Parę zdań odpowiedzi do artykułu Aleksandra Lubiny „Śmierć Gerharta Hauptmanna (6 czerwca 1946)”
Parę zdań odpowiedzi do artykułu Pana Aleksandra Lubiny „Śmierć Gerharta Hauptmanna (6 czerwca 1946)”
„Trudno się pogodzić z tym, żeby Gerharta Hauptmanna pisarzem śląskim nazywali ci, którzy świadomie piszą, że pisarz urodził się w Szczawnie.”
Gerhart Hauptmann urodził się dokładnie w Ober Salzbrunn (kiedyś były dwa przystanki kolejowe: Nieder- i Ober- Salzbrunn), po 1935r Bad Salzbrunn, (w języku polskim i obecnie używanej nazwie miejscowości Szczawnie Zdroju). Co to znaczy świadomie? Że w polskiej miejscowości w momencie urodzin? W żadnym przypadku! Jak najbardziej niemieckiej!
Czy od tej pory powinniśmy pisać, że cokolwiek wydarzyło się przed 1945 w mieście B. to było to jedynie Beuthen?
Właściwością wszystkich dużych lub znanych miejscowości na świecie jest to że mają swoje odpowiedniki w wielu językach, tak samo jest w przypadku nazw uzdrowisk Kotliny Kłodzkiej, wód zdrojowych i uzdrowisk wokół Waldenburga (miasta typowo niemieckiego, w niemieckim dialekcie Pogórza Sudeckiego – Walmbrig) oraz okolic Jeleniej Góry / Hirschberga . Wraz z rosnącym napływem do kurortów majętnych gości z wszystkich trzech zaborów dawnej Rzeczypospolitej (i nie tylko – prawie całej Europy), oraz lokalnej turystyki górskiej, umiejętnie reklamowanych przez stowarzyszenia obrotnych właścicieli pensjonatów i pijalni tak w języku niemieckim jak i polskim czy rosyjskim, ich nazwy lokalne zaczęły się upowszechniać – część z nich były kalkami nazw niemieckich, część fonetycznymi odpowiednikami, część nazwami staroczeskimi lub starośląskimi (staropolskimi). Były też przedmiotem dociekań pisarzy i badaczy tak z Wielkopolski jak i z Galicji i Królestwa Polskiego a następnie Cesarstwa Rosyjskiego. Źródła ich dociekań były bardzo różne – u badaczy niemieckojęzycznych począwszy od 17 wieku (najpopularniejsze prace to Johanna Knie, H. Adamy, Gruenhagena, Triesta, J.A. Weigla etc.) jak i dawne dokumenty fundacyjne, lokacyjne, nadań i spisy dóbr kościelnych i kronik dyplomatycznych począwszy od wieku XIII. Część z nazw została ustalona w dzisiejszym brzmieniu. Pewien wkład w nazewnictwo wnieśli również pisarze i wydawcy gazet i wydawnictw w języku polskim na Ślasku – J. Lompa, Teodor Heneczek, K.Miarka, czy ks. K. Damrot (Konstantin Damroth). Spotyka się je również w oficjalnych czasopismach polskojęzycznych diecezji wrocławskiej: „Katoliku”, „Posłańcu Niedzielnym dla Diecezji Wrocławskiej …” , „Gazecie Katolickiej”, „Tygodniku Katolickim” czy „Misjonarzu Katolickim”. Ostateczne, obecne formy polskich nazw miejscowości otrzymały po II wojnie światowej w wyniku pracy Komisji Ustalania Nazw Miejscowości w latach 1945 do 1960 (w przypadku podkomisji śląskiej i Sudetów przede wszystkim prof. K. Nitsch i dr St. Rospond). Żal, ze w tych pracach nie brał udziału np. ks. dr. J. Knosalla (Knosała), wytrawny znawca historii Ślaska – m.in. za zgodę w trakcie II WŚ nad sprawowaniem pieczy nad zbiorami Biblioteki Śląskiej, ten człowiek i uczony, który pomimo pełnionych funkcji proboszcza i kustosza kilkakrotnie ocierał się o aresztowanie przez gestapo, („współpraca z okupantem” – jeden z zarzutów władzy ludowej) został dosłownie wyrzucony z kraju. Podobnie z późniejszym prof. Oleschem, proponującym pozostanie i pracę, przynajmniej początkowo na UJ. Może miałby następnie UWr i Ślask wybitnego językoznawcę dialektów śląskich na miejscu a nie na wygnaniu. Dzisiaj, z perspektywy czasu wydaje się, że nazwy pewnych miejscowości powinny brzmieć inaczej w świetle późniejszych badań i dociekań historyków (np. Neurode to po polsku nie Nowa Ruda tylko Nowa Poręba itd.) , ale to jest obecnie bardzo trudne do wyprostowania. Podobne problemy mieli językoznawcy czescy po drugiej stronie gór z nazwami miejscowości np. Sudetenlandu – te miejscowości, które były znane w całych Czechach najczęściej miały już odpowiedniki słowiańskie lub czeskie zapisy fonetyczne nazw niemieckich, lecz część z nich, wynikłą z osadnictwa niemieckiego, trzeba było nazwać na nowo po czesku.
Spis nazw „słowiańskich” miejscowości Śląska z 1889 roku.
„Trudno się też pogodzić z tym, żeby Gerharta Hauptmanna pisarzem śląskim nazywali ci, którzy uważają, że „pisarz śląski”, to tyle co ‘ein schlesischer Schriftsteller’.”
Pewnie krytycy niemieccy używali rożnych określeń – spotkałem się też z określeniem „ein Schriftsteller aus Schlesien”, nie wiem czy nie u Voigta. Nazywany był też „dramaturgiem z Karkonoszy”. Wcale się nie dziwię że lokalni krytycy tak dumnie określali Pisarza i Poetę. Też byłbym dumny.
Czy śląski to znaczy że jedynie ludowy? Czy także ten artysta, który czerpie natchnienie z własnych przeżyć, historii, drobnych faktów, opowieści, mitów i legend, etniki regionu, w którym się wychował i uformował? Czy jego dzieła muszą się ograniczać do pseudoludowości, czy też mogą przenosić się w inny, ponadregionalny, uniwersalny wymiar, wnosząc do obiegu światowego coś nowego, unikatowego.
„Trudno się pogodzić także z tym, żeby Gerharta pisarzem śląskim nazywali ci, którzy uważają, że „sprawa Hauptmanna” jest zamknięta, że to już historia, że minęło tyle lat, że żyjemy w innych czasach.”
Nie wiem do kogo p. Lubina kieruje te uwagę, moim skromnym zdaniem dzieło Hauptmanna ciągle żyje – co „zmusza” młodych twórców teatralnych do powrotów do Hauptmanna? Ponadto twierdzą że jego przekaz jest „świeży”, trzeba Go jedynie spróbować inaczej podać współczesnemu odbiorcy.
„Z jakichś powodów pisząc o Hauptmannie używa się geograficznych nazw polskojęzycznych nadawanych po śmierci pisarza nie przypominając ich brzmienia z czasów Hauptmannów. To tak, jakby o przedwojennym Stanisławowa mówić wyłącznie Iwano-Frankiwsk.”
Przepraszam bardzo, ale w moim tekście podałem – „Bad Salzbrunn (Szczawno Zdrój) to jakoś tak na Śląsku ….” I nie tylko. Zgadzam się natomiast, że najlepiej jest podawać nazwę historyczną (z okresu, o którym sę pisze) i współczesną wymienianego miejsca.
„Nie chcę, żeby pisano i mówiono o Hauptmannie, że jest pisarzem śląskim. Obawiam się bowiem, że zbyt wielu niedouków i kłamców pisze i mówi „śląski”, kiedy ma na myśli obszar od Mysłowic do co najwyżej Góry świętej Anny. Te niedouki i ci kłamcy najczęściej określają Śląskiem tę przemysłową część Górnego Śląska, która dostała się Drugiej Rzeczpospolitej po 1921. A to jest przecież wyłącznie niewielka część Górnego Śląska, której wielu mieszkańców zawłaszczyło prawo do nazwy Śląsk. I w tym znaczeniu Gerhart Hauptmann nie jest pisarzem śląskim, bo tam się nie urodził i tam nie mieszkał.”
Choć to celna acz bolesna uwaga to chyba nie w tą stronę. Na tym polega edukacja regionalna i ogólne podnoszenie poziomu wykształcenia aby takich tragikomicznych sytuacji uniknąć. Powszechny jest zanik znajomości języka niemieckiego wśród wykształconych Ślązaków (mamy już 30 lat od czasu gdy niepisany zakaz nauczania niemieckiego na Górnym Śląsku w szkołach ponadpodstawowych przestał obowiązywać) . To tak, jakby po przeszłości swojego regionu i małej ojczyzny poruszać się o jednej nodze i jednej ręce. To dotyczy również dzisiejszych Lubuszan, Pomorzan, Kaszubów, mieszkańców Warmii, mieszkańców dawnej Galicji, wliczając w to już nie istniejącą tzw. Małopolskę Wschodnią . O gruntownej, naukowej i powszechnej , obiektywnej a nie mitomańskiej, znajomości historii całego Śląska jako regionu na mapie historycznej Europy już nie wspomnę. Z drugiej strony z jakich podręczników jej uczyć? Musiałyby powstać doraźnie programy autorskie nauczania historii w każdej szkole nim ktoś je napisze. Profesor z gimnazjum w końcu 19 wieku, za czasów młodości Hauptmanna a rówieśny mniej – więcej np. Franzowi Idzikowskiemu, pisze: “Szląsk pruski ma kształt dużego dębowego liścia, środkiem którego jakby żebro, przepływa Odra z licznemi rzekami, potokami i strumykami górskiemi, pokrywającemi kraj cały dosyć gęstą siecią.” Niestety dla wielu pojęciowo Śląsk to listek figowy lub klonowy, kończący się tam gdzie pan Aleksander Lubina opisuje. Czy to nie było jeszcze tak do wczesnych lat 40-tych ubiegłego wieku, że np. urzędnik z kopalni w Bytomiu jechał rano sznelcugym do Breslau, po trzech – trzech i pół godzinach załatwiał już papióry w Oberbergamcie, miał chwilę czasu aby się przejść po pięknym Breslau / Wrocławiu, zjeść coś i napić wybornego piwa, po czym wrócić na obiadokolację na wieczór do dom?
Koledzy z KWK Chwałowice opowiadali mi, że jeszcze w późnych latach 90-tych jeździli do wrocławskiego archiwum aby znaleźć część dokumentów potrzebnych do aktualizacji pozwolenia górniczego.
„Ad 2) Gerhart Hauptmann nie jest pisarzem śląskim, tak jak Marcin Szewczyk, Marcin Melon, Mirosław Syniawa i Ginter Pierończyk nie są ‘Schlesische Schriftsteller’.”
Gdyby przetłumaczyć kryminały Szewczyka i Melona na język niemiecki (w tym drugim przypadku tłumacz musiałby pewnie zastosować jakiś Mundart aby oddać kontrast między językami polskim a śląskim) to przypuszczam że krytycy nie inaczej by ich nazywali jak określeniem powyżej. W przypadku Mirosława Syniawy – „Nunquam Otosius” – to jedna z najciekawszych intelektualnych podróży w głąb dawnego Śląska końca 17 wieku tym bardziej intrygująca, że odbywana po miastach Rzeszy Niemieckiej a nawet jeszcze dalej na północ po Europie właśnie przechodzącej nieodwracalnie z epoki zabobonu, scholastyki i akademickiego mędrkowania w czasy empirii i nieubłaganej, zimnej logiki oraz praktycyzmu działania. To samo można powiedzieć o nie mniej erudycyjnej choć wielce ironicznie traktującej nas jako rodzaj ludzki powieści Henryka Wańka „Jak Johannes Kepler jadąc do Żagania na Śląsku zahaczył o Księżyc”. To dwie bardzo wybitne powieści śląskie, gdyby przetłumaczone (nie wiem czy któraś z nich była) na niemiecki to na pewno zostałyby świetnie przyjęte na wytrawnym rynku czytelniczym naszego zachodniego sąsiada.
O „Drachu” Szczepana Twardocha recenzent literacki „Die Welt” pisze:
„Szczepan Twardoch überschreibt seine Kapitel mit Jahreszahlen. Oft ist es eine lange Reihe. Und in dieser Reihe steckt der Tremor eines Jahrhunderts, ein Zittern, von dem der Text Seite für Seite erschüttert wird. Nach Belieben wechselt Twardoch die Zeiten, blendet ineinander, was sich während eines Jahrhunderts in seiner Heimat Oberschlesien zugetragen hat, und wechselt dabei Schauplätze und Figuren. Die Erde, auf der sich alles abgespielt hat, sieht es mit Gleichmut: die Leichen, die in sie einsickern, die Geschosse, die in ihr stecken bleiben, das Pathos, das einem Stückchen Land gilt, in dem sich die Grenzen wieder und wieder verschieben. In den Dörfern spricht man Polnisch oder Deutsch, das weiche Wasserpolnisch oder Schläsch. Auch in diesen Intonationen stecken Schicksale und Geschichten, auch sie werden in das Monumentalgemälde eingearbeitet“.
„Nie da się prowadzić naukowych dyskusji udawać kultury literackiej w poświęconych mu polskojęzycznych publikacjach i w muzealnych spotkaniach, kiedy grób Carla Hauptmanna wygląda jak w załączonym filmie, za który dziękuję Schlesischer Verein (Ślońsko Ferajna).”
Trzeba je prowadzić i to w możliwie jak najszerszym zakresie tematycznymi, na forum krajowym i międzynarodowym. Pomimo tego, w jakim stanie znajduje się historyczny już cmentarz ewangelicki w Szklarskiej Porębie.
———-
Przejdźmy do akcji społecznych stowarzyszenia o nazwie Śląska Ferajna z Mysłowic, którymi Pan Aleksander Lubina popiera swoje wywody o braku szacunku i pamięci do braci Hauptmannów u obecnych mieszkańców Dolnego Śląska. Trochę też o samym określeniu „Dolny Śląsk – Niederschlesien”.
Jakkolwiek jestem pełen szacunku dla akcji pokazanej na obydwu filmach, i Bóg im za to zapłać, pragnąłbym zwrócić uwagę na dwa fakty:
- Apelowanie do „katolickich” Polaków o uszanowanie cmentarzy ewangelickich wydaje mi się nieco dziwne. Dlaczego?
– każdy cmentarz wyznania augsburskiego powinien mieć swojego administratora kościelnego i być przez niego zarządzany – tutaj jest to w gestii Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP
– prawnie samowolne działania na terenie cmentarza, bez zgody administratora nie powinny mieć miejsca
- Los i stan cmentarzy ewangelickich, kirutów żydowskich i często innych mniejszości wyznaniowych jest okropny jeśli nie potworny, także tzw. cmentarzy zamkniętych, historycznych – nie tylko na Dolnym i w naprawdę sporej części Górnego Śląska, lecz na całym obszarze RP. Jest to hańba zarówno dla administracji rządowej wszystkich szczebli, jak i samorządowych władz lokalnych oraz instytucji powołanych do dbałości o dziedzictwo kulturowe, w tym konserwatorów zabytków różnych stopni.
To nie pojedynczy obywatel i grupy specjalnej troski powinny dbać o te przybytki a administracja i odpowiednie gminy wyznaniowe. Nie wiem, czy przy obecnym naporze najróżniejszych funduszy z EU byłoby aż tak trudno osobom odpowiedzialnym ze strony administracji państwowej jak i Kościoła Luterańskiego w Polsce znaleźć środki na uporządkowanie i restaurację cmentarzy i historycznych nekropolii. Tylko czy jest chęć do pracy i dobra wola?
A teraz nieco o historii narodowościowej Śląska i o deklaracjach Śląskiej Ferajny
Dane z ok. 1889 roku
„Szląsk pruski ma kształt dużego dębowego liścia, środkiem którego jakby żebro, przepływa Odra z licznemi rzekami, potokami i strumykami górskiemi, pokrywającemi kraj cały dosyć gęstą siecią. Wciska się on klinem między W. Ks. Poznańskie, Królestwo Polskie, Szląsk Austryacki, Czechy i Saksonię.
Obszar tej prowincyi obejmuje 40.291 kilometrów kwadratowych czyli 731. 6 mil kwadratowych a podzielonym jest na trzy regencye: Opolską (Gómy Szląsk) liczącą 239.97 mil kwadr., Wrocławską (Średni SzJąsk) 244.72 mil kw. i Lignicką (Dolny Szląsk) 241.00 mil. kwadr.
W granicach tych rozsiadło się 149 miast, 5.600 gmin wiejskich, 3.437 obszarów ziemskich, 6.400 osad nienależących do żadnej gminy. Trzy szląskie regencye podzielone są na 64 obwodów. Stolicą całego Szląska jako też, regencyi średnio-szląskiej – jest Wrocław, górnego Szląska – Opole, dolnego zaś – Lignica.
Ogół ludności Szląska pruskiego wynosi, według ostatnich obliczeń rządowych, 4.112.187 dusz, a mianowicie: w regencyi opolskiej (górny Sz1ąsk) 1.497.593; w wrocławskiej 1.579.248, w lignickiej 1.035.376. w liczbie tej religii rzymsko-katolickiej 2.192.046, ewangelików 1.867.459, wyznawców mozaizmu 52.682. Do ewangelików należą bracia morawscy (Herrnhuter), zamieszkujący Niskie, Nową Sól (Neu-Salz), Gnadenberg, Gnadenfrei, Gnadenfeld, oraz husyci, zamieszkujący w Husinicach (Hussinitz), Podiebradzie, Friedrichsgratzu i Friedrichstaborze.”
Nie wiem od którego roku / jakiego czasu nazwa Mittelschlesien zanikła i została wyparta dla nazwy całej krainy na zachód od Przesieki Śląskiej – Niederschlesien (Dolny Śląsk). Ta zmiana jest jednak faktem.
„Wśród ludności szląskiej spostrzegamy dwa plemiona, to jest słowiańskie i germańskie, które to ostatnie liczebnie przewyższa plemię słowiańskie. Niemców i żydów więc na Szląsku pruskim jest 3.369.521, słowian zaś 752.666 a w tej liczbie: polaków, 666.666, wendów 32.000, czechów 11.000 i morawiaków 43.000.
W innych okręgach Szląska średniego, ludność słowiańska , jak podaje L. Malinowski w swoich “Zarysach życia ludowego na Szląsku”, miesza się już z żywiołem niemieckim. Dodać tu trzeba, że wsie polskie znajdują się na zachód od Wrocławia a nawet i ku Lignicy, lecz tam żywiot słowiański jest nader słaby i ciągle się zmniejsza. W zachodnich i południowych okolicach okręgu raciborskiego i kilku osadach głubczyckiego, zamieszkują Morawianie czyli morawcy, wrzynając się klinem na wschód , między ludność czysto polską, aż po sam lewy brzeg Odry np. Tworkowo. W okręgu głubczyckim po morawsku mówią w miasteczku Jarowniowie (Gernau) i Tłustych Mostach (Soltzmuhle). Granice między ludnością polską a morawską stanowią następnie wsie morawskie: Wielkie Petrowice, Szamarzowice, Krzenowice, Borzucin, Piszcz, Benkowice, Tworkowo, Owsiszcz, RudyszwaId, Gać, Szulerzowice, Koblowo (na granicy Szląska austryackiego). Kolonie wychodźców czeskich znajdują się w okolicach Strzelna (Strehlen), a mianowicie: Husinec, .MehItheuer, Pentsch, Wyższy i Niższy Podiebrad: w kłodzkim Cudowa (czyli Chudoba), w sycowskim: Tabor, Czermin i inne.”
Władysław Kornel Zieliński, (1836-1895)] , „Szląsk (pruski) słowem i ołówkiem : na podstawie najnowszych źródeł przedstawiony” 1889 W-wa, (praca wydana przy wydatnym udziale i przyjacielskiej pomocy / konsultacji hrabiego F.A. Larischa z Dirschel, dra St. Karwowskiego, profesora gimnazjum z Leobschuetz / Głubczyc i ks. Radziejewskiego z Beuthen / Bytomia) .
Mapa narodowości Górnego Śląska w okresie plebiscytów.
Dane obecne:
Współcześnie rok 2017 (dane zaburzone, bo ujmujące część małopolską obecnego województwa śląskiego – spróbujmy coś z tym zrobić):
Województwo śląskie – 4 564 394 mieszkańców,
Województwo opolskie – 991 161 mieszk.
Województwo dolnośląskie – 2 902 365 mieszk.
Razem: 8 457 920 mieszk.
Wg spisu z 2011 roku; osób deklarujących narodowość śląską jako pierwszą lub drugą jest w Polsce 847 tysięcy, 431 tys. osób, wpisało zarówno narodowość polską jak i śląską; (376 tys.) ograniczyła się tylko do narodowości śląskiej.
Wg tego samego spisu – osób deklarujących przynależność niemiecką – w sumie 148 tys. (wobec ponad 150 tys. w NSP 2002), z czego 45 tys. zadeklarowało narodowość niemiecką jako jedyną, a 64 tys. – wraz z narodowością polską (część , 39 tys. niemiecko – śląską).
Województwo dolnośląskie, dane o mniejszościach (grudzień 2017 Wydział Kultury Woj. Dolnośląskiego):
Czesi – 2.833 obywateli polskich, w tym na Dolnym Śląsku – 396
Niemcy – narodowość niemiecką zadeklarowało 144 238 obywateli polskich, w tym na Dolnym Śląsku – 1 700 osób (w rzeczywistości jest to kilka tysięcy Niemców lub osób pochodzenia niemieckiego – główne skupiska to Wrocław, Jelenia Góra, Legnica oraz Wałbrzych). Szacuje się, że mniejszość niemiecka w Polsce liczy od 250 000 do 300 000 osób, z czego większość zamieszkuje w województwie opolskim i na Górnym Śląsku.
Ormianie – zadeklarowało 3623 osoby.
Rosjanie – 8.796 obywateli polskich, w tym na Dolnym Śląsku – 861 osób.
Ukraińcy – 38 797 obywateli polskich, w rzeczywistości szacuje się ich liczbę na ok. 60 tys. osób. Na Dolnym Śląsku oficjalne dane mówią o 1 422 osobach narodowości ukraińskiej. (nie bierzemy pod uwagę ludności Ukrainy pracującej okresowo zarobkowo na terenie obecnej RP).
Żydzi – to mniejszość narodowa, do której przynależność podczas przeprowadzonego w 2011 r. Narodowego spisu powszechnego ludności zadeklarowało 7 353 obywateli polskich , w tym na Dolnym Śląsku 880 – faktycznie jest to ok. 3 000 osób.
Odliczmy ok. 1 500 000 mieszkańców (dane zgrubne może i za dużo)części małopolskich województwa śląskiego. Zostaje nam liczba ok. 7 mln „dusz” zamieszkujących obecnie w przybliżeniu (przepraszam mieszkańców Kraiku Hulczyńskiego i innych dawnych fragmentów Śląska Pruskiego obecnie w granicach Republiki Czeskiej , również mieszkańców części obecnego lubuskiego – pamiętam o nich, nie mam jedynie danych, aby je uwzględnić) obszaru, który jako tako (uwzględniamy tu również obecne poglądy narodowościowe części mieszkańców dawnego Śląska Austriackiego) pokrywa się z dawnym „Szląskiem Pruskiem” z pierwszego opracowania.
Należy również podejść bardzo krytycznie do wyników spisu narodowościowego GUS-u (patrz też uwagi w powyżej prezentowanych danych Wydziału Kultury Woj. Dolnośląskiego)
Dlatego proponuję powiększyć dwukrotnie obecny stan i faworyzować liczbę tych, którzy uznają jedynie jedną narodowość śląską (wybory znacznie rzadsze w regionie Bielska, w Beskidzie Śląskim na Śląsku Cieszyńskim) : osób deklarujących narodowość śląską do 1.7 mln osób, w tym 950 tys. osób deklarujących narodowość polską jak i śląską; 750 tys. – narodowość śląską.
Również powiększmy dwukrotnie liczbę mniejszości niemieckiej: do 300 tys, z czego 90tys. deklarujących narodowość niemiecką jako jedyną, 130tys. – wraz z narodowością polską; 80 tys. niemiecko – śląską.
Z podliczenia z 1889 roku mamy (dane Państwa Pruskiego):
– Niemców i obywateli niemieckich wyznania mojżeszowego – 81,94% (Żydzi – 1,28%, jako wyznawcy – nie ewangelicy pochodzenia żydowskiego!)
– Ślązaków („Polaków”, lub popularnego określenia w administracji pruskiej „elementu polskiego”) – 16,21%
– Łużyczan (tak, byli i są – w pewnej ilości dalej na ziemiach przy Odrze, znaczna część została wyrzucona za Odrę do NRD, znam osoby takiego pochodzenia, pracowałem z nimi ) – 0,78%
– Morawian – 1,04%
– Czechów – 0,27%
Z poprawionych szacunków z lat 2011 – 2017, na zbliżonym obszarze (przy założeniu 1,5 mln mieszkańców woj. śląskiego w jego poza-śląskich częściach) :
– Niemców -max. 4,29% w tym narodowości: 1,28% niem., 1,86% niem.-pol., 1,14% niem.-śl. (wg spisu byłoby 2,2%)
– jedynie Ślązaków – max. 10,71% (wg spisu byłoby 5,4%)
– Ślązaków i Polaków – 13,57% (wg spisu byłoby 6,8%)
– jedynie Polaków – min. 70% (wg spisu byłoby 84,6%)
– pozostałych narodowości – < 1%
Dane są jedynie szacunkowe, określające zmiany narodowościowe na przestrzeni ok. 130 lat na całym Śląsku (dawniej Pruskim). Widać wyraźną wymianę nacji dominującej (w deklaracji narodowościowej) z niemieckiej na polską, niezależnie od jej pochodzenia etnicznego (tutejsza, przyjezdna, już zakorzeniona od 2-3 pokoleń).
I tu się nasuwa, przy całym szacunku do oficjalnego programu Śląskiej Ferajny:
http://www.ferajna.eu/%C3%B4-n%C5%8Fs
„Skupiamy wszystkich tych, którym los regionu nie jest obcy. Nie jest ważne czy ktoś urodził się na Górnym Śląsku czy poza nim – najważniejsze jest poczucie więzi z regionem.”
(oficjalne programy polityczne i społeczne są zawsze bardzo cacy)
– moje pytanie do Pana Lubiny i Śląskiej Ferajny – do kogo ten ambitny program – patrz na deklarację na koszulce:
jest tak naprawdę adresowany na Śląsku?
Do nie – Niemca, nie – Polaka, nie – Czecha, nie – Morawianina, nie – Ślązaka + Polaka. Czyli do od 5,5 do w porywach 11% populacji całego Śląska. Tylko gdzie znaleźć takiego czystego rasowo Ślōnzŏka? Na koszulce?
Widziałem też koszulki “selektywne” – “Niy Polŏk, ino Ślōnzŏk”. A je tyż tako z napisym “Niy Niymiec, ino Ślōnzŏk”. A może idzie dostać cołki paket wszyjstkich trzech naroz, może co uszporuja ….. XXL minimum. Ôd piwa.
Hauptmann a sprawa śląska:
I jeszcze o postawie G. Hauptmanna w trakcie Powstań Śląskich,. Musiałby być niespełna rozumu jako Gebrirglaender, Niederschlesier i Schlesier (Pogórzanin Sudecki, Dolnoślązak i Ślązak) aby wypowiadać się za demontażem jego pruskiej ojczyzny oraz Cesarstwa Niemieckiego; w niej był urodzony i w niej się uformował.
Ciekawe, jakie reakcje za czasów Republiki Weimarskiej wzbudziłby na ulicach Wrocławia (Breslau), Jeleniej Góry (Hirschberg), Legnicy (Lignitz), Opola (Oppeln) czy na prowincji Niederschlesien (Dolnego Śląska ) i połowy Oberschlesien (Górnego Śląska) ankieter, który pytałby o narodowość śląską potomków obywateli Królestwa Prus, których władcy i politycy doprowadzili do zjednoczenia Niemiec i powstania Cesarstwa Niemieckiego. Niezależnie czy byli oni z pochodzenia Niemcami, Polokami, Wendami, Sorbami, Pomorzanami, Czechami, Morawianami , Austriakami, Węgrami, Chorwatami, Włochami etc. etc. lub skrojcowani na dziesiątki sposobów.
Jeszcze ciekawsze musiałoby być pytanie czy czując się Ślązakami nie są Niemcami – a już kuriozalne byłoby stwierdzenie, że skoro są Niemcami to nie są Ślązakami. No może paru przyjezdnych by się z tym zgodziło, będąc „exakt”. Paru przy dobrym nastroju uśmiałoby się szczerze przyjmując to za żart, sporo by się pukało w głowę i szło dalej, od poniektórych krewkich można by dostać zdrowo po mordzie albo i lepiej, jakaś część przewrażliwionych ucapiłaby delikwenta społecznie i odprowadziła do policmajstra. We Wrocławiu może znalazłoby się też parę osób spolegliwych (w śląskim znaczeniu tego słowa – zuverlassig), które zamówiłyby taksówkę i łagodnie perswadując, odwiozłyby boroka na Auenstrasse 42a (obecnie ul. Bujwida 42) w celu dalszego rozpoznania choroby.
Po 1933 roku nawet myślenie o czymś takim mogło skończyć się naprawdę fatalnie …..
Los wielu, naprawdę bardzo wielu działaczy na rzecz niepodległości / niezależności Górnego Śląska był wyjątkowo podły jeśli nie tragiczny, no chyba że, jak niektórzy, przepoczwarzyli się w porę w Patreigenossen … lub lawirowali.
A co do określenia Kulturklau; jest to określenie bardzo niebezpieczne – bo idąc tym tropem i myśleniem należałoby wytknąć je, czy mieć za złe np. Niemcom / Niemcom austriackim, czeskim, łużyckim , dolnośląskim, którzy zorganizowali, rozbudowali (i po 50 – 80 latach byli u siebie -niektórzy są nadal i naprawdę są u siebie) dziesiątki miast i miasteczek przemysłowych na Górnym Śląsku – wspomnę tylko o Katowicach, Zabrzu; nieco wcześniej bo od końca 18 wieku o Chorzowie; zakładali też np. przemysłowy Josephstadt / Podgórze z drugiej strony Wisły vis a vis Krakowa, przemysłową Łódź, rozbudowywali współczesne Bielsko (Bielitz), nowoczesną Bydgoszcz (Bromberg), Grudziądz (Graudentz), Toruń (Thorn) itd.itd. Jak mogli i ich potomkowie mogą (bo mają do tego święte prawo, bo się tu urodzili i wychowali) uczestniczyć w budowaniu kultury śląskiej, niemieckiej, polskiej, czeskiej, słowackiej, węgierskiej , europejskiej? W jakieś 150 – 80 – 50 lat licząc od końca II wojny światowej. Część stawała się gorącymi orędownikami tego co zastali, co więcej – wiele z tego dziedzictwa zachowali / zakonserwowali. Po co to robili? To przecież Kulturklau!
Każda kultura to jest taki dziwny wytwór ludzkości, który żeby nie wiadomo jak był podbijany, ograniczany, wypierany, przeinaczany – z biegiem czasu podbija zwyciężców, będąc składnikiem ich kultur kolejnych.
Proszę też nie traktować moich powyższych uwag i przemyśleń jako głosu za tą, czy inną opcją / racją narodowościową czy etniczną. Także jako głosu przeciwko takim czy innym ruchom obywatelskim, zachęcającym ich członków do poznawania historii i tradycji regionu , w którym żyją. Wręcz przeciwnie. Od paru ładnych lat, przy okazji poznawania historii Śląska, próbuję zrozumieć procesy społeczne, kulturowe, wyznaniowe i polityczne, zachodzące na nim w okresie jego industrializacji i transformacji jego zróżnicowanego społeczeństwa w tym czasie w wymiarze regionalnym jak i kontynentu oraz świata. Czym bardziej się w historię tego okresu zagłębiam, tym bardziej wydaje mi się ona niejednoznaczna, zróżnicowana, w wielu miejscach niespójna i nie do końca zgodna z opiniami szkół historycznych, nazwijmy je “narodowymi”. Także nowofalowymi i idyllicznymi interpretacjami , tworzonymi na potrzeby chwili aktualnej, często skażonymi myśleniem ahistorycznym i chciejstwem. Wraz z wielkimi dokonaniami i sukcesami na polu reform, rozwoju gospodarki i przemysłu np. potworny wyzysk i niewyobrażalna krzywda ludzka. Piekielnie trudna i złożona sprawa.
Zdjecia : Wikipedia Commons, polska – org, fotopolska, internetowa strona Śląskiej Ferajny z Mysłowic.