu najgrubszych dolnośląskich dębów. Wysokość „Młynarza” to ok. 20 metrów, szacunkowy wiek 550 – 600 lat, nie pamięta więc Templariuszy, którzy tu mieli mieć komandorię. Jak prawie wszystko co wiąże się z tym zakonem, nie ma dokumentów (zostały zniszczone) wskazujących na to, lecz wiele faktów i przekazów każe nam w to wierzyć: we wsi Jaroszówka koło Chojnowa w trakcie przebudowy zamku w XVIII w., natrafiono na groby ze szczątkami Templariuszy, którzy nie byli przecież chowani z dala od komandorii, według tradycji założycielami Zamienic byli templariusze, którym przypisuje się również budowę pierwszego kościoła w tej wsi. W wielu legendach i powieściach przewija się wątek „skarbu” – kasy komturii w Chojnowie wiezionej w 1312 roku do Rzymu na wezwanie papieża, który po rozwiązaniu zakonu, taką akcję skarbową zarządził. Gdzieś za Złotoryją skarb ten został ukryty, gdyż na wozach zagarniętych przez rabusiów, nic nie znaleziono. Jako malutka sadzonka lub raczej samosiejka może pamiętać rzeź mieszkańców Chojnowa w 1428 roku, kiedy to husyci, rozwścieczeni zażartą obronę mieszczan, która wiele im krwi natoczyła zdobyli w końcu miasto i wybili wszystkich mieszkańców. Ocalała jedynie piętnastka, która schroniła się na wieży kościoła, niszcząc do niej schody. Dąb Młynarz rośnie na przedmieściu Chojnic, nad rzeczką Młynówką i oczywiście przy młynie. Teren ten należy do sołectwa Konradówka-Piotrowice i w tym pierwszym przysiółku rośnie konkurent Młynarza – dąb „Konrad”. Ponieważ na wysokości 130 cm rozszerza się znacznie i obrasta w guzy, zmierzono go w węższym, 90 cm nad ziemią. Tu miał 637 cm w obwodzie, co czyni z niego naprawdę olbrzyma. W dodatku bardzo zdrowego i odpornego. Mimo, że stoi przy dość ruchliwej drodze i z uwagi na bezpieczeństwo ruchu na niej wycina się mu często najniższe gałęzie, jest wielkim twardzielem. Nie doznał nawet uszczerbku po uderzeniu pioruna kilka lat temu. Ma tylko ciemniejszy, opalony bok. Konrad jest wysokości 28 metrów i w wieku 550 lat. Rośnie we wsi pięknej i ogromnie starej. Kroniki podają, że jeszcze w 1715 roku w miejscowym kościele przy ambonie stała podpora z wyrytą na niej datą 1105. Być może wyrył ją założyciel wsi Konrad, albowiem nazywała się wtedy Cunradi villa. Ale to jeszcze nic. W Konradówce znaleziono pięściak należący do kultury aszelskiej. Kultura ta zanikła 50 tysięcy lat temu! Konradówka w 2019 roku została uznana najpiękniejszą wsią Dolnego Śląska!
Dąb Pücklera z Szydłowca Śląskiego (niedaleko Niemodlina), to najgrubszy dąb w województwie opolskim, grubszy o 2 metry od słynnego Bartka – króla Puszczy Świętokrzyskiej obleganego przez wycieczki. To drzewo z potężnym pniem, na wysokości ok. 5-6 m rozdzielającym się na kilka konarów. Według pomiarów, dąb ma 907 cm obwodu oraz wysokość 22 m (pomiary laserowe innego naukowca wskazują nawet 27 metrów). Rośnie już ponad 600 lat. Stan jego zdrowia jest zadawalający, mimo że kilka lat temu wichura uszkodziła jeden z konarów. Wnętrze pnia jest wypróchniałe i pozostawione jako unikatowa nisza, w której żyje wiele gatunków chronionych owadów. Drzewo jest też zasiedlane przez objęte ochroną prawną dziuplaki (ptaki – jak np. dzięcioły, kowaliki, szpaki, zakładające gniazda w dziuplach). Korona drzewa na przestrzeni wieków utraciła część konarów, a te które pozostały wzmocnione są stalowymi linami.
Z drzewem tym wiąże się legenda, wedle której w 1537 roku odbył się w tym miejscu pojedynek rycerzy – Wacława Pücklera von Groditzki, pana na Szydłowcu, z Zygmuntem Stoschem, który uwiódł mu żonę. Jak opisuje legenda, rycerze odziani w lekkie zbroje z uwagi na panujący wtedy skwar, walczyli na miecze zaciekle, na śmierć i życie. Gdy Zygmunt osunął się martwy na ziemię, ugodzony przez przeciwnika, hrabina (żona Wacława Pücklera) popełniła samobójstwo, rzucając się wprost do pobliskiej rzeki Ścinawy. Jej ciało znaleziono dopiero po trzech dniach, tuż obok dębu, przy którym zginął jej kochanek. Na pamiątkę tego wydarzenia, w 1867 roku, położono głaz z opisem walki rycerzy sprzed kilkuset lat. Ów napis głosi: „Tu padł rycerz Zygmunt Stosch w pojedynku z rycerzem Wacławem Pücklerem Groditzkim na Szydłowcu 1537”. Pücklerowie władali okolicznymi ziemiami z górą 600 lat. Do 1945 roku mieszkali w pałacu uchodzącym za jeden z piękniejszych (oczywiście nie mógł równać się z Kopicami) na Górnym Śląsku. Wojska sowieckie też jakoś przemknęły bokiem. Ich „zwyczajowe” w tym czasie role postanowili przejąć nowi mieszkańcy wsi. Pozostawili gołe ściany, a ponieważ fachowe oko jakiegoś kacyka stwierdziło, że jakość cegieł, z których wzniesiono pałac i zabudowania folwarczne jest najwyższego gatunku, wysłano je do odbudowy Warszawy. Dziś sterczy z ziemi brama wjazdowa do dworu, przy którym znajduje się zdewastowany park z dębem, który tak dużo widział. Powinienem teraz – wzorem poprzednich opisów drzew niezwykłych, ukazać miejsca w okolicy godne „wplecienia” w trasę obejmującą drzewne pomniki przyrody. Podaję trzy miejsca, których opuścić nie sposób: Niemodlin (oddalony od dębu 5 km), Kopice i Tułowice. Kogo interesuje ich krótka charakterystyka, musi jej wyszukać w innym miejscu.
c.d.n.
Szanowny Panie,
Miejscowość Sandau von Pless, to obecny Piasek, a nie Piaski. Wiodła tamtędy droga z Pszczyny na północ do książęcego zameczku myśliwskiego w Promnicach i dalej do Katowic
Piękny cykl Panie Janie.
Sam sadzę dęby na mojej działce.
Wspaniały jest dąb szypułkowy w Prudniku, ponad 400 lat, 600 cm obwodu i 30 m wysokości. Robi wrażenie!