Kilka uwag dotyczących “eksperckich” komentarzy

Pojawił się artykuł komentujący mój dawny tekst „Jak Sejm górnośląski przeciwstawił się biskupowi”. Autor, pan Piotr Kaczmarczyk, moim zdaniem ani nie przeczytał dokładnie tekstu który komentuje, ani nie specjalnie zna historię Śląska, chociaż – przynajmniej w licznej bibliografii – powołuje się na prawdziwe autorytety w tym zakresie.

Nie chcąc zanudzać szczegółową analizą jego „komentarza” wypunktowałem jedynie główne uchybienia logiczne i merytoryczne, oczywiście wskazując na czym polega to uchybienie.

Link do mojego artykułu: Jak Sejm górnośląski przeciwstawił się biskupowi

Link do “komentarza” pana Kaczmarczyka: O “konstytucjach” śląskich i innych współczesnych dodatkach do historii Śląska

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

  1. Pan Kaczmarczyk pisze, cytuję: „Przydałoby się trochę systematyzacji pojęć i poprawnego nazewnictwa w powyższym artykule, bo ciężko jest w trakcie jego lektury nadążyć o który “sejm” autorowi chodzi.”

Służę wyjaśnieniem: już w pierwszym zdaniu napisałem, cytuję: „Początek XVII wieku to okres ciągłych tarć pomiędzy Sejmem górnośląskim (nazwa umowna, poprawnie: Sejmem księstw opolskiego i raciborskiego z ziemiami do nich przynależącymi), a mającą centralistyczne zapędy administracją cesarską.” Wystarczyło przeczytać, a nie „nadążać”. Dodatkowa uwaga o radach sołeckich czy wojewódzkich wskazuje, że jej autor usiłując być zabawny wykazał się kompletną nieznajomością ustroju Śląska tamtych czasów. Ustrój Śląska, wprawdzie zmieniając się nieco i doskonaląc w czasie, zachowywał niezmiennie autonomiczność tworzących go księstw i państw stanowych, mających swoje prawa (zatem i sposób jego stanowienia) i w znacznym stopniu każde z nich było w większym lub mniejszym stopniu niezależne w tym zakresie. [za: Orzechowski, Sękowski]

Myślę, że wiele osób rozumie, że np. Teksas ma własne prawa (i organ to prawa tworzący – odpowiednik „Sejmu” stanowego), w ogólności różne od praw innych stanów. Podobnie nikogo nie dziwi, że USA jako całość mają osobną legislatywę. I nikomu, kto jest tego świadom, z obawy o ośmieszenie się nie przyjdzie nawet na myśl porównywać amerykańskie legislatywy stanowe do polskich rad sołeckich – co zrobił pan Kaczmarczyk w wypadku takich samych struktur państwowych Śląska XVI – XVIII wiecznego.

2. Cytuję (przepraszam, ale cały akapit): „Uwaga do zdania: “Ta jawna wojna pomiędzy Sejmem górnośląskim a biskupem przenoszącym na śląski grunt polskie zwyczaje zakończyła się rok później, wraz ze śmiercią zaledwie 42 letniego księcia biskupa Karola Ferdynanda Wazy”. Po pierwsze – nie było czegoś takiego jak sejm górnośląski. Po drugie – polskie “zwyczaje” (prawa) wyglądały tak, że szlachcic mógł odwołać się do samego króla, miał to zagwarantowane; na Śląsku – na ogół do swojego lokalnego władcy. Trochę inny kaliber prawny.”

Dej pozōr tyż:  Ożywienie We Ślōnsku

To, że nie było Sejmu (Sniemu) górnośląskiego – przypominam, określiłem w pierwszym zdaniu, jak tą skrótową nazwę należy rozumieć – to nowość niesłychana, szokująca z pewnością wszystkich choć odrobinę znających historię Górnego Śląska. Pan Kaczmarczyk ponownie wykazał się ignorancją, nie wiadomo tylko dlaczego ją upublicznia. Być może dosyć rozpowszechnione określenie „Sejmik” (w odniesieniu do Sejmów księstw), używane także przez K. Orzechowskiego i R. Sękowskiego powoduje, że określenie „Sejm” używane przeze mnie wydaje mu się dziwne. Jednak oba wskazane wcześniej autorytety niezależnie stwierdzają, że poprawnym określeniem dla legislatyw księstw jest „Sejm” (dokładnie takie znaczenie ma słowo „Sniem”), a określenia „Sejmik” używają jedynie dla rozróżnienia jednocześnie równolegle w ich pracach stosowanego określenia „Sejm” (Śląski) i przy zastrzeżeniu formalnej niepoprawności takiego określenia.

Polskie prawa panujące w owym czasie opisał świetnie podróżujący po Polsce w XVIII w. Inflantczyk F. Schultz :
„…Ogólnego zbioru praw nie ma, a konstytucje i rozporządzenia często są ze sobą sprzeczne. A jest ich tak wiele, że przy najpilniejszym badaniu przejrzeć ich niepodobna wszystkich i pojąć ich znaczenia. Co za doskonała dla sędziów i asesorów wymówka, gdy nienawykli do pracy poważnej, niewiele się o te prawa troszczą, jak szerokie pole dla szykan i pieniactwa rzeczników …”.

Na Górnym Śląsku (a właściwie na terenie księstw opolskiego i raciborskiego z ziemiami do nich należącymi, o których był ten artykuł), od końca XVI wieku każdy (w tym chłopi pańszczyźniani!) mogli sądownie dochodzić swoich praw, a prawa były skodyfikowane i na ogół przestrzegane. Najwyższym organem odwoławczym był Sud Zemski (Sąd Ziemski, w dzisiejszej polszczyźnie: Sąd Krajowy), a jedynie w szczególnych przypadkach odwoływano się do sądu książęcego lub królewskiego (ten ostatni praktycznie był zarezerwowany dla sporów książęcych lub Wolnych Panów). [za: Sękowski, Orzechowski]

Ówczesne prawo w Polsce i na Śląsku to trochę inny kaliber kultury prawnej przede wszystkim.

3. Cytuję: „Na Śląsku, podzielonym od XIII wieku na wiele księstw, na zwoływanych przez króla posiedzeniach stanowych mogli pojawiać się tylko władcy (stąd określenie “książęcy”)”.

Dej pozōr tyż:  Wspomnienie o Stanisławie Firszcie (1955–2025)

Już w książęcym zjeździe we Wrocławiu w dniach 4 – 11 kwietnia 1327 r. uczestniczyli obok Jana Luksemburskiego i śląskich książąt przedstawiciele duchowieństwa, ziemian (szlachty, przynajmniej księstwa wrocławskiego) i mieszczan (co najmniej Wrocławia i Środy Śląskiej). W drugiej połowie XIV wieku stało się to już normą, przy czym liczba reprezentantów mieszczan była limitowana. [za: M. Ptak]

4. Cytuję: „Sejm Śląski zwoływany był przez króla czeskiego albo przez starostę generalnego Śląska”

– ponownie rewelacyjna nowinka. Skąd taka informacja? Sejm (nie tylko ogólnośląski, ale także każdego z księstw mógł zgodzić się i na ogół to robił, na propozycję jego zwołania przez króla. Nie była to jednaj jego prerogatywa! Znamy uchwały sejmowe warunkowo (!) zgadzające się na propozycję króla (jego starosty) na termin i miejsce zwołania Sejmu. Inaczej mówiąc, zwołanie Sejmu przez króla było czymś wyjątkowym, wymagającym akceptacji Sejmu. [za: Sękowski]

5. Cytuję: „O notorycznym naginaniu prawa (szczególnie przepisów podatkowych) przez hierarchów katolickiego Kościoła Powszechnego w Niemczech, Francji, Austrii, Irlandii czy Polski (…)”

Ponownie najwyraźniej autor polemiki nie doczytał tego, co komentuje. Polecam uwadze akapit mojego tekstu, cytuję:
„Walka o zachowanie praw oraz autonomię księstw przybierała na sile w okresach zastawnych. Sejm przede wszystkim dbał o potwierdzenie przez panów zastawnych wszystkich górnośląskich praw i przywilejów. Wszelkie próby naruszenia ich powodowały ostrą reakcję ze strony Sejmu. Najdalej i najdrastyczniej sprawy poszły w okresie, gdy panem zastawnym był biskup Karol Ferdynand Waza.”

Sednem jest stwierdzenie „panem zastawnym był” – oznacza to, że (zastępczo i okresowo) pełnił funkcję księcia księstwa, „właściciela”. To, że był biskupem spowodowało próbę wprowadzenia na Śląsku preferujących duchowieństwo polskich praw. To, że był panem zastawnym i mimo to nie udało mu się tych praw – niezgodnych ze „Zrzizenÿ” – wprowadzić, świadczyć miało i świadczy o sile zarówno górnośląskiego Sejmu jak i górnośląskiej Konstytucji (Zrzizenÿ Zemski). Jeśli zbyt mało wyraźnie to napisałem – przepraszam, byłem przekonany, że nawet osoby znające jedynie pobieżnie śląską historię nie będą miały problemów ze zrozumieniem tego. [za: Orzechowski, Sękowski, Bahlcke]

Dej pozōr tyż:  Henryk Herud (1895–1955) – człowiek Załęża

Dalej pan Kaczmarczyk przekazuje sporo mogących zainteresować wszystkich informacji, kompletnie nie związanych jednak z zapowiedzianą w pierwszym zdaniu odpowiedzią („Poniższy tekst jest odpowiedzią na artykuł p. Jana Lubosa”). Mimo wszystko zainteresowanym sugeruję zapoznać się z oryginalnym tekstem w pracy profesora M. Ptaka “Śląskie ordynacje ziemskie”, Wrocław, 1979.

Liczne prace Profesora są autentycznie interesujące, szczegółowo omawia i analizuje podstawy ustrojowe Śląska, począwszy od umów lennych śląskich książąt z Janem Luksemburskim. Ich lektura uniemożliwiłaby panu Kaczmarczykowi na popełnienie następnego, końcowego „kwiatka”, cytuję: „Historia Śląska – tak Dolnego jak i Górnego, czy to dzielnicowego, czeskiego / cesarskiego, pruskiego i cesarskiego (…)” .

Śląsk – drogi panie – nigdy nie był (po XI wieku) „czeski”. Profesor, pisząc o Śląsku, w swoich pracach konsekwentnie używa określenia „Kraj Korony Czeskiej”, lub „Kraj Korony św. Wacława”, nigdy „czeski Śląsk”. Dla laika różnica może niewielka, formalnie jednak to ostatnie określenie od poprzednich dzieli przepaść znaczeniowa. Przy okazji: w publikacji „Zjazdy książąt śląskich w 1327 r.” Profesor tłumaczy różnicę między lennem danym i nadanym 1 (nierozróżnianymi na ogół w Polsce). To drugie, obowiązujące w wypadku naszych księstw, było podstawą tej różnorodności ustrojowej Śląska z jednej strony, z drugiej wyjaśnia każdemu kto chce zrozumieć, całkowitą niezależność Śląska i Czech.

_____________________________________________________________________________________________________________________________

1 Obrazowo i bardzo łopatologicznie: mieszkaniec domu obawiając się rozrabiających po sąsiedzku opryszków, zwrócił się do kogoś silnego o pomoc. W zamian za obronę musiał potem ponosić koszty związane z tą obroną (podatek obronny) i zobowiązał się, że w wypadku wygaśnięcia jego rodu, ten obrońca stanie się właścicielem domu. Plus kilka innych uregulowań tytularnych tudzież innych, wynikających z tych pierwszych dwóch – pewien uproszczony analog lenna NADANEGO.
W drugim przypadku (lenno DANE) WŁAŚCICIEL domu wynajmuje go komuś. Ustala reguły (prawa) obowiązujące w tym domu, pobiera opłaty (podatki) za jego użytkowanie. Podobnie jak wcześniej będzie bronił tego domu przed opryszkami, pobierając za to opłatę (podatek obronny). Właściciel przejmuje na powrót prawo własności do tego domu, gdy najemca nie spełnia wymaganych warunków lub – jak wcześniej – w chwili wygaśnięcia jego rodu.
Różnica, jak widać, ogromna, wynikająca z PIERWOTNEJ WŁASNOŚCI do tego domu (księstwa).

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jan Lubos (ur. 1957) – z wykształcenia fizyk. Nauczyciel, górnik, przedsiębiorca, handlowiec. Rybniczanin, Ślązak z urodzenia i umiłowania. Członek RAŚ, DURŚ i SONŚ. Jego pasją są Śląsk i kraje Dalekiego Wschodu, historia i kultura tych krain. Autor licznych felietonów historycznych, prowadzi również blog o tematyce polityczno – historycznej na portalu rybnik.com.pl

Śledź autora:

Jedyn kōmyntŏrz ô „Kilka uwag dotyczących “eksperckich” komentarzy

  • 12 stycznia 2021 ô 11:43
    Permalink

    Tyn, co umi yno kełzać po mitach, niych sie kłanio Erudycie, Janowi ôd Lubosa!

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza