Nie stoję za Margot
George Orwell, jeden z najlepszych eseistów XX wieku, napisał do pierwszego wydania swojego „Folwarku zwierzęcego” przedmowę, która potem nie została wykorzystana. Odkryto ją dopiero w 1971 roku pośród maszynopisów Autora. Był on zawziętym przeciwnikiem totalitaryzmu. Mimo lewicowych poglądów był wrogiem stalinizmu nawet w czasie II wojny światowej, gdy wszelka krytyka sojusznika ze wschodu była szczególnie niepopularna w Wielkiej Brytanii.
Orwell używa ówczesnej mentalności brytyjskiej inteligencji do przedstawienia argumentu, jak ograniczana jest wolność słowa. Według niego jeśli postawimy pytanie, czy wszystkie opinie powinny zostać wysłuchane, prawie każdy angielski intelektualista będzie czuć potrzebę odpowiedzenia „tak”. Jeżeli jednak nadamy wolności słowa konkretną formę, na przykład „A co z atakami na Stalina? One też powinny być wysłuchiwane?”, to o wiele częściej uzyskamy odpowiedź przeczącą. W ten sposób norma zostaje zakwestionowana i zasada wolnego słowa upada.
Dalej pisze, że często się twierdzi, że demokrację można obronić tylko totalitarnymi metodami:
Jeśli się kocha demokrację – argumentuje się – należy zniszczyć jej wrogów wszelkimi metodami. A kim są jej wrogowie? Zawsze wygląda na to, że to nie tylko ci, którzy atakują ją otwarcie i świadomie, ale też ci, którzy „obiektywnie” jej zagrażają błędnymi doktrynami. Inaczej mówiąc, obrona demokracji obejmuje niszczenie wszelkiej niezależności myśli.
[…]
Ci ludzie nie rozumieją, że jeżeli wspierasz metody totalitarne, może przyjść dzień, że zostaną one użyte przeciwko tobie zamiast dla ciebie. Przyzwyczaj się do więzienia faszystów bez procesu i być może sprawa nie skończy się na faszystach.
John Stuart Mill, XIX-wieczny filozof angielski z swoim dziele „O wolności” argumentuje, że prawda wypiera fałsz, dlatego nie należy się bać wolności przedstawiania poglądów. Bez znaczenia, czy one są prawidłowe, czy nie. Według niego prawda nie jest czymś stałym, ale ewoluującym w czasie. Twierdzi też, że wiele poglądów, które kiedyś uważano za prawdę, okazało się błędnymi.
Jego zdaniem jedynym przypadkiem, w którym słowo może być ograniczone, jest ochrona przed jasnym i bezpośrednim zagrożeniem. Rozgranicza on więc „bić Ślązaków” napisane w książce od „bić Ślązaków” wykrzykniętego do tłumu stojącego naprzeciwko grupy Ślązaków.
Mill przekonuje, że nawet osoby pewne, że ich opinie są prawidłowe, korzystają na słuchaniu argumentów drugiej strony, bo dzięki temu lepiej rozumieją swój własny punkt widzenia. Jeżeli pogląd zostaje zaakceptowany jako absolutna prawda, nad którą nie trzeba bez strachu dyskutować, to staje się martwym dogmatem, a nie prawdą.
W poniedziałek w Katowicach odbyła się demonstracja wsparcia osób LGBT. Czytam banery na fotografiach i zastanawiam się, co one właściwie mają przekazywać. „Maria Konopnicka byłaby tu z nami”. I co by mówiła? „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”? Śmiesznie by mi się tego słuchało (po kądzieli jestem z Heidenreichów, Breslerów, Goldnerów i Schwarzów) w mieście założonym i zbudowanym przez Niemców.
Widzę też „Wczoraj Stany, dzisiaj Polska” obok „Wszyjskich nos niy zawrzecie” („zawrzicie”, a nie „zawrzecie”) i „Ślōnzoki_czki społym ze ludziami LGBT”. Czy to oznacza, że wzorem Stanów polska lewica nie będzie więcej popełniać apropriacji kulturowej i używać języka mniejszości jako rekwizytu?
A może mamy stać się państwem federalnym, w którym w części regionów figurują zapisy prawne uznające samo współżycie wewnątrz jednej płci za przestępstwo? To tak trochę jakby część województw nie tyle przyjęła kompletnie niewiążącą Samorządową Kartę Rodziny, ale wręcz miała ustawy kryminalizujące homoseksualizm. Oczywiście że te zapisy dziś są martwe (od zaledwie siedemnastu lat), ale to nie zmienia faktu, że one są wciąż częścią amerykańskiego systemu prawnego. Tego polskie prawo jeszcze nigdy nie przerabiało.
Ale może odłożę złośliwostki na bok.
Z każdym tygodniem coraz bardziej widzę, że lewica stopniowo traci umiejętność nie tylko bronienia swoich poglądów, ale wręcz coraz bardziej nie radzi sobie z istnieniem niewłaściwych myśli. To jak przechodzić od racjonalizmu przez kult do sekty.
Zaczęło się od racjonalnych poglądów nawołujących do tego, żebyśmy sobie wszyscy dali wzajemnie święty spokój i pozwolili drugiej osobie robić, co chce. Potem pojawiły się zachowania właściwe dla kultu, czyli przeobrażenie poglądów w dogmaty i zanik zdolności bronienia ich. Rasizm, mizoginia, homofobia, islamofobia i dziesiątki innych izmów i fobii stały się nowymi równoważnikami bluźnierstwa. Nie trzeba tworzyć logicznego wywodu. Wystarczy oskarżyć kogoś o naruszenie sacrum.
Piszę o kulcie, ponieważ zachowania o znamionach kultu znajdziemy nie tylko w społecznościach religijnych. Sama polskość jest kultem opartym na dogmatach. Gdy Ślązak kwestionuje swoją polskość, to większości ludzi w Polsce tak bardzo się to nie mieści w głowie, że odczuwają oni to jako fizyczny atak na naród i państwo. Polacy są napełnieni dogmatami o walczących o polskość przez siedem wieków niewoli Ślązakach i są nieprzygotowani intelektualnie do obronienia swojego światopoglądu. To właśnie dlatego naszych aktywistów oskarża się o zdradę stanu (zbrodnię za którą jest minimum dziesięć lat), porównuje z nazistami, Sąd Najwyższy delegalizuje Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej na podstawie nieistniejących punktów w statucie stowarzyszenia, szef SLD na antenie Polskiego Radia mówi, że RAŚ chce oderwać Śląsk od Polski, a sąd wie lepiej od RAŚ, jakie Ślązacy mają postulaty. Po kilku latach inny szef SLD pyta „Dlaczego to zrobiono? Za awans? Za podwyżkę? Za dobre słowo zwierzchnika?”. Ślązacy też mogliby takie pytania zadać.
Mam wrażenie, że polska lewica pomału idzie o krok dalej; od kultu do sekty. „Murem za Margot”. Lewica staje murem za chuliganem (formy męskie za samym zainteresowanym), który nie dość że kogoś fizycznie zaatakował, to jeszcze w dodatku się tym chwalił, jakby dokonał jakiegoś bohaterskiego czynu.
Oczywiście, można go próbować usprawiedliwić tym, że kierowca furgonetki nawoływał do nienawiści, albo wymienić sytuacje, w których ktoś został pobity za orientację seksualną. Ale to nie uprawnia do przemocy.
Weźmy przykład Ślązaków. Oprócz tego, co wymieniłem wyżej, nie zapominajmy o tym, że społeczeństwo, gdy tylko usłyszało, że w województwie śląskim jest więcej zakażeń koronawirusem niż w reszcie kraju, od razu pokazało, jaki ma do Ślązaków stosunek. Ale czy ktokolwiek kiedykolwiek słyszał, żeby Ślązacy kogoś za te wszystkie rzeczy bili?
Jest wiele wolności, o których my dzisiaj nie zdajemy sobie nawet sprawy. Jedynym sposobem na odkrycie tych wolności jest dopuszczenie każdego głosu. To, o czym wiele osób zdaje się zapominać, to fakt, że nawet całkowicie niepopularne (albo wręcz idiotyczne) opinie zbliżają nas do prawdy. Dzisiejsza – lepsza – pozycja różnych grup społecznych (w tym mniejszości seksualnych) wynika właśnie z tego, że ktoś kiedyś jako pierwszy wygłosił na ich rzecz niepopularną opinię. Zakładanie, że nieprzyjemne opinie powinny zostać uciszone, sprawia, że wolność staje się relatywna. W każdym totalitaryzmie jest pełna wolność słowa, jeżeli to słowo jest przyjemne dla władzy. Znowu Orwell: „Jeżeli wolność ma jakiekolwiek znaczenie, to jest to prawo powiedzenia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”.
Postulaty Ślązaków przecież też są niepopularne. OBOP tylko raz się nami zainteresował. Dziewięć lat temu. I wyniki pokazały, że 80 procent społeczeństwa jest przeciwko nim, a im bardziej na lewo i im większe miasto, tym gorzej. Teraz na pewno jest lepiej, ale nie dlatego, że myśmy darli się o silezjofobii albo wyszli na ulice i się bili, tylko dzięki mozolnej pracy, cierpliwości i otwartej dyskusji.
Dlatego niepojęte jest dla mnie to święte oburzenie. Konsekwencje ponosi ktoś, kto nie ma szacunku do prawa, nie szanuje wolności słowa i jest zwykłym hipokrytą głoszącym jednego dnia w wywiadzie kazanie o przemocy, a innego atakującym kogoś na ulicy.
Coraz bardziej w tych demonstracjach, konferencjach posłanek i ogólnym poruszeniu widzę to, o czym pisali Orwell i Mill. Ci ludzie są przekonani, że walczą o wolność i demokrację, ale wolność w ich rozumieniu i demokrację w ich rozumieniu. Na dodatek wszelkimi dostępnymi środkami.
Ruch, który ucieka się do przemocy albo broni kogoś, kto tej przemocy się dopuszcza, w moich oczach jest kompletnie skompromitowany. Nie ma słów, które usprawiedliwiałyby uciekanie się do przemocy. Bicie kogoś za słowa to powrót do kultury honoru, gdzie na zniewagę należy koniecznie odpowiedzieć nawet przemocą, żeby zachować reputację. „Zwolnić Margot, przecież nic się nie stało”. Stało się. Właśnie przestaliście być lepsi.
Nie mam zamiaru stać murem za Margot. Albo się głosi miłość, albo się bije. Nie da się robić jednego i drugiego.
Foto główne: Marcin Musiał
Dobre, bo zowdy yno chopy ôzprawiajōm… Pedźcie mi tak, wiycie że zabici w ôbronie podóg prawa ni ma jednakim zabicim, co z premedytacjōm, pra? To czymu by zniszczyni jakijś maszyny we ôbronie miałoby być tak rozpatrywane, jak zwykłe chacharstwo? Jo ni ma za przemocōm, mocie w tym recht, ale tak sie czasem myśla, kaj kożdy mo granica strzimanio? Co by było, jakby na atak Hitlera abo innych kokotów, co to by sie yno sam prali, nikt niy ôdpedzioł? Po prowdzie, nie wia co tu je skuteczne, przemoc nigdy niy bydzie dobro, ale ni ma żech tyż za tym, że o LGBTQAI+ rozprowiajōm (w tym jo tukyj) ludzie, co nimi niy sōm i psinco wiedzōm jak to je. Skōnsik to znômy, pra?
To jest oczywiste, że ten Margot największą szkodę wyrządził środowisko LGBT. Zraził do nich mnóstwo ludzi. A lewica, zachowuje się, jakby cała lewicowość ograniczała się do LGBT. Mają jeszcze większą obsesję na tyk kto z kim śpi niż biskupi.
To prawda, ze droga ktora wybral kolektyw Stop Bzdurom, czyli niszczenie mienia i konfrontacja fizyczna, jest niewatpliwie slepa uliczka. Nalezy potepic przemoc aktywistow, nawet jesli uwazaja oni, ze czynia ja w imie wyzszego dobra.
Z drugiej strony nalezy pietnowac sytuacje w ktorej obywatele, nawet Ci uciekajacy sie przemocy sa traktowani przez organy panstwa w skrajnie rozny sposob: bicie kontrdemonstrantek Marszu Niepodleglosci zostalo przez prokurature uznane za sposob wyrazania pogladow, a bojka z kierowca szczujacego na mniejszosci busa zostala potraktowana prawie jak atak terrorystyczny. Nalezy tez pietnowac sytuacje w ktorej grupa inna grupa aktywistow, tym razem integrystow katolickich prowadzi publiczna akcje defamacji calej grupy ludzi, w tym wypadku LGBT, a panstwo albo przyglada sie temu bezczynnie, albo wrecz temu przyklaskuje.
Jak synku nie wiysz , czymu Konopicko na banerze? Słaboś je ôczytany i zadufany we siebie. Przeca to Konopnicko piyrszo skrytykowała Polokōw , kerzy prziszli do nos na Ślōnsk po II wojnie.
Chyba zza grobu.
Myśla, że to ironio…
35 lot po swiojij śmierci??? I to o oczytaniu godosz???
Nie chodzi o to, że Margot została aresztowana (i przy okazji myślę, że jednak kulturalnym jest uszanować decyzję Margot i nie mówić o niej męskimi zaimkami). Chodzi raczej o to, że 2 miesiące aresztu jest zbyt surowym środkiem w stosunku do osoby, która popełniła chuligański wybryk. Absolutnie powinna zostać ukarana za ten czyn, ale można jej było przydzielić np. dozór policyjny. Nawiasem mówiąc, właściciel furgonetki również powinien zostać ukarany za publikowanie tych treści pomimo sądownego zakazu
Ale ja używam męskich form za samym zainteresowanym, nawet linkuję do wideo z nim, gdzie sam o sobie używa męskich form. Ja sobie tego nie wymyśliłem.
Proszę odnieść się do właściwej części wypowiedzi, a nie, wygodnie, tylko do tej z nawiasu, która jest marginalna. Pisze Pan ten cały tekst tak, jakby nie rozumiał istoty problemu. Chyba nikt rozsądny nie uważa, że Margot za swój chuligański czyn nie powinna ponieść kary. Ja może wyjaśnię – w całej sprawie chodzi o ewidentne represje na tle ideologicznym i brak równości wobec prawa. Z jednej strony mamy furgonetkę, która bezprawnie jeździ po mieście nadal głosząc kłamstwa i obrażając grupę mniejszości seksualnej (co więcej, miewa obstawę policji). Mimo wyroku sądu robi to bezkarnie, a wręcz przy pewnym przyzwoleniu władzy. Z drugiej, mamy aktywistkę, która za chuligański wybryk dostaje absolutnie nieadekwatny areszt, bez wyroku. Pikanterii dodają temu poprzednie wydarzenia, kiedy to ARESZTOWANO ludzi za wieszanie flag LGBT na pomnikach. Proszę powiesić Śląską flagę na pomniku Kościuszki i sprawdzić czy trafi Pan do aresztu – wątpię. Nie chodzi więc o obronę zachowania agresywnej działaczki, tylko o sprzeciw wobec narastającym represjom państwa na tle ideologicznym, co zaraz może dotyczyć nie tylko LGBT, ale też np. Ślązaków (odnosząc się do tematyki strony) jeśli władza będzie posuwać się w swoich metodach coraz dalej.
Proszę przeczytać w artykule, jak państwo w ostatnich 10 latach orzekało w sprawach śląskich wyrzucając prawo za okno, dodać do tego obozy na Zgodzie i w Łambinowicach, bicie dzieci w szkołach za używanie śląskiego, a potem wrócić do mnie. Myśmy już gorsze rzeczy przerabiali niż trzy miesiące nagonki, więc argument, że „władza może pójść dalej” w tym wypadku na nas nie działa. Nie działa też argument o egzekwowaniu prawa poprzez jego łamanie.
Nie ma żadnego sądowego zakazu poruszania się rzeczonej furgonetki więc proszę nie rozpowszechniać kłamstw na ten temat. Dwa miesiące za fizyczną napaść na drugiego człowieka to zdecydowanie za mało. Jeśli ostateczny wyrok nie będzie wyższy to będzie zachęta dla bandziorów do napadania ludzi na ulicach.