Spotkanie z Anną Malcharkovą w Krzyżanowicach – relacja

7 kwietnia 2022 w restauracji “Staruszek” Marii Lasak w Krzyżanowicach odbyło się spotkanie autorskie z Anną Malcharkovą, autorką wydanej po polsku powieści “Grunt“. Organizatorami było stowarzyszenie “Ad libitum” oraz sołtys Hubert Fichna z Radą Sołecką, a spotkanie, które zgromadziło kilkudziesięciu zainteresowanych, prowadził Leonard Fulneczek. Prowadzący przybliżył fabułę książki, która opowiada o dziejach rodziny Rothów z Ziemi Hulczyńskiej wpisanych w cykl wydarzeń historycznych, które miały miejsce na tym skrawku Śląska. Wprowadzenie było przeplatane fragmentami powieści Anny Malcharkovej, które czytali uczniowie SP w Krzyżanowicach: Martyna Koczy oraz Bartosz Gliśnik.

Leonard Fulneczek pytał Autorkę o podłoże historyczne opisanych w książce wydarzeń. Anna Malcharkova powiedziała, że zna 4 rodziny z Ziemi Hulczyńskiej, które w trakcie brutalnej kolektywizacji w czasach Czechosłowacji zostały pozbawione majątku i wysiedlone w głąb Czech, a mężczyźni nierzadko umierali w więzieniach. Wg Autorki przykładowe ukaranie tych rodzin wprowadziło nieodwracalne zmiany na ziemi hulczyńskiej: rodziny straciły ciągłość przekazywania i dziedziczenia gruntów, a kiedy po 1990 mieli prawo do odzyskania ziemi, często dostawali inne kawałki roli i nie mieli już ochoty porzucać nowego stylu życia.

Także historia klątwy opisana w książce ma pierwowzór w wydarzeniach z okolic Hulczyna.

Autorka opowiedziała także o swoich innych książkach, z których wydany w roku 2014 Vyhnalovec toczy się po obu stronach podzielonego po I wojnie światowej powiatu raciborskiego. Wszystkie książki Autorki znajdują błyskawicznie czytelników na Ziemi Hulczyńskiej.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Fragmenty przeczytane na spotkaniu:

1) Ziemia ich żywiła, bydło dawało mięso i mleko, nadwyżki sprzedawali. Na polach uprawiali ziemniaki, buraki, żyto i owies. Gdy potrzebowali pieniędzy na remont gospodarstwa, musieli oszczędzać na jedzeniu i więcej go sprzedać. Zdobywanie chleba pracą pługa i rąk było harówką, ale stało się ich przeznaczeniem. Wysiłek z nim związany uważali za oczywistość, a z ziemią, z gruntem zrośli się tak, że stał się dla nich ważniejszy od ludzi. Znali swoje pola, kochali swoje zwierzęta, mimo wiecznego kieratu. Woń ziemi krążyła w ich krwioobiegach. To grunt przecież dziedziczyło się razem z chłopską dumą. Gospodarstwo wywyższało ich, byli niezależni. Nie musieli wegetować, żebrać czy tułać się po świecie. Gdy potrafili dać ziemi, co się jej należy, żywiła ich. Byli dumni z dobrze uprawianych pól i zdrowego bydła. Ale nie dostali nic za darmo. Od wiosny do jesieni harowali. Życie bez pracy jest jak choroba, twierdził gospodarz, ale przecież u niego zawsze była jakaś robota do zrobienia.

Z każdym nadejściem wiosny budziła się potrzeba orania, siania i czekania na pierwsze zielone pędy. Strach przed przymrozkiem i pożarem, modlitwy o deszcz, prośby o ciepłą, słoneczną pogodę w czasie żniw, a jesienią – dziękowanie Bogu za urodzaj. Jakieś porozumienie ze zwierzętami, cielenie się krów, składanie jaj. Grunt, ziemia to gwarancja przetrwania niezależnie od czasów, podstawa życia.

2) Klątwa niosła się jak czarna mgła spowijająca całe gospodarstwo i ludzi z nim związanych. Niosła się przez stodoły do ogrodu, opadła na sad i rozpościerała się dalej na pola. To straszne przekleństwo wpiło się w ziemię, skaziło oziminę, bruzdy, miedze i polne grusze. Ciężka, dusząca i niewidzialna materia zła została uwięziona głęboko, głęboko i na wiele lat. Klątwa rosła w siłę dzięki żałobie, nienawiści i złości Rózy. Słowa niosły się jak kamienie wyrzucone przez wulkan. Potem Róza zamilkła.

 

Dej pozōr tyż:  Kino na Śląsku – Śląsk w kinie. Wywiad z Urszulą Biel, autorką książki „Kultura filmowa Prowincji Górnośląskiej”

3) Biedacy mogli się żenić z miłości, ale takie grunty potrzebowały równych sobie. Swatanie kobiet było trudniejsze. Zwłaszcza gdy były starsze, owdowiałe czy, nie daj Boże, z dzieckiem. Wszystkie wady kobiety odliczano od posagu, który musiała wnieść do nowej rodziny. Moralna nieskazitelność była równa posagowi pełnej wartości.

Leopold Roth był dalekim krewnym i dlatego wuj Kladivo musiał znaleźć Ignácowi żonę. Za każdym razem, gdy zrzucił węgiel, brudny jak nieboskie stworzenie, zatrzymywał się w gospodzie i wypytywał. Gospoda była w każdej wsi, a on zawsze dowiedział się, czego potrzebował. W Bohuslavicach była wolna kobieta, nawet młoda, ale wdowa, w Kobeřicach oferowali mały posag, w Darkovicach były same zamężne i zaręczone, ale w Hati, tam mu się jedna spodobała. Wielki i dobrze zarządzany grunt i panny na wydaniu. Od razu działał i umówił pierwszą wizytę zapoznawczą.

4) Miłości i narodzin dzieci nie powstrzymała nawet wojna. Rodziły się w chałupach i gospodarstwach. Przybywały do tego szalonego świata przemocy i śmierci. Już dwa lata po Vincencie Alma została drugi raz mamą. Latem 1941 roku urodziła córeczkę, nosząca imię po zmarłej babci, Johana. Tym razem sama chciała wybrać imię dla dziewczynki, ale Ignác zdecydował inaczej. Popędził na farę już na drugi dzień i dał zapisać do metryki: Johana, córka Ignáca Rotha i jego małżonki Amálii, z domu Kramnej. Alma zaczęła ją nazywać Hana.

Życie Almy zaczęło się zapełniać dziećmi, problemami i pracą. Ignác zmądrzał, na karty chodził tylko w sobotę, ale do północy był w domu, bo podobno już nie było z kim grać. Gdyby nie wojna, mogliby być zadowoleni. Alma jednak wiedziała, że front jej męża nie ominie. Czekała na dzień, kiedy przyjdzie jego kolej i dostanie powołanie do wojska. On wyjedzie, a wszystkie te problemy i harówka będą tylko jej. Nie może pozwolić, żeby grunt upadł, nawet za cenę życia. Musi go zachować dla Vincenta. Dzieci były jej dumą, odpowiedzialnością i strachem.

5) Milicyjne auto przejeżdżało obok gospodarstwa Rotha. Alma je zauważyła, gdy wychodziła z chlewa. Od razu przyszło jej do głowy, że jedzie do Struhalów. Co się tam znowu dzieje? Czego jeszcze od tego biedaczyska chcą – pomyślała. Długo się nie zastanawiając, wpadła do Anny sprawdzić, co nowego znowu wymyślili. Zastała ją zapłakaną, ledwo mogła mówić, z przerywanego szlochu dowiedziała się, że będą wysiedleni. To był cios także dla Almy; była rozdygotana, przecież ten sam los może spotkać też ich! Pocieszanie było zbyteczne. Została z Anną i pomagała wybierać i pakować rzeczy, które ta mogła wziąć ze sobą. Ale co? Co jest do życia bardziej, a co mniej potrzebne? Milcząc, pakowały, tylko czasem Alma zapytała: – To ubranie też bierzesz?

Powoli robiło się widno, pierwszy obudził się kogut, budziły się też inne zwierzęta, ale Anna jeszcze nawet nie zasnęła. Nie mogła, całą noc czuwała i chodziła. Wszechobecny strach i niepewność nie pozwoliły jej nawet na chwilę zamknąć oczu. Na podłodze miała już przygotowany tobołek z kołdrami, pustą szafę, dwa łóżka, krzesła i stół. Jej życie było wywrócone do góry nogami. A to wszystko właściwie za nic. Przez jeden podpis.

 

Dej pozōr tyż:  Śląsk podbije Warszawę? 28 września rozpoczyna się Przystanek Śląsk

6) Dobrze przygotowane pułapki się zamknęły, a ofiary zostały w środku. Prywatnym gospodarzom co roku zwiększano obowiązkowe kontyngenty aż do nieprawdopodobnych rozmiarów. Nie można było ich spełnić, co dawało powód do kar i zajmowania majątku.

Rothowie znowu nie wypełnili zleconych dostaw mięsa wieprzowego i wołowego, ani nawet mleka. We wrześniu przyszedł do Ignáca list z wytłuszczonym napisem „Orzeczenie”. Pisano w nim, że utrudniał wyżywienie ludności, zagroził publicznym dostawom, a tym samym dopuścił się przestępstwa. To prawda, że nie wypełnili kontyngentu, ale czy mogli? Krowę musieli pod przymusem oddać na ubój, a gdy zabrali im pole, nie mieli dość karmy dla zwierząt. Nie dasz krowie do koryta, ona nie da do skopka, to chłopi wiedzieli od dawna. Myśleli, że każdy rozsądny człowiek zrozumie rzeczowe argumenty, że niektórych spraw nie da się przeskoczyć. Tutaj jednak nie chodziło o zrozumienie, ale o likwidację, argumenty nic nie znaczyły.

Anna Malcharkova “Grunt”
Silesia Progress 2021

Strony: 178

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza