Wilczy kamień
Wokoło panuje niemal idealna cisza. Mroźna noc pokryła las cukrowym skrzeniem. Niewielkie igiełki lodu zdobią gałęzie, opadłe liście i to, co pozostało z życia w tym zagajniku. Podłoże charakterystycznie szeleści, jakby coś się łamało, gdy on delikatnie stąpa do przodu.
Zgrzał się po długim biegu i czuje zmęczenie w wszystkich kończynach, mięśnie nerwowo drgają pod piękną srebrzystą sierścią, spomiędzy śmiertelnie ostrych kłów buchają białe obłoki pary, gdy on łapczywie połyka powietrze. Niemal idealna cisza przerywana prawie radosnym sapaniem i nerwowym stąpaniem łap wielkiego, majestatycznego wilka.
Promienie wschodzącego słońca malują srebrzystym blaskiem powoli skradający się poranek, na ziemi pojawiają się długie cienie drzew. Wilk rozgląda się wokoło, podnosi ku niebu swój wielki łeb i wyje, ostatni raz w tą noc. Kontynuuje swój spacer, trafia na trop zająca i biegnie za nim, by po chwili ściskać między swoimi szczękami jego delikatną szyję. Prawo natury, zwierzyna łowna, drapieżnik i głód.
Nagle słyszy huk. Tak straszny, że puszcza z pyska zająca, który ostatkiem sił ucieka. Biegnie za nadzieją, biegnie po życie, które zostaje mu jakby na nowo darowane. Wilk czuje przerażający ból w boku, jakby coś rozdzierało jego wnętrze, przenikało każdą drobinkę jego jestestwa, wysysało z niego życie, aż nie pozostanie nic, tylko wszechogarniająca ciemność. Pada na ziemię, zamyka oczy i wie, czuje, że to już koniec, ostatkiem sił wdycha zapach igliwia, wyschniętych liści, ziemi, mrozu, lodu, dymu, czuje ciepło płynącej z rany krwi… Ostatni raz wypuszcza obłok pary z swoich nozdrzy i… z zdziwieniem otwiera swoje jasne oczy, dwie złote tarcze przezierające las. Wszystko minęło, a on tu leży, na jakimś dziwnym kamieniu, takim zimnym, bo choć mróz panuje wszędzie, to od tego kamienia bije takie zimno, które wnika o wiele głębiej jak ciało.
Wilk powoli podnosi się i odchodzi od tego miejsca. Przeraża go Wilczy Kamień i echo czasu, w którym strzał wydany 1927 roku przez myśliwego obija się po lesie. Prawie sto lat temu fejśter Hagen tropił wilka, który zabłąkał się w lasy koło Radawia. Tropił go dzień i szedł jego śladami w noc, a ludzie we wsi bali się wychodzić z domu i nerwowo wyczekiwali dnia, w którym myśliwy powróci, wyciągając spomiędzy ciemnej gęstwiny drzew potężne szare cielsko ostatniego wilka. Aż w końcu mu się udało i okaz zwierzęcia zawędrował przez ręce pana von Aulock aż do samego Breslau, gdzie na wystawie podziwiano potężny łeb ostatniego wilka tych lasów.
Sierść się jeży na plecach tego bardzo żywego zwierza, które znów podejmuje trop zająca i przetrząsa zmrożone poszycie gęstego lasu. Biegnie, jak najdalej stąd. Echo czasu pozostanie dla niego wspomnieniem, do którego nie chce wracać. On jest wilkiem, królem lasu, pięknym, groźnym, majestatycznym, samotnym, wyjącym nocą pieśń, którą dyktuje mu księżyc.