Bartodziej & Soika: Kołtun wiecznie żywy
Rozpoczęła się kampania wyborcza do sejmu i senatu. Liderzy partyjni ruszyli łowić serca i umysły polskiego ludu. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć i spisać wszystkich składanych obietnic, bowiem sypią się one niczym z rogu obfitości. Najbardziej widowiskowo, ku pokrzepieniu serc naszych składają je, Prezes i premier Morawiecki, na którym na początek chcemy skupić naszą uwagę. Zastanawialiśmy się, dlaczego tegoroczne Święto Wojska Polskiego odbędzie się 15. sierpnia w Katowicach, w przededniu 100-tnej rocznicy wybuchu pierwszego powstania śląskiego. Co prawda to wystąpienie zbrojne było zorganizowane przez wojsko polskie, a konkretnie przez Polską Organizację Wojskową Górnego Śląska ale wbrew woli rządu polskiego. Trwało 8 dni i zakończyło się przegraną i ucieczką biorących w nim udział powstańców na teren Polski. Sukcesu nie było. David Lloyd George – premier brytyjskiego rządu, który odnosił się krytycznie do przyłączenia Górnego Śląska do Polski pisał w 1919 roku, że Naród polski przez cały ciąg swej historii ani razu nie zdołał wykazać uzdolnienia do utrzymania stałej samodzielności. Dzisiaj nadal nie ma komu dobrze rządzić, chociaż każdy kolejny rząd stara się to czynić. Uważamy, że obchody Święta WP w Katowicach nie miałyby miejsca, gdyby nie decyzja PiS o kandydowaniu premiera Morawieckiego do sejmu z okręgu katowickiego; są to zdarzenia nierozłączne.
Bajkowe opowieści
Spotykamy się z opinią, że Śląsk będzie dla Premiera terenem trudnym do prowadzenia kampanii wyborczej, gdyż będzie na mim występował w roli spadochroniarza. Otóż nie, on będzie wśród swoich. Jest ich dużo. Drugim jego atutem będzie to, że swoją osobą i defiladą wojskową uświetni obchody 100-tnej rocznicy pierwszego powstania. Pokaże, że to co Orwell wymyślił, tego Ślązacy mogą doświadczyć, a mianowicie, że to on rządząc przeszłością Śląska, ma w ręku jego przyszłość. Jaka ona będzie, tego nie wie nikt. Chyba niezbyt ciekawa. Możemy tak sądzić, gdyż wiemy, że wiele jego obietnic składanych Polakom to jedynie piękne opowieści. Zaliczamy do nich plany budowy okrętów wojennych i promów pasażerskich, helikopterów i autobusów wojskowych, budowę miliona samochodów elektrycznych, 100 tys. mieszkań dla młodych i 20. wielkich mostów. Do bajkowych opowieści zaliczamy budowę nowych kopalń, pogłębianie Odry, budowę kanału Odra – Dunaj, kolei próżniowej ultraszybkich prędkości – Hyperloopu i węzłów przesiadkowych – Uber Elevate. Realne za to okazało się ograniczenie możliwości budowy elektrowni wiatrowych w ramach ochrony ojczystego krajobrazu i planowanie w ich miejsce budowy elektrowni atomowych. Oczywiście amerykańskich, bo są najlepsze i najdroższe. W fazie projektowania znajduje się gigantyczny Centralny Port Komunikacyjny z czterema pasami startowymi o długości 4 km. każdy, wpisujący się w budowę infrastruktury dla żołnierzy USA w Polsce, która staje się państwem frontowym w NATO. Dalsze spełnianie ambicji i aspiracji Polaków wymaga wejścia na wyższy poziom rozwoju, przeprowadzenia 3 i 4 rewolucji przemysłowej itp. W tym tak jak niegdyś Gierkowi, powinniśmy pomóc najlepszemu po Merkel w UE (jak wykazał sondaż) szefowi rządu – Morawieckiemu. Naród ma także obowiązek podejmować walkę ze złem wszelakim, które nie przystaje do „dobrej zmiany”. Przypominamy słowa Prezesa – „Jestem samym dobrem”.
Straszni ludzie
Na zło, które ostatnio zagraża Narodowi polskiemu i państwu wskazał nam Prezes. Jego zdaniem jest nim LGBT, które jako potencjalne źródło nieszczęść i cierpień Narodu, powinno być wykorzenione z polskiej duszy. Mimo woli, część polskiego Kościoła nie bacząc na swoje problemy, stanęła po stronie partii rządzącej. Jedni i drudzy rozzuchwalili strasznych ludzi o nietolerancyjnych poglądach i wąskich horyzontach umysłowych. Ujawniła się dulszczyzna i parafiańszczyzna, okazało się, że rodzimy kołtun jest wiecznie żywy. Kołtuneria za nic ma konstytucyjne zapisy, że Rzeczpospolita Polska jest państwem jednolitym i dobrem wspólnym wszystkich obywateli, którym zapewnia nienaruszalną godność i wolność oraz równość wobec prawa. Zaściankowe samorządy przyjmują uchwały, że są wolne od LGBT. Interweniuje ambasador USA w Polsce – Georgette Mosbacher pisząc, że jest rozczarowana i zaniepokojona tym, że promuje się nienawiść i nietolerancję. Dodaje, szanujemy wolność słowa, ale musimy wspólnie stać po stronie takich wartości jak różnorodność i tolerancja. Rząd ustami swego rzecznika odpowiada, że to niepotrzebna wypowiedź, nie związana z relacjami między Ameryką a Polską. Nam się wydaje, że jak najbardziej, bo skoro chcemy Amerykanom wybudować „Chatę Wuja Sama”, to musimy się pogodzić z tym, że nie będzie ona miała wyłącznie wymiaru militarnego ale także kulturowy. Nie okleimy jej nalepkami „Fort wolny od LGBT”, ani nie powiemy Amerykanom, że chcemy w nim widzieć wyłącznie białych heteroseksualnych katolików. Nie chcemy się znęcać nad faszystowskimi ekscesami, jakie miały miejsce w Białymstoku, stolicy polskiej, kresowej swojskości. Zadajemy sobie tyko pytanie, czy aby na pewno mieszkamy w jednej ojczyźnie i co nas Ślązaków emocjonalnie i kulturowo łączy z Podlasiem?
Renesans kołchoźnika
PiS był, jest i będzie przeciwny Europie regionów, chce wzmocnienia Europy ojczyzn. Wymaga to jednak ciągłego wzmacniania własnej ojczyzny. Mogliby się tym zająć politycy nowej generacji, gdyby obecni politycy partii rządzącej nie popadali w gorszący nepotyzm. Trudno zachować spokój, kiedy o mandat posła zamierza się ubiegać 23. letni syn Beaty Kempy, którego doświadczenie polityczne polega na roznoszeniu ulotek wyborczych i uwielbianiu żołnierzy wyklętych. Ma duże szanse, bo wyborcy PiS przeobrazili się w wyznawców, co skutkuje tym, że ich wiara w przedstawione programy wyborcze kroczy przed rozumem. Jeżeli PiS zdecydowanie wygra nadchodzące wybory, nastąpi ciąg dalszy realizacji idei socjalizmu i repolonizacji wszystkiego co utraciło polską tożsamość. Już zapowiedziano repolonizację mediów, co jest oczywistością, bo jeden Naród, aby mógł działać jednolicie, powinien słuchać jednego głosu – głosu Prezesa. Przez cztery ostatnie lata mamy do czynienia z totalną indoktrynacją polskiego społeczeństwa, propagandą dobrej zmiany przy pomocy partyjnych mediów, nazywanych przez pisowskie elity, mediami narodowymi. Nam przypominają one najprymitywniejszy, powojenny system radiofonii przewodowej do którego na modłę radziecką podłączano duże głośniki zwane kołchoźnikami, które służyły do jednostronnego kontaktowania się władzy z klasą robotniczo – chłopską. Mamy do czynienia z renesansem kołchoźników, które nazywano też szczekaczkami i na taką nazwę niewątpliwie zasługują dzisiejsze partyjne media. My ze „szczekaczek” korzystamy jedynie wtedy, gdy transmitują imprezy sportowe i festiwale muzyczne, uważając, że człowiek ma tylko jedno życie i nie powinien go marnować na słuchanie politycznych bajek. Na scenie politycznej mamy coraz większy wybór – od lewicy do prawicy, więc każdy może głosować na swoich, co nas bardzo cieszy.
Gerhard Bartodziej Bernhard Soika
