Wspomnienia z Orzesza i okolic – XIX /XX wiek – z pamiętników rodziny Profaska
Dzięki zapiskom przodków Adama i Krzysztofa Profaski – dziś mieszkających w Mikołowie i Ornontowicach możemy się dużo dowiedzieć o życiu codziennym, szczególnie rodzin górniczych w Orzeszu. Z tych zapisków dowiadujemy się również sporo rzeczy min. o orzeskich i łaziskich kopalniach. W tym tekście posłużę się danymi z opracowania Bolesława Profaski “Genealogia rodu Prochazka – Profaska z Dębieńska Wielkiego” oraz zapiskami z rękopisu Ludwika Profaski ur. w 1900 r. w Orzeszu.
Ród Profasków wg. ww. “Genealogii….” wywodzi się z Czech , z górniczego Zagłębia w Igławie /Iglau Już od czasów średniowiecza prosperowało tam górnictwo kruszców min. srebra. Po zajęciu Górnego Śląska przez Prusy, w wyniku I Wojny Śląskiej toczonej z państwem Habsburgów w 1741 r utworzono Kamerę Wojenno-Dominialną . Ta od razu zainteresowała się poszukiwaniem min. na Górnym Śląsku cennych kruszców..Do poszukiwań kruszców w rejonie Rybnika, Niewiadomia sprowadzono grupę górników z Czech, min. z rodziny Prochazka..Osiedlili się oni w okolicach Niewiadomia, Komunie Św. ich dzieci są udokumentowane w Księgach Parafialnych Archiwum Parafialnego przy kościele akademickim pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Rybniku ( Rejestr przyjmujących Komunię Św. z 1769) .Co ciekawe w tych samych Księgach Parafialnych z 1775 r w zapisach o rodzie Prochaska-Prochazka występuje sformułowanie “Bergmann” – górnik. Na fotografii odpis tekstu z Ksiąg Parafialnych
W tamtych czasach takim tytułem mogli się posługiwać tylko kwalifikowani górnicy. Pamiętajmy że w tym momencie nie było jeszcze żadnej kopalni węgla na ziemi rybnickiej..Pierwsze kopalnie jak “ Hoym” koło Rybnika czy “Leopold” koło Orzesza/Ornontowic ruszyły dopiero w 1792 r.Ciekawostką jest to że jeden z przystępujących do Komunii Św. w 1769 r Johann Prohaska został później nauczycielem, uczył min. w Woszczycach co jest potwierdzone też w “Woszczyce. Parafia. Monografia historyczna” Ludwika Musioła.
Nazwisko Prohazka ( po czesku “przechadzka,spacer”) ewoluowało w różnych zapisach na Prohaska, potem na Profaska i tak już zostało..Część rodziny Profasków na początku 19 wieku została namówiona przez hrabiego Wengierskiego do poszukiwań węgla i prac górniczych na jego dobrach..Początkowo osiedlili się w Ornontowicach , następnie wydzierżawili ziemię i wybudowali dom w Dębieńsku Wielkim.Tam już urodziły się ich dzieci które później były związane z orzeskimi kopalniami i Orzeszem..Franciszek Profaska ur.w 1827 r był górnikiem w kopalni “Antons Gluck” której pola górnicze leżały na terenie Dębieńska, Bełku i Jaśkowic. Na tej kopalni uległ ciężkiemu wypadkowi który do końca życia okaleczył mu nogę. Pomimo inwalidztwa na ojcowiźnie w Dębieńsku odkrył złoża piaskowca, otworzył tam kamieniołom oraz postawił młyn wiatrowy (wiatrak). Wydarzenia te potwierdza dokument z Archiwum Państwowego w Pszczynie.
Syn Franciszka Nicolaus (Mikołaj) Prohaska pracował w kopalni “Leopold” w Orzeszu/Ornontowicach która z czasem była włączona w skład orzeskiej kopalni “Zjednoczona Fryderyk-Orzesze”. Pracę rozpoczął za młodu od liczenia i zapisywania drewnianych skrzyń z wydobytym węglem..Później został maszynistą wyciągowym na szybie ,co było odpowiedzialną pracą.
Na foto Nicolaus w maszynowni maszyny wyciągowej orzeskiej kopalni
Synowie Nicolausa też pracowali na orzeskiej kopalni..Karol był dozorcą , Józef był maszynistą maszyny wyciągowej. Karol pracował też w 1912 r przy demontażu maszyn zamykanej kopalni. Uległ wtedy wypadkowi, zlekceważył obrażenia i po pracy szedł pieszo do domu przez las. W drodze zasłabł i zmarł. Znaleziono go po po jakimś czasie w lesie. Zdarzenie to odnotowano w ówczesnej prasie, na foto artykuł z 17.12.1912 r “Gazeta Opolska”
Jego brat Józef Profaska był pasjonatem muzyki,gry na instrumentach. W orzeskiej kopalni pracował jako ślusarz, ale od razu zgłosił się do kopalnianej orkiestry, z czasem został jej kapelmistrzem. W 1911 r gdy zlikwidowano kopalnię wykupił wszystkie instrumenty zakładowej orkiestry i składował je w swoim domu. To ważne zapiski, zyskujemy dowód na istnienie zakładowej orkiestry na orzeskiej kopalni. Na foto przykładowe zdjęcie górniczej orkiestry z tamtych lat..
Teraz przejdźmy do zapisków Ludwika Profaski pochodządzego z tej samej rodziny, urodzonego w 1900 r w Orzeszu..W młodości mieszkał on w kolonii Domków Górniczych przy obecnej ul.Gliwickiej później na ul. Ulbrycha. Jego rodzina wywodzi się od tych samych Prochazkow którzy przybyli tu z Czech, to inna “odnoga” tej rodziny.
Przytaczam je w obszernych fragmentach, po drobnych poprawkach stylizacyjnych, w niektórych nawiasach moje dopiski – A. Kopczyński.
“Ludwik Profaska. Pisane styczeń 1979.
- Ksiądz Proboszcz Kulig
Nasz orzeski, bardzo dobry, pracowity, nie łakomy, bardzo litościwy Ks.proboszcz Kulig zmarł w roku 1946. W parafii w Orzeszu pracował przeszło 40 lat i postarał się o wybudowanie nowego, bardzo wielkiego kościoła w centrum Orzesza. Ks.Kulig wspomagał bardzo biedne rodziny. Ja do I Komunii dostałem od Księdza Proboszcza Kuliga pieniądze na ubranie i buty. Moja matka bardzo się z tego uradowała bo była już wdową, a ja byłem półsierotą. My wszystkie dzieci Profasków chodzili do starego Kosciółka (Bukowina) na Msze i do I Komunii, bo nowego Kościoła jeszcze nie było. Możemy sobie pomyśleć jaka jaka to była niewygoda dla Ks.Proboszcza Kuliga dziennie chodzić piechotą pod tą górę na Msze Św.- było tam 100 drewnianych schodów a on miał już blisko 70 lat.Cześć Jego Pamięci..”
(O ks.Kuligu w moim innym tekście – https://wachtyrz.eu/ks-jozef-kulig-orzesze-kaplan-niepokorny-i-niezlomny-richtig-nasz-slonski-farorz/ )
na foto ksiądz Kulig z Orzesza.
“Moi rodzice po ślubie w 1895 r mieszkali do 1898 r w Dębieńsku Wielkim powiat rybnicki. Mój Ojciec miał 33 lata, Matka 23 lata jak się pobrali. Od 1898 r zamieszkali w Orzeszu koło Starej Poczty , na Domkach aż do śmierci. Wyprowadzili się z Dębieńska Wlk. do Orzesza bowiem Ojciec pracował jako górnik na Kopalni Orzesze i miał z Dębieńska daleko do pracy na Kopalni Orzesze.Ojciec miał w Dębieńsku domek i go sprzedał, Matka pochodziła z gospodarstwa i dostała od swojej Matki pare groszy wiana.Matka pochodziła z Orzesza- Jaśkowic.
Domków koło Starej Poczty w Orzeszu było 15. 8 małych, 7 większych. Mały domek posiadał 1 pokój i 1 komora, większy to 2 pokoje i 2 komory, w większych domkach mieszkali z lokatorami. Moi Rodzice mieszkali w 11 domku od Starej Poczty, był to większy domek. Jak pisałem każdy Domek posiadał 1 pokój i 1 małą komórkę na kartofle,kozę i gęsi.Pokój był jednocześnie kuchnią z piekarokiem do pieczenia chleba z blachami. Pokój był ciasny. Nas było w sumie 6 razem z rodzicami, łóżka były 2 , więc spaliśmy “w nogach” razem z rodzicami. W tym Domku moi rodzice mieszkali do śmierci, a my dzieci tak długo aż pozakładaliśmy swoje rodziny.
Koza,gęsi były wyprowadzane przez ten pokój bo do komórki-chlewika nie było osobnego wejścia.Kozy i gęsi Matka chowała od początku , aż do śmierci w 1947 r .Zawsze chowała 1-2 kozy i do 10 gęsi – wszystko to maszerowało przez nasz 1 pokój..Koza którą pamiętam była szara ,bardzo “zła” , rogi miała jak kierownica od rowera.Gdy tę kozę prowadzono przez pokój “była zła jak pies” , raz “pożarła” mydło z umywalki , innym razem nogawki moich spodni.Gdyby jakieś dziecko było w pokoju natychmiast by je pobodła. Dzieci podczas jej wyprowadzania musiały być na dworze.Pewnego razu koza “wybodła” drzwi z komórki do pokoju, Matki akurat nie było w domu..My dzieci od razu weszliśmy na stół , ale nic to nie dało..Koza poprzewracała stół i krzesła, wylała wodę z konewek na pierzyny ,ubrania i buty i gryzła to co popadła..My dzieci przez okna uciekliśmy na dwór a koza sama “urzędowała” w pokoju, tak długo aż wróciła Matka.Pokój wyglądał jak śmietnik, nawet podłoga była pogryziona..Taka to była zła małpa !Nie wiem czy ta koza była pierwsza czy ostatnia gdy jeszcze byliśmy małymi dziećmi ..Trzeba było z tą kozą zrobić “koniec” bo jeszcze by mnie pobodła!
.Z czasem wszystkie te Domki zostały wyburzone i gdy to piszę w 1979 r na ich miejscu jest nowe Osiedle( Domki Górnicze stały od obecnej ul.Pocztowej do ul. Skosnej)..Gdy to piszę mieszkam na ul.Ulbrycha w Orzeszu..”
Przerwijmy na chwilę lekturę pamiętników Ludwika Profaski warto coś napisać o historii Domków Górniczych w Orzeszu..
Pierwotnie były to Domki dla pracowników wybudowanej w 1822 r niedaleko Orzesza Huty Cynku “Maria” . Na mapie z 1828 r widzimy 7 domków – Kolonia Mariahutte przy obecnej ul.Gliwickiej w Orzeszu.
W wyniku kolejnych transakcji,przekształceń , zamknięcia huty kolonia Domków stała sie własnością skonsolidowanej orzeskiej kopalni .Na mapie z 1883 r widzimy że Domków już przybyło.Takie kolonie domków robotniczych były na Górnym Śląsku przed epoką familoków , a w późniejszych czasach były atrakcyjne bo uzytkownik domku robotniczego otrzymywał do niego kawałek pola..Komory były przeznaczone na spiżarnie czy składziki,ale jak widac hodowano tam też zwierzeta. Obok dzisiejszy teren po dawnych Domkach Górniczych w Orzeszu .
Nie zachowały się do dziś domki górnicze , ani nawet ich fotografie …Liczymy że może coś ktoś ma w starych albumach.. Domki możemy zobaczyć na 19 wiecznej litografii.
Poniżej Stara Poczta w Orzeszu obok której stała Kolonia Domków Górniczych ( po prawej widac Domki)
Prawdopodobnie Domki z Orzesza widać też w tle na fotografii z kolekcji p.Irminy Zipzer
Wracamy do pamiętnika Ludwika Profaski :
“Praca
Gdy ukończyłem szkołę w 1914 r to zaraz na drugi dzień rozpocząłem pracę na Hucie Szkła w Orzeszu,do 13.08.1915 r.Od 15.09.1915 r do 30.06.1916 pracowałem na kopalni Dębieńsko.Miałem wtedy 15 lat.Następnie od 15.07.1916 do 17.07.1929 pracowałem na kopalni Brada I w Łaziskach Górnych..Od 16.08.1929 pracowałem na kopalni Waleska w Łaziskach Średnich do dnia 31.01.1932 r.Od 01.02.1932 r byłem bezrobotnym.
Na Kopalni Brada I pracowałem od 1916 r do 17.07.1929 r .W 1929 r zostałem zwolniony w wyniku redukcji załogi spowodowanej brakiem zamówień węgla z tej kopalni.Od dnia 16.08.1929 r pracowałem na Kopalni “Waleska” w Łaziskach Średnich..Nie miałem jednak szczęścia bo w krótkim czasie w wypadku złamałem rękę.Leżałem w szpitalu w Orzeszu 3 miesiące – wtedy urzędował tam jeszcze doktor Kalus..Przez 3 lata otrzymywałem rentę wypadkową – 25 procent moich zarobków tj.przeszło.40 zł.W 1932 r renta została mi odebrana.W 1932 r znowu pracowałem na tej kopalni, ale znów nastąpiła redukcja i zostałem zwolniony.Tak mnie te kierownictwo kopalni załatwiło – wypadek,złamana ręka i zostałem bezrobotny z rodziną na utrzymaniu..Wtedy było tak że żadna kopalnia nie przyjmowała górników,było coraz gorzej,coraz więcej bezrobotnych….Ale jakoś się przeżyło…”
Na foto Ludwik Profaska (trzeci z lewej) w szpitalu w Orzeszu po wypadku w kopalni “Waleska”
“Przez te 8 lat bezrobocia musiałem w każdym miesiącu odrabiać “za żywność” bo każdego miesiąca otrzymywałem z Urzędu Gminnego w Orzeszu trochę mąki ,kaszy
i 7 zł.To trzeba było odrabiać przez 2 tygodnie..Oprócz tego muszę wspomnieć o pracy w duklach (biedaszybach)..
Jak to było w tych duklach (biedaszybach) ?
Kopało się duklę od 3 do 20 m głębokości ,do węgla ,wyciągało się węgiel i sprzedawało się w cenie 1 furmanka za 20 zł.Kopało się przeważnie w nocy , bo nieraz goniła nas Policja Granatowa albo Klucznicy z “Rabarbarami” ( ochraniarze własciciela terenu z pałkami -A.Kopczyński)..Dukla przeważnie miała wymiary 120 cm x 70 cm ,tak żeby mógł się w niej zmieścić człowiek.Siadał na patyku ,był na kołowrocie opuszczany w głąb i fedrował węgiel..Każda dukla była obsadzona przez 2-5 osób ,z jednej dukli wyciągało się do 10 furmanek przez noc..W ciągu całej doby (ranek plus noc) wyciągało się do 20 furmanek..
Gdy się ożeniłem byłem bezrobotny, mieszkałem u teściowej “na Domkach”..Przy domie była stara szopa a w niej Kobylica..
(Kobylica – drewniany przyrząd, swoisty rodzaj prostego imadła połączonego z ławką, używany do obróbki drewna przez kołodziejów, bednarzy, stolarzy– A.Kopczyński)
“…Gdy nie “duklowałem” , to strugałem na tej Kobylicy różne rzeczy – wózki,małe i wielkie Tragacze – do chleba,do gnoju,sanki do dzieci i Kłopcie(drewniane pantofle).Pewnego razu przyszli Granatowi Policjanci z zarzutem że prowadzę wielki (nie zarejestrowany- A.Kopczyński) warsztat..W szopie była też koza od mamy (teściowej ? A.Kopczyński) która rogami zaatakowała i podarła spodnie jednego z policjantów..Policjanci nie potwierdzili swoich podejrzeń i poszli dalej..To nic dziwnego bo w tej szopie była tylko Kobylica,koza,strug,siekiera i gnotek..Żadnego warsztatu tam nie było i do dziś nie ma..
Za Niemca od 11.09.1939 r do 15.01.1945 r pracowałem w Fabryce Materiałów Wybuchowych (Miedzianka) , na Bradzie.
Na foto fabryka materiałów wybuchowych – polska przedwojenna nazwa OSWAG SA.
Po wyzwoleniu Polski od 01.01.1945 r pracowałem przymusowo, za darmo przy Armii Czerwonej.
Od 26.05.1945 r do 31.08.1948 r pracowałem na kopalni “Makoszowy” w Zabrzu.Pracowałem tam do czasu zachorowania,potem otrzymałem rentę..Renta była bardzo niska więc od roku 1951 pracowałem na pół etatu jako palacz w Szpitalu w Orzeszu..Pracowałem tam do 31.01.1965 roku..Potem od 01.05 .1965 r do 31.08.1968 byłem “przy dzieciach” u Dorki Mencner w Warszowicach..” – (chodzi o opiekę nad dziecimi córki L.Profaski i jej męża którzy w tym czasie pracowali zawodowo i budowali dom – A.Kopczyński)
- Spisywane od 17.04.1983 r
Moi dziadkowie z Jaśkowic – Paulina i Vincenty Kaczmarczyk – pamiętam ze szkolnych lat , miałem wtedy 10-12 lat chodziłem do dziadków przez Podgórę po kwaśne mleko ..Mieli oni nieduży domek ,ogródek,kawałek dobrego pola i dobrą łąkę w dolinie ,gdzie był też dostęp do wody..Hodowali tam krowę,gęsi i kury..Dziadkowie z Jaśkowic mieli 5 córek, gdy podrosły wszystkie pracowały na kopalni w Orzeszu do momentu gdy wyszły za mąż.Oprócz tego oczywiście pracowały przy gospodarstwie.Ci Dziadkowie byli bardzo religijni , mieli pełne ściany obrazów religijnych i mnóstwo książek z Żywotami Świętych.
Najgorzej u nich było z ich gąsiorami ,gdy tam chodziłem po kwasne mleko w wieku 10-12 lat czesto mnie pokąsały..
Mój Ojciec Karlik gdy był jeszcze kawalerem mieszkał w Dębieńsku Wielkim , na zolyty chodził do córki Kaczmarczyków, Konstantyny..Tam też w wieku 32 lat się ożenił, Konstantyna miała 22 lata..Po ślubie na krótko zamieszkali w Dębieńsku Wielkim ..Mój Ojciec pracował jako górnik na kopalni w Orzeszu ,chodził z Dębieńska pieszo,przez las do pracy..Żeby miał bliżej do pracy przeprowadził się z żoną do Orzesza , na Domki..
Mój Ojciec pracował na kopalni Orzesze tej obok głównego dworca kolejowego.Ojciec pracował na tej kopalni 28 lat..Zmarł w wyniku wypadku na kopalni.Miał wtedy 45 lat,matka miała 35 lat.W październiku 1907 r Ojciec zjeżdżał pod ziemię do pracy na I zmianie..Maszynista maszyny szybowej który był wtedy pijany rozpędził szolę (klatkę szybową ) do pełnej szybkości po czym nagle zahamował..W szoli było 10 górników ..Pięciu zginęło , pozostałych pięciu odniosło wewnętrzne obrażenia w tym mój Ojciec..Ojciec był tęgiej budowy,ważył ok.100 kg , być może to przyczyniło się do poważnych obrażeń wewnętrznych .Ojciec leżał w szpitalu od października 1907 r do 18.12.1907 r i w tym dniu zmarł..Ja miałem wtedy 7 lat. Dużo zapamiętałem a część znam z opowieści Matki.Ojca na furmance przewieziono ze szpitala na cmentarz przy Kościółku Św.Wawrzyńca – wtedy nie było takich karawanów jak dziś..Matka była teraz wdową i miała nas ,szóstkę dzieci na utrzymaniu..Matka otrzymywała 3 renty ( z różnych źródeł ubezpieczeń- A.Kopczyński) w tym rentę wypadkową – ta renta była wysoka..
Na foto kopalnia w Orzeszu obok dworca PKP.
Brat Franciszek pracował na kopalni w Orzeszu.Gdy kopalnię w Orzeszu zamknięto pracował na kop.Bolesław Śmiały (Prinzengrube) do roku 1914.. W 1914 r ,prosto z dołu wzięto go do wojska na I Wojnę Światową..Franciszek zginął 3 lipca 1916 r we Francji,miał wtedy 20 lat…Matka dostała za niego rentę wojskową.Pamiętam ten letni dzień 1916 r, byłem wtedy młodym górnikiem w kopalni Dębieńsko..Byliśmy na podwórku ..Przyszedł listonosz i zawołał – Hej,mały tu masz Telegram z wojny..W tym Telegramie pisało że mój brat Franciszek poległ na wojnie 03.07.1916 r we Francji..Po śmierci syna Franciszka nasza Matka otrzymała od rządu niemieckiego oprócz renty pamiątkowy obraz 50×30 cm.Na obrazie był napis po niemiecku :“ Wir sollen auch unser Leben für die Bruder lassen” Po polsku – “ My też mamy swoje życie za braciszków oddać”. (Powinniśmy także oddać życie za naszych braci)Na tym obrazie namalowany był leżący na ziemi żołnierz z karabinem , duży anioł otaczał go skrzydłami..Pod spodem był niemiecki napis z imieniem i nazwiskiem brata , datą i miejscem śmierci.Poniżej podpis Cesarza Wilhelma II….”
Na foto obraz który otrzymywały rodziny poległych w I Wojnie Światowej z Armii Niemieckiej
“Opis dzieci – moje rodzeństwo..
Najpierw napiszę o moim bracie Franciszku – ur.03.12.1895 r w sobotę w Dębieńsku Wielkim.
Gdy miał ok.10 lat chodził Ojcu po olej na kopalnię Orzesze.Był bardzo pracowity, gdy wracał ze szkoły od razu brał wózek i szedł na hałdę zbierać węgiel..Rad zbierał też grzyby ,kozoki czerwone i prawdziwki , lecz ich nie jadł..Bardzo dbał o dom , o Matkę i nas młodsze dzieci bo był najstarszy..
W 1909 r biorąc przykład z Ojca pracował już pod ziemią na kopalni Orzesze.Gdy w 1911 r kopalnia w Orzeszu została zamknięta brat poszedł do pracy na kopalnię “Książątko” – “Prinzengrube” w Łaziskach..Pracował tam aż do wybuchu I Wojny Światowej.Gdy wybuchła wojna brata praktycznie prosto z dołu wzięli na wojnę, zdążył się tylko umyć..Brat miał przerobiony cały miesiąc na kopalni ,więc należała mu się za to zapłata..Matka pojechała do dyrektora kopalni odebrać należność lecz ten stwierdził że nic się nie należy bo Brat się “nie odmeldował” ( nie złożył wypowiedzenia pracy ?- A.Kopczyński)..Matka pojechała jeszcze raz do dyrektora po należne pieniądze, tłumaczyła że jak miał się “odmeldować” skoro prosto po wyjeździe z dołu wzięto go do wojska ? Dyrektor marudził , ale wręczył Matce 10 złotych marek, bez żadnych wyliczeń..Brat został praktycznie oszukany..”Taki cygon był z tego dyrektora”..
Franciszek był zawsze wesoły i lubiany przez ludzi..Miał dwurzędową harmonię i umiał na niej dobrze grać,przy niemu ja i moja siostra Augustyna też nauczyliśmy się grać.. Obok cmentarza ewangelickiego na którym była Kaplica był kiedyś las…(rejon dawnego cmentarza ewangelickiego orzeskich górników,hutników ,kolejarzy którym obecnie opiekuje sie Stowarzyszenie Miłośników Miasta Orzesze- Skwer Prekursorów Orzeskiego Przemysłu- A.Kopczyński . Wiecej o cmentarzu tutaj https://wachtyrz.eu/zagadka-cmentarza-w-orzeszu-rozwiazana/ )
“Rosły tam piękne świerki,starsi chłopcy obrali sobie największy ,ok. 25 metrowy świerk i nazwali go “Hajmat”..Było tam kilka ławek na które siadaliśmy i brat Franciszek grał na harmonii nawet kilka godzin..Muzykę było słychać na kilka kilometrów..Praktycznie codziennie wieczorem okoliczni chłopcy i dziewczęta zbierali się niedaleko tej kapliczki w lesie i śpiewali razem.. To były wesołe czasy,nie jak dziś..
Trochę o Mamie i Bracie…
Gdy Mama owdowiała miała 35 lat ,była wtedy jeszcze młoda i piękna..Pod jej okno od czasu do czasu przychodzili zalotnicy..Brat Franciszek był bardzo do Matki przywiązany zalotnikom mówił że” jak jeszcze raz się pojawi to mu siekierą głowę utnie !”..Miał wtedy 13 lat..Siekierę miał zawsze przy łóżku , był zawsze gotowy bronić naszej rodziny..”
Tu kończą się zapiski Ludwika Profaski..
W zapiskach wspomina że to skróty poprzednich ,obszernych zapisów które zdecydował się zniszczyć..Od siebie dodam że były to czasy kiedy prawdziwa historia Sląska i Slązaków była niewygodna dla przybyłych z Polski na Śląsk “elit” i ich wyznawców..Dawne ,prawdziwe dzieje Ślązaków ,ich opinie miały zostać wymazane i zapomniane..Nawet prości ludzie woleli się pozbywac swoich wspomnień..W temacie Sląska miała obowiązywac nowa narracja oparta na “powstańcach i budowniczych Polski Ludowej”..
Na fotografii Ludwik Profaska ,w środku 1927 r
Bardzo dziękuję Adamowi i Krzysztofowi Profaska za udostępnienie cennych informacji z kronik rodzinnych..Korzystałem też z ksiązki Andrzeja Adamczyka “Dzieje górnictwa w Orzeszu” którą można jeszcze kupić w księgarni “Silesia Progress”
https://www.silesiaprogress.com/pl/p/Dzieje-gornictwa-w-Orzeszu-Andrzej-Adamczyk/1330