Bebok w kapucy, czyli cała prawda o teatrze
Sztuki teatralne odgrywane po śląsku już nikogo nie dziwią. Zachwycamy się nimi od lat, a najlepsze mogą liczyć na laury w prestiżowych konkursach, takich jak na przykład konkurs najlepszych śląskich jednoaktówek organizowany przez “Gazetę Wyborczą” i Agencję IMAGO. Natomiast śląski meta-teatr, teatr o teatrze, to chyba nowość. Takiego wyzwania podjęła się Joanna Lorenc, reżyserka i twórczyni bieruńskiego Teatru dla Dorosłych.
“Bebok w Kapucy”, którego premiera miała miejsce w sobotę 5 czerwca, zwraca uwagę nowatorską koncepcją. Sztuka opowiada o okolicznościach tworzenia reportażu o… okolicznościach tworzenia spektaklu teatralnego. Reportaż tworzy warszawska dziennikarka (w tej roli znakomita Monika Bulanda), której wiedza o naszym regionie mogłaby się wydawać niewiarygodnie skromna, gdyby nie to, że… większość jej lapsusów opiera się na autentycznych pomyłkach, które mogliśmy usłyszeć w mediach ogólnopolskich tylko w ostatnim czasie. Na szczęście jej brak wiedzy nie oznacza braku dobrych chęci. Uparcie dąży do znalezienia wspólnego języka ze Ślązakami, nawet jeśli jej próby sprowadzają się do desperacko wtrącanych “ausdruków”, jak ten o tyju stojącym w antryju na byfyju. Spektakl, którego tworzeniu przygląda się reporterka, to śląska wersja “Romea i Julii” realizowana przez aktorów Teatru dla Dorosłych, którzy tym razem grają… samych siebie. Sporo tu improwizacji, sporo autentyzmu i – na szczęście – nie brak dystansu do samych siebie! Bieruńscy aktorzy potrafią śmiać się ze swoich przywar i rozśmieszać tym widownię. Okazuje się jednak, że ktoś – tajemnicza postać stylizowana na “Upiora w Operze” – uparcie sabotuje ich starania. Tożsamości “Upiora”, czyli tytułowego “Beboka”, nie zdradzę, bo nie to jest najważniejsze. A co jest? Na pewno warto zwrócić uwagę na “sztukę w sztuce”, czyli śląską wersję “Romea i Julii”. “Czy gynsipympek inakszyj by woniōł, jakby z Altrajchu bōł, a niy z Bierunia?” – pyta retorycznie Romeo (w tej roli charyzmatyczny Mateusz Duraj), trawestując słynny szekspirowski monolog o imieniu róży. “Dej sie już pokōj z metaforami, niy tak sie godo z mojimi ojcami, jak niy ustaniesz fandzolić o kwiotkach, to hned skończono bydzie ta godka” – upomina go zdroworozsądkowo Julia, brawurowo odegrana przez wschodzącą gwiazdę TdD, Magdalenę Górkiewicz.
Przyznaję, początkowe sceny mogą budzić uzasadniony niepokój. Motyw “zderzenia kulturowego”, w którym niekompetentny warszawiak trafia na Śląsk, był w śląskich sztukach eksploatowany nie raz, że wspomnę choćby o współpracy komisorza Hanusika z policjantem ze stolicy. Oglądanie kolejny raz niedouczonego warszawioka gwarantuje wybuchy (gorzkiego) śmiechu, nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że to odgrzewany “niydzielny obiod”. Na szczęście z czasem orientujemy się, że w “Beboku” chodzi o coś więcej: to autoironiczny portret dzisiejszych Ślązaków, z inteligentnymi odniesieniami do klasyki światowej literatury (“Upiór w Operze”, “Romeo i Julia”). Do tego brawurowo zrealizowany (plus za umiejętne połączenie reportażu telewizyjnego z przedstawieniem teatralnym) i odegrany przez grupę aktorów, którzy pewnie czują się na swojej scenie i którym absolutnie nie przeszkadza używanie śląskiej godki. Efekt to owacja na stojąco bieruńskiej widowni, wypełnionej jak zwykle po brzegi. Kolejne przedstawienie 20 czerwca, zalecana czujność, bo bilety na premierę rozeszły się w ciągu dwóch dni.
“Bebok w kapucy, czyli cała prawda o teatrze”. Reżyseria: Joanna Lorenc. Scenariusz: Marcin Melon. Grają: Monika Bulanda, Mateusz Duraj, Magdalena Górkiewicz, Marian Synowiec, Bożena Tomala, Dagmara Kupczyk, Joanna Lorenc, Bartłomiej Jarosz, Anna Witkowska, Sławomir Rosowski.
Adam Papierniok
Zdjęcia: archiwum bieruńskiego Teatru dla Dorosłych.