Wycieczka do Górnego Szląska: Mysłowice, Katowice, Bytom i Tarnowice
W roku 1862 na środku widocznego na zdjęciu z oddali tarnogórskiego Ochsenringu (obecnie Pl. Żwirki i Wigury) kończącego Wilhelmstraße (obecnie ul. Piastowska) ustawiono na wprost okien hotelu Prinz Regent (obecnie jakiś sklep z badziewiem) pomnik poświęcony pamięci byłego premiera i głównego autora odrodzenia potęgi Królestwa Prus, a przy tym również eksperta górniczego – barona Heinricha Friedricha Karla vom Stein.

W tym samym czasie, w sąsiednim kraju, w odległej Warszawie pani Aleksandra Petrowa z d. Pogodina wydawała kolejny numer swego religijno-patriotyczno-edukacyjnego pisma dla ludu “Czytelnia Niedzielna”. Był to periodyk, który dziś lokowałby się gdzieś pomiędzy “Gościem Niedzielnym”, “Gazetą Polską”, “Życiem na Gorąco” i “1000 Panoramicznych”. W przeciwieństwie do wymienionych współczesnych tytułów “Czytelnia” miała niewielki nakład i rozchodziła się głównie wśród warszawskich rzemieślników, a i to prawdopodobnie tylko z uwagi na powiązanie pisma z Kasą Pożyczkową, której właścicielką była pani Aleksandra. Nie przeszkadza nam to jednak, dla nas ważne, że egzemplarz numeru 38. z 1862 r. zawierający artykuł “Wycieczka do Górnego Szląska: Mysłowice, Katowice, Bytom i Tarnowice” został wydrukowany i przetrwał burze oraz wichry dziejowe. Mamy dzięki temu możliwość spojrzeć na spory kawałek Górnego Śląska połowy XIX wieku oczyma przybysza z zewnątrz, a konkretnie z sąsiedniego Królestwa Polskiego. Nie wiemy kto jest autorem korespondencji, ale raczej nie wydawczyni, gdyż jej zainteresowania koncentrowały się głównie na intensywnej, bardzo zaangażowanej religijności.
Pełny tekst korespondencji zawiera wiele nieścisłości, zwłaszcza w odwołaniach historycznych. Wyraźnie widoczne są również pewne charakterystyczne wątki polskiej propagandy narodowej, które ponad pół wieku później propaganda przedplebiscytowa podchwyci, ubogaci i wydatnie rozbuduje. W 1862 r. są jeszcze nieśmiałe, w miarę subtelne i przeplatają się z całkiem obiektywnymi obserwacjami, że “wspólnictwo z Polską po wygaśnięciu Piastów wygasło, pozostał tylko język polski”, że “lud wiejski w Górnym Szląsku dotąd zachowuje mowę i obyczaj ojców swoich”, ale jedynie “w austyackim Szląsku, szczególniej w okolicach Cieszyna, lud jest w narodowości swojej zamiłowany”. W wybranych przeze mnie fragmentach jedyną, za to sporą nieścisłością jest sposób przedstawienia postaci Franza Wincklera. I nie chodzi nawet o to, że nazwisko zapisane zostało błędnie. Franz w żadnym wypadku nie był jednym z górników, który zaczął kopać z niewielkim kapitałem, a wykopał Mysłowice, Katowice, Miechowice i 60 milionów. Winckler był wykształconym ekspertem górnictwa, zatrudnionym od samego początku kariery jako pracownik – najpierw kopalni Fryderyk w Tarnowskich Górach, później kopalni Maria w Miechowicach. Dzięki wiedzy oraz wyjątkowej smykałce do interesu zrobił oszałamiającą karierę w firmie Franciszka Aresina, ale jego przepustką do świata wielkiego przemysłu i wielkiej własności stał się dopiero ożenek z wdową po dotyczasowym pracodawcy. Nie ujmuje mu to chwały, bo posag swej małżonki pomnożył w stopniu imponującym. Niemniej nie jest Franz na pewno przykładem – jak sugeruje autor “Wycieczki do Górnego Szląska” – faceta, który zaczął dłubać w skale i wykopał kruszec, za który nabył pół Śląska.
Oddajemy więc głos korespondentowi “Czytelni Niedzielnej”:
SZLĄSK GÓRNY
Okolice w Szląsku Górnym inaczej zupełnie wyglądają, niźli u nas. Nie znajdzie tam wiosek z walącymi się chatami, ze strzechami słomianymi na pół obdartymi, płotów przewracających się, ale wszędzie są większe lub mniejsze osady w pobliżu hut, kopalń, z porządnymi domami murowanymi, pokrytymi blachą. Wszędzie pełno grub, czyli otworów kopalni, już to galmanu, już rudy żelaznej, już znowu węgla. Każdemu wolno szukać tych kopalin, potrzebuje tylko wyrobić sobie pozwolenie od Urzędu Górniczego w Tarnowicach. W tym celu podaje się do zarządu prośbę z dołączeniem planu pola, na którym szukać zamyśla. Właściciel gruntu, jeżeli się poprzednio inaczej nie ułożył, nie ponosi żadnych kosztów, lecz po znalezieniu kopalin szukanych, zwykle należy [mu się] do połowy czystego zysku. Tego rodzaju przemysł, jeżeli idzie pomyślnie, czasem prowadzi do wielkiego majątku. I tak jeden z górników nazwiskiem Winkler, o którego córce jako właścicielce Mysłowic wyżej wspomnieliśmy, przed czterdziestu laty zacząwszy szukać węgla z zapasem ledwie kilka tysięcy talarów wynoszącym, umierając pozostawił ogromny majątek: dobra Mysłowice, Katowice, Miechowice, kopalnie i gotowiznę, razem przeszło 60 milionów złotych polskich. A jedną kopalnię pod Bytomiem sprzedano za 80,000 talarów. Inni, choć do takich majątków nie przyszli, zawsze zebrali sobie porządne kapitaliki, mogące im zapewnić na starość byt spokojny.
Począwszy od granicy okręgu miasta Krakowa czyli od Mysłowic, aż po Gliwice, a nawet jeszcze dalej Szląsk Górny przedstawia obraz kraju nader ożywionego. Pod względem górniczym i hutniczym wielki tu ruch i życie panuje. Liczne dymy niedaleko jeden od drugiego wznoszące się z wysokich kominów wskazują huty cynkowe, których liczba do kilku tysięcy dochodzi. Opatrzność obdarzyła Szląsk wszystkim, co tylko do przemysłu hutniczego jest potrzebne: są bogate pokłady rudy żelaznej, kopalnie galmanu, z którego cynk wytapiają, ogromne pokłady węgla kamiennego pod Zabrzem – największe na stałym lądzie Europy, których grubość dochodzi do 11 sążni, a węgle te doskonale dają się koksować, stąd łatwo mogą być używanymi nie tylko do wytapiania kruszców, ale i do machin parowych. Glinka ogniotrwała potrzebna do budowy pieców i mufli do wytapiania cynku, znajduje się w pobliżu w okręgu miasta Krakowa, skąd ją w znacznej ilości corocznie sprowadzają. Postępując tak dalej, Szląsk Górny pod tym względem w ciągu lat kilku może dojść do tego stopnia, na jakim znajduje się obecnie Anglia i Belgia, do czego już dzisiaj niewiele brakuje.
MYSŁOWICE
Pierwszym miastem jakie leży na pograniczu okręgu miasta Krakowa i Szląska pruskiego są Mysłowice nad Przemszą, odległe 9 mil od Krakowa, stacja graniczna kolei żelaznej.
Miasteczko to dawniej niepozorne, zamieszkałe po większej części przez Izraelitów, obecnie służy za punkt środkowy dla handlu i kolei żelaznej krakowskiej i górnoszląskiej. Przed kilkunastu laty liczyło zaledwie 2,000 mieszkańców, ale gdy zaczęto stawiać dworzec i inne zabudowania kolei żelaznej, poczęło się powoli zaludniać i w ciągu lat sześciu niespełna zmieniło się nie do poznania. Ludność wzrosła do 5,000 przeszło, wielu zamożniejszych obywateli pobudowało piękne domy, wystawiono cztery hotele, czyli domy gościnne, itd. W rynku prawie wszystkie domy są murowane i piętrowe. Dziwnie od nich odbijał stary gmach rządowy zwany ratuszem, drewniany, gliną oblepiony, z dachem pleśnią pokrytym i pochyloną wieżyczką, ale ten przed kilku laty zburzono i uprzątnięto.
Kościół parafialny murowany znacznej wielkości, wybudowanym czy zupełnie odnowionym został na początku bieżącego stulecia i nosi wydatne cechy nowożytnej budowy, odznaczające się zwłaszcza w wieży czworobocznej wygięto-spiczastym dachem zakończony. Wnętrze kościoła nie odznacza się niczym szczególnym, ale jest porządnie i starannie utrzymane. Dochody kościelne są znaczne, a proboszcz tutejszy należy do majętniejszych obywateli miasta. Oprócz wspomnianego kościoła jest jeszcze drugi, mniejszy i synagoga żydowska, a obecnie budują kościół ewangelicki.
Mysłowice położone [są] na granicy trzech państw: Królestwa Pruskiego, do którego należą, W[ielkiego] Księstwa Krakowskiego należącego obecnie do Austrii i Królestwa Polskiego, od którego oddzielone są tylko rzeką Przemszą Białą. Są siedzibą władzy tak miejskiej, sprawowanej przez burmistrza, jako też i władz granicznych, reprezentowanych przez straż finansową (tutaj zwaną zielonkami, od zielonego ubrania, jakie dawniej nosili) i komisarza rządowego na kolei żelaznej.
W Mysłowicach, jako w mieście handlowym, znajduje się wiele sklepów oraz składów należących do kupców zagranicznych, którzy tutaj mają swoich komisantów i biura, czyli tak zwane kantory. Samo miasto jest własnością prywatną. Dotychczas należało do ordynacji państwa Mieroszewskich, niedawno dopiero przeszło na własność bogatej dziedziczki panny Winkler, której ojciec z górnictwa dorobił się znacznego majątku.
Obok miasta, nad Przemszą są zabudowania hutnicze, mieszczące w sobie fryszerkę żelazną, w której żelazo surowe już z rudy wytopione oczyszczają od obcych części jeszcze się w nim znajdujących, a potem na szyny i sztaby przerabiają. Koła, walce są poruszane siłą wody. Obok huty jest fabryka cegieł z glinki ogniotrwałej, z której piec budują i tokarnie, na których robią walce służące do ciągnienia szyn żelaznych. Dla wygody robotników w hutach pracujących i górników są w Mysłowicach dwa szpitale, z tych jeden niedawno dopiero wystawiony może pomieścić do 100 chorych, drugi – mały szpitalik miejski służy do wygody ubogich mieszczan, przechodniów, itd.
Huty cynkowe podobne zupełnie do tych, o jakich już przy opisie okolic Krakowa wspominaliśmy, są bardzo liczne w okolicy. Oprócz wytapiania cynku, wyrabiają też w niektórych farbę białą uchodzącą pod nazwą bieli cynkowej (zinkwejs) w dwóch odmianach: grubszej i delikatniejszej. Do tego celu służy osobna rura, w której biel cynkowa (niedokwas cynku) ulatniając się osiada w postaci białego proszku, ten przechodzi potem przez pytel dla oddzielenia proszku grubszego od delikatniejszego. Również oddzielają i zbierają osobno kadm, metal znajdujący się przy cynku w małej ilości, który w dzisiejszych czasach używanym bywa w niektórych fabrykach i w medycynie.
KATOWICE
Drugą stacją kolei żelaznej w Szląsku jadąc od Krakowa, a pierwszą jadąc z Królestwa Polskiego na Sosnowce, są Katowice – wieś tylko, ale wyglądająca jak wcale niepoślednie miasteczko, z wielu domami na piętro murowanymi i ładnym kościołem przed kilku laty wystawionym.
Z zakładów hutniczych przytoczymy walcownię cynku, w której wyrabiają blachy służące do pokrywania dachów. Cynk w hucie wytopiony rozpuszczają raz w kotle, a następnie zaczerpując łyżką wlewają do form, w których stygnie, z tych wydobyty w postaci cienkich tablic rozgrzewa się nieco w piecach, a następnie przepuszcza przez walce pędzone siłą pary, których długość wynosi do dwóch łokci. Blachy takie przechodzą przez walce kilka razy, dopóki nie dojdą do pożądanej cienkości, po czym obrównane oraz oznaczone numerem i stemplem pakują do beczek, w których na handel bywają rozsyłanymi. Jedna beczka waży zwykle 20 centnarów, arkusze są najczęściej 6 stóp długie, a 2 ? szerokie, grubość ich jest rozmaita, stosownie do numeru, których jest 14. Stopa kwadratowa blachy dachowej waży najczęściej około 1 1 funta. Obecnie wyrabiają też blachę karbowaną, która daje trwalsze pokrycie dachowe, ale ta jeszcze nie jest wszędzie rozpowszechniona. Znaczna część blachy cynkowej i cynku w taflach wytopionego w tych stronach, wysyłana bywa do obcych krajów, a najwięcej do Nowego Jorku w Ameryce, przez miasto handlowe Hamburg. Od czasu jak cynku wiele zaczęto używać do pokrywania dachów, cena jego się podniosła z 4 lub 5 talarów (24-30 złotych polskich) na 9 talarów (54 złotych polskich) za centnar.
Jadąc koleją żelazną, za Katowicami, następna stacja nazywa się Świętochłowice, skąd o pół mili leży znakomity zakład hutniczy Królewska Huta, a dalej miasteczko Bytom.
BYTOM
Bytom – miasteczko obwodowe, większe od Mysłowic, porządnie zabudowane ma trzy kościoły, z tych przy jednym jest klasztor Sióstr Miłosierdzia czyli szarytek. Jest i szkoła, szpital, fabryki sukna, fajansu, itp. Tutaj w r. 1460 podpisanym został traktat pomiędzy Kazimierzem IV królem polskim. W tym mieście wychodził Dziennik Górnoszląski w 1848 i 1849, i w tym czasie także wybrano tu posła polskiego na sejm berliński.
TARNOWICE (TARNOWSKIE GÓRY)
Tarnowice czyli Tarnowskie Góry – miasteczko nieco mniejsze od Bytomia, starożytne. Niektóre domy noszą wyraźną cechę pochodzenia z wieku XVI i XVII. Ruch tu niewielki, cicho, spokojnie. Kościół jest jeden, z wysoką wieżą, więzienie obwodowe, dyrekcja i trybunał górniczy. Mieszkańców liczy do 4,000. W okolicy znajduje się wiele pięknych i rzadkich minerałów. Niegdyś, jak dawne książki wspominają, miały się [tu] znajdować kopalnie srebra (zapewne ołowiu, srebro w sobie zawierającego, podobnie jak w Olkuszu), lecz te dziś nie istnieją. Miasto prowadziło obszerny handel ołowiem, cynkiem i solą. Historyczne wspomnienie: że tutaj w r. 1697 August II, elektor saski wybrany na króla polskiego przyjmował posłów na jego spotkanie wysłanych; a następnego dnia w Piekarach, wiosce w pobliżu leżącej, złożywszy publiczne wyznanie wiary rzymsko-katolickiej zaprzysiągł tak zwane pacta conventa.
PIEKARY
Piekary zasługują na wspomnienie i z tego względu, że do kościoła tutejszego, słynnego cudownym obrazem Boga Rodzicy, corocznie przybywa mnóstwo pielgrzymów z całego Szląska na odpust. Proboszczem tutejszym był ksiądz Ficek, niedawno zmarły zacny i światły kapłan i patryota polski , który wydawał tu pismo polskie i wiele książek drukował, i kościół ze składek wybudował.
Arkadiusz Poźniak-Podgórski – Tarnogórzanin z urodzenia i przekonania, ostatni poddany cesarza Wilhelma. Inżynier, przedsiębiorca, Ślązak, Niemiec, Polak, Czech, nawet Rusin, jak dobrze poszukać. Człowiek pogranicza.
Polecamy także inne teksty autora na blogu „Na krańcu królestwa”.