Prof. Joachim Glensk: Zniewolenie narodowe?

„Autochtoni są kosmopolitami i nigdy nie dali się „etnicznie zawęzić”” – konstatuje autochton górnośląski arcybiskup prof. dr hab. Alfons Nossol. Emerytowanego już od lat usprawiedliwia ten uogólniający pogląd doktryna Kościoła powszechnego, a szczególnie hierarchicznego, uważający wiernych za swego rodzaju kosmopolitów w wierze, czyli „kandydatów jednej owczarni” (ks. Stanisław Łuczko). Ale wiadomo też z doświadczenia, iż kosmopolici, a w mniejszym stopniu internacjonaliści są zazwyczaj pragmatykami, którzy preferują filozofię ekonomiczną, jeśli nie wręcz fiskalną. Ale z drugiej strony św. Jan Paweł II napominał: „Narody, które tracą pamięć, schodzą do rzędu plemion”. A chociaż papież miał na myśli przede wszystkim “tę ziemię”, a więc Polskę, nie można przecież odmówić przedstawicielom elity górnośląskiej, by odwołując się do historycznego Śląska Henryków, nie próbowali chociażby nawiązać do tych przerwanych tradycji, szczególnie w zakresie intelektualnej, pomimo iż prawie dwa miliony Górnoślązaków opuściło swą ojcowiznę, rzecz jasna nie tylko z tego powodu iż odmówiono im uznanej w II Rzeczypospolitej autonomii… Ponieważ zbiegiem okoliczności oficjalna likwidacja tej autonomii nastąpiła za wczesnego Bieruta, 6-go maja, w dniu upadku Festung Breslau, można było przypuszczać, iż ta okrojona już za rządów Piłsudskiego autonomia zostanie teraz – po przyłączenia do Macierzy całego Śląska, na czele z Wrocławiem jako historyczną stolicą – poszerzona i utrwalona.

Jest prawie regułą, że dłuższa utrata niepodległości państwowej, a przywrócenie jej dzięki machinacjom politycznym, doprowadza często do pogardliwego lekceważenie suwerena, a wraz z nim podporządkowania narodowości o odmiennym rodowodzie oraz wykluczającą się historią. Owa państwowotwórcza megalomania pragnie za wszelką cenę podporządkować wszystkie różnorodności plemienne pod jednym sztandarem. Wtenczas zdarza się, że prezydent państwa niespodziewanie – ku zdziwieniu obywateli – wykrzykuje gromkim głosem, iż nie ma żadnej Polonii, że wszyscy są Polakami… Pragnie w ten sposób zapewne zakrzyczeć nurtujące go wątpliwości w tej mierze. Bo wiadomo przecież, że wielu Polonusów (chociażby na Śląsku, czy w Niemczech) nie tylko nie uważa się za etnicznych Polaków, ale czuje się wręcz osobiście dotkniętych takim osądzeniem. Tworzy się i finansuje instytuty naukowe, które mają przeciwdziałać wszelakim ruchom odśrodkowym pod pozorem walki z jakąś wydumaną secesją. Utrzymuje się np. miesięcznik “Śląsk”, utworzony przez serwilistycznie nastawionych Górnoślązaków, a odrzucony przez rdzennych autochtonów, bo adresowany do tzw. Goroli i Chadziajów. I zdarzają się wtedy takie śmieszne groteskowe przypadki, gdy wydobywa się śląskie zainteresowania naukowe Lwowianki, nie ujawniając, że inspiracje owe wniósł przecież jej mąż-Ślązak. Przy okazji pomija się zasługi owej teatrolożki w urodzeniu i wychowaniu kilkoro dzieci… Dzieci z nieprawego łoża?… No bo ów Górnoślązak publicznie przyznał się do narodowości śląskiej, nieuznawanej przez państwo, obawiające się utraty pełnej, a dopiero co odzyskanej suwerenności… Tworzy się w ten sposób sztuczną polityczną zadymę, w której pojawiają się zafałszowane fakty ahistoryczne czerpane z teatralnej tradycji deus ex machina… Łatwo przewidzieć dokąd to prowadzi, gdy stygmatyzuje się jakiś region, który siłą rozpędu izoluje się od Rzeczypospolitej, z wszystkimi tego konsekwencjami społecznymi i politycznymi… Okazuje się zatem, iż ów budulec narodowy, niezbędny przy tworzeniu silnego państwa staje się zbędny, mało tego – przeszkadza utrwalaniu jednorodnej świadomości państwowej. Zatem ów życiodajny pluralizm, mający służyć naturalnemu rozwojowi państwa, jest poważnie zagrożony, został bowiem podporządkowany doraźnym profitom ścierających się ze sobą interesów partyjnych, obniżających rangę i prestiż państwa… O ogromnych stratach finansowych owego zaniechania odtworzenia autonomii tak ważnego regionu w ogóle nie napomykając…

Nie jest bynajmniej naszej, Górnoślązaków, zubożonych w dodatku o prawie dwa miliony ziomków, ambicją skutecznego usiłowania, naszą inwencją i ze znaną w świecie pracowitością naprawienia prawie obcej nam chorej chronicznie Rzeczypospolitej, ryzykowne i bezinteresowne wyjmowanie skonfliktowanych kasztanów z ognia…

Jeśli piszę tu w imieniu elity górnośląskiej, to nie znaczy oczywiście, że uzurpuję sobie prawo pouczenia mądrzejszych i bardziej doświadczonych rodaków, ale ponieważ moja autobiografia zatytułowana „Autochton” ukazała się w śladowym nakładzie, aby dotrzeć do wszystkich zainteresowanych – powinienem na rzecz obligatoryjnej ankiety przytoczyć niezbędne fakty z mego 85-letniego żywota. Urodziłem się 9 sierpnia 1935 roku w Opolu, ale wychowany byłem w rodzinie drobnomieszczańskiej w Tarnowie Opolskim. Izolowany od moich chłopskich rówieśników, nie poznałem gwary śląskiej, posługując się szkolną niemczyzną do chwili zafascynowania literacką polszczyzną w 1945 roku. Polonistykę ukończyłem na Uniwersytecie Wrocławskim tylko dlatego z wynikiem bardzo dobrym, ponieważ jako pracę magisterską nakłoniono mnie do opracowania monografii osiemnastowiecznego czasopisma niemieckiego, zaś mój promotor zmarł przedwcześnie, zaś jego następca nie znał niemieckiego. Ożeniłem się z Lwowianką, koleżanką ze studiów, jako że Ślązaczek na polonistyce nie spotkałem. Realizowałem trzy tematy doktorskie pod kierownictwem aż czterech promotorów. Obroniłem w końcu w Chrystusowym wieku monografię „Nowin Raciborskich”. Za jej fragment otrzymałem na konkursie literackim w Raciborzu główną nagrodę. Chociaż więc uważam się za prasoznawcę, za opublikowane „Truizmy ufryzowane”, zawierające aforyzmy pasowano mnie na literata i znalazłem się w Internecie wśród współczesnych pisarzy polskich, oddzielony alfabetycznie aktorem-scenarzystą Gogolewskim od wielkiego Gombrowicza, którego aforyzmy wydałem drukiem, przeznaczając całe honorarium na założoną przeze mnie fundację w Kielcach na rzecz sprowadzenia Jego zwłok do kraju, co niestety nie nastąpiło. W wyniku przypadkowego błędnego przekładu myśli Feuerbacha, maturzyści z Białegostoku wybrali moją filozoficzną sentencję, i szczęśliwym zbiegiem okoliczności nikt nie oblał… Ale mi się za to oberwało od warszawskich filozofów. Byłem w życiu czterokrotnie prezesem, w tym kuratorem Instytutu Śląskiego. Aktualnie prezesuję Konserwatorium im. Josepha Eichendorffa. Na początku lat 90-tych aż pięć partii namówiło mnie do ich reprezentowanie w Sejmie, ale odrzuciłem wszystkie propozycje, co szeroko omówiłem w swej autobiografii. Owa 600.-stronicowa autobiografia ukazuje też moją drogę do śląskości. Oczywiście kiedy tylko pojawiła się – po transformacji ustrojowej – możliwość optowania w spisie powszechnym – wybrałem narodowość śląską. W „Autochtonie” deklaruję się jako pierwszy profesor zwyczajny narodowości śląskiej, ale gwoli uczciwości muszę w tym miejscu nadmienić, że wyprzedziła mnie młodsza koleżanka Pani profesor Joanna Rostropowicz, ale zniecierpliwiona oddalającym się odrodzeniem się autonomii górnośląskiej – zmieniła woltę polityczną, widząc widocznie większą możliwość swego rozwoju naukowego jako reprezentantka mniejszości niemieckiej, co zresztą zostało dostrzeżone nawet przez prezydenta Republiki Federalnej Niemiec. Mnie od takiej skrajnej decyzji powstrzymała prawdopodobnie genealogia rodzinna, a więc pochodzenie dwu najznakomitszych rodów Tarnowa Opolskiego: Glensków (po mieczu, a raczej młocie, bom syn i wnuk mistrzów kowalskich) oraz Wrzecionów (po kądzieli), która wydała kilku profesorów uniwersyteckich. Jestem bratankiem Teodora Glenska, który był dyrektorem Biura Sejmu Śląskiego w Katowicach w latach 1933-1939 i zginął w Oświęcimiu 22 sierpnia 1942 r., gdy ja sposobiłem się do tarnowskiej Volksschule. W tej “stajni Pesalozziego” (określenie Remarque’a) nauczono mnie nie tylko kaligrafii, ale również rozpoznawania druków gotyckich, że w wieku 70 lat potrafiłem na głos (sic!) przeczytać wszystkie dzieła (a było tego 84 sążniste tomy!) Karola Maya… Interesujące, jak zareagowałby na to prezydent RFN?… I czy nie zakasowałbym orderem samą koleżankę Rostropowicz?! Spełniając powinność ankiety, muszę się jeszcze ustosunkować do kwestii wprowadzenia do szkół mowy śląskiej. Otóż jako polonista, który prowadził na Uniwersytecie Opolskim ćwiczenia z kultury języka polskiego, i będąc wciąż jeszcze pod wrażeniem piękna „Pana Tadeusza”, o którym napisałem swą pracę maturalną na stopień więcej niż bardzo dobry, o czym skwapliwie donosiła partyjna „Trybuna Opolska” – nie wprowadzałbym dialektu śląskiego do szkół, ale domagał się, aby w każdej gminie w miejscowościach o przeważającej liczbie autochtonów pracował przynajmniej jeden urzędnik potrafiący się rozmówić po śląsku…

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Prof. dr hab. Joachim Glensk – polonista, prasoznawca, wiele lat związany z Uniwersytetem Opolskim oraz Państwowym Instytutem Naukowym – Instytutem Śląskim w Opolu. Autor 44 książek, w tym zbiorów aforyzmów, a niedawno (2018) autobiografii pt. Autochton. Autobiografia z przymrużeniem oka.

Powyższy tekst jest odpowiedzią na ankietę portalu Wachtyrz.eu, w której Kamil Kotas przepytuje znanych Ślązaków czy i dlaczego zadeklarują w nadchodzącym spisie powszechnym śląską tożsamość oraz używanie języka śląskiego.

 

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

2 kōmyntŏrze ô „Prof. Joachim Glensk: Zniewolenie narodowe?

  • 5 marca 2021 ô 02:44
    Permalink

    Dlaczego 1? Dlaczego nie wszyscy dwujęzyczni? “Gwara chłopskich rōwiesnikow”? brzmi jakoby system narodowego polskiego socjalizmu odbił swoje piętno. Piszę tak z prostej przyczyny, iż gwara w mowie śląskiej jak i polskiej jest co najmniej dwuznaczne pogardliwe a i stąd deskredytujace. Unter den Talaren roter Staub von vierzig Jahren? Czy jednak to Pan Tadeusz szerzy swoją misję polonizacYjna?

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza