Nie tylko o gruszkach

Grusza z Pniowca – Tarnowskie Góry mają dzielnice, których nazwy odwołują się do wód i lasów: Bobrowniki, Sowice, Lasowice, Rybna, Tarnowice. Jedna z nich – właśnie Pniowiec, leży na skraju wielkiego kompleksu leśnego. Naprzeciwko zwartego gąszczu drzew iglastych, przy ulicy (jakże by innej) Jagodowej, rośnie od około dwóch wieków grusza. Posadzono ją około 200 lat temu przy polnej miedzy. Grusza ceniona była dawniej przede wszystkim jako drzewo użytkowe dostarczające drewna do wyrobu mebli, intarsji w rzeźbie, wyrobu instrumentów muzycznych, matryc do drzeworytnictwa. Z uwagi na swoją wysokość, rozłożystość, ilość konarów, uwielbiana była przez dzieci. Nie zapomnę mojej, przydomowej gruszy z dzieciństwa, na której spędziłem tysiące godzin! Inne drzewa owocowe nie umywały się do niej. Ważny był też (dla starszych najważniejszy) smak jej owoców. Dla niektórych niezastąpiony. Żyją jeszcze w Pniowcu starzy ludzie, którzy pamiętają, że w latach trzydziestych ubiegłego stulecia grusza wyglądała nieco inaczej i była wyższa. Na początku lat czterdziestych burza rozłamała pień gruszy i zniszczyła górne partie korony. Pozostałe konary rozrastając się z upływem lat utworzyły znów nową, rozłożystą koronę.

Grusza osiągnęła wysokość dwunastu metrów, a obwód jej pnia mierzony w pierśnicy, wynoszący 545 cm plasuje tarnogórską olbrzymkę wśród grusz rekordzistek nie tylko w naszym kraju. Już dawno zdobyłaby mistrzostwo Europy, gdyby niektórzy badacze nie twierdzili, że pień jej utworzony został z trzech drzew. Na początku lat siedemdziesiątych drzewem zainteresowali się ekolodzy, jednak grusza musiała czekać prawie dwadzieścia lat na urzędowe oględziny i dopiero w roku 1998 otrzymała status pomnika przyrody. Był to nie lada sukces, albowiem status pomnika przyrody drzewu owocowemu przyznawano niezmiernie rzadko. Podczas oględzin gruszy w roku 2002 wskazano na konieczność ustanowienia strefy ochronnej wokół drzewa. Pomimo stareńkiego wieku w kwietniu wraz z pojawiającymi się kiściami grusza obsypuje się białym kwieciem z czerwonymi pręcikami a w sierpniu wydaje owoce. Gruszki pochodzące z gruszy pospolitej są małe, kuliste i cierpkie w smaku. Nazywane są ulęgałkami, ponieważ nadają się do jedzenia dopiero po jakimś czasie czyli po tak zwanym uleżeniu. Właścicielka gruszy z ulęgałek robi kompoty, które między innymi wykorzystuje do przygotowania wigilijnej moczki. Mało ludzi wie, że grusze spotkać też można w środku iglastego boru. W Nadleśnictwie Brynek, niedaleko Tarnowskich Gór rośnie grusza o statusie pomnika przyrody i o obwodzie 290 cm.

Tutaj muszę poruszyć kwestię ochrony przyrody, drzew, poprzez powoływanie pomników przyrody, co chroni je prawnie przed dewastacją i zniszczeniem. W tym dziele moje miasto przoduje na Śląsku. Żeby nie być gołosłownym i nie brzmieć jak TVP Info, przytoczę liczby. Tarnowskie Góry powołały113 pomników przyrody. Takie „zielone” i leśne gminy jak Bielsko – Biała, Brenna w województwie śląskim uczyniły to odpowiednio – 68 i 52 razy, w województwie sąsiednim: Opole – 30, Prudnik – 10, Nysa – 5. Na Dolnym Śląsku we Wrocławiu jest ich 110, lecz już w Jeleniej Górze, która ma powierzchnię 109 km2 (drugą po Wrocławiu) i sięga gór z ich pomnikami przyrody w postaci skał, wodospadów i jaskiń – jest pomników 19. Wałbrzych ma już ich 60. Zielona wszak Góra ma pomników przyrody też 60. Wychodzi więc na to, że Tarnowskie Góry także w dziedzinie otaczania opieką konserwatorsko-prawną obiektów przyrody, mogą się poszczycić nie byle jakimi osiągnięciami. Jakie były źródła tego niewątpliwego sukcesu i dlaczego właśnie tutaj? Otóż w XVI wieku miała tu miejsce bezprzykładna dewastacja przyrody i masakra drzew. Ziemia wokół miasta wyglądała jak kolonia gigantycznych mrówek, które usypały tysiące kopców. Całe połacie lasów wycięto, by drewno posłużyło na szalunek w chodnikach i szybach, na opał dla pieców. Tak wielka destrukcyjna akcja wywołuje zawsze kontrakcję, budzi głosy opamiętania i przestrogi. Już w „Ordunku Gornym”, jest mowa o forstmistrzu, specjalnym urzędniku sprawującym pieczę nad lasami, którego celem było baczenie „aby dla gor (tj. kopalń) drzewo chowane było” (jeden z najstarszych w Europie aktów prawnych nakazujących uzupełnianie nasadzeniami ubytków leśnych). Kontrolę nad gospodarką leśną w późniejszych wiekach przejęli Donnersmarckowie, których służba leśna uchodziła za wręcz wzorcową. Oni też zakładali parki, stanowiące swoiste rezerwaty, galerie drzew ozdobnych i egzotycznych. Park świerklaniecki założony został w 1670 roku i wzorowany był na londyńskim Hyde Parku (stąd dziś rozległe w nim polany). Po wybudowaniu Małego Wersalu przybrał obecną formę. W parku w Reptach wśród dwustuletnich buków odnawiają swe siły poszkodowani z całego kraju (wcześniej Górnicze Centrum Rehabilitacyjne służyło odnowie zdrowotnej jednej grupy zawodowej). Park w Brynku był tak atrakcyjny po II wojnie światowej dla dendrologów, posiadał tak wiele gatunków drzew egzotycznych i rodzimych, że już na wiosnę 1945 roku zapadła decyzja o powołaniu pierwszej w Polsce szkoły leśniczej – najpierw gimnazjum, potem liceum, technikum, dziś Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych. Decyzja ta przyczyniła się do wzmożonej ochrony przyrody i prawidłowego rozwoju lasów nie tylko w tarnogórskich lasach. Długo była to jedyna tego typu szkoła w kraju, dostarczająca kadry leśników i pracowników urzędów leśnych nadrzędnych do najodleglejszych zakątków. Młodzieńcy zamieszkali i mieli lekcje w pięknym pałacu Donnersmarcków, przez co nie podzielił on losów pałaców w Świerklańcu i w Reptach. W 1946 roku utworzono tu pięciohektarowy ogród botaniczny z roślinnością stawowa, bagienną, z alpinarium i z pięknie kwitnącymi różanecznikami, przyciągającymi w maju wielu turystów. Wymienione parki – dziś stanowiące atrakcję turystyczną, były długo prywatne niedostępne dla wszystkich. Pierwsze dwa założenia typu parkowego, udostępnione do publicznego użytku, stworzone zostały przez zakłady pracy jako miejsca wypoczynku dla robotników. To Park Górniczy z początków XIX wieku przy szybie Rudolphine koło Bobrownik, gdzie wydobyto pierwsze rudy kruszcowe w 1784 roku oraz współczesny mu Park Hutniczy w Strzybnicy. Podkreślam ten fakt szczególnie – wszędzie indziej bowiem założycielem parków publicznych było miasto. W Tarnowskich Górach, ze względu na pionierskie dokonania górnictwa i hutnictwa, ich doniosłość, cała sfera decyzyjna i finansowa należała do Urzędu Górniczego, miasto (jego władze) mogło wtedy tylko doradzić i wspomóc. A parki te („zakładowe” można powiedzieć) mogły przed ich założeniem liczyć na nie byle jakie głosy doradcze. W Bobrownikach przy szybie Rudolphine przebywał w 1792 roku Aleksander von Humboldt, twórca pojęcia: pomnik przyrody. Pierwszym dyrektorem szkoły średniej w Tarnowskich Górach zwanej od 1882 roku Królewskim Gimnazjum Realnym był znany już wtedy na Śląsku utalentowany botanik, badacz i publicysta przyrodniczy, posiadający doktorat z anatomii i fizjologii palm: Paul Wossidlo. Na zakupionym przez siebie gruncie w Lasowicach założył ogród botaniczny, do którego zapraszał chętnych (a wielu takich było) do obserwacji ciekawych przyrodniczych okazów. Dziś  na ogródkach działkowych przy obwodnicy rośnie jeszcze ciemierzyca zielona posadzona ręką Paula Wossidlo.

Dej pozōr tyż:  Mirosław Syniawa: Trza jynzykowi poezyje?

Miasto, pieniędzmi księdza Franciszka Kokota (kupił grunt) i operatywnością burmistrza Ryszarda Otte założyło w 1903 roku park i to nie byle jaki: na setkach górek i kopców (warpiami, pinami u nas zwanych) posadzono drzewa, wytyczono alejki, postawiono pergole, altanki, fontanny i pomniki. UNESCO wpisując kilkanaście obiektów zabytkowych w Tarnowskich Górach i w okolicy na swoją prestiżową listę – właśnie Park Miejski wyróżniło, jako jeden z najlepszych, najbardziej kompleksowych i najwcześniejszych w Europie przykładów rekultywacji przyrody poddanej zabójczemu działaniu przemysłu. Już w 1908 roku zostały podjęte starania o utworzenie rezerwatu na Srebrnej Górze, w obrębie kompleksu leśnego, zwanego Lasem Segieckim. W czerwcu 1916 r. odbyto wizję lokalną z udziałem przyrodników, nadleśniczego i przedstawiciela hrabiego Donnersmarcka, który był właścicielem tych terenów. W 1917 roku na skraju lasu wzniesiono dla uczniów budynek, w którym prowadzono zajęcia z ochrony przyrody, zaś w samym lesie odbywały się ćwiczenia praktyczne polegające na obserwacji życia przyrody.

Dalszŏ tajla artykułu niżyj

Bazując na tak dawnych i solidnych tradycjach ochrony przyrody także i współcześnie ruch ekologiczny w mieście jest silny. Co roku w Święto Drzewa na Rynku w Tarnowskich Górach można było za makulaturę otrzymać sadzonkę drzewa lub krzewu. W roku 2020, z powodu pandemii, nie rozdawano sadzonek, ale chętni mieszkańcy mogli w Starych Tarnowicach posadzić wraz z burmistrzem młode drzewo i nazwać je wybranym przez siebie imieniem. Gdy w tak uczulonym na los drzew mieście zaczęto w tym roku wycinać drzewa, zorganizowała się malutka, choć agresywna grupa ekologów, której marzy się powrót do dawnych kar dla „psujących drzewa”. Otóż w pruskim „Obwieszczeniu o Karach na Psujących Drzewa przy drogach rosnące” z 1797 roku, Poznań, mówi się: “Gdy psujący drzewa nie jest w stanie zapłacić kary pieniężnej, wtenczas skazany będzie na publiczną robotę przy dni sześć z klocem do nogi przyprawionym, który za sobą włóczyć będzie. Oprócz tej kary każdy psujący drzewa powinien będzie jeszcze, przy tej drodze gdzie się szkoda stała, do drzewa przywiązany, od godziny 10.00 z rana do czwartej popołudniu stać z tablicą, na której w niemieckim i polskim języku wielkimi literami następujące słowa – Psujący Drzewa – napisane będą”. 

Dej pozōr tyż:  Nasz Plebiscyt 1921

Grusza z Kamionki niedaleko Koźla jako bezsprzecznie drzewo jednopienne jest jedną z największych grusz w Polsce. Z pewnością jest gruszką najbardziej znaczącą, uhonorowaną. Figuruje na herbie wsi, co jest zasługą nie tyle niej samej, co licznych jej sióstr rosnących przy wjeździe do osady już od XIV wieku. Były zarówno smaczne, jak twarde jak kamień – stąd nazwa wsi i miejsce gruszy w herbie. Ostatnia z tych grusz – nasza bohaterka, ma ponad 160 lat, obwód 2, 80 m, wysokość 12 metrów. Jej pień kształtem przypomina wazon, a we wnętrzu niektórych konarów ptaki mają gniazda. Co roku grusza owocuje, rodzi owoce miękkie i słodkie, choć niewielkie. W 2017 roku znalazła się w finale ogólnopolskiego konkursu na Drzewo Roku (zgłoszono wtedy ponad 100 drzew z całej Polski). Stara grusza stoi przy domu Zygfryda Malessy. Opowiada on, że jego mama, która dożyła 92 wiosen, gdy dzieci przechodziły koło gruszy i zrywały jej owoce, zachęcała, by się częstowały, bo gruszki sprawią, że będą żyły tak długo jak ona i w tak dobrym samopoczuciu. Także pielgrzymki idące tędy na Górę Świętej Anny, gdy przechodziły obok, to zachęcane przez gospodarzy, częstowały się owocami tej gruszy. Grusza ta była więc i jest jak Śląsk – przypomina mi się porównanie wielkiego biskupa Alfonsa Nossola – swymi owocami obdzielała mieszkających po różnych stronach płotu i przybyszów z zewnątrz. O gruszy, Kamionce i gminie Reńska Wieś trzeba wiedzieć też z uwagi na zdarzenie opisane w artykule Piotra Zdanowicza w „Wachtyrzu”: „Festung Cosel – czyli wojna i pokój po górnośląsku” i refleksje, które przytoczone fakty powinny wywołać. Otóż w 1807 roku, podczas trwania wojen napoleońskich, doszło do oblężenia twierdzy Koźle – jedynej na Górnym Śląsku. Wydarzenie doniosłe nie tylko dla mieszkańców tej części Śląska, lecz i całych Prus – Joseph von Eichendorff opisał w pamiętnikach wrażenia z obserwacji bombardowania Koźla. Dla nas zupełnie nieznane, pomijane zupełnie na lekcjach historii i w podręcznikach. Wojny napoleońskie ukazano nam przez pryzmat bohaterskiej szarży pod Somosierrą, wyczekiwanego nadejścia „Boga wojny” na Litwę i tragicznego odwrotu spod Moskwy. Tymczasem dla Ślązaków Napoleon był największym złem, jakie ziemia nosiła, oprócz bowiem daniny krwi, jakie zbierał w wielu bitwach podjętych dla obrony ojczyzny, pobierał kontrybucje, które miały katastrofalny wpływ na rozwój Śląska i dobrobyt jego mieszkańców. Dowódcą twierdzy Cosel był doświadczony i zasłużony pułkownik David von Neumann. Miał wtedy 72 lata.  Jego postawa bojowa, stosunek do wrogich parlamentariuszy zapewniła mu u nich wielki szacunek, do tego stopnia, że mimo oblężenia, potajemnie, udał się, na zaproszenie najbardziej szkodliwego z nieprzyjaciół – dowódcy artylerii, do niego na śniadanie! Dowódcą artylerii wojsk Napoleona był major Kajetan Sales Graf von Spreti. Był Bawarczykiem – wojska bawarskie (sojusznicy Korsykanina) stanowiły pod Koźlem lwią część armii oblężniczej. Kilka dni po spożyciu na wzgórzach pod Reńską Wsią śniadania z Neumannem, kula wystrzelona przez tego drugiego – zabiła go. Stało się to obok figury św. Jana Nepomucena (istniejącej dziś), niedaleko miejsca, gdzie za kilkadziesiąt lat posadzona zostanie grusza. Został on pochowany na cmentarzu w Reńskiej Wsi. Jego grób i płyta nagrobna odnawiana jest regularnie i zachowana jest w niezmienionym stanie. Jej widok wzruszył potomka Kajetana – hrabiego Heinricha von Spreti, który w dwieście lat później w podzięce za pamięć ofiarował mieszkańcom pamiętnik swego przodka (w którym był opis owego „rycerskiego” śniadania), wiele jego rysunków i szkiców oraz inne drobiazgi. Dziś możemy oglądać też inną pamiątkę po tych wydarzeniach. W Reńskiej Wsi znajduje się kapliczka zwana „bawarską” upamiętniająca pochowanych w tym miejscu innych żołnierzy poległych podczas walk w 1807 r. Zniszczona po wojnie, w latach siedemdziesiątych XX wieku przestała istnieć. Na początku XXI wieku staraniem mieszkańców Reńskiej Wsi została pięknie odtworzona. Pułkownik David von Neumann – miejscowy bohater, też miał oczywiście pomnik – 3 metrowy, z kopczykami złożonymi z 66 kul, przy boku. Po wojnie nie pozostał po nim nawet ślad. Tutaj zamieszkała ludność przybyła z innych stron, którą z tym miejscem, a co dopiero z przeszłością tego miejsca, nic nie wiązało. W Reńskiej Wsi mieszkają Ślązacy, dla których pamięć o wydarzeniach i ludziach wypełniających historię swojej rodzinnej miejscowości są ważne i istotne.

Dej pozōr tyż:  Śląska hebama – matka śląskiego i niemieckiego położnictwa

Społym budujymy nowo ślōnsko kultura. Je żeś z nami? Spōmōż Wachtyrza

Jan Hahn – Autor wydawnictw związanych z historią i kulturą Śląska: „Ilustrowana historia Śląska w zarysie”, „Lux ex Silesia”, „Śląsk w Europie” i "Śląsk magiczny". Pisze artykuły do prasy lokalnej („Gwarek”, „Montes Tarnoviciensis”) i regionalnej („Nowiny Rybnickie”). Z wykształcenia filolog słowiański (serbskochorwacki na UJ). Tłumacz z tego języka.

Śledź autora:

Jedyn kōmyntŏrz ô „Nie tylko o gruszkach

  • 9 marca 2021 ô 12:29
    Permalink

    Jeżeli mogę uściślić… Podczas oblężenia Koźla, pruski komendant twierdzy – pułkownik von Neumann oraz bawarski dowódca artylerii, Sales Graf von Spreti, zjedli śniadanie na większyckich wzgórzach, 5 lutego 1807 r., a major Spreti zginął niecały dzień później, 6 lutego 1807 o 8. rano, od kuli armatniej wystrzelonej z kozielskiej twierdzy.
    Bardzo się cieszę, że dotarł Pan do informacji o gruszy z Kamionki. Swego czasu, miejscowy pasjonat historii, pan Henryk Niewiem napisał nawet książkę o Kamionce pod tytułem “Wieś z gruszą w herbie”. Ciekawostką jest również to, że nazwa wioski nie wzięła się od funkcjonującego w okolicy kamieniołomu, bo nigdy nie było tam takich rzeczy (był to niegdyś młyński zaścianek pobliskiej Mechnicy, położony w dolinie Straduni, pośród stawów i mokradeł) – ale właśnie od grusz, które niegdyś porastały okoliczne miedze, a z których pozostało to jedno, pomnikowe drzewo. W okolicy nazywano je kamionkami (podobne grusze na Morawach starsi ludzie zwą kamenkami). Istnieje też podanie jakoby przetwory z owych gruszek przyrządzane przez mieszkańców Kamionki, kupowali już w 1807 r. “zaopatrzeniowcy” stacjonujących pod Koźlem wojsk bawarskich (mam zdjęcia gruszy z kamionki, ale tutaj nie da się wstawić). Dodam jeszcze, że oprócz wymienionych przez Pana, znam na Górnym Śląsku gruszę – pomnik przyrody, rosnącą w katowickich Piotrowicach przy ul. Grottgera 10, opodal szwedzkiej kapliczki, ale znajduje się ona w głębi posesji i jest z ulicy niewidoczna.
    Dodam też, że Park w Reptach to jedno z największych w Polsce i bodaj największe na Górnym Śląsku skupisko drzew o wymiarach pomnikowych (przyjętych dla poszczególnych gatunków). Takich drzew jest tam 150 (nie wszystkie mają status pomnika przyrody), a zatem po odliczeniu polan, dróg oraz powierzchni zabudowanej, wyszło mi, że jedno pomnikowe drzewo przypada w repeckim parku, średnio na ok. 1,9 ha

    Ôdpowiydz

Ôstŏw ôdpowiydź

Twoja adresa email niy bydzie ôpublikowanŏ. Wymŏgane pola sōm ôznŏczōne *

Jakeście sam sōm, to mōmy małõ prośbã. Budujymy plac, co mŏ reszpekt do Ślōnska, naszyj mŏwy i naszyj kultury. Chcymy nim prōmować to niymaterialne bogajstwo nŏs i naszyj ziymie, ale to biere czas i siyły.

Mōgliby my zawrzić artykuły i dŏwać płatny dostymp, ale kultura powinna być darmowŏ do wszyjskich. Wierzymy w to, iże nasze wejzdrzynie może być tyż Waszym wejzdrzyniym i niy chcymy kŏzać Wōm za to płacić.

Ale mōgymy poprosić. Wachtyrz je za darmo, ale jak podobajōm Wōm sie nasze teksty, jak chcecie, żeby było ich wiyncyj i wiyncyj, to pōmyślcie ô finansowym spōmożyniu serwisu. Z Waszōm pōmocōm bydymy mōgli bez przikłŏd:

  • pisać wiyncyj tekstōw
  • ôbsztalować teksty u autorōw
  • rychtować relacyje ze zdarzyń w terynie
  • kupić profesjōnalny sprzynt do nagrowaniŏ wideo

Piyńć złotych, dziesiyńć abo piyńćdziesiōnt, to je jedno. Bydymy tak samo wdziynczni za spiyranie naszego serwisu. Nawet nojmyńszŏ kwota pōmoże, a dyć przekŏzanie jij to ino chwila. Dziynkujymy.

Spōmōż Wachtyrza