Blogi

Zgoń 1939 r. – spacyfikowani a potem przehandlowani?

                       Wrzesień  1939 roku w Zgoniu 

Historia pacyfikacji Zgonia, dziś dzielnicy Orzesza, to bolesny rozdział w dziejach II wojny światowej na Ziemi Pszczyńskiej. 3 września 1939 roku, w wyniku tragicznej pomyłki i błędnych rozkazów, specjalny niemiecki oddział pacyfikacyjny rozstrzelał ośmiu niewinnych mieszkańców i podpalił szereg budynków.W tamtym czasie  sami Niemcy przyznali się do „pomyłki”, a część rodzin ofiar otrzymała odszkodowania, które nie objęły  rodzin powstańców śląskich. Całość zadośćuczynienia nigdy nie została załatwiona, a co więcej, do dziś nie ustalono winnych tego mordu.

Ciekawa jest reakcja Polski, gdy w latach 1978/1979 roku Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce zajęła się sprawą masakry w Zgoniu. Zanim jednak poznamy konkluzje polskiego śledztwa, zapoznajmy się ze zdarzeniami w Zgoniu na podstawie różnych opublikowanych i rękopiśmiennych źródeł. Warto nadmienić, że analogiczne opisy zdarzeń znajdują się w dyspozycji Instytutu Pamięci Narodowej, w spadku m.in. po Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.Poniżej przedstawiam skrócony zapis wydarzeń w Zgoniu skompilowany z różnych źródeł które podaję na końcu tekstu.Relacje pojedynczych mieszkańców różnią się w szczegółach, ale to normalne przy relacjach z tak traumatycznych zdarzeń.

Przedwojenna mapa Zgonia i okolic.

                     1 września 1939 – Początek wojny

W piątek, około godziny 9:00 rano, od strony Mościsk zaczęły nadciągać niemieckie oddziały – konnica, rowerzyści oraz jednostki zmotoryzowane. Poruszali się drogami polnymi i leśnymi w kierunku Suszca i Woszczyc. Niedługo później od strony Suszca pojawiły się polskie oddziały wojskowe. Żołnierze pytali miejscowych: „Nie było tu Niemców?”, a po otrzymaniu potwierdzenia, że byli, natychmiast ruszyli dalej w stronę Gostyni i Wyr.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Tego dnia przez wieś kilkakrotnie przemieszczały się oddziały – raz niemieckie, raz polskie – jednak nie doszło do bezpośrednich starć. Część niemieckich żołnierzy mówiła po polsku (po śląsku ?– dopisek A. Kopczyńskiego), co wyraźnie zaskakiwało mieszkańców, szczególnie młodszych, którzy nie rozumieli języka niemieckiego. Najprawdopodobniej były to jednostki pochodzące z terenów przygranicznych.

Wieczorem, gdy nadciągnęła noc, z rejonu Gostyni i Wyr dochodziły odgłosy walk, a na horyzoncie widoczna była łuna pożarów.

                 2 września 1939 – Pierwsze strzały 

Dzień mijał spokojnie do późnych godzin wieczornych. Wtedy ponownie pojawiły się niemieckie oddziały. Obok stodoły pana Kreta ustawili działo i rozpoczęli nocny ostrzał w kierunku Gostyni i Wyr, gdzie trwały ciężkie walki.

Z późniejszych relacji wynika, że na łąkach przy cmentarzu w Gostyni, od strony Zgonia, doszło do dramatycznych walk na bagnety między żołnierzami polskimi a niemieckimi. Były to brutalne starcia wręcz, które pochłonęły wielu żołnierzy.

              3 września 1939 – Pacyfikacja Zgonia

W niedzielny poranek w Zgoniu panował względny spokój, choć wciąż słychać było strzały z sąsiedniej Gostyni. Mieszkańcy, nieświadomi nadchodzącej tragedii, zaczęli gromadzić się przy kościele – spodziewano się mszy, którą miał odprawić ks. Zając z Woszczyc.

Nagle do świątyni weszło dwóch niemieckich żołnierzy. Uklękli, zrobili znak krzyża i opuścili kościół. Niewiele później, około godziny 11:00, od strony Mościsk nadjechały dwa samochody Wehrmachtu, które przejechały przez Zgoń w stronę Woszczyc. Niemieccy żołnierze, zgromadzeni przy kościele, dawali znaki zebranym mieszkańcom, by się rozeszli. Ludzie w popłochu zaczęli wracać do domów. W świątyni pozostała tylko staruszka – Franciszka Schcoda, która została, by odmówić samotnie Drogę Krzyżową.

Po chwili wjechała do wsi kolumna SS – motocykle i samochody z uzbrojonymi żołnierzami. Rozpoczęli podpalenia domów – całe obejścia stawały w płomieniach, a mieszkańcom zabroniono je gasić. Wkrótce wieś ogarnęła panika.

Przyczyną brutalnej akcji był fałszywy meldunek, według którego ktoś miał ostrzelać niemiecki samolot z wieży kościoła w Zgoniu. Rzekomo miała to zrobić Franciszka Schcoda. Niemieccy żołnierze wtargnęli do świątyni, zastrzelili modlącą się staruszkę, a jej ciało wywlekli na schody.

Rozpoczęła się bezlitosna pacyfikacja. Mieszkańcy ginęli od kul i bagnetów, często we własnych domach lub na podwórzach. Pani Gertruda Skrzypczyk mieszkanka Zgonia wspomina:

„Franciszka Gorzawska zginęła od serii strzałów oddanych przez okno. Zostawiła pięcioro małych dzieci. Jerzy Bomba został znaleziony martwy na polnej drodze – jego ciało przebito bagnetem. Jan Plichta został zastrzelony na polu, gdy próbował dogonić spłoszonego źrebaka. Jan Jureczko, Szczepan Muras i Józef Marcisz – wszyscy zostali zamordowani. Pan Marcisz próbował gasić ogień w gospodarstwie swojej siostry.”

Cudem uniknął śmierci Konrad Weisheller – jego żona Maria, z dwójką malutkich dzieci, dowiedziawszy się, że mąż został zatrzymany przez Niemców, pobiegła błagać o jego życie. 

Na podwórzu Zacherów Karol Zacher – weteran I wojny światowej, mówiący biegle po niemiecku – próbował tłumaczyć oficerowi, że w Zgoniu nie ma ani wojska polskiego, ani partyzantki. Niemiecki dowódca zagroził jednak, że jeśli znajdą się osoby podejrzane o ostrzał, wszyscy zebrani zostaną rozstrzelani.Karol Zacher odszedł z oficerem i dwoma żołnierzami do domostwa Pawliców (obecnie dom państwa Wróbel). Podczas legitymowania starszego wiekiem gospodarza, jeden z żołnierzy zauważył mężczyznę wybiegającego z wrót gospodarstwa Plichtów, położonego na polach około 400 m od drogi i oddał strzał zabijając go na miejscu. Mężczyzną tym był 60-letni gospodarz Jan Plichta, który wybiegł po spłoszonego źrebaka. Znaleziono go martwego przed wrotami z powrozem w ręce. Chwilę po tym zdarzeniu do oficera podjechał na motocyklu żołnierz z rozkazem wstrzymania akcji.”

                         Zatrzymanie rzezi

Zagładzie wsi zapobiegł Robert Kempka, również weteran I wojny światowej. W geście rozpaczy owinął miotłę białą tkaniną i – trzymając ją wysoko – przedostał się do niemieckiego sztabu. Przekonywał dowódców, że w Zgoniu nie było żadnego ostrzału z kościoła, a wieś nie jest miejscem działalności wojsk polskich.

Dowódca nakazał wstrzymanie akcji i przeprowadzenie weryfikacji. Ustalono, że meldunek o ostrzale był fałszywy. Niemcy zaniechali dalszych represji.

Inni starsi mieszkańcy również próbowali tłumaczyć w języku niemieckim, że strzały do samolotu padły od strony Kobióra – w lasach tymi drogami wycofywały się polskie oddziały, zmierzające w stronę Wyr i Gostyni, gdzie walczyli m.in. żołnierze pod dowództwem por. Kiełbasy. Porucznik poległ, a jego ciało spoczęło na cmentarzu w Mikołowie.

Zamordowanych cywilów pochowano w zbiorowej mogile na polu pana Wilhelma Dyrdy – miejsce to do dziś przypomina o tragedii, która dotknęła Zgoń na początku II wojny światowej

Foto: Budowa kościoła w Zgoniu

 

    Bilans strat i kontrowersje wokół śledztwa

W wyniku pacyfikacji zginęło 8 osób, a spalonych zostało około 20 budynków. Niemcy sami z czasem uznali, że była to tragiczna „pomyłka”. Za spalone budynki szybko wypłacono odszkodowania, jednak nie otrzymały ich rodziny powstańców śląskich. Nic nie wiadomo o odszkodowaniach dla rodzin za zabitych krewnych. Nie ustalono czy wspomniany samolot ostrzelali polscy żołnierze z okolic Wyr i Gostyni czy przez pomyłkę wojsko niemieckie.

Na podstawie zebranych zeznań mieszkańców Zgonia z protokołów Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce z 1979 roku oraz innych relacji, widać, że mamy do czynienia ze zbrodnią wojenną. Jakimi konkluzjami zakończyło się polskie śledztwo z 1979 roku? Wyniki są szokujące. Zacytujmy postanowienie  sądu:

“Postanowienie o zaniechaniu wszczęcia postępowania

Katowice, dnia 7. VI. 1979 r. Sędzia rejonowy xxxxx deleg. do OKBZH w Katowicach

 Po zapoznaniu się z materiałami w sprawie zastrzelenia 3.IX.1939 r. w Zgonie b. pow. Pszczyna 8 osób postanowił: wg art 258 kpk zaniechać wszczęcia postępowania albowiem: zebrane materiały nie dostarczyły podstawy do wszczęcia śledztwa.

Uzasadnienie: W wymienionych w kwestionariuszu masowych egzekucjach w Zgoniu b. pow. Pszczyński ofiary zostały zastrzelone w czasie działań wojennych. Tego dnia niemieckie wojsko nacierając wkroczyło do miejscowości Zgoń. Z płonących zabudowań uciekali ludzie z których kilku zginęło. Skoro ofiary zginęły podczas bitwy nie można przyjąć popełnienia mordu. 

Orzeczono jak wyżej. (podpis sędziny)”

Bardzo dziwne postanowienie polskiego sądu z 1979 roku. Jaka to była „bitwa” bezbronnych mieszkańców Zgonia z Wehrmachtem? Z dokumentów wynika też, że po II Wojnie światowej strona polska nie przeprowadziła ekshumacji zabitych mieszkańców, tak jak to zrobiono m.in. na pobliskim miejscu rozstrzelania na Pasternioku. We wspomnieniach nt. rekompensat czytamy, że żadnych odszkodowań za spalone domy i stodoły nie otrzymały rodziny „powstańców śląskich”. Co ciekawe, powojenne władze polskie, do których zwracały się te rodziny o pomoc, odpowiedziały im, „że nic wam się nie należy, bo nikt nie był w żadnym obozie”.

Foto: kościół w Zgoniu

Warto zastanowić się, dlaczego tak potraktowano temat pacyfikacji Zgonia w śledztwie z lat 1978-79? Tu musimy się przyjrzeć sytuacji politycznej, w jakiej znajdowała się ówczesna Polska pod rządami Edwarda Gierka i jego PZPR-owskiej ekipy. Po latach stalinizmu Bieruta i siermiężnego patriotyzmu epoki Wiesława Gomułki, od 1970 roku nastała epoka Gierka. Postawiono wtedy na otwarcie się komunistycznej Polski na Zachód i unormowanie stosunków z Zachodnimi Niemcami. Władze Polski liczyły też na to, że w zamian za pewne unormowanie relacji uzyskają jakieś fundusze od państw z Zachodu Europy czy USA. Już w 1970 roku oraz w 1972 roku podpisano traktaty normalizujące m.in. status zachodniej granicy Polski oraz relacji międzypaństwowych. Dla strony niemieckiej ważna była m.in. sprawa łączenia rodzin – w wielkim stopniu dotyczyło to Górnoślązaków, którzy chcieli wyjechać z Polski i dołączyć do swoich krewnych w RFN. Sporo Ślązaków czuło się bardziej Niemcami i chcieli po prostu na stałe wyjechać z Polski. Od akcji łączenia rodzin z lat 1956-59 wyjazdy do Niemiec Zachodnich były zablokowane. W 1970 roku na fali „normalizacji” zezwolono na wyjazd 35 tys. Górnoślązaków do RFN. W Polsce nastąpiła wtedy tzw. „psychoza wyjazdowa”, poszukiwano wszelkich dokumentów o niemieckich przodkach, które mogłyby umożliwić legalną imigrację do RFN. Od około 1973 roku władze PRL postanowiły powiązać negocjacje ws. wyjazdów do RFN z możliwością uzyskania od Niemiec niskooprocentowanych kredytów. W 1975 roku uzyskano porozumienie. Polska uzyskała od RFN około 1 mld marek kredytu na 2,5 procent oraz około 1,3 mld marek innych płatności w zamian za zgodę na wyjazd około 125 tys. osób. Z Polski wyjeżdżali wtedy głównie Ślązacy (70 procent wyjeżdżających) i Mazurzy. Na całym świecie ten „biznes” był komentowany jako „handel własnymi obywatelami”.

W takim „biznesowym” nastroju nie było w interesie władz polskich psucia klimatu w rozmowach z władzami RFN. Gdyby poważnie potraktować temat pacyfikacji Zgonia w latach 1978-79, to wyrok sądu polskiego powinien jednoznacznie uznać, że 3 września 1939 roku w Zgoniu doszło do zbrodni wojennej (nawet omyłkowo). Powinno się żądać od władz RFN ustalenia winnych za tę zbrodnię i ewentualnie, po przekazaniu materiału dowodowego stronie niemieckiej, domagać się ich ukarania. Do tego powinna dojść sprawa indywidualnych odszkodowań dla rodzin niewinnie zastrzelonych. Przypomnijmy, że ci ludzie byli zastrzeleni „losowo”, nie stosowano żadnych kryteriów typu – „powstaniec śląski”, „partyzant”, „dywersant”, co miałoby zastosowanie do jakiegoś alibi „działań wojennych”. Podo

Być może tragedia mieszkańców Zgonia została w latach 70. „przehandlowana” na niemieckie tanie kredyty? Chyba już nie poznamy motywacji polskich badaczy i sędziów, którzy nie dopatrzyli się w pacyfikacji Zgonia „popełnienia mordu”.

 

     

       Upamiętnienie ofiar

Kolejną kwestią jest upamiętnienie ofiar masakry w Zgoniu. O ile w pobliskim Orzeszu państwo polskie partycypuje w kosztach utrzymania pomnika rozstrzelanych w 1939 roku w lesie Pasterniok, to w Zgoniu można liczyć tylko na inicjatywy mieszkańców i miasto Orzesze. W latach 50. proboszcz miejscowej parafii, ks. Raszka, doprowadził do powstania jednej wspólnej mogiły i tablicy z nazwiskami zamordowanych. Fundatorami tego przedsięwzięcia były rodziny ofiar. W 2007 roku UM w Orzeszu ufundował pomnik z nazwiskami rozstrzelanych. Pomnik jest bardzo skromny, ogranicza się do listy ofiar oraz daty tragedii. Patrząc na całość tej historii, trzeba powiedzieć jasno – pomordowani ze Zgonia zasługują na lepsze upamiętnienie. I to ze strony państwa polskiego, nie tylko miasta Orzesze czy zbiórek społecznych . Postanowienie polskiego sądu z 1979 roku jest kłamliwe wobec tragedii Zgonia z 1939 roku. W tym przypadku ani sąd, ani Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, a później IPN nie stanęły na wysokości zadania. W Zgoniu państwo polskie powinno ufundować pomordowanym godny pomnik, który byłby zadośćuczynieniem za haniebne postanowienie sądu oraz wcześniejsze potraktowanie rodzin ofiar. Dziś, w dobie żądań reparacji i odszkodowań, warto to postanowienie polskiego sądu przypomnieć. Czy w 1979 roku wizja kredytów z RFN była ważniejsza niż sprawiedliwe dochodzenie ws. takich zbrodni jak w Zgoniu i innych miejscowościach? Co ciekawe, masakry ludności cywilnej w Polsce, poza Śląskiem, były i są bardziej „upamiętniane”. Trzeba zauważyć, że nawet w czasie rządów opcji “Polaków Lepszego Sortu” nikt się tematem godnego pomnika w Zgoniu nie zainteresował. Wtedy pieniądze szły na patriotyczne, grające ławeczki i inne dziwne „konstrukcje”. Grupa mieszkańców Zgonia chce budowy nowej mogiły i tablicy z konkretną informacją o tragedii z 3 września 1939 r. Może warto się zwrócić do polskich instytucji typu IPN itp. by sfinansowały tę inicjatywę ? Państwo polskie stać na inny gest wobec mieszkańców Zgonia , inny niż “dziwne” postanowienie sądu z 1979 r.Można by też zwrócić się do strony niemieckiej,tylko co wtedy zrobić z “dziwnym” postanowieniem sądu z 1979 r ?  Podobne pacyfikacje miały miejsca w innych śląskich i polskich miejscowościach, warto by sprawdzić czy polskie sądy nie wydały więcej dziwnych „postanowień ” w latach 70tych w takich przypadkach.

Foto : Zbiorowa mogiła zamordowanych mieszkańców Zgonia

 

Na marginesie relacji mieszkańców Zgonia warto się zastanowić czy jakiś wpływ na masakrę w Zgoniu miały mało zbadane wydarzenia z 1 września 1939 r znane jako “Potyczka polskich leśników z niemieckimi kawalerzystami “ , z udziałem min.leśniczego ze Zgonia. Tak opisuje te zdarzenia Zygmunt Orlik w książce “Nad Korzeńcem- szkice z dziejów Kobióra”—–”…Potyczka leśników z kawalerzystami

Wczesnym ranem 1 września 1939 r. leśniczy ze Zgonia, Władysław Honiek, wsiadł na rower i udał się z sierpniowymi raportami do Nadleśnictwa w Kobiórze. Wracając do domu zauważył w swojej wsi niemieckich kawalerzystów. Szybko zawrócił i zawiadomił o tym swoich przełożonych w Kobiórze. W chwilę później niemieccy kawalerzyści zbliżyli się do budynku Nadleśnictwa. Wówczas Leon Lewiński (leśniczy z Gostyni), Władysław Honiek i praktykant Tadeusz Marciniak powstrzymali ich ogniem broni myśliwskiej. Zaskoczeni Niemcy, wlokąc rannych, wycofali się do lasu. Zginął podoficer, dowódca tego oddziału.

Na odgłos strzelaniny wybiegli z tartaku uzbrojeni polscy saperzy. Poza karabinami mieli również jeden rkm. Natychmiast zajęli pozycje obronne.

Rozbity przez leśników oddział kawalerii był grupą zwiadowczą 28. dp, dowodzonej przez gen. por. Hansa von Obstfeldera. Zwiadowcy przybyli ze Zgonia, by zbadać sytuację w Kobiórze…” .Inne materiały w tej sprawie znajdziemy na stronie gminy Kobiór ,gdzie Niemcy przeprowadzili zresztą podobną pacyfikację . Zacytuję obszerny fragment “...Zupełnie „wyciszono” bohaterską obronę Kobióra przez żołnierzy polskiej armii, która skutecznie odpierała natarcia piechoty i kawalerii pancernej, wycofując się w nocy 2 września w obliczu grożącego okrążenia.Przemilczano konsekwentnie, że w okolicznych lasach zginęło 30 żołnierzy polskich, a pacyfikację ludności cywilnej całkowicie oddzielono od przyczyn jej dokonania.
W dniu 1 września w godzinach przedpołudniowych, drogą Branicką (dzisiaj Leśników), w okolice budynku nadleśnictwa, podszedł zwiad konny składający się kilkunastu jezdnych.Kiedy zatrzymał się na wysokości budynku, z jego okien padły w jego kierunku strzały z broni myśliwskiej. Już po pierwszej salwie padł dowódca zwiadu w stopniu podoficera, a pozostali „szperacze” się wycofali.
Niezależnie od intencji „obrońców nadleśnictwa”, strzały oddane w kierunku zwiadowców, potraktowane zostały jako opór ludności cywilnej o charakterze partyzanckim. Partyzantów nie chroniło „prawo wojenne”, zarezerwowane wyłącznie w stosunku do żołnierzy regularnej armii, choć przypadki bestialstwa i tu występowały ( szczególnie z udziałem oddziałów SS) . Niemniej represje jakie spotkały cywilną ludność Kobióra, nie miały żadnego związku z odwetem wkraczających wojsk niemieckich, za skuteczne odpieranie przez polskie wojsko, kolejnych natarć niemieckiej piechoty i kawalerii pancernej.
Za „bohaterstwo” leśników zapłacili życiem zupełnie przypadkowi Kobiórzanie. Kiedy sięgały ich kule SS-manów, bezpośredni sprawcy tragedii byli już daleko.
Zasada: za jednego zabitego Niemca, 10. rozstrzelanych Polaków, została zrealizowana z pełną konsekwencją, a podobne zdarzenia miały miejsce w nieodległych Jankowicach i Jaroszowcu..”

Foto : Zwiad konny Wehrmachtu

 

Wszystkie wątki i powiązania historyczne w temacie II Wojny na Górnym Sląsku wymagają dogłębnych badań i bezstronnego opracowania.

Adam Kopczyński – Stowarzyszenie Miłośników Miasta Orzesze


Źródła informacji :

-Archiwa IPN – „Korespondencja ogólna dot. postanowienia o odmowie wszczecia
postepowania w sprawie zastrzelenia przez zołnierzy Wehrmachtu
osmiu osób w Zgoniu w dniu 03-09-1939 r.” – IPN Ka 864/1419

– Strona internetowa parafii św.Antoniego z Padwy w Zgoniu

http://www.antonizgon.katowice.opoka.org.pl/artykuly-read.php?file=art001

– folder z relacjami nt. masakry w Zgoniu opracowany przez p.Anna Nycz ( w zbiorach Stowarzyszenie Miłośników Miasta Orzesze)

– rękopis anonimowej mieszkanki Zgonia z lat 50/60tych z relacjami z wydarzeń z 1939 r (w zbiorach Stowarzyszenie Miłośników Miasta Orzesze)

-Strona UM Kobiór

https://www.archiwum.kobior.pl/75rocznicapacyfikacjimieszkncow-kobiora?fbclid=IwY2xjawMKkN9leHRuA2FlbQIxMABicmlkETBCbEN3ZEZlZHFwR2d0ZXpuAR60sc9_c3fsuGOYuPgLfy3fc-sjyQpxlv9PWTwU3WsRCc-6cl3-VE-yRwbNEg_aem_2WMyNKVPaue9mqi1YWTopA

-Książka : Zygmunt Orlik „Nad Korzeńcem.Szkice z dziejów Kobióra” 1996r.

Zdjęcia kościoła ze strony :Strona internetowa parafii św.Antoniego z Padwy w Zgoniu

oraz zdjęcia własne Adam Kopczyński.

 

 

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza