Góry Złote – wakacyjne bliskie destynacje
Sprzedaj się wiatrom i gwiżdż razem z nimi
Na to, co było i na to, co będzie!
Wczoraj czy jutro?! Wciąż przecież złotymi
Szczytami grają urwiste krawędzie!
(Kazimierz Wierzyński Sprzedaj się wiatrom)
Wakacje coraz rzadziej kojarzą się z błogim leniuchowaniem. Coraz częściej to czas nieustannego bycia w ruchu, poszukiwania atrakcyjnych destynacji, zatracania się w bodźcach i tłumach. Dla spragnionych mniej uczęszczanych ścieżek proponuję kilkugodzinną, łagodną górską wędrówkę, która z pewnością nie wywoła wyrzutu adrenaliny, ale za to pomoże wyciszyć nadszarpnięte nerwy.
Zapraszam na spacer łagodnymi szlakami Gór Złotych (czes. Rychlebské hory, niem. Reichensteiner Gebirge), a naszym celem będą Misy Wenus (czes. Venušiny misky, niem. Venusnapla). Skałki znajdują się na czeskim Śląsku, w powiecie Jesionik, a dokładniej na Przedgórzu Paczkowskim, nazywanym po czeskiej stronie Žulovská pahorkatina. Właśnie z miejscowości Žulová rozpoczniemy wędrówkę. To niewielkie, bo liczące nieco ponad tysiąc mieszkańców, miasteczko położone ok. 15 km na północ od Jesionika, przy ujściu Srebrnego Potoku (czes. Stříbrný potok) do rzeki Widna (czes. Vidnavka) nie oferuje zbyt wiele atrakcji. Kiedyś trudniono się tu tkactwem, później (od połowy XIX wieku) kamieniarstwem. Obecnie w okolicy nie ma już czynnych łomów, ale powstało za to kameralne Muzeum Kamieniarstwa.
Do miasteczka wjeżdża się wprost na ryneczek (czes. Mariánské náměstí), z którego wyrasta wysoki słup z figurą Panny Marii. Mieści się tutaj przystanek autobusowy. To także doskonałe miejsce do zaparkowania samochodu. Ryneczek otoczony jest domkami rzemieślniczymi. Stąd dzieli nas zaledwie kilkaset metrów do Kościoła św. Józefa. Prowadzi do niego dawny most zamkowy. Tu odnajdujemy ślady zamku i pozostałości murów obronnych. Pierwotnie bowiem miasteczko było osadą służebną zamku Vrideberg (Frýdberk, XIII w.), którym, z upoważnienia biskupów wrocławskich, zarządzał rycerz Jan z Wuestehube. Ostała się po nim jedynie okrągła gotycka baszta, aktualnie wieża kościoła. Zamek uległ zniszczeniu podczas wojny trzydziestoletniej i nigdy już go nie odbudowano. Pod koniec XVII wieku w jego ruinach założono browar. Na początku XIX wieku w miejscu dawnego browaru, a wcześniej zamku, wzniesiono kościół.
Spod kościoła zmierzamy w kierunku torów kolejowych, dalej wchodzimy na niebieski szlak turystyczny prowadzący najpierw przez zieloną polanę, a potem drogą krzyżową na najwyższe w okolicy wzniesienie – Bożą Górę (czes. Boží hora, 525 m.n.p.m.). To najbardziej stromy odcinek naszej wycieczki. Ale wspinaczkę uprzyjemnia gęsty cień, ponieważ wzgórze porasta las liściasty, gdzieniegdzie z domieszką drzew iglastych. Pod koniec wspinaczki można przysiąść na ławeczce przy ukrytej w skale białej figurze Matki Boskiej.
W XIX wieku na szczycie Bożej Góry wzniesiono z granitowych ciosów neogotycki kościół Matki Bożej Bolesnej. Wcześniej w tym miejscu stała drewniana kaplica, w której schroniono cudowny obraz Matki Bolesnej. Obraz ma długą historię. Pojawił się na wzgórzu w XII wieku i był przedmiotem kultu dla okolicznych mieszkańców. Swego czasu wzniesienie stanowiło miejsce pielgrzymek. Z Bożej Góry rozciąga się piękny widok na Žulovę.
Kierując się niebieskim szlakiem schodzimy z góry szeroką leśną drogą, by w końcu dotrzeć do największego w okręgu jesionickim stawu Velký rybník. To doskonałe miejsce na chwilę wytchnienia, zwłaszcza, że sprzyja temu bardzo dobra turystyczna infrastruktura. W zadaszonej, zacienionej altance można się posilić, przysiąść, a nawet rozpalić żywy ogień w kamiennym piecu z grillem. Przy drodze stoi też zupełnie bezpretensjonalna, ale zadbana i czysta wygódka. To miejsce często odwiedzają rowerzyści, o czym mogą świadczyć zamontowane dla rowerów stojaki.
Podążamy dalej wyznaczonym szlakiem przez las, aż rozpoczyna się podejście na Smolný vrch (404 m.n.p.m.). Na końcowym odcinku jest nieco bardziej stromo, a zbocza wzgórza porośnięte są czosnkiem niedźwiedzim. Przyjemny to widok, a dla amatorów czosnku, przyjemny także aromat.
W końcu docieramy na miejsce. A tu specyficzne skalne twory – półki, wnęki i misy. Największe zagłębienie o średnicy ok. 1,5 metra oraz głębokości 1 metra może pomieścić nawet 65 litrów wody. Początkowo pokutowało przekonanie, że skalne żłobienia są efektem ludzkich działań i były używane jako pogańskie misy ofiarne. Zagłębienia podsycały wyobraźnię miejscowej ludności, która łączyła je z ludowymi przekonaniami o istotach nadprzyrodzonych, w tym o sługach Wenus. Ci ostatni jakoby znaleźli tu dla siebie wygodne schronienie. I chociaż miejsce ma niewątpliwie tajemniczą aurę, w rzeczywistości efektowne formacje skalne powstały na skutek oddziaływania wody, wietrzenia i ruchów tektonicznych.
Z wierzchołka wracamy znów do stawu, a stamtąd kierujemy się już szeroką drogą szutrową, a następnie asfaltem w stronę malowniczej miejscowości Černá Voda.
Natrafiamy jeszcze na dziękczynny krzyż przydrożny.
Po kolejnych 10 minutach marszu docieramy do „serca” miejscowości, gdzie sąsiadują karczma, kawiarnia i kościół. Tuż przy restauracji znajduje się przystanek autobusowy, z którego są regularne, dość częste połączenia z Žulovą. W wygodnym autobusie jesteśmy jedynymi pasażerami, a nasze dzieci mają prawdziwą frajdę. Dojazd do głównego przystanku na ryneczku z kolumną maryjną zajmuje nie więcej niż 10 minut. Z aktualnym rozkładem jazdy można się zapoznać na stronie https://jizdnirady.idnes.cz/vlakyautobusymhdvse/spojeni/.
Trochę żałowaliśmy, że nie starczyło nam czasu na zagoszczenie w restauracji w Czarnej Wodzie, ale wynagrodziliśmy to sobie kawą w przesympatycznej, kameralnej kawiarence na ryneczku w Žulovej. Eleanor Cafe przyciąga przemiłą, luźną atmosferą. Zapukaliśmy mimo drzwi zamkniętych, a właściciel – młody mężczyzna o sympatycznej prezencji – odpowiedział zakłopotany, że w sumie właśnie remontuje, ale jeśli jesteśmy spragnieni kawy i nie przeszkadza nam mały rozgardiasz, to nas obsłuży. Udało się i wyśmienitą kawę zaparzyć, i dla dzieci lody wyczarować. A kiedy w drzwiach kawiarni pojawiła się z pogodną twarzą, doniczką w ręku i otoczona wianuszkiem dzieci dziewczyna, miejsce to już całkowicie ujęło nas za serce. Przyjemne zakończenie całodziennej wycieczki.
Mam nadzieję, że to też opcja dla Was. Kto spragniony zażyć przyrody (niekoniecznie przygody), niech rusza w drogę!
dr hab. Natalia Długosz – ur. 1978 r. w Grodzisku Wlkp. Z przekonania językoznawczyni, z zamiłowania slawistka, a zwłaszcza bułgarystka. Pracuję w Instytucie Filologii Słowiańskiej UAM w Poznaniu. Turystycznie pociągają mnie zwłaszcza regiony pogranicza. Prywatnie uwielbiam spotkania z ludźmi o podobnej wrażliwości, nade wszystko jednak cenię towarzystwo swoich dzieci oraz męża Piotra.