Nie rozpamiętujmy, lecz pamiętajmy – przemówienie J. Gorzelika na Zgodzie
Przemówienie Jerzego Gorzelika na zakończenie Marszu na Zgodę w dniu 29 stycznia 2022:
Szanowni Państwo,
Pewne rosyjskie powiedzenie mówi: „Bodajby stracił oko, kto rozpamiętuje stare krzywdy”. I dalej: „Niech straci oboje, kto o nich zapomina”. Spotykamy się tu co roku nie po to, by rozpamiętywać, lecz by pamiętać i upamiętniać. Nie po to, by pławić się w poczuciu krzywdy, by wnosić własne dramaty ponad wszystkie inne, lecz by dokonać refleksji nad losem naszej wspólnoty i nad jej relacją ze światem. Światem, którego pozostajemy częścią, do którego nie chcemy odwracać się plecami, obnosząc z przekazywanym z pokolenia na pokolenie zrytualizowanym, teatralnym cierpieniem. To miejsce nie jest dla nas sceną jakiegoś martyrologicznego spektaklu. Przychodzimy tu nie po to, by sycić się jadem złej pamięci, lecz by budować dojrzałą opowieść o nas samych i o naszej więzi z przeszłością. Czynimy to konsekwentnie i cierpliwie od lat. Nie krzyczymy, nie domagamy się rewanżu, ale także nie zapominamy. Spokojnie, ale i stanowczo, nierzadko wbrew dominującym przekonaniom, wskazujemy źródła zła, które tu wyrządzono, nie zadowalając się przy tym komunałami oficjalnej polityki historycznej.
W miejscu takim jak to łatwiej zrozumieć, jak niewielki krok dzieli czasem zaszczutą ofiarę od zezwierzęcenia oprawcy. Taki krok wykonał ten, który w 1945 roku stał się panem życia i śmierci osadzonych tu ludzi. W miejscu takim jak to łatwiej zrozumieć także, jak krótka bywa droga od narodowej euforii do upadku człowieczeństwa. Poprzednicy tych, którzy zamykali tę obozową bramę za plecami przerażonych więźniów na początku wojny, ale i tych, którzy to samo czynili pod jej koniec i bezpośrednio po jej zakończeniu, niewiele wcześniej wznosili inne, tryumfalne bramy, witając wojska obejmujące obie części podzielonego państwową granicą Górnego Śląska.
Mamy świadomość, że historia naszej wspólnoty nie zaczęła się, ale i nie skończyła w dramatycznym roku 1945. Jej częścią są też nasze spotkania. Jej częścią były również wydarzenia burzliwych lat 1919-1921, wpisujące się w spiralę nienawiści i przemocy, która porwała mieszkańców Europy Środkowej i wielu z nich wepchnęła z czasem za obozowe druty, także tu na Zgodzie. Rozumiejąc te związki trudno pogodzić się z tym, że to z Górnego Śląska, z historycznej sali Sejmu Śląskiego, popłynął ostatnio apel o celebrowanie konfliktu sprzed wieku, który zwrócił sąsiada przeciw sąsiadowi, a czasem i brata przeciw bratu, na długo zatruwając międzyludzkie stosunki. Nie znalazł się choćby jeden sprawiedliwy, który w imię uniwersalnych wartości wystąpiłby przeciw banalizowaniu dramatycznych losów rozdartego regionu, ukrywanych pod tandetnym płaszczem tryumfalnych bram, łopoczących sztandarów i pretensjonalnych akademii. A wydawało się, że nie brak stworzonych do tej roli z racji naukowego autorytetu, intelektualnej dojrzałości, życiowego doświadczenia czy cywilnej odwagi. Nie wierzę, by brak sprzeciwu wynikał z deficytu tych przymiotów. Sądzę raczej, że przyczyną tej postawy była prosta rezygnacja wobec rozpychającego się kłamstwa, które zwykle jest głośniejsze od prawdy. My nie możemy poddać się tej rezygnacji. I dlatego przychodzimy w to miejsce, które jest źródłem naszej wspólnotowej energii. Wokół tej bramy krystalizuje się nasza pamięć.
Słyszę często z Waszej strony pełne goryczy głosy, że pamięć ta jest deptana przez tych, którzy dramaty naszych przodków czczą jako swoje tryumfy. Że to jakby napluto nam w twarz i że nie możemy udawać, że pada deszcz. To prawda. Ale nie możemy też stawać w jednym szeregu z tymi, którzy śpiewają, że obcy nie napluje im w twarz, choć od dawna nie ma on nawet takiego zamiaru. Musimy mieć siłę, by zaprotestować, kiedy ci, którzy jednego dnia z dumą wspominają wielkopolską Wrześnię, kolejnego pozbawiają dzieci środków na naukę w ojczystym języku. Musimy odmówić naszego przyzwolenia na takie dwójmyślenie, na gloryfikowanie przemocy, na celebrowanie najgorszych, plemiennych instynktów i na wznoszenie murów oblężonej twierdzy. Tu na Zgodzie łatwo zrozumieć, jak szybko te mury mogą zamienić się w obozowe płoty.
Nie rozpamiętujmy, lecz pamiętajmy. Zachowajmy oboje oczu w czasach, w których tak łatwo stracić twarz.
Urodzona w 1948 r.jako 5letnie dziecko stalam razem z moja babciom przed ogromnym polem obok byl cmentarz bylo to 1 listopada nad tym polem stalo bardzo duzo kobiet i wszystkie palily swieczki to byly wdowy po tych meszczyznach synach po calych rodzinach ktorzy zgineli w tym obozie .Wtedy nie wiedzialam ze to tez mnie dotyczy ze tu na tym polu lezy cala rodzina od mojej mamy cala meska strona rodziny Gruschka !!!!!!
Ino dziynki takim ludziōm, jak Jorguś Gorzelik juzaś wiymy, co bōło kejsi na Zgodzie. Ale mało kto mo w Polsce ta świadomość, że zanim polsko-nacjonalistyczny walec Piłsudskiego przejechōł sie przez Ślōnsk, ôn bôł wolny i autonomiczny. Polskim nacjonalistōm stykło wtedy sześć lot, coby rozwalić ta chałpa, tak, jak i dzisiōj…Niy sōm to czasym te same ludzie ino w nowym wcielyniu?
I to sōm rychtyk odpowiedzialne słowa na poziōmie, brawo! To potrzebno godka, o ważnym przesłaniu!