Gabriela Szewiola: Listy z południa
(Listy z południa)
1.
O poranku żaden kogut tutaj nie pieje
ale oto słońce tak słońce już od godziny
lekko jak szczupły wspinacz zdobywa mury
a morze przeciąga się leniwie
w swojej błękitnej koszuli tej ulubionej którą ma od zawsze
o poranku który bezszelestnie biegnie ulicami
rozsuwa swoje przejrzyste zasłony i otwiera okiennice
wychodzimy spragnieni prosto w objęcia dnia
o poranku światło jak skrzętny pracownik sklepu
powleka drzwi i okna lakierem nieba
Tylko na tę chwilę którą wybija chrapliwym głosem mały dzwon
inny niż te dźwięczne w gotyckich katedrach północy
na tę chwilę zbyt krótką by coś pojąć
mamy oczy trzmiela i widzimy po tysiąckroć
nienazwane szarady
tego co tu było jest i będzie
na tę chwilę drżącą o poranku
bo już nadchodzi godzina
cień chmury nagle i znikąd
Niech zatem siwe miasto moje czy już nie moje
które czeka w dole poczciwe jak gołąb
uciszy żal
zabierze mi film jak dawny pogranicznik
rozpuści kadry południa w chłodnym powietrzu