Plebiscyt górnośląski 20.03.1921 okiem gen. Hoefera
Będąc już od ponad roku pod niezasłużoną okupacją, mimo wielkich trudności niemieccy Górnoślązacy pracowali nieustannie i z poświęceniem nad przygotowaniem plebiscytu. Nie zważając na własne interesy odważni mężczyźni i kobiety wszelkich partii, stanów i konfesji nie szczędzili siebie ni swojego trudu, agitując dla niemieckości Górnego Śląska, choć ryzykowali wolność oraz życie. Wielu poniosło z tego powodu szkody na zdrowiu i majątku.
Na przełomie lat 1920/21, tuż za granicą polsko-górnośląską, stały w pogotowiu masy polskiego wojska, z czego 3/4 było regularne wojsko polskie i 1/4 nieregularnych bojówek, a wszystko po to, by w razie potrzeby zaingerować na Śląsku. Rząd Niemiec protestował licznymi notami dyplomatycznymi adresowanymi do rządów krajów Ententy przeciw polskim przygotowaniom wojskowym. Tymczasem polska propaganda nie przebierała w środkach: Kolportowano np., że gdyby Górny Śląsk miał przypaść Polsce, Niemcy chcą wysadzić wszystkie kopalnie, huty, itp.
Co dzień zdarzały się napady, akty przemocy, pogróżki i ograniczanie przez polskie bojówki prawa do zgromadzeń publicznych w stosunku do Niemców. Rząd Niemiec dokumentował i uwierzytelniał te skandaliczne incydenty, po czym przedstawiał je Międzyalianckiej Komisji Rządowej i Plebiscytowej w Opolu, rządom krajów alianckich i konferencji ambasadorów w Paryżu, a także przedkładał konstruktywne propozycje złagodzenia konfliktu. W odpowiedzi sugerowano, że nie mają się wtrącać w nie swoje sprawy oraz nakazano wycofać skoncentrowane w pobliżu linii demarkacyjnej niemieckie wojska.
Sytuacja wewnątrz Niemiec wyglądała bardzo źle z powodu komunistycznych zamieszek i prawicowych puczów, zaś trwające negocjacje reparacyjne oraz groźba sankcji hamowały niemiecki rząd.
Korfanty próbował za wszystkich sił wymóc na aliantach, by dopuścili do głosowania również żyjących w głębi Niemiec (np. W Zagłębiu Ruhry), a uprawnionych do udziału w plebiscycie Górnoślązaków. Jest znamienne, iż mocarstwa okupacyjne wyszły Korfantemu w tym sensie naprzeciw, że osoby te miały pierwotnie oddać swe głosy w okupowanej przez Francuzów nadreńskiej Kolonii, a w dodatku dopiero po przeprowadzeniu plebiscytu na Górnym Śląsku. Oczywiście, miało to na celu zniweczyć silną i jednoznaczną deklarację górnośląskiego elektoratu na rzecz Niemiec. Ale że to jednak nie było zgodne z warunkami dyktatu pokojowego, protesty Rządu Niemiec tym razem poskutkowały.
Wreszcie 5.01.1921 Komisja Rządowa w Opolu obwieściła datowane z dniem 30.12.1920 reguły plebiscytu. Inaczej niż w przypadku wcześniejszych plebiscytów w Prusach Wschodnich i Zachodnich, tym razem ustanowiono przepisy dotyczące plebiscytu bez konsultacji z niemieckim pełnomocnikiem w Opolu ani z przedstawicielami innych organizacji sympatyzujących z Niemcami mieszkańców Górnego Śląska. W przeciwieństwie do tego Polacy mieli możliwość podzielić się swymi życzeniami. Również uznana przez Aliantów tzw. “Komisja Mieszana” nie uczestniczyła w ustaleniu reguł plebiscytu. Rząd Niemiec znowu zgłosił protest przeciw tym przepisom, ponieważ było to pogwałcenie traktatu pokojowego, a na dodatek tylko na niekorzyść Niemców. Po drugie zawierały one niesłuszne postanowienia, krzywdzące przede wszystkim niemiecką część elektoratu, co sformułowano w odpowiednim memorandum. Jednakże wszystkie niemieckie monita okazały się bezskuteczne.
Uprawnionych do głosowania podzielono na cztery kategorie :
- Osoby urodzone na Górnym Śląsku i tam mieszkające.
- Osoby urodzone na Górnym Śląsku, ale tam nie żyjące.
- Osoby nie urodzone na Górnym Śląsku, ale tam bez przerwy mieszkające co najmniej od 01.01.1904.
- Osoby mieszkające poza Górnym Śląskiem, które 01.01.1904. tam mieszkały, ale zostały stamtąd wydalone na skutek decyzji władz niemieckich i tego mieszkania nie utrzymały.
Każda uprawniona do plebiscytu osoba powinna głosować w tej gminie, gdzie żyła 01.10.1920 roku. Osoby nie mieszkające na terenie Górnego Śląska powinny głosować w gminie swego urodzenia, zaś osoby wydalone powinny głosować w gminie, gdzie żyły w dniu wydalenia.
Drugą część przepisów regulujących górnośląski plebiscyt, gdzie ustalono 20.03.1921 jako termin przeprowadzenia plebiscytu, opublikowano dopiero pod koniec lutego 1921 roku, a więc trzy tygodnie przed plebiscytem. Ponieważ wszyscy urzędnicy, duchowni itd. zostali – jako członkowie komitetów plebiscytowych – wykluczeni z udziału w plebiscycie. Dlatego ich konstytuowanie nie szło całkiem gładko. gdyż wielu ludzi ze względów przedsiębiorczych i innych niezbyt chętnie się zgłaszało. Powszechnie uważano, że absolutna większość głosów w plebiscycie zadecyduje o przydzieleniu całego terenu plebiscytowego Niemcom lub Polsce. Zapytana w tej kwestii Międzyaliancka Komisja w Opolu milczała, pewnie po to, ażeby się przed ogłoszeniem wyniku do niczego nie zobowiązywać. Z pewnością wielu Górnoślązaków nie oddało by polskiej karty plebiscytowej, gdyby wiedzieli, że wiedzieli o możliwości podziału kraju i przecięciu więzów rodzinnych. Powiaty Nysa, Niemodlin i Grodków oraz częściowo Prudnik i Racibórz nie brały udziału w plebiscycie, podobnie zresztą jak mieszkańcy Ziemi Hulczyńskiej na południu powiatu raciborskiego. Mimo silnych protestów zostali zeń wykluczeni. Ten obszar przydzielono bez uzasadnienia czy konsultacji społecznych Czechosłowacji, choć fakultatywny plebiscyt wykazał 93,7% głosów dla Niemiec.
Postanowienia MKR dotyczące plebiscytu były nadzwyczaj skomplikowane i w tym krótkim czasie trudne do zrealizowania, ale ogólnie niekorzystne dla Niemców. Jednakże zrobiono, co tylko było możliwe. Obie strony pracowały gorączkowo, by zapewnić sobie zwycięstwo w plebiscycie. Pozbawieni wolności Niemcy byli w gorszej sytuacji. Zagorzałą walkę prowadzono nie tylko jawnie, ale i skrycie. Teraz chodziło o to, by wszystkich rodowitych, a żyjących na zewnątrz Górnoślązaków, nie tylko tych, żyjących poza terenem Plebiscytowym w różnych zakątkach Niemiec, ale i daleko za ganicą, ściągnąć na czas do urny wyborczej. Dzięki zjednoczonym wysiłkom Związku Ochrony Niemców Granicznych i Zagranicznych (Schutzbund der Grenz- und Auslandsdeutschen) oraz Związkowi Górnoślązaków Wiernych Ojczyźnie (Verband Heimattreuer Oberschlesier) i przy pomocy Minsterstwa Transportu Rzeszy (Reichsverkehrsministerium) to wielkie zadanie zostało tak wzorowo wykonane, iż mimo niezmiernie krótkiego czasu przywieziono do ojczyzny 170.000 głosujących w staropruskim porządku. Rząd Niemiec czynił co mógł, by przynajmniej załagodzić materialne trudności związane z podróżą oraz krzewił i wspierał wiarę w niemieckie zwycięstwo. Niby wędrówka ludów, niby święta pielgrzymka spływali na Górny Śląsk różnej maści emigranci, by na miejscu swych narodzin wraz z mężczyznami i kobietami tego kraju zadecydować przy urnie o przyszłości Górnego Śląska. Mimo wielkiej biedy we własnym domu wstrzymano pracę i biznes. Starcy i staruchy, matki karmiące i ciężarne, chorzy, a nawet ciężko chorzy podjęli dalekie podróże kolejowe a nawet morskie, by wziąć udział w głosowaniu. Olbrzymia siła ruszyła w drogę ludzkie masy: gorąca miłość do górnośląskiej ojczyzny. Późniejsze polskie twierdzenie, jakoby 35% z nich głosowała za Polską, z pewnością się nie zgadza. Międzyaliancka Komisja Rządową i Plebiscytowa zabroniła Niemcom wszelkich publicznych wieców i demonstracji, a jej organy – o ile były we francuskich rękach – starały się utrudniać Niemcom uczestnictwo w głosowaniu. Polacy żądali pod groźbą użycia przemocy odmówienia przyjeżdżającym na plebiscyt Niemcom strawy i kwatery. Polacy zarządzili we wsiach, gdzie panowali swym terrorem, że druga, nie użyta do plebiscytu karta wyborcza, musi być przedłożona miejscowym konfidentom. Wszystkim, którzy by tego nie zrobili, grożono brutalną przemocą. Wszędzie wisiały przeliczne plakaty z hasłami typu “Przepędzić niemieckich hultajów z naszego kraju!” lub “Nasza przyszłość jest w Polsce!” Jedynie opublikowanie apelu rządu niemieckiego pod tytułem “Górnoślązacy! Nadeszła decydująca godzina!” zapobiegła powstańczemu terrorowi na wsi.
Prezydent Republiki Niemieckiej, Ebert, upominał odjeżdżających z Berlina wyborców: “Idzie o ojczyznę, idzie o Niemcy! Należymy razem nie tylko w dobrych czasach, ale i w czasach najcięższej opresji!”
Polski terror przybrał tak na sile, że niemieckie placówki dwa dni przed plebiscytem poważnie rozważały, czy nie zalecić wstrzymania się od głosu.
Kampania plebiscytowa wymagała od wszystkich pro-niemieckch Górnoślązaków odwagi, determinacji oraz poświęcenia, czego oni udowodnili. W sam dzień plebiscytu szalał polski terror: Szczególnie na wsiach mnożyły się napady na pro-nemieckich wyborców. Nawet transportom samochodowym w drodze do lokali wyborczych blokowano przejazd na taką skalę, że wynik plebiscytu nie odzwierciedlał tam prawdziwych nastrojów wyborców.
Trzeba sobie wyobrazić, na co wówczas gdzieniegdzie się narażano, przyznając się publicznie do swej niemieckości. Straciliśmy przez to wiele niemieckich głosów. Były włoski mąż stanu, Francesco Saverio Nitti, wspomina w swej książce wydrukowanej również w Polsce pod tytułem “Niespokojna Euroa” (L’Europa senza pace, 1921) słusznie: “Wszystkie dokonane na Górnym Śląsku akty przemocy, mające na celu uniemożliwić korzystny dla Niemiec wynik plebiscytu, były nie tylko tolerowane, ale i na długą metę przygotowane.”
98% zarejestrowanych w listach wyborców poszło do urn. Nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie z wielkim napięciem oczekiwano wyniku plebiscytu. Przepięknie było w miejscowościach niedotkniętych polskim terrorem. Wszystkich ogarniała tylko jedna myśl i jedna tylko wola: Tylko Niemcy, tylko Niemcy! W lokalach wyborczych rozgrywały się wzruszające sceny: obłożnie chorych i niedołężnych starców niesiono na rękach do urn, by mogli spełnić swój patriotyczny obowiązek. A kiedy wieczorem 20 marca obwieszczono korzystny dla Niemiec wynik plebiscytu, zapanował istny entuzjazm i mimo zakazu często zabrzmiała “Niemiecka pieśń” (tj. hymn Niemiec ze słowami “Niemcy, Niemcy ponad wszystko…”).
Za Niemcami oddano 709.348, tj. 60,3% głosów, zaś przeciw 479.474, tj. 39,7% głosów. 55% wszystkich gmin głosowała za Niemcami, 45% przeciw. Z wyjątkiem Starego Bierunia wszystkie miasta opowiedziały się wyraźnie za Niemcami. W Katowicach na przykład 22.774 uprawnionych głosowało za Niemcami, 3.900 za Polską. Wśród powiatów wiejskich tylko w rybnickim, pszczyńskim i tarnowickim, gdzie polski terror najbardziej szalał, większość uprawnionych opowiedziała się za Polską, a w powiecie strzeleckim głosy za Niemcami i Polską były w równowadze. We właściwym okręgu przemysłowym (Katowice, Bytom, Chorzów, Królewska Huta, Gliwice) większość głosowała za Niemcami, a mianowicie 285.900 do 229.600 przeciw Polsce. 42% mówiących po śląsku Górnoślązaków opowiedziało się za Niemcami. Jest to dowód na to, że nie można automatycznie postawić znaku równości między mową i poglądami. Ile więcej niemieckich głosów oddano by w normalnych warunkach – zgodnie z prawdą i prawem!? W tych niekorzystnych dla Niemiec warunkach, wobec straszego polskiego terroru, wobec francuskich szykan i rozpaczy, wobec załamania się tkwiących w kryzysie Niemiec, podżegania niezadowolenia cierpących biedę mas, które straszono rzekomym pogorszeniem ich materialnej sytuacji w razie pozostania w obrębie Rzeszy Niemieckiej, a z drugiej trony kuszący obraz Polski jako prosperującego kraju przyszłości, wspieranego przez mocarstwowych przyjaciół. W polskiej propagandzie politycznej decydującą rolę odgrywała religia: katolik = Polak, protestant = Niemiec. Znając religijność Górnoślązaków oczekiwaliśmy przez to wzrost liczby polskich głosów, ale nie aż taki duży. Że zacięta walka plebiscytowa przyjmie aż tak brutalną formę i że przyniesie ona aż tak zaskakująco wysoką liczbą polskich głosów, można wyjaśnić sobie w przypadku łatwowiernego i dobrodusznego ludu górnośląskiego z jednej strony w ten sposób, że polska propaganda bezwstydnie i wyrafinowanie, a za razem bardzo sprytnie potrafiła wszystko wykorzystać, ażeby mu (ludowi śl.) wmówić, iż dużo lepiej będzie mu przy katolickiej, polskiej macierzy; z drugiej zaś strony Międzyaliancka Komisja Rządową tolerowała polski terror. O nacjonalistyczne polskie życzenia biednych i prostych ludzi, którzy to właśnie w większości głosowali za Polską, nie chodziło wcale. Wielu Niemców uważało zaś wynik plebiscytu za jasne niemieckie zwycięstwo. Aczkolwiek wobec prawie pół miliona polskich głosów na półtora miliona uprawnionych do głosowania nie było powodem do radości. Przy wyborach do Reichstagu w 1905 roku naliczono tylko 95.000 polskich głosów. Dlatego prasa francuska i pro-francuska interpretowała ten wynik jako sukces Polaków. Po tym zaś, jak fala najwyższego podniecenia minęła, ani Niemcy ani Polacy nie byli już całkiem zadowoleni z wyniku plebiscytu.
————————————–
Fragment tłumaczenia własnego z: Karl Hoefer Generalleutnant.a.D.: Oberschlesien in der Aufstandszeit 1918-21; Erinnerungen und Dokumente (pol.), Górny Śląsk pod obcym panowaniem i II. Powstanie.
Trza tyn Buch wydac we cołkosci, to ja naszo geszichta..Rachuja na Pyjtra Długosza.:-) Wiym co buch je gotowy do druku.. Chopy niy lyjcie sie żurym..;-)