DESATKY ROKÓW NA KRAJU PŘEPAŚĆI – W 30 rocznicę śmierci Óndry Łysohorskiego (2)

Część pierwsza

Łysohorski bronił się też sam. W roku 1935, w odpowiedzi na ataki ostrawskiego poety Zdeňka Vavřika (1906-1964), opublikował na łamach „Tvorby” obszerny artykuł „Proč píši lašsky”, który może być uznany za manifest poety. Czytamy w nim:

„Gdy zapytasz człowieka nieskażonego jeszcze nacjonalistyczną polityką (a nie musi to być w każdym przypadku człowiek prymitywny), czy jest Czechem, czy też Polakiem, to w części cieszyńskiej odpowie, że jest Šlónzokym, gdzie indziej – że Slezanem, gdzie indziej – że Morawcem. Nie czuje się członkiem ani narodu czeskiego, ani polskiego. I tu rodzi się pytanie: dlaczego się tym ludziom – jak pokażę później, bynajmniej nie pedagogicznymi metodami – wmawia w szkołach czeskich, że są Czechami, w szkołach polskich – że są Polakami, a w szkołach niemieckich – że są Niemcami? (…) Odpowiedź jest prosta. Czyni się to z przyczyn ekonomiczno-politycznych. Gdyby w ziemi pod Beskidami nie znajdowało się 13 miliardów ton węgla i gdyby z powodu tego węgla nie wybudowano tu znanych w świecie hut, nie toczono by tak zaciekłych bojów o ten niewielki skrawek ziemi. (…) Dlaczego zatem odmawia się temu ludowi prawa do własnego rozwoju? Tego prawa może odmawiać tylko ktoś, kto by na tym coś stracił”.

„Z obiektywnego, filologicznego punktu widzenia zadbałem w transkrypcji moich laskich wierszy o to, by w miarę możliwości zaznaczona była, zgodnie z faktycznym stanem rzeczy, bliskość mowy laskiej i polszczyzny. Powtarzam raz jeszcze, że moje postępowanie wynikało wyłącznie z przyczyn językowych i nie dbałem o tych panów z zachodu, którzy nie potrafią tworzyć laskiej filologii bez polityki, którzy potrafią na laską mowę patrzeć wyłącznie przez okulary kramařovskiej koncepcji Śląska Cieszyńskiego jako części Korony Czeskiej, a wskutek tego twierdzą, że mowa laska jest dialektem czeskim. To samo robią panowie filologowie w Warszawie, którym nie wystarcza już granica języka polskiego na Ostrawicy i przenoszą ją aż do Přerova”.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

„[Pan Vavřik] wychodzi ze stanowiska, że mowa laska jest mową ludową, ‘mową prostego człowieka, górników, robotników, ubogich wieśniaków’. Zgadzam się. Ale jakie wnioski wyciąga z tego pan Vavřik? Wyrażony skrótowo, jego wniosek brzmi tak: mowa laska nie tylko jest mową ludową, ale musi też taką zostać. I nie powinno być dozwolone wprowadzanie do jej prymitywnego słownika słów, z którymi nie ma do czynienia robotnik. Zatem: chcesz pisać laskie wiersze, to używaj tylko tych słów, jakich używa ten najprymitywniejszy robotnik, który nigdy nie miał w rękach gazety, który nigdy nie był na żadnym zebraniu, który nigdy nie słuchał radia, co jest skończoną bzdurą, ponieważ taki robotnik w kraju laskim nie istnieje. Innymi słowy: rób wywar ze stęchłego, muzealnego folkloru, bo wszystko inne jest świętokradztwem. Pan Vavřik stroi się w piórka obrońcy folkloru. Przyznaję, że i ja lubię twórczość ludową, na ile istnieje ona jeszcze poza muzeami, gdyż w kraju naszym przemysł unicestwił ją już gdzieniegdzie całkowicie. Nawet w zabitych deskami wsiach pieśni ludowe ustępują miejsca praskim szlagierom. Tym, co zostało laskiemu ludowi, jest jego język, nawet gdy stan tego języka jest daleki od tego, czego można by było sobie życzyć”.

Z roku 1935 pochodzi notatka dodana przy metryce Łysohorskiego w księdze chrztów frydeckiej parafii – wynika z niej że 8 czerwca dokonał apostazji i przestał być wiernym kościoła rzymskokatolickiego. W tym samym roku Łysohorski przeniósł się z Bratysławy do Ostrawy, gdzie przez rok pracował w niemieckim żeńskim gimnazjum. Tam zebrało się wokół niego grono twórców zainteresowanych tworzeniem w języku laskim. Byli wśród nich prozaik Jan Stónawsky (wł. Jan Lisník, 1901-1981), poeta Jura Hanys (wł. Bohumil Marek, 1903-1982), oraz poeta Jozef Šénowsky (wł. Josef Bilan, 1902-1973), który poprzedził wstępem „Wybrane wérše” Łysohorskiego. Grono to przybrało nazwę „Lašsko perspektywa”. W latach powojennych z grona tego tylko jeden Łysohorski kontynuował pisanie po lasku.

Łysohorski nawiązał też w tym czasie kontakty ze środowiskiem literackim w Katowicach – z Wilhelmem Szewczykiem (1916-1991), Zdzisławem Hierowskim (1911-1967) i Ludwikiem Brożkiem (1907-1976). W roku 1936 w „Zaraniu Śląskim” ukazał się artykuł Władysława Ligoty (wł. Rudolf Kobiela, 1902-ok. 1941) „Óndra Łysohorsky, pierwszy poeta laski”, a w planowanej przez „Fantanę” serii poetyckiej miał się ukazać kolejny tom wierszy Łysohorskiego – „Skřydłami přes mřeže”. Plany te pokrzyżował jednak wybuch wojny.

Dej pozōr tyż:  Śląska hebama – matka śląskiego i niemieckiego położnictwa

Łysohorski w roku 1936 przeniósł się do Trnawy, a rok później z powrotem do Bratysławy. „Wybrane wérše” przez długie lata miały być jego ostatnim tomikiem wydanym w Czechosłowacji. Nad Czechosłowację i Europę z wolna nadciągały chmury. W październiku 1938 roku wojska niemieckie zajęły Sudetenland, a polskie wojska wkroczyły na Zaolzie. Pół roku później Hitler wjechał tryumfalnie do Pragi. 14 marca 1939 proklamowana została Republika Słowacka.

Zaniepokojony rozwojem wydarzeń Łysohorski przyjechał w marcu 1939 do Katowic i poprosił o pomoc Ludwika Brożka, a za jego pośrednictwem Stanisława Kubisza (1898-1940) z Wydziału Oświecenia Publicznego. Chciał podjąć pracę w którymś ze śląskich gimnazjów, gdy jednak władze dowiedziały się, że chodzi o pisarza o poglądach komunistycznych, kategorycznie odmówiły. Łysohorski wrócił do Bratysławy, a Zdzisław Hierowski w kwietniu tego roku zamieścił w miesięczniku „Fantana” poświęcony mu artykuł „Straciliśmy przyjaciela”.

Z końcem czerwca Łysohorski został zwolniony z pracy. Do wybuchu światowej wojny pozostały już tylko 2 miesiące. W drugiej połowie sierpnia Łysohorski wyruszył jeszcze raz do Katowic, by wystarać się w tamtejszym konsulacie o brytyjską wizę. Wydarzenia, których był świadkiem w sierpniu i wrześniu 1939 roku, upamiętnił później w poemacie „Polsky podźim 1939”:

Rodźiły roby. Plénky. Dźecke hłasy.
A sudźba ludźi w rukach byrokratów.
No wizum ňewpisali w naše pasy.
O scény na anglickym kónzulatu!

W ostatni dzień sierpnia spotkany w Katowicach Wilhelm Szewczyk zaproponował, by Łysohorski wyrecytował kilka swoich wierszy dla słuchaczy katowickiego radia w audycji „Česká hodinka”:

Mój hłos před mikrofóném wérše čice,
ostatni hłos poety w Katowicach. (Polsky podźim 1939)

Po latach Szewczyk tak pisał o Łysohorskim:

„Niektóre liryki Ondry można zaliczyć do najlepszych osiągnięć współczesnej poezji słowiańskiej. Na ich przykładzie równocześnie się widzi, jak dojrzała, bogata i soczysta jest gwara śląska, jak cudnie umie oddawać najintymniejsze drgnienia serca poety. Poezja Łysohorskiego to nie tylko triumf samego poety, to triumf języka nadostrawskiego, tych dźwięków śląskich, które siłą uczucia i melodii sylab przewyższają niewątpliwie wykształcone, zmechanizowane języki tzw. literackie słowiańskie. Jużeśmy u Kubisza podziwiali ten język, ale tam jeszcze krępowało go zbyt inteligenckie myślenie. U Ondry jest żywioł, sam żywioł. Nie widzimy różnicy między myśleniem poety, a między jego językiem, wszystko się stapia w jedną całość, w jeden szum, w jeden dzwon”.

Łysohorski myśli o tym, by jechać do Warszawy. Następnego dnia świat wywraca się do góry nogami:

Pérwši septémber. Je zočatek škoły.
Do jakej škoły žyći Polsko wedźe? (Polsky podźim 1939)

Otwarta jest tylko droga na Kraków. Rusza więc do Krakowa, stamtąd zaś przez Kielce i Radom dociera do Warszawy. O żadnych angielskich wizach nie ma już mowy – opuszcza Warszawę i wraz z setkami uchodźców rusza pociągiem w kierunku Brześcia. 17 września znalazł się na terenach, na które wkroczyła Armia Czerwona. Internowany, przez kolejnych dziewięć miesięcy tułał się po obozach, w których Rosjanie przetrzymywali Czechów i Słowaków.

Na coś jednak przydała mu się w końcu renoma „proletariackiego poety” – w roku 1940 został wypuszczony z obozu i zaproszony do Moskwy, gdzie zakwaterowano go w hotelu Metropol. Okazało się, że zaangażowana ideowo twórczość poetycka jest dużo lepszą rekomendacją, niż działalność w ruchu komunistycznym. Otrzymał pracę w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej Języków Obcych. W Moskwie poznał Borysa Pasternaka (1890-1960) i Marinę Cwietajewą (1892-1941), pierwszą tłumaczkę jego wierszy na rosyjski. Do grona tłumaczy doszedł wkrótce sam Pasternak, a obok niego Samuel Marszak (1887-1964), Aleksiej Surkow (1899-1983), Wilgelm Lewik (1907-1982), Nikołaj Asiejew (1889-1963), Alieksandr Diejcz (1893-1972), Nikołaj Tichonow (1896-1979), Wiera Inbier (1890-1972), Nikołaj Asanow (1906-1974), Wasilij Kazin (1898-1981), Wasilij Ługowskoj (1901-1957), Michaił Swietłow (1903-1964) i inni. W sumie było ich czterdziestu, przetłumaczyli zaś ponad 200 wierszy (niektóre były przekładane przez dwóch, trzech, a nawet czterach tłumaczy). Nie wszystkie z tych przekładów ukazały się drukiem. W tomikach „Песнь о матери” (Москва 1942, 32 s.),  „Земля моя” (Taszkient 1942, 64 s.), „Песни о солнце и земле” (Moskwa 1945, 152 s.) i „Стихотворения” (Moskwa, 1946, 88 s.) znalazły się łącznie 134 jego utwory w przekładach 32 tłumaczy.

Wszechsłowiański mityng w Moskwie – Łysohorski stoi jako drugi z lewej, jako czwarta z lewej stoi Wanda Wasilewska (źródło: „Wiecziernaja Moskwa”, nr 189, 12.8.1941).

Tu można zadać pytanie, w jaki sposób tłumaczono wiersze z języka, który nigdy nie doczekał się słownika ani gramatyki? Odpowiedź jest prosta – to sam Łysohorski brał aktywny udział w procesie tłumaczenia, przygotowując filologiczne, dosłowne tłumaczenia na rosyjski. Trafiały one następnie w ręce rosyjskich poetów, którzy nadawali im ostateczny, poetycki kształt. Ten sposób tłumaczenia poezji w Rosji jest dość powszechnie praktykowany, jego ubocznym efektem jest jednak to, że w tłumaczeniu nieraz trudno jest dopatrzeć się podobieństwa do oryginału.

Dej pozōr tyż:  Nasz Plebiscyt 1921

W pracy nad przekładami pomagała Łysorskiemu jego nieformalna moskiewska żona, Nina Sokołowa, która również tłumaczyła jego wiersze (po wojnie korzystał nieraz z pomocy swej własnej żony Marii, która przygotowywała filologiczne tłumaczenia na francuski dla poety Pierra Garniera, 1928-2014).

Od lata 1941 roku na zaproszenie Alieksieja Tołstoja Łysohorski brał udział w pracach Komitetu Słowiańskiego. Członkowie tego komitetu m. in. wygłaszali na falach moskiewskiego radia wzywające do walki z faszyzmem odezwy do narodów słowiańskich. Łysohorski był członkiem komitetu jako przedstawiciel narodu laskiego i miał takie same uprawnienia, jak reprezentujący Czechów Zdeněk Nejedlý (1878-1962) i Słowak Laco Novomeský (1904-1976). Bez wątpienia irytowało to czeskich komunistów i prędzej czy później musiało doprowadzić do konfliktu.

Konflikt wybuchł po powrocie Łysohorskiego z Uzbekistanu, skąd, ewakuowany w roku 1942, powrócił do Moskwy w roku 1943, by objąć docenturę w Wyższej Szkole Języków Obcych Armii Czerwonej. Debatowano właśnie nad podziałem powojennej Europy i czescy komuniści zamierzali wytargować dla Czech jak największą część Śląska. Zdeněk Nejedlý i Vaclav Kopecký (1897-1961) wprost zażądali od Łysohorskiego, by przestał pisać po lasku, albo przynajmniej przestał używać litery „w”, która jest „polska”. Gdy Łysohorski odmówił, sięgnięto po inne metody – zaczęto nagłaśniać to, że uczył się w niemieckich szkołach i na niemieckim uniwersytecie, że również jako nauczyciel pracował w niemieckich szkołach. Pojawiły się głosy, że powinien swoje przedwojenne winy odpokutować na froncie.

W tej sytuacji Pasternak i inni jego rosyjscy przyjaciele doradzili mu, by zwrócił się wprost do Stalina. Łysohorski wysłał list do Stalina wiosną 1944. Nie było w nim, jak się niekiedy twierdzi, mowy o śląskiej autonomii. Łysohorski opisał w nim swój kraj, zamieszkujący go lud i prawa, jakie powinny mu przysługiwać („Naród, w imieniu którego przemawiam, jest mały. Ale i w małej muszli szumi morze.”). Przede wszystkim pisał jednak o konflikcie z czeskimi komunistami oraz o wszystkich przykrościach i szykanach, jakie go z ich strony spotkały.

W odpowiedzi na list Łysohorskiego dwukrotnie zaprosił do siebie sekretarz do spraw kultury Dmitrij Manuilski (1883-1959). Rozmowy toczyły się być może o autonomicznym Śląsku jako kraju, w którym mogliby żyć obok siebie Ślązacy, Polacy, Czesi i Niemcy, jednak podział środkowej Europy był już dokonany i nikt nie zamierzał rozpoczynać debaty od nowa. Tak więc jedynym rezultatem rozmów z Manuilskim było to, że czescy komuniści musieli się od tej pory trzymać z dala od Łysohorskiego.

Po wojnie Łysohorski zwlekał z powrotem do Czechosłowacji. W końcu jednak w roku 1946 wrócił. Wśród wielu powodów najważniejszy był chyba jeden – jego laska twórczość, odcięta od rodzimej gleby, zaczynała zamierać. Napisany w maju 1946 roku w Moskwie wiersz „Około Krémla” był ostatnim jego laskim wierszem. Kolejny miał napisać dopiero w styczniu 1954 roku. Nie potrafiąc pisać po lasku, zaczął znów pisać wiersze niemieckie, o których w poświęconym mu piśmiennictwie mówi się rzadko. Sam Łysohorski uważał się za poetę dwujęzycznego, niemiecko-laskiego, o czym pisał w roku 1965 do wspomnianego już Pierra Garniera: „Przemawiające w dwóch językach wiersze są dwoma częściami organicznej całości, która nie była zamierzona ani skonstruowana, ale wynikła z jedynych w swoim rodzaju elementów geograficznych, etnicznych, socjalnych, kulturowych, politycznych, psychologicznych i innych, przez co jest niepowtarzalna”.

W powojennej Czechosłowacji Łysohorskiego czekało go wiele niemiłych niespodzianek. Resztki przedwojennych nakładów jego książek zniknęły, a dwaj jego najwięksi moskiewscy wrogowie byli ministrami – Nejedlý ministrem oświaty, Kopecký ministrem kultury. Przyszłość rysowała się w ciemnych barwach. Nie mógł znaleźć pracy i dopiero po 9 miesiącach zaczął uczyć niemieckiego na kursach dla przedszkolanek. Przyjaciele proponowali mu pracę w placówce dyplomatycznej w Szwajcarii, Francji, a nawet w USA – odmówił. Po roku 1948 zapełniają się więzienia, wielu ludzi zostaje straconych. Łysohorskiego dotykają prześladowania nie aż tak drastyczne – jest śledzony i przesłuchiwany raz po raz przez służbę bezpieczeństwa. Znacznie gorszy jest zakaz publikowania. Dla poety to śmierć za życia.

Gdy w roku 1956 student Pavel Gan (ur. 1933) zajął się przedwojenną literaturą laską, był przekonany, że Łysohorski od dawna już nie żyje. Przypadkiem dowiedział się, że jest kierownikiem katedry języków obcych w Bratysławie. Wybrał się wówczas do Bratysławy, zdobył zaufanie Łysohorskiego, zaprzyjaźnił się z nim, uzyskał dostęp do jego prywatnego archiwum i w roku 1957 obronił w Brnie pracę „Óndra Łysohorsky – básnik”. Klimat wokół Łysohorskiego na jakiś czas się ocieplił – w roku 1958 ukazał się w Pradze nowy tom jego wierszy „Aj lašske řéky płynu do mořa”, dwa lata później ukazał się wybór jego wierszy w tłumaczeniu na słowacki „Brázdom k vesmiru”, zaś w roku 1964 – tom przekładów na czeski „Jediný pohár”. Później znowu zapadła cisza. Cisza dla komunistycznych władz bardzo wygodna, bo wraz z ukazaniem się wspomnianych wyżej tomów w dyskusjach na ich temat poruszano zbyt wiele niewygodnych tematów.

Dej pozōr tyż:  Mirosław Syniawa: Trza jynzykowi poezyje?

Schorowany Łysohorski już od 1961 żył z renty inwalidzkiej. Mieszkał w Bratysławie pogrzebany za życia. Nie dało się jednak pogrzebać jego poezji. Pomijany milczeniem w swoim kraju, na zachodzie był w latach 60. jednym z najbardziej znanych czechosłowackich poetów. Mnożyły się przekłady jego wierszy. Na angielski tłumaczyli go m. in. Lydia Pasternak Slater (1902-1989), Wystan Hugh Auden (1907-1973) i Ewald Osers (1917-2011), na francuski wspomniany wcześniej Pierre Garnier, a na grecki Agne Soterakopoulou-Schoina. W roku 1966 opiniotwórcze szwajcarskie czasopismo „Poésie vivante” poświęciło mu cały numer. Jednocześnie redakcja tego czasopisma zarekomendowała Łysohorskiego do literackiej Nagrody Nobla. Pavel Gan, o którym była już mowa wyżej, liczył na to, że nominację tę poprze praski Uniwersytet Karola. Udał się z numerem „Poésie vivante” do profesora Eduarda Goldstückera (1913-2000) i przedstawił mu propozycję. Po latach dowiedział się, że Goldstücker był jednym z pierwszych uczonych czeskich, którzy napisali do Sztokholmu, że Łysohorski na żadną nagrodę nie zasługuje.

Sytuacja powtórzyła się, gdy w roku 1971 redakcja „Poésie vivante” ponownie zarekomendowała Łysohorskiego, nazwanego przez czasopismo „śląskim Mistralem”, do literackiej Nagrody Nobla. Listy z Czech po raz drugi były przyczyną nieuwzględnienia tej rekomendacji.

Temat Nagrody Nobla dla Łysohorskiego pojawił się ponownie w latach 80., gdy spotkali się Pavel Gan, wówczas już pracujący w Getyndze, i Jiří Marvan (1936-2016), profesor Monash University w Australii. By przygotować grunt dla ponownych starań o Nagrodę Nobla, postanowili w pierwszej kolejności zatroszczyć się o publikację całego dorobku poetyckiego Łysohorskiego i wszystkich przekładów jego utworów. Tom „Lašsko poezyja 1931-1977” ukazał się w roku 1988 pod patronatem UNESCO. Ten tom Łysohorski otrzymał jeszcze do rąk własnych. Wydania kolejnego tomu, który zawierał wszystkie niemieckie przekłady jego wierszy, już nie doczekał. Zmarł w Bratysławie 19 grudnia 1989 roku.

W ciągu trzydziestu lat, jakie upłynęły od jego śmierci, napisano o nim wiele, być może więcej, niż napisano za jego życia. Sam Óndra Łysohorski, który, wyśmiewany, szykanowany i ignorowany żył, według jego własnych słów, „desatky roków na kraju přepaśći”, nie obawiał się tego, że popadnie kiedyś w zapomnienie:

Kěj umřu?

Kěj umřu? Nigda. W zwón śe každy kaméň
přemjéni, kěrym mě kaménowali
za spěw mój čisty jak beskidsky praméň,
kaj śe tajnośći žićo rozspjewały.
Ňeumřu. Tela było tych kaméni,
že zwónów starči pro každu dźedźinu.
Ňeśćichňe wěčnych zwónów rozechwjéni.
Tak přešełch ceły w lašsku dómowinu.

I faktycznie nie zapomniano o nim, choć jego poezja znana jest głównie niewielkiemu gronu filologów. Gdy jednak weźmie się pod uwagę, jak dramatycznie kurczy się w naszych czasach liczba czytelników sięgających po poezję, nie powinno to dziwić. Ci, którzy mimo wszystko zechcą się z jego twórczością zapoznać, nie rozczarują się, jako że wciąż aktualne są słowa Wilhelma Szewczyka:

„Ulokowany w niej kapitał doświadczeń społecznych, intelektu i uczuć, choć przybrany w kształt językowy nie mający oficjalnego statutu, peryferyjny, jak to często bywa na pograniczu bliskich sobie kultur i narodowości, zyskał przecież nobilitację nie dającą się uchylić przez żaden dekret, wszedł do znakomitej przez swą dojrzałość literatury, przebrnąwszy bariery języków o wielowiekowej tradycji. I pozostanie w niej niezależnie od sporów dalekich od poezji, które z temperamentem polemicznym zainaugurował sam twórca”.

Mirosław Syniawa – urodzony 1958 w Chorzowie, tłumacz poezji światowej na język śląski (m.in. wierszy zebranych w tomie “Dante i inksi”), autor poezji po śląsku (m.in. “Cebulowŏ Ksiynga Umartych“) oraz prozy pisanej w języku polskim (“Nunquam Otiosus”), współautor “Gōrnoślōnskygo ślabikŏrza”.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza