Oksana Mytiai: Narodziny miłości albo Śląsk oczami Ukrainki. Spojrzenie pierwsze
Narodziny miłości albo Śląsk oczami Ukrainki. Spojrzenie pierwsze
Oni cały czas byli w pracy. Dom – praca. Praca – dom. Takim właśnie było ich życie. Swego domu w Polsce nie mieli. Wynajmowali mieszkania, kolejne mieszkania. To, w którym mieszkali ostatnio, właścicieli sprzedawali. Dlatego przeprowadziły do obecnego mieszkania.
Ostatniego weekendu sprzątała. Stała na krześle, wycierając kurz wysoko pod sufitem. Nagle zobaczyła za oknem chmurę. Jeszcze jedną, jeszcze i jeszcze.
– Kochany ty mój, spójrz, jakie dziwnie ciemne chmury, – zawołała męża.
On stał obok niej na krześle, popatrzył w dal.
– Kochana, to są góry…
Trudno uwierzyć. Jak to: góry, tak blisko? Góry, o jakich śniła, marzyła, o jakich cały czas rozmawiali z mężem, że kiedyś, jak zarobimy pieniądze, pojedziemy w góry. Ale wiedziała na pewno, że na takie coś nigdy nie będą mieli wystarczająco pieniędzy.
I te góry są tak blisko? Panie Boże, czy góry mogą być tak blisko?
W następny piątek już jechali w tamtym kierunku. Nie wiedzieli, jakie tam są miasta czy miejscowości, mapy nie mieli, Internetu też nie. Ale było widać góry! Kiedy droga skręcała gdzie indziej, to kluczyli – wracali, skręcali, nawracali, szukali, ale zdecydowanie dążyli do celu.
W końcu jakąś wąską drogą udało się im dojechać trochę bliżej tych gór, ale tam nie było żadnej ścieżki.
Przez błoto, jakąś porębą dotarli do szlaku turystycznego. Początek marca. Pogoda … W sam raz na spacer… Zimny wiatr, wilgoć, zaczyna padać deszcz ze śniegiem. Ale oni patrzyli na wioskę u podnóża góry, na ciemne ciężkie chmury, wiszące tak blisko, nad samą głową. Na drzewa, bez liści, mokre, czarne, na zielone choinki… Nawet kamienie wyglądały czarujące. Tam, gdzie część skały odpadła, widać było warstwy kruszcu. Te widoki tak chwyciły ich za serce, że ona poczuła jedno: To jest moja ziemia obiecana. Dopiero tu i teraz jej zachwyt górami przybrał imię, swoje imię – Bieszczady.
Jej późniejsze wycieczki z mężem po Polsce, Czechach, Słowacji, Niemcach ujawnili jeszcze jedną wielką miłość. Tą miłością stał Śląsk. Każdego razu, wracając do domu po jakiejś super wycieczce, ona mówiła, „Ale nasz Śląsk jest najpiękniejszy! Nasze góry, Wisła, lasy, pola, drzewa, kwiaty, zwierzęta, powietrze, niebo, ludzi, język… Tak, bez przesady – Śląsk to najpiękniejsze miejsce na świecie”. Mąż śmiał się z nią. „Po każdym wyjedzie powtarzasz to samo”. Ale dla niej Śląsk stał się naprawdę ziemią obiecaną.
Trochę później zapadła szalona decyzja – zbadać Śląsk tak, żeby znać jego jak własną kieszeń, a za jakiś czas napisać o każdym mieście, miejscowości, wiosce tak ukochanego Śląska.
Ten czas nieuchronnie nadchodzi…
Oksana Mytiai – urodziłam się 2 września 1975 w małym miasteczku Humań na Ukrainie. Tam skończyłam liceum i uniwersytet pedagogiczny. Jestem magistrem pedagogiki i psychologii.
Od razu po studiach pracowałam w urzędzie pracy. Ale za jakiś czas przekonałam się, że robota urzędnika państwowego nie jest dla mnie. Przekładanie papierów i wywyższanie nad ludźmi nie było moim powołaniem.
Później zostałam dziennikarką na miejscowej telewizji. Nie mieliśmy tam jakiejś jednej specjalizacji. Pisałam o wszystkim: o rządzie, o miejscowych władzach, o rolnikach i nauczycielach, o codziennych problemach, troskach ludzi i o pysznych świętowaniach, o polityce i o miłości… nauczyłam się nie tylko pisać,ale j robić filmy.
Ta praca naprawdę była moją pasją.
Za jakiś czas dostałam zaproszenie do pracy od rektor uniwersytetu, absolwentką którego jestem. Zgodziłam się i zaczęłam promować, tworzyć materiały reklamowe, robić filmy, wiadomości wydziałów… Współpraca ze studentami ma swoje zalety. Młodzi ludzie mają dużo energii i pomysłów. A ty musisz jakoś ogarnąć to wszystko i zrobić z tego super produkt. I kiedy widzisz szczęście w oczach ludzi, którzy jeszcze jakiś czas temu mieli tylko wizję, a dziś już widzą film w telewizji,t o rozumiesz że żyjesz nie na darmo.
Jeździliśmy ze studentami wszędzie: na praktyki archeologiczne, różne koncerty, zawody sportowe, robiliśmy filmy na konkursy międzynarodowe i ogólnoukraińskie. Ze studentami, jakie studiują polonistykę odwiedziliśmy Polskę.
Niestety w ten czas na Ukrainie zaczęły się zmiany, i to nie na lepsze. Dlatego byłam zmuszona zwolnić się z pracy. I szukać lepszego życia.
Przyjechałam do Polski już nie jako członek delegacji, a tylko jako zwykły pracownik fizyczny, jakich tutaj są miliony. Ale mój optymizm i zdolność do dogadania się praktycznie z każdym człowiekiem pomogli mi i tutaj.
Po dwóch latach pobytu w Polsce zainicjowałam proces zakładania fundacji, celem której jest pomoc tak obcokrajowcom jak i Polakom w budowaniu dobrych relacji. Nasza fundacja oferuje kurs języka polskiego, konsultowanie pracodawców i pracowników na temat legalizacji pracy i pobytu. Mamy wiele innych ofert skierowanych na ułatwienie komunikowania się między Polakami i obcokrajowcami.
Ale na taką działalność potrzebne są niemałe pieniądze. Dlatego obecnie pracuję w zakładzie produkcyjnym w Tychach. Mój mąż mnie wspiera i śmieje się, że mogę zajmować się taką działalnością i dwie nasze pensje muszą wystarczyć na ten “ biznes”.
A poza tym jestem szczęśliwą żoną i mamą dwóch córek i syna.
Z optymizmem patrzę w przyszłość. Lubię ludzi. Uwielbiam czytać, pisać, lubię podróżować, zwiedzać świat, poznawać nowych ludzi. Ale moją największą pasją są góry i nasz Śląsk.
życzę wytrwałości i wiele , wiele szczęścia !