Świętochłowicka podróż w przeszłość z trupem w tle
Chapeau bas. Czopki z gowy. Autorce należy się bōnkawa i szpajza. I kołocz. “Sprawa Salzmanna. Trup, którego nie było“ to książka niewielkich rozmiarów, ale o przebogatej treści. Autorka, Monika Kassner, w swojej opowieści zabiera nas do Świętochłowic, których już nie ma, do budynków, miejsc i ulic, których świetność bezpowrotnie minęła. To miasto jest nie tylko tłem, ale równorzędnym bohaterem kryminalnej sprawy, którą bada lipiński radca prawny.
Adolf Jendrysek nie wierzy, że właściciel restauracji U Mally’ego – Georg Salzmann – popełnił samobójstwo z powodu długów. Postanawia sam zbadać sprawę. Tu rozpoczyna się akcja, której nie powstydziłby się najlepszy kryminał. Akcja wciąga jak szlōm abo ciaplyta, toczy sie wartko jak woda we Rawie. Postacie są wyraziste, wielowymiarowe, doskonale opisane, język żywy, nic się nie ciągnie ani nie nuży. Miasto jest cudownie odmalowane, plastyczne, opisane pięknym, niewydumanym językiem. I ta piyknŏ ślōnskŏ gŏdka. Poszłabych na klachy do żony Jendryska, poôsprawiałabych z jego cerōm. Z tymi bohaterami ciężko się rozstać.
Mam nadzieję na kolejne części. Piękna jest taka sentymentalna podróż wstecz. Szkoda tylko, że niektórych miejsc już nie ma, zniknęły bezpowrotnie…Pozostaje tylko przeczytanie tej książki i niedzielny szpacyr śladami Jendryska. Zaprowadzi on nas w miejsca bliskie i te trochę dalsze….ale o tym sza…Nie będę za dużo zdradzać, niech każdy tę historię pozna sam. Pyrsk.
Sylwia Wilk