Wokół Ślęży – cz. 1

Weekend majowy przeznaczyliśmy z żoną na bliższe poznanie miejsc, które dla Śląska znaczą bardzo wiele, stanowią, jak to się mówi, kamienie milowe w jego dziejach, ukazują jego piękno i dawną świetność. Oprócz, atoli, mnóstwa wrażeń pozytywnych bardzo i budujących, zebraliśmy też sporo refleksji niezbyt optymistycznych, rujnujących nieco nastrój pogodnej wędrówki. Punktem ogniskowym tej „podróży okrężnej” była Ślęża – góra magiczna, mistyczna, mityczna, Śląski Olimp, która zdominowała pod każdym względem nie tylko tę krainę, lecz duży obszar kultury, wierzeń, obyczajów Celtów, Germanów, Słowian, była też wielce znacząca dla świata czarownic. Wyruszyliśmy w dzień szczególny: 30 kwietnia, który Celtowie świecili jako Beltane (Beltaine), święto miłości, pierwszy dzień lata, święto ognia i otwarcia się bram pomiędzy światami. Wokół ognisk przy domostwach tańczono wtenczas na ziemi, przestworza zaś (wokół między innymi Ślęży) opanowane były przez wiedźmy zdążające na sabat.

Żórawina, ul. Niepodległości; Zespół kościoła par. pw. Św. Trójcy: Kościół – fot. Kriskros, CC BY-SA 3.0 PL, via Wikimedia Commons

Zaczęliśmy od Żórawiny. Kościół obronny położony jest w ramionach małej rzeczki Żurawinki i wraz z cmentarzem zajmował tak utworzoną wyspę. Stoi na niej dumnie i wzbudza zachwyt. Nazwany jest Europejską Perłą Manieryzmu, jako że przebudowany został gruntownie w XVII wieku w tym stylu. Naznaczony jednak został też piętnem surowego średniowiecza. Wiszą jeszcze –  przy ścianie części starszej kościoła okowy, w których tkwili przestępcy. Wnętrze kościoła nie jest obecnie dostępne. Trwają tu prace restauratorskie i badania naukowe. Zresztą i ja wcześniej, będąc w środku tej niezwykłej świątyni, nie mogłem zobaczyć dzieł sławiących kiedyś tę świątynię. Niektóre przepadły, inne znajdują się w muzeach warszawskich i wrocławskich. A były (są) to obrazy i rzeźby najwybitniejszych wtedy artystów w Europie, należących do grona twórców wygodnie i dostatnio żyjących na dworze praskim cesarza Rudolfa Habsburga, który oprócz tego, że był – jakby to powiedzieć, wielce oryginalny (wszelkiego rodzaju astrolodzy, alchemicy, poszukiwacze eliksirów mieli się u niego jak pączki w maśle), był także wielkim mecenasem sztuki. Żórawina stała się znana nie tylko na Śląsku, gdyż za zezwoleniem cesarza, kościół miejscowy przyozdabiany był przez najwybitniejszych artystów z cesarskiej Pragi – co też jest niesłychanym ewenementem, gdyż cesarz był arcykatolicki, kościół był ewangelicki i jako zbór, powinien być pozbawiony wszelkich ozdób i przedstawień wizualnych. Co było powodem takiego potraktowania tej wioski? Otóż właściciel tych dóbr – Szymon Hanniwaldt, był radcą i przyjacielem Rudolfa II. Serdeczne i bardzo bliskie związki między cesarzem a śląską rodziną zwiększyły się jeszcze, gdy syn Szymona – Andreas, uratował w Pradze życie cesarza. A wyglądało to tak: w trakcie uczty, cesarz zaprosił gości do swego zwierzyńca. Nagle z klatki wyrwał się lew i runął na cesarza. Andreas bez wahania rzucił się z rapierem na króla dżungli. Zwierzę zginęło od kuli wystrzelonej z muszkietu czujnego strażnika, liczyła się jednak intencja i gotowość obrony zademonstrowana przez Andreasa. Żórawina mogła teraz prosić o wiele. Stąd pobyt takiej klasy artystów, uzyskanie praw miejskich (po kilku latach zresztą anulowanych). A lew unieśmiertelniony został w detalach rzeźbiarskich w kościele, w herbie Hanniwaldtów i Żórawiny (także współczesnym).

Dej pozōr tyż:  Katowice: Teatr Korez w grudniu
Pałac w Krobielowicach

Pałac w Krobielowicach może zaimponować. Metrażem krużganków (zewnętrznych – arkady wewnętrzne, od dziedzińca, są oszklone) bije na łuki Wawel! Zamek – klasztor, zbudowany został jeszcze w średniowieczu. Otrzymał go w 1814 roku wraz z wsią i jedenastoma innymi pod Wrocławiem i Trzebnicą feldmarszałek Gebhard Leberecht von Blücher dowódca armii śląskiej i pruskiej, która od roku odnosiła sukcesy w walce z Napoleonem, twórca zwycięstw w bitwach nad Kaczawą i pod Lipskiem. Przyznano mu też tytuł księcia Wahlstatt (Legnickie Pole). A przed nim – mimo że przekroczył 72 lata, było jeszcze najważniejsze starcie: pod Waterloo. Tam, pomimo swego wieku i znacznej tuszy, zsiadł jak zwykle z konia i maszerował do ataku w szeregu, wskazując ręką: „Naprzód!”. Tak go zresztą wszyscy nazywali: generał, potem marszałek „Naprzód”. Tak też został uwieczniony – z ręką wyciągniętą do przodu, na wielu pomnikach wznoszonych po jego śmierci. Najważniejszy stanął we Wrocławiu, na Placu Solnym. Plac główny – Rynek, zarezerwowany był dla króla Fryderyka Wilhelma III, który tu wydał w 1813 roku wiekopomną odezwę „Do mojego ludu”, zmieniającą losy świata i rzutującą na życie naszego bohatera. Dziś na miejscu pięknego pomnika króla na koniu, siedzi Aleksander Fredro, zaś na Placu Solnym na kamienicy wisi tablica o kuriozalnej treści: „W sierpniu 1847 r oglądał Plac Solny Wincenty Pol autor „Pieśni o Ziemi Naszej”. I tak ocieramy się o problem pomników na Śląsku. Otóż Śląsk – ta duża, zasobna, o wspaniałej przeszłości kraina, pozbawiona jest pomników swoich bohaterów! Wszyscy ci, którzy na taki tytuł zasłużyli, wszyscy ci, którzy Śląsk uczynili krainą zasobną i kwitnącą, zostali zrzuceni z cokołów i unicestwieni. Postumenty zajęli ludzie, którzy rodowitym Ślązakom byli obcy, którzy nie znaczyli dla nich nic, poza przymusem wyuczenia się ich nazwisk na pamięć. Żeby tylko pomniki. Zacierająca pamięć destrukcja sięgnęła cmentarzy, kaplic, grobowców i pomników poległych na wojnach. W Krobielowicach stoi imponujące mauzoleum Blüchera. Bloki granitu, z których zostało wzniesione, były zbyt solidnie powiązane, by wykorzystać je po „wyzwoleniu” w okolicznych domach. Podziw budzi jednak pieczołowitość, z jaką odłupano napisy na nim – prawie nie widać śladów kucia! Mówi się pięknie, że Śląsk, to ziemia stworzona przez ludzi wielu kultur i narodowości. Jeśli się ma ostry wzrok, to wpływ kultury polskiej najczęściej ma tu charakter niszczący. Popadający w ruinę pałac został uratowany przez dalekiego potomka księcia feldmarszałka – Christophera Vailla z Nowej Zelandii. Dziś mieszka na Wyspach Cooka i w pałacu oglądać można intrygujące zdjęcia, rysunki, maski i broń mieszkańców tych egzotycznych wysp. Książę, władający tymi wyspami, stowarzyszonymi z Nową Zelandią, a z którym Chris chodził do szkoły, odwiedził Krobielowice. Pałacem zawiaduje córka. Jest tu elegancki hotel i restauracja. Przy drodze do pałacu stoi romantyczna, bajkowa brama.

Dej pozōr tyż:  Pechowiec Katarzyny Rupiewicz, czyli dlaczego bebok nie może się zmaterializować

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

cdn.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jan Hahn – Autor wydawnictw związanych z historią i kulturą Śląska: „Ilustrowana historia Śląska w zarysie”, „Lux ex Silesia”, „Śląsk w Europie” i "Śląsk magiczny". Pisze artykuły do prasy lokalnej („Gwarek”, „Montes Tarnoviciensis”) i regionalnej („Nowiny Rybnickie”). Z wykształcenia filolog słowiański (serbskochorwacki na UJ). Tłumacz z tego języka.

Śledź autora:

Jedyn kōmyntŏrz ô „Wokół Ślęży – cz. 1

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza