Hanek tuplikuje: Uczeń w czarnej dziurze
Egzaminy zewnętrzne, (z egzaminem gimnazjalnym żegnamy się w 2019, z egzaminem po klasie ósmej w tym samym roku się witamy, egzamin dojrzałości pozostaje), w określony sposób świadczą o pracy szkoły, nauczycieli i nauczycielek. Opinia o szkołach, która powstała na podstawie wyników egzaminów zewnętrznych, często wpływa na budżet szkół i liczbę przydzielonych klas (godziny, etaty). Opinia ta wpływa także na nabory. A nabory warunkują sukces. Szkołom będącym symbolami sukcesu, nauczycielom i wychowawcom laureatów i samym laureatom łatwiej żeglować po oświatowym morzu. To fakt. Średnie i rankingi w olbrzymim stopniu decydują o naborach. Nie należy się więc dziwić, że w szkołach kładzie się nacisk na wyniki egzaminów zewnętrznych i konkursy przedmiotowe zwane popularnie olimpiadami. Znane są ich kryteria – należy je spełnić. W szkołach naucza się więc, przy względnym przestrzeganiu podstawy programowej, pod egzaminy zewnętrzne i olimpiady. Jest to postępowanie odpowiedzialne, skoro wyniki sprawdzianu wpływają na wybór kierunku studiów. Mieliśmy przecież w gimnazjach klasy z naborami spoza rejonu, gimnazja dwujęzyczne i akademickie, mamy szkoły wyznaniowe, które raczej kwalifikują uczniów niż przyjmują „z ulicy”. Po podstawówce zapadnie klamka. Od wyników egzaminów zewnętrznych i olimpiad zależy dostęp do określonych zawodów: lekarz, architekt, informatyk, prawnik, ekonomista…
Odpowiedzialność za ucznia, za absolwenta, nakazuje przygotowanie go do egzaminów zewnętrznych. Łatwiej o to w szkołach sukcesu – obwiązuje tu zasada przybliżona mi przez Małgorzatę Taraszkiewicz: Im uczeń na starcie umie więcej, tym więcej będzie umiał na mecie. Im uczeń na starcie umie mniej, tym mniej będzie umiał na mecie. A szkoły wpadają w panikę i często przygotowują do egzaminów poprzez przygotowywanie do rozwiązywania testów. Obserwuję zasadę, że w szkołach niebędących szkołami sukcesu testowanie przyczynia się do stałego obniżania wyników egzaminów zewnętrznych – zwariowane koło. W szkołach sukcesu to zjawisko raczej nie występuje, bo dobrym uczniom raczej żaden nauczyciel nie zaszkodzi.
Przygotowując do egzaminów zewnętrznych, trudno realizować cele ogólne danych etapów edukacyjnych. Dlatego wyżej na pisałem o względnym przestrzeganiu podstawy programowej. Cele ogólne podstawy programowej, w około 87,5 % pokrywają się z kompetencjami europejskimi. Te kompetencje są obowiązkiem każdego nauczyciela na każdej lekcji, jeżeli w szkole rada pedagogiczna współpracuje. Drugim rozwiązaniem jest przydział określonych grup kompetencji nauczycielom przedmiotów pokrewnych, trzecim zaś przydział po jednej kompetencji nauczycielom danego przedmiotu. W praktyce jednak najczęściej przygotowuje się do radzenia sobie z zadaniami opisanymi w celach szczegółowych podstawy programowej. Taki trening pomaga uczniom dobrym w osiąganiu dobrych wyników testowych. W szkołach wymagających wsparcia powoduje obniżanie się wyników egzaminów zewnętrznych przynajmniej do czasu udzielenia im pomocy, bo szkoły te samodzielnie najczęściej chorobę zwalczają poprzez upuszczanie krwi – zwiększają częstotliwość testów cząstkowych i „egzaminów próbnych”. Szkoły takie same sobie nie pomogą. Tu potrzebne jest wsparcie zewnętrzne.
Niewątpliwie celów ogólnych podstawy nie da się osiągnąć realizując li tylko cele szczegółowe podstawy. Raczej odwrotnie – cele szczegółowe da się osiągnąć poprzez bazowanie na kompetencjach opisanych w celach ogólnych. Jak zwykle; od ogółu do szczegółu. Czyli szkoły wymagające pomocy muszą zacząć od realizacji celów ogólnych. Pytać się: Jaki cel szczegółowy osiągnąć chcę/osiągam realizując dany cel ogólny i odwrotnie. Nie da się tego łatwo realizować w pojedynkę – szczególnie na przedmiotach nauczanych 1-2 godzin tygodniowo.
Aleksander Lubina – germanista, tłumacz, publicysta, pisarz.
2016 – współzałożyciel Klubu Twórców Górnośląskich KARASOL.
Foto na wiyrchu: www.snappygoat.com