Monika Neumann: Grudniowe dzieci
Dziewczynka szurała nogami po mokrym, topiącym się śniegu, aż ten przemoczył jej różowe kozaczki i zaczął ziębić stopy. Droga z przystanku do domu wydawała się taka strasznie nudna i przykra, zaś śnieg, taki śliczny dwa dni temu, gdy zaczął padać, zrobił się jakiś taki dziwnie szary i nieprzyjemny, niebo równie szare zerkało na smutne dziecko przez gołe gałęzie drzew, z których zwisały topniejące sople.
Gdy dziewczynka już wróciła do domu, niedbale rzuciła duży, ciężki tornister w kąt i udała się w kierunku kuchni. Chciała głośno zawołać, że wróciła, gdy nagle usłyszała charakterystyczny głos dobiegający zza na pół uchylonych drzwi. Był to głos, za którym ostatnimi dniami bardzo tęskniła, o którym myślała, gdy leżała wieczorem w swoim łóżeczku i zastanawiała się nad tym wszystkimi sprawami, które zajmowały umysł i serca dziecka, zanim te powie amen i zaśnie.
–Mama?-zapytała cichutko, jakby bojąc się, że coś popsuje i głos zniknie. Nieśmiało weszła do pomieszczenia i ujrzała swoją matkę. Siedziała przy piecu, na kolanach trzymała jej młodszą siostrę, która kurczowo zaciskała swoje drobne, trzyroczne dłonie na czerwonym, wełnianym sweterku.
–Mama!- zawołała i rzuciła się w ramiona kobiety, która mocno ją do siebie przytuliła. Dziewczynka z całych sił przycisnęła swoją twarz do piersi matki, ale gdy jej ręce objęły kobietę, zauważyła, że czegoś brakuje. Ostatnim razem, gdy dziewczynka przytulała matkę, było jej jakby więcej.
-Zanim zjys mitag, jŏ ci kogoś pokŏza, pōdź- powiedziała spokojnym głosem kobieta. Oddała młodszą siostrę ojcu i załapała dziewczynkę za rękę.
–Mama, camy idziymy do ślafśtuby?- zapytała dziewczynka i rozejrzała się z zaciekawieniem- Mama, a co to za becik? Ewelina zajś w nim śpi? Przeca dostała moje stare łōzecko- zastanawiała się dziewczynka.
–Ni, ôbejrz, to jes tak, mama terŏski pŏra dni bōła w szpitalu, a to bestōs, że przybyło ci kogoś w familii. Ôbejrz, tukej lezy twōj bracik, a tukej siostrzicka- powiedziała z dumą kobieta, a dziewczynka oniemiała. Po jednej stronie kołyski leżało niemowlę w niebieskim ubranku. Jeszcze łysa główka obracała się w śnie, drobne rączki zaciskały miniaturowe palce, a nóżki wykopywały się spod koca.
Po drugiej stronie kołyski leżało niemowlę w różowym ubranku. Gęste włosy okalały okrągłą buźkę, a duże niebieskie oczy spoglądały w oczy siostry, tak bardzo podobne. Niemowlęta były sto razy piękniejsze, jak wszystkie lalki, które kiedykolwiek widziała. Serce dziewczynki drgnęło, jakby w wyliczankę swojego rytmu bicia dodało kolejne dwie osoby.
–Jŏ mōm terŏski prawdziwego bracika?- zapytała niepewnie.
-I prawdziwŏ drugŏ siostrzicka- odpowiedziała z uśmiechem kobieta.
Szesnaście lat później, w chłodny, grudniowy wieczór, dziewczyna wspominała ten dzień, zastanawiając się, czego życzyć tym dwóm osobom na zbliżający się już kolejny ich geburtstag.
Monika Neumann – Te ôpolske dziołchy, wielkie paradnice, kŏzały se posyć cerwone spōdnice… Monika Neumann czerwonej spódnicy jeszcze nie posiada, ale ôpolskōm dziołchōm jest z krwi i kości. Jest studentką Instytutu Filologii Germańskiej w Opolu i już za bajtla odkryła w sobie szczególne upodobanie do historii o tym, jak na jej małym skrawku Ślōnska bōło piyrwej.