Jan Hahn: Czy istnieje specyficznie śląski typ humoru?

W rosnącym w siłę i w jakość śląskim ruchu emancypacyjnym, obok celów strategicznych i podstawowych, takich jak: ustawowe uznanie odrębnej etniczności (nie używając terminologii nazbyt kontrowersyjnej) i języka regionalnego, pojawiają się próby uporządkowania całej sfery pojęć związanych ogólnie ze „śląskością”. Tworzy się czy raczej przywraca z zapomnienia, mitologię śląską, włączając w nią demonologię, wszystkie nasze stroszki i beboki, ustala się kanon lektur, najważniejsze daty z historii, święta. Próbuje się także określić charakter Ślązaka, dyskutuje się o tym, czy w epoce globalizmu i merkantylizmu takie tradycyjne, śląskie wartości, jak: przywiązanie do rodziny, kult solidnej pracy, jeszcze trwają i wyróżniają nas wśród innych.

Stosunkowo mało uwagi poświęca się w tych rozważaniach jednej z mniej poważnych cech charakteru Ślązaka – jego zamiłowaniu do zabawy, Co prawda szanowanemu Ślązakowi nie wypadało (szczególnie przy dzieciach) zanosić się śmiechem, robić i pleść „gupot”. Nie tylko z racji surowego trybu życia, wyraz jego twarzy był zwykle marsowy. Z wyjątkiem różnego rodzaju fajerów i spotkań w czasie których słuchało się i opowiadało wice. Bardzo często używanym przed laty słowem było „Szlapok” oznaczające mężczyznę niepotrafiącego tańczyć i depczącego partnerkę po nogach. Ileż tysięcy musiało odbyć się potańcówek i zabaw tanecznych, by słowo to weszło na Śląsku do powszechnego, językowego, obiegu. Mało jest także na świecie krajów, regionów, gdzie umiejętność opowiadania dowcipów cieszyłaby się takim uznaniem i popularnością jak na Górnym Śląsku. Wice i „beranie” spełniły nawet doniosłą rolę w najnowszej historii Śląska. Można snuć przypuszczenia, co stałoby się ze „sprawą polską na Górnym Śląsku”, gdyby nie pozyskano do propagandy plebiscytowej Stanisława Ligonia – „Karlika z Kocyndra” zbrojnego w oręż w postaci wiców o Froncku, Francku i Zefliku. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy autonomii śląskiej, gdyby ten świetny malarz i ilustrator (uczeń Malczewskiego i Mehoffera), pisarz, reżyser i aktor, nie opowiedział się po stronie Grażyńskiego, a tym samym stał się przeciwnikiem Korfantego. Po uruchomieniu radia w Katowicach stał się autentycznym ulubieńcem i władcą umysłów większości Górnoślązaków. Gdy nadawano jego audycje, ulice się wyludniały.

Popularność okresami prawie że równą klasykowi śląskiego humoru – Ligoniowi, osiągnęli pół wieku później Masztalscy: redaktorzy radiowi Trzaska i Ciurlok. W programie I Polskiego Radia prowadzili audycję firmowaną przez Rodzinę Masztalskich Do rodziny stopniowo wchodziły różne osoby – miedzy innymi Maryjka Masztalska (Maria Pańczyk). Program I był w czasach komunistycznych głównym kanałem propagandowym. Zasięg jego nadajnika obejmował nie tylko Europę, lecz także Północną Afrykę. Śląskie wice gromadziły więc niewiarygodną liczbę słuchaczy. W samej Polsce (podaję za Michałem Smolorzem) sobotnia audycja przyciągała 5 milionów radiosłuchaczy. U progu przemian ustrojowych Ecik i Masztalski już na własny rachunek objeżdżali kraj odpowiadając na zaproszenia płynące z różnych jego krańców. Byli też gorąco przyjmowani zarówno w Niemczech, Czechach, Słowacji i w Austrii, a także w USA, Kanadzie i w Australii. Wszędzie tam oczekiwano na porcję śląskiego humoru, na garść śląskich dowcipów. Wydali 9 tomików ze śląskimi dowcipami pod wspólnym tytułem „Klub Masztalskiego” oraz 30 kaset. Prowadzili też program w telewizji „Silesia”.

Oprócz humoru angielskiego, jedynie nasz jest tak wyraźnie klasyfikowany i preferowany. Warto więc się mu przyjrzeć, by poznać choć część jego specyfiki.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Dla potrzeb naszych rozważań wyróżnić można roboczo kilka kategorii wyróżniających śląski dowcip:

1. Kompozycyjna – Dobry dowcip śląski powinien charakteryzować się przede wszystkim zwięzłością treści i zaskakującą puentą. Już Stanisław Ligoń w arcyzabawnym wykładzie o sztuce opowiadania dowcipów stwierdził:

  1. Wic, czyli kąsek, musi być krótki.
  2. Fajnie łopedziany.
  3. Koniec zaś nieoczekiwany.

Krótki, lapidarny dialog, paradoksalny zwrot myśli, wymaga od odbiorcy inteligencji. Ponieważ Ślązakom jej nie brakuje, a w dodatku z natury swojej są zwięźli i rzeczowi, dowcipy o tej formie są najpopularniejsze i najlepsze. Można do powyższej kategorii zaliczyć na przykład ten o Chorzowie i o hucie, przytoczony w innym miejscu, jak także: Przychodzi synek do masorza i pyto: – Mocie mózg? – Nie mom. – I bez to mocie taki gupi pysk! Aptekarka wybiega za klientem: Wyście chcieli aspiryna, a dostaliście strychnina – A co to za różnica? – Dwa piontka!

Dej pozōr tyż:  Trefy We Ślonsku

2. Językowa. Bez znajomości, chociażby pobieżnej, języka, nie sposób zrozumieć dowcipu. Znający tylko literacką polszczyznę zachowa kamienną twarz przy dowcipie: Pracuje pan w hucie? – W czopce, hut mom na niedziela”. Taką samą reakcję wśród tego typu odbiorców może wywołać opowieść o tym, jak konduktor w pociągu za Tarnowskimi Górami pyta się: „Kaj jedziecie Starko? Do Chorzowa. Do Starego? Niy, do Erny, gynsi szkubać”. W tym przypadku trudności w odbiorze może mieć nawet Ślązak z Cieszyna, nie wiedzący, że Chorzów ma kilka stacji kolejowych. Do tej grupy dołączyć trzeba wszelkiego rodzaju zgadywanki typu: jak jest po śląsku: upadł pod parkan ? – pot pot pot, alkohol na k – kista piwa, Jo je na ja (jestem na tak), jak również opowiastki typu: boł żech na Niymcach i dostołżech łokropnego smaka na bratheringa ale niy wiedziołżech jak to jest po niemiecku, czy wszelkiego rodzaju wyliczanki ukazujące diametralnie różne od polskiego nazewnictwo. Arcykomiczny efekt uzyskać można konfrontując polskojęzyczne tytuły z potocznym śląskim, np: Kaj leziesz (Quo vadis), Pitło z luftym (Przeminęło z wiatrem). Zabawne scenki polegające na nieporozumieniach językowych wynikłych z leksykalnych dwuznaczności godki i polszczyzny (kucać,koło) rysuje Joanna Furgalińska. Jest to z pewnością najpopularniejsza i na najwyższym poziomie promocja śląskiej mowy. Rysunkowy dialog ukazuje pani Joanna na stronie internetowej „Achim godej”, ślonsko godka dlo Hanysów i goroli, w publikacjach książkowych i w kalendarzach. Ten typ humoru spotykamy też na koszulkach i w różnego rodzaju memach i sucharach. Niedawno Marek Szołtysek miał w Tarnowskich Górach pogadankę dla dzieci o rowerach pod tytułem „Koło mo dwa koła”.

2. Podmiot (Bohater). W dowcipie śląskim rzadko się zdarza, by żart dotyczył pojęcia abstrakcyjnego, osoby anonimowej jednej z wielu. Nawet w dowcipie o zwierzątkach mrówka, która ma udusić słonia ma na imię Hilda. Ślązacy nie dokładają się do dowcipów o blondynkach, czy typu „przychodzi baba do lekarza”. Bohaterami anegdotek są prawie zawsze konkretne osoby – nazwane imieniem (począwszy od Ligoniowego Froncka, Antka, czy Francka, po współczesnego Ecika) lub nazwiskiem (Pytlino czy Masztalski). Tendencja ta z jednej strony podkreśla przywiązanie Ślązaków do konkretów i niechęć do bujania w obłokach, z drugiej strony jest pewnego rodzaju znakiem firmowym. Wiadomo skąd dowcip ten pochodzi. Po wojażach „klubu Masztalskiego” i kabaretu „Rak” po Polsce, nasiliła się, co prawda, ilość „podróbek”, miejmy świadomość jednak, że proceder ten dotyka tylko najlepsze firmy.

3. Odmienne losy. Historia Śląska toczyła się zupełnie innymi koleinami, niż ogółu polskich ziem. Dowcipy z tej grupy nazwać można tragikomicznymi, wyrażają bowiem zarówno dramatyczny kontekst wydarzeń, jak i (cechujący także Czechów) zdolność Ślązaków do autoironii czy nazwijmy to „śmiechu przez łzy”. Przykładami takiego humoru są wice dotyczące powstań śląskich (nojpiyrw boł zignal), Podobno brała pani udział w powstaniach? A dyć! Na czym on polegał? Warzyłach obiod i zanosiłach do lasa. Zapewne powstańcy byli pani wdzięczni? Jeczcze jak! Ciyngiym godali: Danke, Danke szon! Ależ to byli Niemcy! Ja, ale te z NRD! jak też: Moj łojciec tyż boł w AK – w Africa Korps.

4. Religia i wierzenia. Religia stanowi podstawę egzystencji Ślązaka. W trudnych chwilach była ucieczką i ostoją, obroną i pocieszycielką. Towarzyszyła mu w pracy (św. Barbara) i po niej (niespotykana gdzie indziej masowość pielgrzymek, odpustów, chórów kościelnych). Ta powszechność zdecydowała o tym, że wiara Ślązaka różni się od tej, cechującej mieszkańców innych regionów. Figurka świętego na każdym prawie domu, kaplica świętej w każdej kopalni, ołtarzyki domowe, księża pochodzący z sąsiednich gospodarstw – wszystko to sprawiło, że „Maryjka” i „Ponboczek” stali się szczególnie bliscy, a religia nie miała wymiaru bizantyjskiego z surowymi bóstwami i wyniosłymi kapłanami (jak chociażby na polskiej wsi). „Barbórka”, „Alojziczek”, „Nepomucek”, „Swiynty Jorguś co piere się ze smokiym”, to święci, wyrozumiali, bliscy prawie że koledzy, a „forożicek” to „przeca synek od Kawcycki” – przystępny, wyrozumiały, znający nasze życie i przywary. Jak liczna jest grupa tego typu dowcipów ukazuje fakt, który przytaczam za Michałem Smolorzem: biskup legnicki Stefan Cichy (wcześniej wieloletni rektor śląskiego seminarium duchownego i sufragan katowicki) jest notowanym w europejskich statystykach kolekcjonerem dowcipów i opowieści z tego gatunku. Zebrał ich ponad 250 tysięcy!

Dej pozōr tyż:  Trefy We Ślonsku

Śmierć, poprzez ciągłe o nią się ocieranie („Żaden to górnik, który pod pierzyną umrze”), straciła swój mroczny wymiar, była zwykłą „Śmiertką”, Demony z piekła rodem reprezentowane są na Śląsku przez ucieszne „diobołki”. Nic więc dziwnego, że postaci te znajdują swe miejsce i w śląskich dowcipach. Do grupy tej zaliczam także humoreski i dowcipy, w których występują istoty, znane tylko ze śląskich „berów i bojek” (utopiec, skarbnik, podciep i inne). Ksiądz pyta się parafianina: A odmawiacie wy Antku pacierz przed jedzeniem? – Niy musza. Moja umie warzić.

5. Społeczna. Życie na Górnym Śląsku wyglądało, przebiegało inaczej niż w reszcie państwa. Dowcipy ilustrują tę odmienność:

a) my – oni, Ślązacy – gorole. Już poszczególne słowa podkreślają istniejący rozdział i rozziew: „za rzyką”, „ciepłe kraje”, „za Jordanem”, dowcipów zaś mówiących o tych antagonizmach jest całe mnóstwo. Począwszy od łagodnych, traktujących „goroli” z przymrużeniem oka, wysyłanych jedynie „po kibel śtromu”, a skończywszy na naprawdę zjadliwych i traktujących przybyszów bardzo wrogo. Nie muszę dodawać, ze liczba wiców tego typu maleje wskutek wiadomych procesów socjologicznych, niemniej ta kategoria humoru śląskiego jest rozpoznawalna, a wice o gorolach są chętnie słuchane przez nich samych.

b) zawodową, Do tej grupy należy specyficzny humor górniczy. Żarty i opowiastki opisujące specyfikę tego zawodu, stosunek starych wyjadaczy do nowicjuszy, a szczególnie „goroli”, swoisty kodeks etyczny, którego strażnikiem jest Skarbnik, cały świat wierzeń, zasad postępowania, specyficzna terminologia – liczne wice z tej kategorii trudno są zrozumiałe dla rolnika z lubelszczyzny.

c) obyczajowa. Niespotykany w innych rejonach Polski charakter pracy, sposób spędzania czasu wolnego, więzy rodzinne, miejsce zamieszkania (familok), wytworzyły pewien model zachowania, który jako przedmiot dowcipu u mieszkańca „Kongresówki” może wywołać jedynie zdziwienie. Taki dowcip: „Francek przekazał gołębia Zeflowi jadącemu do Świnoujścia. Zeflik wrócił i minęło sporo czasu, kiedy nagle żona Francika przylatuje i godo: – Twój gołąb przyszoł, ale piechty! – O pierona! To Zeflik zapomnioł mu krzidła rozwiązać!” Przed opowiedzeniem tego dowcipu należałoby np. warszawiakowi zafundować pogawędkę o typowo śląskim hobby – gołębiarstwie, o znaczeniu i regulaminie takiej konkurencji jak „loty”, o rodzajach gołębi itp. Dowcip o sześcioletnim synku, który nie odzywał się wcale i był uważany za niemowę, gdy nagle przy obiedzie wypalił: „Kaj jest kompot!?” I na pytanie.”To ty godosz? Czamuś boł cały czos cicho!? odpowiada – „Bo zawsze boł” –śmieszy jedynie tych, dla których kompot obok klusek, rolady i modrej kapusty jest tak samo ważny jak dla 6-latka. Bardzo liczna jest grupa dowcipów dotycząca wykorzystywania przez Ślązaków wolnego czasu, zarówno urlopu, jak po pracy: w orkiestrze dętej, przy szkacie, skubaniu pierza, w ogródku, itp.

6. Dosadność. Ciężka praca, bezustanne borykanie się z przeciwnościami przyrody i życia, utrzymywanie licznej rodziny ukształtowało człowieka zdecydowanego i twardego. Prosty i konkretny jest też jego język, w którym nie brak ostrych sformułowań. „Reszta Polski” określiła nas zresztą dosadnym wyrażeniem – „Śląskie pierony”. W tym przypadku ziomkowie wykazali się wyjątkowym zrozumieniem i wyczuciem. Określenie to bowiem, składające się z przekleństwa, zawiera w sobie i nutkę podziwu, i nić sympatii, i szczyptę humoru. Ślązacy, oddzieleni od kultury szlacheckich i mieszczańskich salonów, nie kierowali się zasadami kodeksu honorowego Boziewicza. Posiadali swój własny kodeks moralny, sprawdzony na własnej skórze, a konsekwencje odstępstw od niego były o wiele bardziej kategoryczne niż towarzyski bojkot. Rubaszność, dosadność wśród gładkich słówek to zgrzyt. W mowie prostej, zwięzłej – to wyrażenie wielu odczuć jednym słowem. Przykładem niech będzie następujący dowcip: „Eleganckiej pani podczas wsiadania do tramwaju wiatr podniósł sukienkę. Szybko przysłoniła co trzeba i widząc zainteresowanie stojącego za nią chłopczyka mówi – Ale mam refleks, co? – U nos to się nazywo rzyć! – Odpowiada poważnie Ziguś. Albo ten – w dodatku ukazujący typowe relacje małżonków, bez zbędnej czułostkowości: Masztalski miał wypadek w kopalni i leży w szpitalu, podłączony do różnych urządzeń. Wpada Maryjka i siadając na brzegu łóżka, lamentuje:
– Co ci to chopecku? Jakiś ty biydok! Ciyrpisz, ja?
Masztalski rusza kilka razy ustami i pokazuje coś ręką.
– Co to – lamentuje baba dalej – naszkryflać mi coś chcesz? Mosz tu kartka i blajsztif. Masztalski pisze coś i zamyka oczy.
– Tak żech bez chopa została! – lamentuje baba i wzrok jej zatrzymuje się na zapisanej kartce: „Maryjko, pieronie, bier ta swoja rzić z ty ruły, bo dychać nie moga”.

Dej pozōr tyż:  Trefy We Ślonsku
Biblioteka w Żernicy. Obok mnie Jerzy Ciurlok – miał wystawę i wygłosił ciekawy referat.
Biblioteka w Żernicy. Obok mnie Jerzy Ciurlok – miał wystawę i wygłosił ciekawy referat.

Masztalscy” humor śląski prezentowali nie tylko ze sceny. Jerzy Ciurlok prowadził „Akademię Humoru Śląskiego” w „Dzienniku Zachodnim” oraz kąciki z dowcipami w wielu czasopismach lokalnych i branżowych. Z chwilą zaprzestania ich działalności w tej kategorii humoru – złota era dowcipu śląskiego minęła. Humor śląski objawił się na wielu innych płaszczyznach. W Rudzie Śląskiej działał od 1966 roku Kabaret „Antyki”, niezwykle utalentowany zespół muzyków i autorów. Oni przygotowali tekstowo i muzycznie cykl programów Telewizji Katowice: „Sobota w Bytkowie” (5 lat emisji) „Wesoło czyli smutno” i inne. Piosenki z tych audycji, takie jak „Moplik”, „Na niebieskiej grubie”, „Przidź na ławka pod familok” zagościły we wszystkich polskich programach telewizyjnych i w programach radiowych Szczecina, Koszalina, Niemiec i Stanów Zjednoczonych stając się dzięki chwytliwej melodii i tekstom pełnym ciepłego humoru, przebojami. Kabaret osiągnął szczyt popularności na początku XXI wieku, kiedy to w programach „Śląska Laba” konkurował muzycznie i tekstowo z góralami: „Trebunie Tutki”, „Golec U, Orkiestra” i warszawiakami: Ewą Kuklińską i Adrianną Biedrzyńską. Prawie cały czas współpracował z „Antykami” Marian Makula, założyciel i podpora kilku „wersji” kabaretu „Rak” – mistrz śląskiej godki, fantastyczny tekściarz i adaptator. Jego: „Pomsta” (śląska „Zemsta” Fredry), „Zolyty” (na motywach „Ożenku” Gogola), jak także pastisze najpopularniejszych arii operetkowych, wydobywają ze śląskiego języka wszystko to, co jest w nim piękne: charakterystyczną melodię i intonację, urodę poszczególnych słów. Makula jest autorem tekstów popularnych piosenek i śląskich wersji wierszyków Tuwima i Brzechwy. Odkrywcą niewyczerpanych komicznych pokładów godki w piosence jest Andrzej „Toluś” Skupiński – twórca „Gylynder Bluesa”, tekstów: „Dorka, Dorka” (przeróbki „Jolki”), czy śląskiej wersji przeboju „Czas relaksu”. Wielką popularnością do dziś cieszy się piosenka tarnogórskiej grupy „Koala Band” – „Obalili halba”, w której wykorzystane zostały „murzyńskie” brzmienia śląszczyzny. Mistrzem monologu był Lucjan Czerny. Rozśmieszał do łez przedstawiając wynurzenia prostych ludzi.. „Monolog babci klozetowej” jego autorstwa i w jego wykonaniu bije na głowę wszystko to, co widzimy obecnie w wykonaniu najlepszych polskich kabaretów. Tak typowe dla Górnego Śląska ligoniowe beranie nobilitowało się i unowocześniło podczas wieloletnich edycji konkursu „Po naszymu czyli po ślonsku” prowadzonych przez Marię Pańczyk i wyborów Ślązaka Roku. Uczestnicy tego prestiżowego konkursu przedstawić musieli właśnie swój monolog – swoje bery.

Humor śląski zagościł na scenie za sprawą „Cholonka”, na ekranie ukazuje go nie byle jaki mistrz – bo sam Lech Majewski w „Angelusie”. „Kabaret Młodych Panów” to jeden z najlepszych polskich zespołów. Jego skecze po śląsku poprawiły trochę obraz śląskiego humoru w telewizji popsuty zupełnie przez kretyńską „Świętą wojnę”, niemniej w tym nośniku informacji wiele jest jeszcze do zrobienia.

Najważniejszym jednak i rokującym największe nadzieje na przyszłość jest fakt zaistnienia w najpopularniejszych mediach. W internecie znaleźć można setki stron, prowadzonych przez młodych, wykształconych ludzi, wykorzystujących inteligentny, na najwyższym poziomie humor śląski, ku uciesze odbiorców i promocji śląskiej sprawy.

Jan Hahn – Prezes Przymierza Śląskiego. Autor wydawnictw związanych z historią i kulturą Śląska: „Ilustrowana historia Śląska w zarysie”, „Lux ex Silesia”, „Śląsk w Europie”. Pisze artykuły do prasy lokalnej („Gwarek”, „Montes Tarnoviciensis”) i regionalnej („Nowiny Rybnickie”). Z wykształcenia filolog słowiański (serbskochorwacki na UJ). Tłumacz z tego języka.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza