Bartodziej & Sojka: Z ojkofobią na wybory

Za sprawą naszych sportowców, przez większość września Polacy byli jedną rodziną. Nie zwracali większej uwagi na politykę. Połączyła ich piłka, tym razem siatkowa. Cieszyliśmy się, kiedy wychowany na Śląsku Bartosz Kurek, prowadził reprezentację Polski do mistrzostwa świata, sam zostając uznany ich najlepszym zawodnikiem. W jego grze było coś pięknego, mówiąc językiem Wieszcza – „orla lotów potęga, jako piorun jego ramię”. Polski zespół zdołał rzucić na kolana między innymi Amerykanów, którym chwilę wcześniej w żenującej postawie nasz Prezydent obiecywał warty około 10 mld. złotych Fort Trump. Ma on powstrzymywać  mających się ponoć trzymać razem bratnich Słowian, od zrobienia nam krzywdy. Nie rozumiemy takiej polityki, ale znowu jesteśmy w domu. Wracamy do szarej rzeczywistości, do wystawiających się na pośmiewisko polskich polityków, fałszujących rzeczywistość, nieszanujących europejskiego porządku i zamierzających zniszczyć dotychczasowy sposób sprawowania władzy w kraju.

Winni Niemcy  

Rządzący politycy kwestionują ideę samorządności, chcą odebrać samorządom ich kompetencje i zarządzać nimi z Nowogrodzkiej. O lokalnej i regionalnej polityce nie decydowaliby już samorządowcy, a Jarosław Kaczyński za pośrednictwem premiera, bo taka jest polityka PiS. Premierów Prezes dobiera sobie według aktualnych potrzeb. W kampaniach wyborczych, Prezesowi potrzebny jest taki, który tak jak on umie obiecywać ludowi „złote góry”. Z Podkarpacia zrobić Szwajcarię lub Bawarię, a z ludzi lemingów wierzących, że Prezes poprowadzi ich do biblijnej krainy „Milką i miodem” płynącej. Premier Morawiecki to potrafi. Obiecał na przykład Szczecinianom: odbudujemy przemysł stoczniowy – fatamorgana, zbudujemy narodowe promy – fatamorgana, zbudujemy narodowe okręty podwodne – nie ma takich możliwości. Nie będziemy się więcej wyzłośliwiać nad Premierem, bo ostatnio ujawnione taśmy – kiedyś „ prawdy” dzisiaj mafijne i bandyckie – mocno już nadwyrężyły jego reputację. Po ich publikacji, można powiedzieć, że w naszej polityce trudno znaleźć postaci zasługujących na szacunek Polaków. Gorszącą cechą naszych polityków, w tym także aktualnego Premiera jest popisywanie się w swoim gronie wulgarnym językiem swoimi możliwościami i przysługami mającymi cechy korupcyjne. Kiedy trzeba się ze swoich „grzechów” wytłumaczyć czy usprawiedliwić je, to politycy mają na podorędziu jeszcze jedną naturalną cechę – dar ogłupiania swoich wyborców. Czyni to Premier, czyni Prezes, a używając jego napuszonej frazeologii i inni „Obatele” są tam czynni. A jest ich sporo. Premier Morawiecki tak tłumaczył swoje niewybredne popisy. Walczymy ze złodziejami, naruszyliśmy interesy mafii VAT-owskich. Uderzyliśmy we właściwe miejsce, wielomiliardowe pieniądze na 500 plus pochodzą od tej mafii. W tym miejscu mamy pytanie: Skoro mamy już te miliardy, to dlaczego nie mamy w więzieniach VAT-owskich mafiosów? Kim oni są? Dalej Premier nawijał, że zarzuty w stosunku do niego wyciąga szwajcarsko – niemiecka grupa medialna, dlatego powinny rosnąć w siłę nasze patriotyczne, niepodległościowe media. PSL głosi, że  Morawiecki jest notorycznym kłamcą. Być może, ale na pewno jest spryciarzem, który wie, że zwalenie czegokolwiek na Niemców nie tylko usprawiedliwia, ale i nobilituje każdego prawdziwego Polaka. Pocieszamy się jednak, iż nadejdzie czas, że takie pierdoły będzie można wciskać jedynie tym  Polakom, którzy zatrzymali się w rozwoju na poziomie leśnych dziadków. Drugiego listopada w Warszawie spotkają się Angela Merkel i Mateusz Morawiecki oraz ich ministrowie. Żywimy nadzieję, że jedynym wynikiem spotkania nie będą zdjęcia do sztambucha.

Dej pozōr tyż:  Soika & Bartodziej: Polacy, nic się nie stało

Zaklęcia Prezesa 
Prezes doskonale wie, że Morawiecki tak jak kiedyś politycy PO, stał się ofiarą „taśm prawdy”, ale ponieważ jest mu przydatny, to publicznie udzielił mu certyfikatu moralności. Nie miał z tym problemów, bo sam jest nosicielem fobii antyniemieckich. Wymyślając coraz to nowe zarzuty, nie poświęcił żadnemu państwu tyle uwagi, co Niemcom. W 2011 roku Kaczyński nazwał Ślązaków „ ukrytą opcją niemiecką”. Rok później postulował odebranie „przywilejów” mniejszości niemieckiej. W 2014 roku, kiedy w związku z wojną na Ukrainie doszło do dyskusji na temat przerzucenia do Polski wojsk NATO, Prezes nie wyrażał zgody, aby wśród nich byli żołnierze niemieccy. Aby to było możliwe, jego zdaniem musiałoby minąć siedem pokoleń. W ubiegłym roku podczas ponownego wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europy, określił go jako kandydata niemieckiego. Również w 2017 roku, Prezes ogłosił, że Polska będzie się domagać od Niemiec reparacji za II wojnę światową. To nie koniec, Prezes w swoich impertynencjach pod adresem „opcji niemieckiej” staje się z biegiem lat coraz kreatywniejszy. Na jednym z przedwyborczych wieców Prezes z niezwykłą mądrością olśnił swój lud, iż wśród części polskich sędziów występuje ojkofobia, jaśniej niechęć a nawet nienawiść do własnej ojczyzny i własnego narodu.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Ojkofobia jest kolejnym zaklęciem Prezesa, mającym natchnąć magiczną mocą zwolenników „dobrej zmiany” i wiarą w zwycięstwo w nadchodzących wyborach. Na drodze do wyborczego sukcesu nie mogą więc stać sędziowie, którym Prezes zarzuca, że w kwestii pojawiających się roszczeń ze strony dawnych właścicieli na ziemiach przyznanych po wojnie Polsce, nie stoją po stronie Polaków, a tych, którzy Polakami nie są. Prezes proponuje aby polscy sędziowie zawsze orzekali na korzyść Polaków, co oznacza, że polskie prawo ma mieć wymiar narodowy. Takie prawo może być obraźliwe, a na pewno niesprawiedliwe dla dawnych autochtonów – Kaszubów, Ślązaków, Niemców, którzy z różnych powodów zostali zmuszeni do opuszczenia swoich krain – Heimatów, w których od zawsze żyły pokolenia ich przodków. Zastanawiamy się także jak się to ma do tematu reparacji.

Dej pozōr tyż:  Marcin Szewczyk: Czamu Ślōnzok nie śmi być prawicowcym (2)

Klasyczny ojkofob

Historia Polski roi się od przypadków określonej przez Prezesa ojkofobii, przypadków niechęci do własnego państwa, a nawet narodu. Były nimi powstania, które wybuchały dlatego, że powstańcy nienawidzili państwa w którym żyli i rozbiory będące wynikiem niezdolności kraju do reform, których wprowadzenie hamowały magnateria, szlachta i duchowieństwo. Cały okres PRL-u można uznać za okres zbiorowej ojkofobii, prowadzącej do różnych wybuchów niezadowolenia. Również III RP nie jest od niej wolna. Pojęcie ojkofobii jest bardzo pożyteczne dla politycznych idiotów. Zwalnia od myślenia i pozwala na wyraźne podzielenie społeczeństwa na prawdziwych patriotów oraz na drugi sort, dotknięty genetyczną ojkofobią. Ojkofobia jest słowem pochodzenia greckiego, które oznacza strach (lęk) przed domem (oikos) i rodziną. Jest terminem psychiatrycznym, niedawno uaktualnionym w politologii. Obecnie w skrajnym przypadku oznacza chorobę psychiczną, charakteryzującą się szczególną niechęcią do własnej grupy narodowej, etnicznej, kulturowej lub religijnej. Jeżeli przyjrzeć się bliżej Prezesowi, to jego niechęć do założenia rodziny, ciągłe ucieczki, mimo słusznego wieku z miejsca zamieszkania na Nowogrodzką i ciągłe przebywanie w towarzystwie ochroniarzy można traktować jako klasyczną ojkofobię. Do ojkofobii można też zaliczyć zachowanie Wojewody Opolskiego, który wymyślił odgrodzenie Urzędu od obywateli barierkami z wykrywaczami metali, a własny gabinet wyposaża w domofon z wizjerem. Widać jest to choroba pisowskich elit, traktujących część narodu jak głupków i inne niewydarzone opcje.

PiS nie jest partią równości, ani partią szanujących słabszych, czego przykładem mogą być emeryci, renciści czy mniejszości narodowe. Ta partia nie próbuje nawet ukrywać swojej niechęci do nas –  jawnej jak i ukrytej opcji niemieckiej na Śląsku. Chce nas kupić pustymi po części obiecankami. Smuci nas, że wielu Ślązaków tego nie widzi. Niegdyś części Ślązaków jawiła się „krowa Korfantego”. Dzisiaj zapatrzyli się w „500 plus”, kiedy dla swoich Premier ma nawet stówkę (100 tyś.). Jesteśmy za starzy, żeby próbować to zmienić. Więc po raz kolejny ograniczamy się jedynie do prośby – Idźcie na wybory i zagłosujcie na swoich.

Dej pozōr tyż:  Soika & Bartodziej: Polacy, nic się nie stało

Gerhard Bartodziej                Bernhard Soika

Bernard Sojka – fot. M. Przygoda
prof. Gerhard Bartodziej – fot. M. Przygoda

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza