Biblioteka nocą: Lysko. Magiczny stół

LYSKO

MAGICZNY STÓŁ

Moja Biblioteka niczym nieodległa wieża wieńcząca szyb kopalniany wpisuje się w pejzaż przemysłowy, trochę zatracając się w tym industrialnym zgiełku. Jest jednak, jak stylowe zabudowania dawnych hal fabrycznych, starych pieców hutniczych, charakterystycznych wieży ciśnień bądź chłodni kominowych, a nade wszystko wież kościołów, świadkiem historii miejsca. A gdy się zastanowić, to może bardziej strażnikiem, a nie świadkiem. Jak ja. Zamknięty w wieży bibliotecznej, która niczym wieża sił gotyckiej świątyni podtrzymuje mury już nie fizycznej katedry ile mentalne mury cywilizacji – nie inaczej.
Biblioteka skrywa w sobie warstwy czasu, które jak w palimpseście w przetarciu przenikają się wzajemnie, uwypuklając konteksty, które choć oczywiste, wydają się być nowe i odkrywcze. A trzeba powiedzieć, że pomimo pozornej statyczności wszystko jest nad wyraz dynamiczne – zachowując odpowiednie proporcje oczywiście.
W rozgwieżdżoną noc sięgam po książkę – rozpisaną wydawniczo na kilka odrębnych tomów. Albowiem przedsięwzięcie literackie „Duchy wojny” rozpisane jest do tej pory na siedem tomów. Jądrem ciemności są pierwsze cztery tomy. „Duchy wojny dziennik żołnierski 1942-1944” tworzą: „W koszarach pod szczytami Alp” , „W bunkrach Wału Atlantyckiego”, „W okopach Frontu Wschodniego” (wszystkie wydane w Katowicach w latach 2008-2010 przez „Śląsk” Wydawnictwo Naukowe oraz Stowarzyszenie Thesaurus Silesiae – Skarb Śląski) oraz „W objęciach śmierci” (tom wydany w roku 2011 w Cieszynie przez Offsetdruk i Media). Czteroksiąg Alojzego Lyski jest zatem nie tylko dokonaniem literackim, ale także edytorskim. Na ponad tysiącu stronach autor rozpisał 667 dni z życia Ślązaka Alojzego Ochmana żołnierza Wehrmachtu. Tekst pisany w etnolekcie śląskim wzbogacony został ponad 500 oryginalnymi zdjęciami z epoki – dookreślającymi klimat, ale także będącymi samoistnymi świadkiem tamtych dni. Świadkami równie wstrząsającym jak słowo – nie wyszukane, nie wymyślone na potrzeby literackich konstrukcji ani innych figur stylistycznych. Śląskie słowo.
Rzecz niebywała. Tysiąc stron po ślonsku (być może z powodu tego, iż książka skierowana jest nie tylko do czytelnika śląskiego, autor zastosował do zapisu swej rodzimej mowy ortografię polską – nie rezygnując nawet z używania samogłosek nosowych, co w znacznym stopniu ułatwia czytanie – jakkolwiek osobom pozbawionym kontaktu ze śląszczyzną odbiera możliwość wsłuchania się do końca w mowę Ślązaków). To tak jakby przenieść się w czasie i siąść sobie w śląskiej gospodzie, powiedzmy w Raciborzu – albo, co jest oczywiste w Bojszowach (rodzinnej miejscowości Alojzego Lyski, który na kartach swej książki poświęcił jej tyle ciepłych słów, iż mogło by się przy nich ogrzać niejedno wielkie miasto) – i dać się ponieść „maszketnyj godce”. I jeszcze jakby było piwo i przyśpiewki z epoki, tak hojnie cytowane przez autora, które siłą swej urody do dzisiaj brzmią naturalnie i świeżo, chwytając za serce, gdyż przypominają niektórym smak dzieciństwa – można by pomyśleć, że ocieramy się o bramy raju.
Książka jednak nie opisuje nieba, gdyż jej głównym tematem jest piekło. Piekło wojny. Przedstawiony świat jest światem prawdziwym ojca autora, który – wierząc opowieściom Lyski – w szczególny sposób upomniał się o swoje. Gdyż pewnej nocy, z niezrozumiałych przyczyn, budząc domowników, rozpadł się, odsłaniając ukryte skarby stary stół. Magiczny jak się okazało. Zdarzenie przypominało lądowanie kapsuły czasu, dzięki której zostały udostępnione nie tylko nie znane do tego momentu pamiątki rodzinne, ale nade wszystko korespondencja wojenna ojca Pana Alojzego do jego matki (wykorzystana później w książkowym cyklu Duchy Wojny). Głos zza światów stał się punktem wyjścia do peregrynacji śladami ojca. I jak podaje autor, ojcowska opieka towarzyszyła mu do końca, niejednokrotnie podtrzymując jego wiarę w sens żmudnej, mrówczej roboty literackiej. Na końcu autor wyraża myśl, że sam nie wie, kto jest faktycznym autorem ukończonego dzieła. Wiemy jednak, że to Alojzy Lysko syn fizycznie spisał losy Alojzego Lyski ojca szeregowca 167 dywizji piechoty Wehrmachtu. Czytelnik zagłębiając się w epopeję wojenną Alojzego Lyski idzie śladami żołnierza w niemieckim mundurze – od momentu jego wcielenia, poprzez szkolenie, działania na froncie zachodnim, piekło frontu wschodniego i śmierć. Idzie śladami żołnierza, który nie chciał być żołnierzem tej armii. To nie była jego wojna. Jednak jako odpowiedzialny ojciec i mąż, świadom konsekwencji odmowy, wypełnia swą powinność – solidnie po śląsku, do końca. Opisując losy swego ojca, a co za tym idzie losy swej rodziny, a co za tym idzie losy mieszkańców ziemi rodzinnej (oprócz ojca w powieści pojawia się ponad sto osób), ustrzega się patosu. Opisane postacie nie są pomnikowe. Mają swoje przywary, bezsensowne przyzwyczajenia, lęki i słabości. Świat przedstawiony jest okrutny, złowieszczy i zimny. Jednak czytając, widać że powieść zanurzona jest w powodzi tkliwości, nie łzawej bądź sztucznej, ale tej czystej, pierwotnej, osadzającej się w dotyku matki, bądź pochwale ojca. Utkana jest nićmi miłości, które sprawiają, że czytelnik przyswaja opisany świat, rozumiejąc i czując – szczególnie z punktu widzenia polskiego czytelnika – ów bezmiar żalu i tęsknoty dla swej rodziny, dla swych korzeni, niechby mających związek z Niemcami.
Alojzy Lysko twórczo odtwarza losy swej śląskiej rodziny, złapanej przez wojenne demony, które niejednokrotnie do dzisiaj trzymają w swym zbutwiałym uścisku losy Ślązaków. I robi to czysto. Bez zajadłości czy taniej klaki. Głos jego jest prosty i dźwięczny jak dzwon kościelny. Przyzywa do siebie naszych ojców, z których jesteśmy dumni. I nie wstydzimy się ich. Przez jego wielotomową pieśń oddajemy im należny hołd, bo wiemy, że pomimo tego jaki nosili mundur, zawsze byli ze swymi rodzinami i zawsze byli wierni. A nasza wierność polega na tym, że pamięć o bezsensownej tragedii, która rozpoczęła się pierwszego września roku trzydziestego dziewiątego wieku dwudziestego, będzie pamięcią przez nas poświadczaną. Pamięcią, która nie kończy się w roku 1945, jak kolejne tomy Lyskowej opowieści („Duchy wojny 5: W udręce nadziei”, „Duchy wojny, tom-6. W przekleństwie kalectwa”, „Duchy wojny – 7. W sieroctwie bez skargi” – wszystkie wydane przez Offsetdruk i Media Sp.z o.o.). Pamięcią odważną, w której oczy będziemy mogli spojrzeć bez lęku i strachu. I nie by bezsensownie licytować się na krzywdy, ile by mieć siły zdusić demony wojny pochowane w naszych głowach.

Dej pozōr tyż:  Alexis Langer - architekt, budowniczy wizytówki Kattowitz-Katowic
Krystian Gałuszka

KRYSTIAN GAŁUSZKA – śląski poeta i prozaik, a także bibliotekarz, redaktor, edytor, animator kultury. Autor 18 książek w tym m.in. powieści Księgi  Raziela i tomiku poezji po ślonsku Modre ajnfarty.

Cykl Biblioteka nocą był początkowo publikowany w miesięczniku Śląsk.

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza