Kamratki a kamraty: Mirosław Syniawa
W cyklu Kamratki a kamraty przybliżam Państwu żyjące osobowości Śląska. Cykl ten postanowiłem poszerzyć o rozmowy z ludźmi moim zdaniem interesującymi. Rozmowy zaczynam od tych samych zawsze trzech pytań
- Co Cię ukształtowało?
- Co jest istotne w Twoim życiu?
- Jaki Górny Śląsk mógłbyś zaakceptować bez większych zastrzeżeń?
Później zadaję już zróżnicowane pytania.
Dziś rozmowa z Mirosławem Syniawą, autorytetem w sprawach gŏdki, prekursorem – tłumaczem literatury światowej na śląski, pisarzem.
W pytaniu tym w moim przypadku powinno się chyba użyć czasu teraźniejszego: Co Cię kształtuje? Jak długo człowiek nie uległ zupełnej petryfikacji, tak długo wszystko – napotkany człowiek, odbyta rozmowa, przeczytana książka, ba, nawet jeden wers – może w mniejszym lub większym stopniu skorygować jego spojrzenie na świat. Na to, kim jestem, niemały wpływ miało z pewnością miejsce urodzenia, ludzie, którzy mnie otaczali w najmłodszych latach, język, którego się od nich nauczyłem. Wszystko to tkwi we mnie, ale w żadnej mierze mnie nie ogranicza. Nie czuję się niewolnikiem tego, co wchłonąłem w dzieciństwie – jest to moje dziedzictwo, a nie kula u nogi.
Co jest istotne w Twoim życiu?
Gdy powiem, że rodzina i praca, to nie powiem niczego oryginalnego, bo to są sprawy istotne dla każdego normalnego, podkreślmy, normalnego człowieka, niezależnie od tego, z jakiego zakątka świata pochodzi, a także czy i do jakiego boga się modli. Poza rodziną i pracą ważne jest dla mnie, by dobrze wykorzystać ten czas, jaki mi jeszcze pozostał.
Jaki Górny Śląsk mógłbyś zaakceptować bez większych zastrzeżeń?
Gdy patrzę na dzieje Górnego Śląska, to wydaje mi się, że ziemia ta nigdy nie była rajem. Była miejscem, w którym żyło się raz lepiej, raz gorzej. W przyszłości też pewnie rajem nie będzie i zapewne należałoby powiedzieć: na szczęście!, bo raje tworzone przez ludzi, zwykle okazują się piekłami. Są jednak rzeczy, które mogłyby sprawić, że żyłoby się na Górnym Śląsku lepiej. W moich marzeniach ludzie nie są, tak jak to się widuje, opryskliwi, a czasem nawet agresywni wobec siebie, uśmiechają się jeden do drugiego i pozdrawiają nawet nieznajomych, nie ociągają się z niesieniem pomocy potrzebującym, życzliwie spoglądają na zakochane pary, niezależnie od tego, czy są to pary męsko-żeńskie czy inne, nie razi ich czyjś kolor skóry albo ubiór. Niby niewiele – życzliwość wszak nic nie kosztuje – a ten nasz świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej.
Jak widzisz krajobraz górnośląski?
Gdy zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić ten krajobraz, za każdym razem jest on inny: czasem są to promienie słońca przenikające przez korony sosen gdzieś w lesie pod Lublińcem, czasem Anaberg widziany od południa, czasem widok z Anabergu w pogodny dzień, czasem łagodnie pofalowany teren gdzieś między Sudzicami i Opawą, czasem spowity chmurami Pradziad. Jest to trochę dziwne, bo urodziłem się w dużym, zdominowanym niegdyś przez przemysł mieście i powinienem mieć przed oczami hałdy, kominy i kopalniane wieże, pra?
Jakimi działaniami Górnoślązacy mogą zachować swoje dobre przyzwyczajenia a jednocześnie kształtować dobry świat?
Z receptami na to, jak żyć, jest tak samo, jak z receptami na wychowywanie dzieci – niezależnie od tego, jaką receptę wybierzemy, i tak okaże się, że nie działa. Niestety, nie możemy się cofnąć i spróbować czegoś innego. W tym tkwi istota tego, co Kundera określał terminem nesnesitelná lehkost bytí. Porażka jednak – tym się możemy pocieszać – ma w sobie dostojeństwo, którego brakuje zwycięstwu. Co do rad i recept, to daję je rzadko, bo to czego próbowałem, zwykle nie działało, a polecać komuś coś, czego samemu się nie próbowało, jest zwyczajnym świństwem.
Gdybyś miał napisać najważniejsze zdanie, to jak by ono brzmiało?
Zastanawiam się, w jakiej sytuacji człowiek może pisać „zdanie”, o którym myśli, że jest „najważniejsze”. Może gdy czeka, aż poprowadzą go z celi przed pluton egzekucyjny? Napisałbym chyba wtedy: „choć prawdopodobieństwo mojego istnienia było tak nikłe, istnieję i całym sobą odczuwam radość z tego faktu”.
Wybrane książki Mirosława Syniawy:
Ślabikŏrz niy dlŏ bajtli, 2011
Dante i inksi, 2014
Wiersze i śpiywki Roberta Burnsa, 2016
Nunquam Otiosus, 2017
Cebulowŏ ksiynga umartych, 2018
Górnoślązak/Oberschlesier, germanista, andragog, tłumacz przysięgły; edukator MEN, ekspert MEN, egzaminator MEN, doradca i konsultant oraz dyrektor w państwowych, samorządowych i prywatnych placówkach oświatowych; pracował w szkołach wyższych, średnich, w gimnazjach w szkołach podstawowych i przedszkolach, literat tworzący po polsku, po śląsku, po niemiecku, publicysta, współtwórca KTG Karasol.