Pod rządami Starego Księcia – herzog pszczyński Jan Henryk XI
10 września mija 185. rocznica urodzin księcia pszczyńskiego Jana Henryka XI von Hochberga. Warto przypomnieć tę postać współczesnym, ponieważ magnat ten, jako jeden z nielicznych na Górnym Śląsku, zrezygnował z industrializacji swoich ziem na rzecz gospodarki leśnej. Dzięki tej decyzji degradacji nie uległy sporej wielkości kompleksy leśne na wschodniej ścianie Śląska, którymi możemy cieszyć się po dziś dzień.
Nowi władcy na Pszczynie
Hochbergowie objęli w posiadanie księstwo pszczyńskie wskutek koligacji rodzinnych z poprzednim rodem władającym tą ziemią – Anhaltami. Ojciec bohatera tego artykułu – Jan Henryk X – w 1846 roku przejął dobra pszczyńskie i od razu podjął się wielu prac mających na celu likwidację zaniedbań swoich poprzedników.
Jedną z ważniejszych inwestycji nowego władcy była przebudowa zamku pszczyńskiego, który już od wielu lat nie był gruntownie remontowany i ulegał stopniowej degradacji. Wiele pieniędzy zainwestowano także w rozwój hutnictwa i górnictwa, które przez wiele lat pozostawały niedofinansowane. Jak opisywał tę sytuację jeszcze przed zmianą dynastii panującej pszczyński kronikarz Henryk Schaeffer, „wina leży po stronie panujących książąt, którzy zawsze chcieli tylko brać, a unikali wydawania pieniędzy na ten cel.” Hochberg widząc, że jego przestarzałe kopalnie są mało rentowne postanowił w nie zainwestować, co okazało się dobrą decyzją i w dość krótkim czasie zaczęły one przynosić spore zyski.
Jan Henryk X, jak wielu niemieckich szlachciców, był również miłośnikiem łowiectwa. Podczas swoich krótkich rządów zdążył on ściągnąć do pszczyńskich lasów daniele, których do tej pory tutaj nie było. Niestety, jego przedwczesna śmierć w 1855 roku przerwała wiele podjętych prac, które spoczęły nagle na barkach młodego, 22-letniego syna. Jak się później okazało, młodzieniec ten z większością problemów poradził sobie doskonale.
Pierwsze lata rządów
Jan Henryk XI urodził się 10 września 1833 roku w Berlinie. Kiedy zmarł jego ojciec, musiał on odejść ze służby wojskowej, aby zająć się gospodarowaniem na dwóch potężnych fideikomisach: w Książu i Pszczynie. Nie oznaczało to jednak, że jego przygoda z armią zakończyła się na dobre. Podczas trzech wielkich wojen, które Prusy prowadziły kolejno z Danią (1864), Austrią (1866) i Francją (1870-1871), pełnił on funkcję tzw. inspektora ambulansów królewskich. Odpowiadał on za organizację lazaretów polowych i służb, których zadaniem było ściąganie rannych żołnierzy z pola walki. Jako że niektóre starcia drugiej z tych wojen toczyły się niedaleko jego rodowej siedziby w Książu, zorganizował on na zamku i w okolicznych dobrach szpitale polowe dla potrzebujących pomocy wojaków.
Podczas wojny z Francją młody książę zafascynował się tamtejszą architekturą, co w efekcie skłoniło go do kolejnej, gruntownej przebudowy zamku w Pszczynie. Sprowadził on z kraju nad Loarą mnóstwo materiałów budowlanych, a także doświadczonych architektów, którzy doprowadzili pałac do obecnego wyglądu.
Kiedy w 1860 roku Hans Heinrich XI przebywał z wizytą u cara Rosji w Białowieży i ustrzelił tam dorodnego żubra zrodził się w jego głowie pomysł, aby ściągnąć te zwierzęta do pszczyńskich lasów. Formalności trwały kilka lat, aż wreszcie jesienią 1865 roku na Górny Śląsk przyjechał transport z czterema potężnymi zwierzętami, których nikt wcześniej tutaj nie widział. Byk i trzy krowy zostały umieszczone w specjalnie przygotowanym zwierzyńcu nieopodal Murcek, gdzie leśnicy księcia podjęli się mozolnej hodowli tego dzikiego zwierza.
Stado od samego początku borykało się z wieloma problemami wśród których najczęściej przytrafiały się choroby. Na domiar złego samiec żubra stał się bardzo agresywny, m.in. zrogował cielną krowę. Aby zapobiec dalszym stratom młody Hochberg postanowił, że zwierzę trzeba zlikwidować. Zastanawiając się jak to zrobić wpadł na pomysł, że najlepiej będzie urządzić polowanie, na które zaprosi pruskiego monarchę i który będzie mógł upolować grubego zwierza. 6 listopada 1869 roku, w podmurckowskich lasach, odbyły się wielkie łowy, na które zjechał kwiat niemieckiej szlachty, na czele z samym królem Wilhelmem I. Pruski władca, co oczywiste, skorzystał z okazji i odstrzelił wielkiego żubra. Było to wydarzenie o tyle wielkie, że w państwie pruskim już od ponad stu lat nikt tych zwierząt nie widział, bo ostatnią sztukę skłusowano w 1755 roku. Tymczasem dzięki nowo powstałej hodowli księcia Hochberga zwierzęta te na nowo zagościły w państwie Hochenzollernów.
Dalsze inwestycje
Jedną z najpoważniejszych inwestycji pszczyńskiego szlachcica była rozbudowa i modernizacja tyskiego browaru. W tym celu sprowadził on z Niemiec jednego z najlepszych piwowarów ówczesnej Europy Juliusa Millera, z którego pomocą przebudował w latach 60. i później na przełomie wieków browar w swoich włościach. Piwo, uważane do tej pory za ohydne, nabrało nowego smaku i stało się jednym z głównych źródeł dochodu w jego pszczyńskim fideikomisie. Jak szacuje dr Jerzy Polak, znawca życiorysów książąt pszczyńskich, w chwili śmierci Jana Henryka XI browar ten przynosił mu aż 20% wszystkich zysków.

Książę potrafił sprzedać swój towar. Można by rzec współczesnym językiem, doskonale budował swój PR. Produkcja Tyskiego szła w hektolitry, a piwo serwowano na przykład podczas uroczystego otwarcia Wieży Eiffela w Paryżu. Sam Hochberg uważał browar za jeden ze swoich największych, życiowych sukcesów i kiedy tylko mógł zjawiał się osobiście na terenie zakładu, gdzie często fizycznie pomagał przy pracach piwowarskich, aby jeszcze dokładnie poznać tajniki tej profesji.
HH XI dużą wagę przykładał także do rozwoju rolnictwa. W księstwie pszczyńskim funkcjonowały 24 folwarki, między innymi na Regielowcu k. Mikołowa. Z czasem wszystkie one były na bieżąco elektryfikowane, a obory dla krów podobno były nawet ogrzewane gazem.
Z inicjatywy księcia Hochberga powstał także nieistniejący już dzisiaj szpital zakonu joannitów w Pszczynie, a także stojący do dzisiaj budynek gimnazjum, funkcjonujący obecnie jako liceum im. Bolesława Chrobrego. Również jego dziełem była budowa słynnej Palei w 1902 roku, czyli budynku generalnego zarządu dóbr książęcych, w którym, podczas I wojny światowej, mieściły się siedziby niemieckich oficerów Wielkiej Kwatery Głównej. Niestety, obecnie ta majestatyczna budowla znajduje się w rękach prywatnych, a jej właściciel nie robi nic, żeby doprowadzić ją do stanu świetności sprzed lat.
W cieniu wiekowych dębów
Jan Henryk XI od najmłodszych lat był wielkim miłośnikiem łowiectwa. Swojego pierwszego jelenia upolował mając niecałe 15 lat. Oprócz żubrów – o czym było już wyżej – sprowadził on również w swoje lasy azjatyckie jelenie sika, które częściowo skrzyżowały się z rodzimym jeleniem szlachetnym. Dla swoich żubrów w 1893 roku utworzył leśny zwierzyniec obejmujący prawie 11 tysięcy hektarów. Zatrudnienie znalazły w nim setki okolicznych mieszkańców, którzy na bieżąco musieli doglądać tego żywego dobytku księcia, dbać o paśniki i reperować olbrzymi płot okalający ten pionierski rezerwat przyrody. Na bazie książęcego zwierzyńca funkcjonuje obecny rezerwat przyrody „Żubrowisko” w Jankowicach, w którym dzisiaj znajduje się ponad czterdzieści żubrów.
Książę pszczyński po objęciu rządów dość szybko doszedł do wniosku, że nie opłaca mu się inwestować w rozwój przemysłu ciężkiego, który bardzo szybko zdegradowałby jego piękne tereny łowieckie. W latach 60. i 70., na fali światowego kryzysu hutnictwa, zlikwidował on okoliczne huty żelaza i cynku, a nacisk położył na gospodarkę leśną, z której dochody stały się jednym z filarów budżetu księcia. Warto dodać też, że jako jeden z nielicznych niemieckich magnatów, HH XI nie zadłużał się w niemieckich bankach, a większość podejmowanych inwestycji opłacana była z pieniędzy pozyskanych ze sprzedaży drewna. Również z tych funduszy budowano okazałe, murowane leśniczówki i tzw. siągarnie, czyli domy mieszkalne dla pracowników leśnych, które w zdecydowanej większości zachowały do dziś. Nawiasem mówiąc, budynki te książę stawiał raczej nie z pobudek humanitarnych, ale żeby zniechęcić swoich pracowników do osiedlania się w nowoczesnych familokach, które budowali inni magnaci przy swoich fabrykach.
„Towarem eksportowym” księcia, można by rzec, były organizowane przez niego polowania na dziką zwierzynę. Co roku gościli u niego przedstawiciele europejskiej, w większości niemieckiej szlachty, nierzadko byli to również pruscy monarchowie. Aby godnie ich ugościć i mieć jakąś łowiecką bazę wypadową, Jan Henryk XI wybudował w 1861 roku pałacyk myśliwski w Promnicach nad jeziorem paprocańskim. Obiekt ten spłonął z niewyjaśnionych przyczyn w 1867 roku, a już rok później został odbudowany i stoi w niezmienionej formie po dziś dzień. Biorący udział w polowaniach magnaci byli zachwyceni nie tylko zwierzyną, ale także prastarym drzewostanem, który miejscami, z polecenia księcia, został wyłączony z terenów zrębowych. Wszystkie te zabiegi odniosły zamierzony skutek – HH XI został mianowany wielkim łowczym dworu berlińskiego, nadane mu zostało najwyższe pruskie odznaczenie – Order Orła Czarnego, a w latach 90. sam stanął na czele kapituły tego orderu.
Warto także dodać, że wprowadzone przez księcia innowacje w kulturze łowieckiej przetrwały w tym środowisku w sporej mierze do dnia dzisiejszego. Z pewnością naczelne miejsce wśród nich zajmuje tzw. plessówka, czyli niewielkich rozmiarów róg myśliwski, a także wiele melodii łowieckich, które książę spisał i wydał w formie książkowej razem z pszczyńskim księgarzem Rosnerem.
W pamięci poddanych
W 1905 roku Hans Heinrich XI uroczyście obchodził 50-lecie swoich rządów. Z tej okazji urzędnicy Starego Księcia wystawili mu w pszczyńskim parku Trzy Dęby olbrzymi kamień pamiątkowy z odpowiednią inskrypcją. Kamień ten stoi do dzisiaj, lecz niestety już bez historycznych napisów, które w czasach PRL-u zostały skute i przysłonięte tablicą poświęconą powstańcom śląskim.
Pomimo wielu kontrowersji, najstarsi mieszkańcy ziemi pszczyńskiej zachowali raczej ciepłe wspomnienia o rządzących tutaj książętach. Z jednej bowiem strony dochodziło do konfliktów na tle narodowościowym, a rodzina książęca separowała się od mieszkających wokół autochtonicznych Górnoślązaków, z drugiej strony jednak rzesze pracujących w lesie ludzi mogły liczyć na niezły zarobek. Zdarzało się także, że Stary Książę angażował się w działalność patronacką. Przykładowo, w 1903 roku przekazał 24 tysiące marek na budowę nowego kościoła katolickiego w Bojszowach, choć sam był ewangelikiem.
Jak więc ostatecznie ocenić tę postać? Moim zdaniem dokonania księcia Hochberga przewyższają potknięcia towarzyszące jego rządom. Jak już wspominałem we wstępie, to jego działalności zawdzięczamy, że z „industrialnej pożogi” ocalały spore kompleksy leśne znajdujące się pomiędzy Pszczyną a Katowicami. To dzięki niemu jedną z wizytówek śląskiej ziemi stał się żubr, a co godne uwagi, książęcy Zwierzyniec był jednym z pierwszych takich ośrodków przyrodniczych na świecie. Nawet jeśli motywacją jego działań była po prostu chęć postrzelania sobie do zwierzyny, to efektem długofalowym takiej polityki było zachowanie się pięknego fragmentu górnośląskiej przyrody. I właśnie za to winniśmy zachować pamięć o tym człowieku, bo dzięki takim ludziom możemy obecnie obalać mit, że Górny Śląsk to tylko przekładanka kopalń, hałd i walących się familoków.
Przemysław Żołneczko – absolwent kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Miłośnik historii Górnego Śląska. Wielbiciel rowerowych wycieczek po różnych zakamarkach ziemi pszczyńskiej. Na co dzień stały współpracownik bojszowskiego miesięcznika „Nasza Rodnia”, a także kilku lokalnych portali internetowych. Swoje regionalne zainteresowania łączy z pasją pożarniczą.