Wojna, magnetofony i geniusz z Tarnowskich Gór
W trakcie II. wojny światowej doświadczony elektronik i major amerykańskiej armii John Mullin zwany Jackiem wysłany został do Wielkiej Brytanii, gdzie jako oficer korpusu łączności rozwiązywał problemy z zakłóceniami radiowymi wywoływanymi przez instalacje radarowe. Jack miał ledwie trzydzieści lat, nie oszczędzał się w robocie, a tyrając po nocach słuchał radia. Miejscowego, ale i niemieckim, zza Kanału nie pogardził. Zastanowiła go niezwykła nocna aktywność niemieckich filharmoników, bo nadawana w radio muzyka brzmiała świetnie, czysto, bez większych szumów – czyli na pewno nie jak odtwarzana z nagrania, bo ówczesne nagrania pozostawiały bardzo wiele do życzenia.
Wkrótce po wyzwoleniu Paryża przez aliantów, jednostka w której służył Mullin skierowana została na kontynent, by rozpracowywać, dokumentować i przygotowywać do wysyłki do USA przechwycony niemiecki sprzęt elektroniczny. Pewnego dnia wracając z misji wgłąb niemieckiego terytorium, Mullin za namową towarzyszącego mu brytyjskiego oficera zamiast pojechać wprost do Paryża zdecydował się na wypad do położonego 30 kilometrów na północ od Frankfurtu Bad Nauheim, gdzie w starym zamku do obejrzenia była stacja nadawcza Radia Frankfurt przeniesiona tam wcześniej z miasta w obawie przed alianckimi nalotami. W rozgłośni niemiecki sierżant zademonstrował swym świeżo upieczonym okupantom cudo o nazwie magnetofon szpulowy, konkretnie AEG Magnetophon K4. Magnetofon wiele nie różnił się od szpulowców, które moi rówieśnicy mgliście pamiętają z dzieciństwa w końcówce lat 80-tych, acz na Mullinie prezentacja jego możliwości zrobiła ogromne wrażenie i ostatecznie przekonała, że filharmonicy berlińscy, czy tam monachijscy, nie siedzą jednak po nocach w rozgłośni.
Jak narodziła się technologia nagrywania dźwięku na taśmie magnetycznej z jakością, która zadziwiła Mullina? Otóż głowice urządzeń rejestrujących dźwięk na taśmie magnetycznej do końca lat 30-tych zasilane były prądem stałym, a technologia ta miała spory minus w postaci ogromnych szumów w tle. Sytuacja uległa zmianie dopiero latem 1940 r. dzięki zespołowi badawczemu laboratoriów elektroakustycznych RRG (Reichs-Rundfunk-Gesellschaft), w skład którego wchodzili dr Hans Joachim von Braunmühl oraz dr Walter Weber. Wszystko odbyło się przez przypadek, von Braunmühl i Weber szukali błędu w głowicy magnetofonu K3, która miała tendencję do przechodzenia w wysokie częstotliwości. Uważano to za zjawisko niepożądane, niespodziewanie przyniosło jednak ogromną poprawę jakości rejestrowanego przez głowicę dźwięku. Von Braunmühl i Weber nie byli pierwszymi badaczami, którzy zaobserwowali to zjawisko, ale oni właśnie jako pierwsi rozpoznali niesamowity potencjał tego odkrycia, niezwykle szybko i efektywnie wykorzystali je w praktyce, czyniąc wkrótce dostępnym dla szerokiego grona użytkowników.

Hans Joachim von Braunmühl interesuje nas nieporównanie bardziej od Webera i już tłumaczę dlaczego. Otóż Hans urodził się 13. września 1900 r. w rodzinie leśniczego Edlera von Braunmühl i jego żony, tarnogórzanki Marty z. d. Klaus. Dom rodzinny Braunmühla znajdował się na terenie obszaru dworskiego Carlshof, administracyjnie wyłączonego wówczas z miasta, dziś będącego częścią centrum Tarnowskich Gór zwaną Karłuszowcem. To tu, na tyłach pałacu, w dawnym ogrodzie folwarku, schronienie znalazło Starostwo reaktywowanego po latach powiatu tarnogórskiego, gdy okazało się, że rezydujący w historycznym budynku Starostwa przy obecnej ul. Sienkiewicza Urząd Miasta ani myśli się wynosić.
Hans ukończył najprawdopodobniej położone całkiem niedaleko od domu Królewskie Gimnazjum Realne (obecnie LO im. Staszica), po czym w roku 1918 wyjechał na studia do Wrocławia. Na Uniwersytecie Wrocławskim studiował fizykę, a następnie – jak prawdziwy człowiek renesansu – historię sztuki w Monachium. W 1926 r. uzyskał stopień doktora fizyki na podstawie rozprawy o związku temperatury ze stałą dielektryczną gazów. Początkowo pracował w firmie Siemens & Halske, a od 1930 r. w Reichs-Rundfunk-Gesellschaft, gdzie został szefem laboratorium elektroakustycznego. Do pomocy ściągnął sobie z poprzedniej firmy właśnie wspomnianego już wcześniej Waltera Webera.
Razem opatentowali odkrytą przypadkiem metodę rejestracji dźwięku z wykorzystaniem prądu zmiennego wysokiej częstotliwości i sprzedali patent AEG. Niedługo później opatentowali również pierwszy pojemnościowy mikrofon kierunkowy. Z Weberem i bez Webera opublikował nasz zdolny inżynier szereg prac naukowych z dziedziny akustyki. Po wojnie, jak w przypadku wielu innych naukowców, jego wiedzę i talent zagospodarowali alianci. Pracował w londyńskim laboratorium, by po kilku latach wrócić do Niemiec, gdzie od 1958 do przejścia na emeryturę szefował Centralnej Grupie Rozwoju i Pomiarów Rozgłośni Południowo-Zachodniej (Südwestfunk). Zmarł w Baden-Baden 19. kwietnia 1980 roku, tam też jest pochowany.

Arkadiusz Poźniak-Podgórski – Tarnogórzanin z urodzenia i przekonania, ostatni poddany cesarza Wilhelma. Inżynier, przedsiębiorca, Ślązak, Niemiec, Polak, Czech, nawet Rusin, jak dobrze poszukać. Człowiek pogranicza.
Polecamy także inne teksty autora na blogu „Na krańcu królestwa”.
Foto tytułowe: Friedrich Engel [CC BY-SA 3.0], via Wikimedia Commons