Plebiscytowe wspomnienia Karla Brammera
Karl Brammer wspominał z perspektywy 40 lat ów znamienny dzień plebiscytu, kiedy to 20.03.1921 roku decydowano o przyszłości Górnego Śląska. Pamiętano wtedy jeszcze ową chwilę trwogi, kiedy to dalekopis w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Niemiec, znajdującym się przy Wilhelmstraße w Berlinie, wypluł nadchodzącą z Wersalu depeszę, która zawierała warunki traktatu pokojowego. Między innymi żądano odstąpienia Górnego Śląska na rzecz Polski. Dopiero w wyniku, twardych i uporczywych negocjacji rząd Niemiec wymógł przeprowadzenie plebiscytu. Ponieważ Polacy twierdzili, iż reprezentują polską większość, trudno było im się oprzeć argumentowi, że w ten sposób mogą uzyskać potwierdzenie swej legitymacji. Mimo to stronie polskiej udało się w tak wykroić teren plebiscytowy z Górnego Śląska, że była ona pewna swej większości. Ponadto sami Polacy żądali, aby prawo udziału w plebiscycie otrzymali również obywatele urodzeni na Górnym Śląsku, którzy już tam jednak nie mieszkali. Gdy się jednak okazało, że to postanowienie nie wyszło im na rękę, zarzucali nam zafałszowanie plebiscytu. Trudno powiedzieć, dlaczego Polacy tak bardzo błędnie ocenili sytuację. Najwidoczniej liczyli na korzystny wpływ zamieszek, jakie sami wywołali (tzw. II. Powstanie).
Niemcy mieli lepsze podstawy, by optymistycznie oceniać sytuację, ponieważ podczas ostatnich wyborów do Reichstagu (tj. niemieckiego parlamentu) w 1912 roku 70% Górnoślązaków głosowało na duże niemieckie partie. Polskie oczekiwania, że po przegranej wojnie Górnoślązacy opowiedzą się przeciw Niemcom, nie spełniły się. Zarówno Górnoślązacy pozostali we własnym kraju jak i ci, którzy wyemigrowali do Berlina, do Zagłębia Ruhry lub gdziekolwiek indziej pozostali wierni swej ojczyźnie.
Rychło jednak okazało się, że kampania plebiscytowa będzie tutaj bardziej zaciekła, aniżeli przed plebiscytem w Prusach Wschodnich, który miał miejsce 11.06.1920. Wszyscy, którzy byliśmy wówczas zaangażowani w wywiadzie, dziwiliśmy się bardzo, jak mało wiedzieliśmy o Górnym Śląsku i jak łatwo pewna część ludności gotowa była przyjąć polskie obiecanki za dobrą monetę.
Niemieccy Górnoślązacy znaleźli się w bardzo niekorzystnej sytuacji przez sam fakt, że na czele Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej stanął francuski generał Le Rond, który wcale nie ukrywał swych sympatii dla Polski. Anglicy i Francuzi byli fer, ale nie wiedzieli prawie nic o geograficznych i politycznych warunkach tego kraju oraz Wschodnich Niemiec: Według Shakespeare’a Czechy leżały nad Bałtykiem. A ponieważ Górny Śląsk nazywano po francusku “Haute Silesie”, pewni włoscy wojskowi wyobrażali sobie coś w rodzaju “śląskich Alp” i przysłali tu odpowiednie oddziały górskie, zwane “alpini”.
W końcu nie należy zapominać, że naczelnikiem polskiego komitetu plebiscytowego był Korfanty, który niedawno jeszcze zasiadał na ławach poselskich niemieckiego parlamentu. Był on bitym w cztery rogi demagogiem: Szszuł on polskich powstańców na niemieckich robotników, zaś chłopom, którzy chcieli by głosować za Polską, obiecał po krowie i kawałku ziemi. Na potwierdzenie swej obietnicy kazał nawet drukować formularze, które później rozdawał rolnikom. Ci, którzy wtedy mu zawierzyli, do dziś czekają na swoją krowę.
— // —
Naprzeciw tej demagogii stało 700 lat niemieckości oraz wierność Górnoślązaków ku ojczyźnie. Ludzie jak Hans Lukaschek, wielebny prałat Ulitzka, Urbanek, wielu poetów i uczonych wstawili się za niemieckością Górnego Śląska. W Ministerstwie Spraw Zagranicznych stworzono specjalny referat dla Górnego Śląska z późniejszymi ambasadorami Moltke i Meyer. Do kraju, o który toczyła się walka, zjechali się z całego świata dziennikarze, którzy – oceniając ich pracę z perspektywy czasu – zazwyczaj relacjonowali obiektywnie; nawet ci będący niegdyś naszymi przeciwnikami nie dali posłuchu bajkom Korfantego.
— // —
W ten to sposób zbliżał się ów 20.03.1921. Z całych Niemiec przybywały tysiące ludzi do swej górnośląskiej ojczyzny, by skorzystać ze swojego przyrodzonego prawa i wziąć udział w plebiscycie. Wieczorem tego dnia generał Le Rond przygotował wielkie przyjęcie, by uczcić szampanem polskie zwycięstwo, do którego aczkolwiek nie doszło.
Razem z kolegami czekaliśmy w napięciu w moim berlińskim biurze przy placu Wilhelma na pierwsze rezultaty, gdy nagle zadzwonił telefon. Młoda urzędniczka z Poczty Głównej w Opolu raportowała drżącym głosem: “Tutaj polscy i zagraniczni reporterzy nadają już telegramy o rzekomym zwycięstwie Polaków… Co mamy robić?”
Co się stało? Był to rezultat psychologicznego chwytu, celującego na żądnych szybkich relacji mediów. Zgodnie z regułami plebiscytu wyniki każdej gminy (lub miasta) podawano z osobna wraz z liczbami oddanych głosów. Siłą rzeczy wyniki małych gmin wiejskich wyliczono prędzej. Polacy zwyciężyli w wielu małych i najmniejszych gminach, świętując na równi każde zwycięstwo. Było im obojętnie, czy chodziło o wynik tak małej gminy jak Mikołów czy też o duże miasto jak Katowice, gdzie 85% zadeklarowało swą wierność do Niemiec. Podobnie wyglądało w Bytomiu i Królewskiej Hucie. Poprosiliśmy zatem młodą telefonistkę, by zatrzymała telegramy, które w całkiem fałszywy sposób szkicowały obraz plebiscytu, dokąd nie zostanie opublikowany oficjalny wynik. Nastąpiło to dopiero o ósmej rano dnia następnego. Oficjalny rezultat podał 1.185.611 oddanych głosów, z czego 707.143 było za Niemcami i 471.418 za Polską. Niemiecka większość przodowała ćwiercią miliona głosów. Wtedy już mogły pójść w świat tendencyjne telegramy! W ten to sposób drobna urzędniczka pocztową zniweczyła polski chwyt propagandowy.
— // —
Jednakże trudności na tym się nie skończyły. One dopiero się zaczęły. Według wyniku plebiscytu Niemcy otrzymały jednoznacznie prawo przydzielenia całego Górnego Śląska, podczas gdy Polska żądała podziału kraju, a szczególnie tzw. “trójkątu przemysłowego”, którego mieszkańcy jednoznacznie opowiedzieli się za Niemcami.
Jednakże Górny Śląsk był niepodzielny. Nie można było przeciągnąć dowolnej linii granicznej przecinając drogi, linie kolejowe, szyby górnicze i wodociągi. Aczkolwiek Liga Narodów i Konferencja Ambasadorów zadecydowały inaczej. W następujących mozolnych pertraktacjach szczególnie wyróżnili się były minister sprawiedliwości Schiffer oraz sekretarz stanu Lewald. Zaś w międzynarodowych gremiach zabłysnęli swą bezstronnością Szwajcar Calonder oraz Belg Kaekenbeck.
A potem przyszła godzina grozy, kiedy to oderwano nam duże części Górnego Śląska i oddano je w ręce polskiej administracji. Nam zaś pozostała jedynie wiara w prawo oraz prawo do samostanowienia narodów.
— // — — // —
Karl Brammer urodzony w 1891 w Hanowerze; dziennikarz i publicysta. W okresie plebiscytowym zaangażowany przez niemiecki MSZ w Berlinie, gdzie pracował w referacie górnośląskim. Krytykował faszyzm. Po drugiej wojnie światowej żył i pracował w Berlinie Zachodnim, gdzie należał do współzałożycieli chadeckiej partii CDU. Zmarł w 1964.