Z dawnej prasy śląskiej: “Siedem groszy” 1938 r.
Jesienią ubiegłego roku, mieszkańcami Katowic wstrząsnęła wiadomość o morderstwie na terenie parku miejskiego (Kościuszki). Okazuje się że ten zielony zakątek miasta ma również swoją ponurą historię. I że nie zaczęła się ona w ubiegłym roku. Wiąże się również z osobą głośnego przedwojennego przestępcy.
„Stryczek nad głową Maruszeczki – przed procesem katowickim zbrodniarza
W toku procesu przeciwko Nikiforowi Maruszeczce i Józefowi Sparzyńskiemu, wyznaczonego na 24 bm. przed Sądem Okręgowym w Katowicach, zostanie przede wszystkim naświetlona dokładnie atmosfera, w której Maruszeczko dopuścił się na terenie Katowic pierwszej zbrodni morderstwa na osobie śp. Jerzego Rottera w parku Kościuszki. Południowa część miasta Katowic stała się ulubionym miejscem pobytu różnego rodzaju przestępców. Park Kościuszki i dzielnica Brynów dawały przestępcom doskonałe schronienie. Szumowiny ukrywające się tam, rekrutowały się w przeważnej części z elementu zamiejscowego. W ciągu dnia rozmaitego rodzaju rzezimieszki przebywały w ukryciu, a w nocy wybierały się na kradzieże. W ujęciu sprawców tych kradzieży policja natrafiała na olbrzymie trudności, bowiem wszyscy przestępcy posługiwali się pseudonimami. Wśród nich przebywało wiele kobiet lekkich obyczajów. Na czoło tej całej szajki wybił się Maruszeczko osobnik o wybitnie rozwiniętych skłonnościach zbrodniczych, bezwzględny w postępowaniu urodzony brutal.
Nosił on zawsze przy sobie broń palną i bez skrupułów posługiwał się nią, gdy trafiał na opór i wszystkim zaś tym, którzy chcieli go wydać w ręce policji, groził zastrzeleniem. Już w październiku ub.r. palił się Maruszeczce w Katowicach grunt pod nogami i dlatego wyjechał w towarzystwie wspólników Józefa Sparzyńskiego, Kaszewiaka i Kramarza z Katowic – Załęża do Krakowa. Tam Maruszeczko zastrzelił wywiadowcę policyjnego.
Policja krakowska znała nazwiska morderców i pewnego dnia osaczyła ich, aresztując Kaszewiaka i Kramarza, zaś Maruszeczko i Sparzyński zdołali zbiec. Dnia 26 października ub.r. zjawili się oni znowu w parku Kościuszki. Maruszeczko twierdził, że jego kryjówką krakowską zdradził policji śp. Rotter, którego podejrzewał, że jest konfidentem policji.
Przyszedł więc do Katowic, by na Rotterze się zemścić, tym bardziej, że poprzednio już groził mu, że go zastrzeli. W parku Kościuszki na nieszczęście spotkał Maruszeczko wieczorem około godz. 18 kochankę śp. Rottera, który nosił przezwisko „Niedźwiedź”, kobietę lekkich obyczajów Stefanię Papiszównę w towarzystwie niejakiej Wiktorii Ruśinówny. Bandyta słusznie podejrzewał, że w pobliżu znajduje się jego upatrzona ofiara śp. Rotter i dlatego chcąc go zwabić począł bić i kopać jego kochankę.
Kobiety wszczęły alarm i wkrótce Maruszeczko i Sparzyński i zobaczyli biegnącego Rottera. Bandyci szybko schowali się do krzaków i gdy przybiegł nic nie przeczuwający Rotter, Maruszeczko wystrzelił, kładąc go trupem na miejscu. Nawet natychmiastowa pomoc lekarska nie uratowałaby Rotterow i życia, gdyż Maruszeczko strzelił tak celnie, że kula przebiła serce na wylot.
Po tym krwaw y m czynie wraz z Sparzyńsklm poczęli uciekać w kierunku Brynowa. Już u wylotu parku Kościuszki natknęli się na wychodzącego z ogródka działkowego woźnego Sądu Apelacyjnego p. Fornalczyka w mundurze. Więcej zdenerwowany Sparzyńskl sądził, że jest to mundur policjanta i dlatego krzyknął do swego krwawego wspólnika: „gruchnij, bo to policjant”. Maruszeczko nie namyślając się wiele strzelił i zranił ciężko p. Fornalczyka, który dopiero przed kilku dniami opuścił szpital jednak jeszcze dziś znajduje się pod opieką lekarską.
Bandyci następnie uciekli do Krakowa, a potem w kierunku Wadowic. Tam natknęli się na policję i w toku starcia oraz strzelaniny Sparzyński został ranny i ujęty, zaś Maruszeczko znowu zbiegł. Pod koniec listopada ub.r. Maruszeczko przybył ponownie na teren Katowic.
W międzyczasie zbiegł z Krakowa Kaszewiak i Kramarz i cała ta trójka połączyła się znowu w Katowicach – Załężu. K ramarz zamieszkał u rodziny, zaś Maruszeczko z Kaszewiaklem u Józefa i Joanny Ząjąców. Bandyta już przedtem tam mieszkał a wprowadził go do Zająców Kramarz, który wspólnie z Zającem pracował na kopalni „Kleofas”, a po stracie pracy połączył się z Maruszeczką. Zającom przedstawił Kramarz swojego wspólnika za kolegę. Właściciele mieszkania znali bandytę pod pseudonimem „Franek ”. Wiedzeli oni, że „Franek” chodzi kraść, jednak nie przeczuwali, że jest on poszukiwanym za morderstwa – bandytą Maruszeczką.
W niedzielę dnia 5 grudnia ub.r. Maruszeczko, któremu w przededniu udała się większa kradzież, zaprosił Zająców, Kaszewiaka do restauracji na wódkę. Kaszewiak i Zającowa pozostali w domu, zaś na wódkę poszedł jedynie Zając i Maruszeczko. Do restauracji jednak nie poszli, lecz udali się do prywatnego mieszkania, gdzie obficie raczyli się alkoholem. W drodze do domu wstąpili jeszcze na piwo do restauracji Franciszka Gałuszki. Gdy Gałuszka zamykał restaurację, Maruszeczko poprosił jeszcze o papierosy i w tym momencie zaczął strzelać, raniąc śmiertelnie żonę, ciężko restauratora oraz Inwalidę Białasa. Zając poszedł do domu i oświadczył, że „Franek” strzelał w restauracji. Po chwili wpadł do mieszkania z dwoma rewolwerami w ręku Maruszeczko i zbudził Kaszewiaka. Wkrótce wyszli z domu i zbiegli.
Naprzód do Warszawy a następnie w Radomskie, gdzie w czasie utarczki z policją Kaszewiak został ranny, a następnie zmarł w szpitalu. Maraszeczce dzięki wielkiemu sprytowi udało się znowu zbiec. Został on ujęty dopiero później w Bielsku. O szczegółach ujęcia Maruszeczki swego czasu obszernie informowaliśmy. W czasie swej
krwawej wędrówki Maruszeczko nosił stale przy sobie małą apteczkę z jodyną, watą i bandażami. Świadczyłoby to o tym, że był on przygotowany na wszystko. Po ujęciu Maruszeczko przyznał się do winy, jednak nie chciał wyjawić przyczyn zamordowania wszystkich osób.
Oskarżał będzie go wiceprokurator Sądu Okręgowego w Katowicach dr. Włodarczyk.”
(Pisownia oryginalna.
Cytowane teksty pochodzą z gazety : „Siedem Groszy”, nr 50 z 1938r.
Dostępny w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej)
Foto tytułowe: www.sbc.org.pl
Tomasz Heisig – Ślązak z urodzenia i wyboru. Amator górnośląskiej historii, literatury, krajobrazu i kuchni 🙂